Za drugim razem woda była już krystalicznie czysta a pomoc na wyciągnięcie ręki. Nie wiedzieć czemu, ogarnięty jakąś błogością i wewnętrzną ciszą nie odbijałem się jednak od dna. Kto kiedykolwiek w życiu topił się, ten pewnie wie o czym mówię. Choć z wodą się pogodziłem a nawet udało mi się zrobić patent płetwonurka to cały czas podchodzę do niej z szacunkiem. Szacunek zmieszany z odrobiną lęku prowadzi moje ręce po klawiaturze kiedy zaczynam pisać recenzję kandydatki na grę roku. Gry, która zamknie mnie w mieście otoczonym milionami litrów wody.
Spis treści
Miasto, które znasz nawet jeśli w nim nie byłeś
O Rapture miejscu, w które przeniesiemy się dzięki Bioshock wiecie już zapewne wiele. Od miesięcy Internet pulsował rytmem nadawanym przez dawne studio Irrational Games. Utopia, schronienie dla wielkich tego świata, którzy uwierzyli w możliwość zbudowania podwodnej wieży Babel gdzieś na środku oceanu i jego twórca chcący udowodnić, że jest w stanie rzucić wyzwanie boskiemu dziełu stworzenia. Tym byliśmy karmieni.
Pośrodku tego wszystkiego gracze prowadzący postać, która dziwnym trafem przeżyła katastrofę lotniczą mającą miejsce zaraz obok wejścia do cudu inżynierii i ówczesnej techniki. Uśmieszków na twarzach fanów elektronicznej rozrywki było widać wiele. Wszystkim zdawało się, że po raz kolejny zapoznamy się z czerstwą historyjką, w której aż roi się od zdarzeń, w które nie da się uwierzyć, a które muszą zaistnieć by dało się poprowadzić akcję gry i pokazać możliwości zmodyfikowanego Unreal Engine 3.0.
Tymczasem wszystkie tajemnice związane z naszym pochodzeniem, katastrofą samolotu i ścieżką prowadzącą nas ku przeznaczeniu zostały w Bioshock bardzo sprawnie splecione w ciekawą fabułę. Pomimo tego, że czasem zdarza jej się zejść na drugi plan to jest to tylko i wyłącznie zasługa jeszcze mocniejszych kart jakie rzucają na stół autorzy tej produkcji.
Ty też jesteś bogiem
Te karty to bodaj największa zaleta recenzowanej gry. Są nimi świetnie nakreślone postaci pierwszoplanowe. Znakomicie odegrane przez aktorów podkładających pod nie głosy a przede wszystkim wiarygodne. Każda z nich z powodzeniem odnalazłaby się w dobrej powieści. Każda to indywidualność na miarę gracza penetrującego zakamarki Rapture, którą pokochamy albo znienawidzimy. W trakcie gry poznamy motywy jakie nimi kierują, poznamy historię sukcesu, który doprowadził je do upadku. Koniec końców zobaczymy, że dążenie do boskości, ingerowanie w istotę człowieczeństwa zawsze napotka opór ze strony jakiejś zwykłej, nawet małej słabości. Zanurzymy się w odmęty psychiki szaleńców, czy osób, które w porę dostrzegły, że prawdziwej utopii nie da się stworzyć. Żadna z nich z pewnością nie pozostawi nas obojętnym i właśnie chęć poznania ich przywoła syndrom, który miał odejść w zapomnienie wraz ze starymi grami. Tym syndromem jest klasyczne „jeszcze pięć minut”. Od Bioshock nie będziemy chcieli się oderwać zanim nie dopasujemy jeszcze jednego elementu układanki, zanim nie poznamy jeszcze jednego wycinka z życiorysu któregoś z bohaterów tego dramatu.
Niestety już teraz muszę powiedzieć, że osoby, które pochłonie klimat tego dzieła dość szybko zobaczą jego zakończenie (dostępne są dwa różne). Mnie nie pozwoliło ono jednak na długi czas podnieść się z fotela, w którym przyswajałem i analizowałem całą przeżytą przygodę. Wierzę, że w każdym kto kupi ten produkt wywoła on podobne uczucia.
Strzelaj. Strzelaj!!!
Dla takich scen warto grać
Momentami aż ciężko uwierzyć, że tytuł ten to w gruncie rzeczy zwykły shooter. Na upartego można uznać, że ma on w sobie elementy RPG czy drobne niczym plankton kawałki gry logicznej. Przez praktycznie cały czas będziemy wypatrywać i eliminować kolejnych chorych „mutantów” zamieszkujących podwodne miasto. Tych jest cała armia, ale rodzajów napastników jest zaledwie kilka. Na pewno jest to lekki minus tej produkcji, który ratuje niesamowita pomysłowość osób tworzących postaci naszych adwersarzy. Pierwszy kontakt z nimi, to jak wyglądają czy to, co mówią, śpiewają przynajmniej w niewielkim stopniu rekompensuje ich niezbyt dużą różnorodność. Dziwi mnie natomiast zdanie, które autorzy Bioshocka powtarzali niczym mantrę. Big Daddy najtrudniejszym i najgroźniejszym przeciwnikiem w historii gier. To już niestety jest zwykłe przechwalanie się by nie powiedzieć kłamstwo. Na jego pokonanie wymyślicie przynajmniej kilka sposobów a większość z nich pozwoli go ubić z łatwością. Na dodatek „tatuśkowie” chodzą pojedynczo i z całą pewnością są mniejszą przeszkodą niż hordy zwykłych przeciwników. Dla doświadczonego gracza w zasadzie nie będą oni żadnym wyzwaniem.
Big Daddy najtrudniejszym i najgroźniejszym przeciwnikiem w historii gier. To już niestety jest zwykłe przechwalanie się by nie powiedzieć kłamstwo.Duży problem? Nie, małe piwo.
Jeśli już o wyzwaniach mowa to muszę nadmienić, że w grze ginie się często. Zbyt często. Spowodowane jest to sposobem w jaki została ona zaprojektowana. Co jakiś czas napotykamy stacje regenerujące, które po śmierci przywracają nas do życia nieskończoną ilość razy. Z jednej strony jest to usprawiedliwione bo zastępy wrogów nie raz i nie dwa ubiją naszego bohatera. Z drugiej jednak rozwiązanie to odziera grę z jakiegokolwiek elementu planowania, taktyki. Sytuacja wygląda podobnie jak w Prey. Non stop przemy naprzód wiedząc, że śmierć wiąże się jedynie z koniecznością przejścia niewielkiej odległości dzielącej stację regenerującą od punktu, w którym chcemy się znaleźć. Smutne, ale prawdziwe. Nasze wirtualne życie w Bioshock nie ma praktycznie żadnej wartości.
Gra jest mroczna i krwawa
Podobnie sprawy mają się z życiem mieszkańców miasta. Gra jest krwawa i warto o tym w tej chwili wspomnieć. Pełno w niej trupów, spalonych, zmasakrowanych zwłok czy ludzi najzwyczajniej w świecie porozwieszanych na improwizowanych szubienicach. Widoki te mogą nie być odpowiednie dla młodszego widza.
o tak Bioshock to naprawdę wyjątkowa produkcja. Klimat, oprawa, temat. Mistrzostwo
Przyjemna cenzyjka. Co prawda, Krzysiek, po całości (pomijając zachwalaną całkowicie warstwę dźwiękową) czuć jakbyś więcej narzekał niźli zachwalał, ale najważniejszy bottom line jednoznacznie wskazuje jak grę postrzegasz. Dla mnie Bioshock to, obok takich produkcji jak Half-life, to najwyższa półka z tych ambitniejszych szuterów. Jedna z tych, które kończy się więcej niż raz a pamięta bardzo długo (jeśli nie całe życie). Cena – zgadzam się – zbójecka. Ale jakoś myślę, że jeśli na coś, to chyba właśnie na Bioshocka warto wydać. Muszę jeszcze raz skończyć bo poznałem tylko zakończenie „good”.
„U mnie” cena w dzień premiery to 40 Euro. Chyba niewiele jak na taki tytuł.
Przecież większość (jak nie wszystkie) nowe pozycje na X360 kosztują około 260zł. Równie dobrze można więc narzekać na cenę wszystkich nowych gier na Xboxa. . . Zwykle na Allegro gry 2-3 miesiące po premierze można kupić za mniej niż 170zł . A w Ultimie cena nowego Bioshocka to już 229zł. Oszczędnym radzę poczekać.
Niewiele. Za taką cenę na pewno warto się nim zainteresować.
Nie oznacza to, że nie mamy krytykować i głośno mówić o dla mnie „zbójeckich” cenach. 229 złotych kosztuje najtańsza wersja w plastikowym pudełeczku. Tych niestety nie było można dostać kiedy nabywałem grę. Została więc ta w metalowym za 259.
U mnie na polce czeka BioShock w puszce. . . i lezy juz od dluzszego czasu a ja czekam na. . . . Xboxa, ktory pojechal do naprawy :/
Co się odwlecze. . . Kiedy w końcu zagrasz zapewne będziesz oczarowany. Tego Ci przynajmniej życzę.
Gram w tę grę. Jest naprawdę nieźle. Dawno nie było gry z takim klimatem, mistrzowsko budowanym napięciem. . . brawo! Oby częściej.
Właśnie zacząłem grać drugi raz, na najtrudniejszym poziomie 🙂 Ciężka sprawa. Mocniejszy przeciwnicy, cięższy hacking i chyba więcej Eve schodzi przy używaniu plazmidów. Pierwszy Big Daddy był koszmarem. Trzy razy podchodziłem i nie dałem rady. W końcu udało mi się go sposobem wykończyć. Poniżej podaje sposób, jeśli ktoś chce sam do niego dojść, niech nie czyta ;)Sposób a raczej trzy sposoby, to:1) Wyciągnąć „tatuśka” na teren gdzie będzie brodził w wodzie i katować go prundem. 2) Szyby wentylacyjne albo inne ciasne przejścia, gdzie Mr. B. się nie zmieści i stamtąd go faszerować tym, co pod ręką. 3) Plazmid „telekineza” pozwala miotać róznymi przedmiotami. Jeśli widzisz gdzieś na levelu duże czerwone butle gazowe, to polecam tam zaciągnąć Daddy’ego i miotać nimi w niego. Bardzo się zdziwiłem jak dużego pałera mają te butle. Udanych łowów 😉
UWAGA SPOILERY!!Cujo – mogłeś dopisać, że lekkie spoilery będą w poście. Nie mogę się jednak zgodzić, że tatuśkowie na hard są trudni do ubicia. Mnie nie sprawiali problemów, cieszę się więć, że od razu zacząłem od najwyższego poziomu bo bym się jeszcze mocniej zawiódł na tym elemencie. A sposobów na nich poza tymi, które wymieniłeś jest jeszcze kilka (wystarczy pokombinować). Największe cuda działa combo fotki+elektryczny śrut bo o oczywistych rozwiązaniach nie będę zbyt dużo pisał – „obrzucić” go proximity mines tak żeby nie wybuchły a potem kilka rakiet. Zanim zaatakuje będzie po sprawie. Ah przy okazji mam pytanie czy na łatwiejszych poziomach jest dużo „znajdziek”? Na hard mniej więcej połowa szafek, skrzyń itd. jest pusta.
POTENCJALNE SPOILERYPierwszy raz grałem na poziomie średnim i wydaje mi się, że szafki itd. były równie puste często. Co więcej – wydaje mi się, że nie są generowane losowo, tylko zawsze w danym schowku jest dokładnie to samo. Chociaż się mogę mylić. Co do trudności w ubiciu tatuśków, to gratuluję sprawności i odwagi (poziom najtrudniejszy). Mi się wydaje, że nie jestem jakimś szczególnym ułomkiem w FPSach ale z pierwszym Daddym na hardest miałem duży problem. Może później jest ok – w miarę przybywania plazmidów i broni. Na medium nie miałem większych problemów z jakimkolwiek przeciwnikiem w grze i cieszę się, że właśnie na tym poziomie pierwszy raz skończyłem bo mogłem więcej uwagi poświęcić atmosferze gry nie stresując się zbytnio potyczkami. SPOILER EWIDENTNYNawiasem mówiąc cały patent z Atlasem i z „would you kindly” uważam za jeden z najlepszych jakie miałem okazję podziwiać w grach 🙂
to co tu napisalscie o tej grze zachecilo mnie do kupna. nie moj klimat ale jesli duzo osob wypowiada sie pochlebnie o tej grze to mysle ze warto sie skusic. pozdro
Cujo – odnośnie Twojego spoilera ewidentnego. Zgadzam się. Patent piękny (podobnie jak kilka innych). Kiedy w końcu go „odkryłem” to przypomniało mi się, że podobną „rybkę” zrobiłem kiedy dowiedziałem się że Bruce Willis . . . . . . . w Szóstym zmyśle. Mypings – myślę,że się nie zawiedziesz
A ja mam edycje kolekcjonerska i moj BIG DADDY stoi obok DVD 😀 A co do gry to musze powiedziec ze w swiecie Rapture poprostu potrafie zatonac. . 😀
Świetna grafika jak i recenzja ;] . Szkoda ze x’sa niemam więc sobie niepogram ;o , ale zawsze do kumpla można przyjść ^^.
ja tez nie mam X’a ,agram :>gra wyszla na pcty i mozna ja ze steama pobrac, chociazby.
Topiliście lód na suficie? ciekawie się woda zachowuje :)jeśli chodzi o poziom trudności to najtrudniej mi się grało na początku gry, teraz mam wrażenie że gra jest dużo łatwiejsza. A gram na najtrudniejszym poziomie
generalnie. . . się zgadzam. Recenzja niezła, choć niestety zbyt bałwochwalcza jak zresztą 99% recenzji tej gry. Sama gra też bardzo dobra, ale bez przesady – jeden Cohen (za krótki zresztą i słabo zarysowany) i jedno „would you kindly” nie wystarczą. To znaczy wystarczą, ale nie do wyniesienia BioShock na panteon, najwyżej na pozycję najlepszego shootera 2007 (ale to sie jeszcze okaże, sporo premier przed nami). Nie zgadzam się natomiast całkowicie z oceną bohaterów – są płascy, nieuformowani, pozbawieni charyzmy i generalnie doskonale obojętni. Jeden Cohen się wyróżnia i może Steinmann, czy jak tam się ten doktorek nazywał. Pozostali są płascy i papierowi. I nieżywi. Polecam zagrać w Chronicles of Riddick na przykład i zobaczyć, w jaki sposób jest tam wykreowany główny bohater oraz postacie drugoplanowe. Albo w Vampire: Bloodlines, które galerią swoich genialnych bohaterów niezależnych przebija zdecydowanie wszystko, od Tormenta do KotOR’a. To są gry z żywymi postaciami – a nie BioShock. No i jeszcze kwestia klimatu – tu mnie BioShock bardzo zawiódł. Spodziewałem się napięcia, atmosfery grozy nie gorszej niż w System Shock – a tu przysłowiowa dupa. BioShock tak się ma do System Shock jak, korzystając z analogii filmowej, jakiś tani amerykański slasher naśladujący „Krzyk” do „Lśnienia”. Zamiast grozy są wiadra krwi. Ogólnie, gra świetna, ale do mistrzostwa jej dość daleko.
Seraphim, to nie jest tak, ze Bioshock „pany” i kazdy ma tak myslec. W jednych trafil slabiej, w innych mocniej. Dziwilbym sie gdyby bylo inaczej. Jednak jesli bedziesz mial swiadomosc, ze nalezysz do nielicznych, ktorzy sie w Rapture nie „utopili”, to dobrze 😉
No mi przykladowo jakos ten swiat niezbyt podchodzi. Graficznie jest gra ladna itd, ale to nie wszystko. Osobiscie wole juz System Shocka.
może i nieliczne to towarzystwo, ale przynajmniej utytułowane 🙂 jak zwykle prześmieszna i za szybko czytana, recenzja Bena Croshawa http://www.escapistmagazine. com/articles/view/. . . n-BioShock
Czy ktoś mi może powiedzieć jak do diaska mam skutecznie trafiać w przeciwników na tej śmiesznej gałeczce!? 🙂 Gierka jest przeklimatyczna i przepiękna, tylko że celowanie na padzie przy szybkich akcjach doprowadza mnie do obłędu prawie, psując tym samym całą przyjemność płynącą z gry. . .
Jest pewna moetoda. . . kupno wersji na PC :E
Wszedzie pisze ze w bioshock mozna pograc na Xbox live ale w opcjach gry tego nie ma???wie ktos he???:)
Pokaż mi to „wszędzie”, to ja Ci pokaże jak można pograć w Bioshocka na Live 😉
Poki co dopiero zaczelem, ale poczatek wywiera takie wrazenie, jakie mozna porownac chyba tylko do tego z pierwszego uruchomienia HL. Tylko ze tu jest zupelnie inaczej,kompletnie dziwnie . . . To jest tak psychodelicznie piekne! 😀 (pisze to po 5ciu piwach 😛 ). . . To prawda ze czlowiek sie zatrzymuje i gapi sie w te glupie arty” (come, bite the apple :P), trudno to opisac innym slowem niz „majsterszytyk”. Tyle jesli chodzi o klimat, bo poza tym to dosc prosta, acz wciagajaca strzelanka :)Troche szkoda ze to tylko shooter, bo takie rpg w tych okolicznosciach to by bylo jak spijanie slodkiego potu ze stop Alley Baggett 😛
Czy jest jakiś sposób na ściągnięcie dema Bioshock z Xbox Live? Kiedy próbuje pobrać pokazuje mi info że „niedostępne z tej lokalizacji”.
gra jest bardzo dobra, z całkiem pokaźnym zestawem perełek, doprawiona do smaku aromatem Fallouta i Blooda (nisze ekologiczne wyznawców Eskulapa i Thanatosa 🙂 ), ale. . . – jest wyposażona w jedno z bardziej upierdliwych dla legalnego usera zabezpieczeń pomimo iż znane już ze Stalkera potrafi zaskoczyć niemile- dziwny sposób licencjonowania- wysoki poziom skonsolowacenia produktu w negatywnym tego słowa znaczeniu- brak biegania i uczucie chodzenia w smole (dysonans pomiędzy rozglądaniem się a przemieszczaniem)- brak normalnego okna inwetarza i dziwne ograniczenia w ilości amunicji w zależności od jej typu- punktowo niespójna kreacja świata gry, z zagrywkami typu deus ex (pojawiajacy się znikąd osprzęt i przeciwnicy w lokacjach zabezpieczonych i przetrząsniętych)to tak na gorąco po pierwszej turze zabawy z grą
No cóż, recenzja w 95% zgodna z wersją na PC, z tym że ja dałbym 9,5 temu tytułowi xD. Wybitny 😛
a ja im dłużej gram tym niżej bym punktował :(przy możliwości ciągłego powracania do życia traci sens zbiernie apteczek i innych gadżetów (przy odpowiedniej ilosci czasu i samozaparcia każdego przeciwnika usiecze się kombinacją gazrurki z elektrycznym tonikiem obronnym), szczególnie iż fakt zejścia do parteru i wskrzeszenia nie ma żadnych negatywnych implikacji dla naszej postaci i zawartości jej kieszeni, a na dodatek podaż przeciwników wychodzących ze ścian w szybkich czasie pozwala uzupełnić amunicję do maksimum.
Nie grałem jeszcze w Bio ale już nie mogę się doczekać. Wszystko w tej grze ma klimat, itd. Ale czy ktoś (kto skończył tę gre) mógłby mi powiedzieć coś więcej o Big Daddy’m? Ten typ śni mi się po nocach. Koszmar!
no no no. . jeszcze dwa dni. . i moj wpsaniały PC odpali ten tytuł na max detalach. . bedzie sie dzialo. . ;p
I to sie nazywa gra,wspaniala recenzja