O zgubnym działaniu gier słyszymy od lat. Kolejni eksperci, specjaliści, psycholodzy, politycy i Bóg wie kto jeszcze na łamach prasy, Internetu i telewizji przekonują nas, że za całe zło na tym świecie odpowiedzialny jest nie kto inny jak Niko Belic i przyjaciele. Przy każdym zabójstwie z udziałem młodocianego jak złe echo wraca pytanie – czy grał z BRUTALNE gry komputerowe? I dowiadujemy się, że całymi godzinami przesiadywał na serwerach CSa albo wieczorami zagrywał się w GTA. I problem z głowy – jest winny – gry! Właściwie można powiedzieć, że mają one niejako zbawienny charakter, bo wystarczy znaleźć taką w domu młodocianego bandyty i już wszyscy możemy odetchnąć z ulgą. To nie my! Nie obojętność społeczeństwa, brak zainteresowania najbliższych tym co robi dzieciak, nie to, że nikt nie zwrócił uwagi na to z kim się zadaje i co z nimi robi. Zawinili twórcy gry. Nikt inny. Ufff…
Badania, o których wspomina Wojtek, choć faktycznie można dyskutować czy jest potrzeba ich robienia nie są takie złe. Niech po raz kolejny ktoś dowiedzie, że gry MOGĄ mieć zły wpływ na kształtowanie się psychiki DZIECI. Bo mogą. I nie ma się co oszukiwać. Pięciolatek wybebeszający przeciwnika wypruwając mu flaki, albo wbijając mu kawałek szkła w oko na pewno nie powinien się tak bawić. I faktycznie kiedy dorośnie może mieć problemy z rozróżnianiem dobra od zła, rzeczywistości o wirtualnego mirażu. Nie ma też co tłumaczyć, że ten sam pięciolatek może w necie bez problemu znaleźć najpotworniejsze z obrazów jakie możemy oglądać. Bierna obserwacja ma bez wątpienia mniejszy wpływ na psychikę niż aktywne szlachtowanie wrzeszczącego wniebogłosy wroga. Jednak to nie zmienia faktu, że omawiany brzdąc nie powinien ani grać w gry typu GTA, ani oglądać fotek ludzi rozerwanych przez szrapnel.
I tu dochodzimy do najważniejszej konkluzji. Nie pomogą nam powstrzymać rosnącej przemocy wśród młodocianych nawet miliony takich badań, nic nie da pomstowanie na gry czy brutalne fotki w necie. Nic nie da nawoływanie do odrodzenia moralności i potępienia pornografii (choć bez pornografii i piwa nie byłoby internautów wg niektórych polityków!). Wszystkie te rzeczy będą istnieć czy się nam to podoba czy nie. Gry wciąż będą brutalne, podobnie jak filmy, a nawet książki. Wciąż na wyciągnięcie ręki będą całe tony pornografii i hardcorowych zdjęć z wypadków. Nie pomoże nam jednak polityka odgórnych zakazów i ograniczeń. Te jak wiemy zawsze działały wręcz stymulująco. Wszak zakazany owoc smakuje najlepiej. Jedyną rozsądną polityką wobec czyhających na młodych zagrożeń jest zainteresowanie rodziców. To oni (i tylko oni) powinni być blisko swoich pociech, interesować się tym czym i jak bawi się ich dziecko. Przy odpowiednim zainteresowaniu unikniemy zarówno gry w niewłaściwe tytuły jak i oglądania hardcorowych fotek.
Problem tylko w tym, że dziś rodzice stali się wygodni. Kupują dzieciakowi grę komputerową czy włączają TV i mają go „z głowy”. Choć przez chwilę mogą odsapnąć po ciężkim dniu pracy. To fakt, tak jest zdecydowanie łatwiej. Ale w tym wypadku sprawdza się stare porzekadło – łatwiej nie oznacza lepiej. Kto wie czy tym wygodnym nie przyjdzie zapłacić wysokiego rachunku za kilka lat kiedy faktycznie pozostawione samemu sobie dziecko samodzielnie będzie kształtowało wzorce zachowań i relacji międzyludzkich na podstawie GTA i innych tego typu gier i filmów.
W całym pomstowaniu na gry media i politycy zazwyczaj zapominają, że gry to nie tylko produkt kierowany do dzieci. Ba! Obecnie to przede wszystkim produkty NIE DLA DZIECI. Swego czasu prasa i przede wszystkim telewizja miała ten sam problem z komiksem identyfikując go jednoznacznie z obrazkowymi historyjkami dla najmłodszych. Dopiero całkiem niedawno zrozumiały (?), a może raczej przyjęły do wiadomości, że to również pozycje ambitne (Maus), a także kierowane wyłącznie do dorosłego czytelnika (SinCity). Podobnie w grach. Czasy bezinwazyjnego Ponga czy Pac-Mana minęły wiele lat temu, a dziś brutalność jest jak najbardziej powszechna. Podobnie jak w filmach. I nie ma w tym nic złego. Jakoś nikt nie krzyczy, że John McClane w czwartej części Szklanej Pułapki znów wysadził połowę miasta, zabił dziesiątki bandytów i na dodatek brzydko się przy tym wyrażał. Dlaczego? Bo może – bo to film nie dla pięciolatka, ale dla człowieka dorosłego. Podobnie jest z grami. I najwyższy czas, żeby media i politycy to zrozumieli. Poza Różową Panterą mamy również GTA, Postala i Manhunta. A panowie pokroju Romana G. czy Jacka T. zanim ponownie otworzą swoją paszczę aby wyemitować z niej kolejną mądrość mogliby pomyśleć i zamiast po raz n-ty mówić o zakazywaniu gier mogliby zaangażować się raczej w akcje uświadamiania i aktywizacji rodziców. Gwarantuję, że choć to zdecydowanie mniej spektakularne i medialne efekty będą po stokroć lepsze. Tylko czy któregoś z tych panów tak naprawdę to obchodzi?
Winna sama sobie jest również branża, która pogarszającą się opinię o grach złożyła na ołtarzu mamony. Wydawcy jak ognia unikają wysokich ratingów, bo te z kategorii M (17+) czy AO (18+).oznaczają niższe wpływy ze sprzedaży. A może warto byłoby zaostrzyć kontrolę w kogo ręce trafiają gry z takimi właśnie metkami? Śmieszą mnie krzyżowcy wykrzykujący o tym, że dzieci będą grały w GTA i za chwilę chwycą za broń. Czy wszyscy ci krzykacze zapomnieli może, że na pudełku jasno i wyraźnie stoi, że to gra kierowana do dorosłego odbiorcy?! Może zamiast po raz kolejny bezskutecznie krzyczeć i wydawać forsę na nikomu już niepotrzebne badania warto te środki przeznaczyć na kampanię uświadamiającą rodziców, że jest coś takiego jak rating ESRB czy PEGI i co oznaczają poszczególne oznaczenia. Może warto zrobić kilka nalotów tajniaków na sklepy i przydybać sprzedawców jak z uśmiechem na ustach wręczają 10-latkowi pudełko z Manhuntem czy innym GTA? Nikt jakoś nie domaga się, żeby Porsche montowało w swoich samochodach ogranicznik prędkości do 50 km/h, bo tyle właśnie można jechać w mieście. Najzwyczajniej w świecie łapie się tych, którzy przekroczyli tą prędkość i wlepia im adekwatną do wyczynu „nagrodę”. A za wypadki nie obwinia się samochodów, które potrafią rozwinąć zawrotne prędkości, ale idiotów, którym przyśniło się, że są Kubicą i na ograniczeniu prędkości do 60 km/h i ciągłej linii wyprzedzają na trzeciego.
Jeszcze raz powtórzę. Rozwiązaniem nie jest zakazać czegoś, ale konsekwentnie egzekwować przepisy, które określają ramy użytkowania danego produktu (gry, samochodu, używek). I to o tym powinno się trąbić w mediach, na to powinno się wydawać pieniądze podatnika, a nie tradycyjnie i bezproduktywnie bić w bęben pomstując na zgubne działanie gier!
A my gorąco zapraszamy do naszej recenzji Grand Theft Auto IV
Nudza mnie już takie wpisy – każdy wie co pan redaktor (bez urazu, jolo) powie. Jedyna recepta to wziąć kilku graczy-prawników, zebrać 100tys podpisów i złożyć inicjatywę ustawodawczą w sprawie odpowiedniego oznaczenia pudełek. . Pewnie nei przejdzie, ale odbiło by się w mediach i na pewno stosowna komisja mogłaby się tym zająć na poważnie. Niech wiedzą, że gracze też mają prawo wyborcze.
Cała potęga w rodzicach , oznaczenia nic nie dadzą , zakazy dystrybucji też . Jak dzieciak będzie chciał pograć to i tak pogra. Jak mój dzieciak kiedyś nie pozna fajnej babki i nie „zaliczy” bo będzie grał w gry to mu urwę głowę.
A co z papierosami? Alkoholem? Narkotyki i broń? Też powinno się to ograniczyć!
Z tymi ograniczeniami to jest różnie, ale narkotyki i broń jednak ni jak sie mają do papierosów i alkoholu (narkotyki są zakazane, boń tylko dla tych co mają pozwolenie) chociaż w przemyśle przestępczym to te wszyskie używki robią wiele złego. Nie porównujmy gier do narkotyków itp. bo to inne zupełnie dobro. Jak najbardziej trafnym porównaniem będą filmy. Jak każdy z nas wie w filmach było już wszystko co złe i dobre a nawet odrażające (np. „Piła”). Są filmy dla dzieci i są filmy dla dorosłych. Identyczna sprawa jest z grami i nie ma co biedolić. Koniec kropka.
Chodzi o pieniądze. Przecież każde wprowadzenie ustawy czy czekoś podobnego kosztuje. Oczywiście NAS graczy oraz resztę ludzi-podatników. Urzędnicy mają gdzieś czy uda im sie za 1 razem zrobić coś dobrze. Bo za każdą poprawkę biora hajs od nas i robią to raz jeszcze źle. Chyba wiecej zaoszczędził by rząd jeśli zleciłby naszej kochanej TVP emisji jakiegoś programu (cyklu programów) odnośnie tego co się dzieje na tym świecie. Tylko, że w dzisiejszych czsach rządzi pieniądz. „gwiazdy jeżdzą na lodach” i inne programyktóre są. . . przemilczę. To tak na biegu. . . Jeśli będę miał w przyszłości dzieci, to osobiście nie będe miał problemu z „przydzielaniem” odpowiednich gier. Ponieważ każdy z grających posiada własna więdzę odnośnie tego rynku. Podsumowując moje skakane myśli:PStawiałbym na uświadamiianie rodziców, i wprowadzenie większej odpowiedzialności za czyny ich dzieci a nie obarczanie za „tragedie” naszego kochanego rynku.
Sprzedaż alkoholu, papierosów jest zabroniona osobom poniżej 18 roku życia. Często jest to egzekwowane i realnie sprawdzane przez odpowiednie organy, sam spotkałem się z przypadkami gdzie sklep dostawał karę adekwatną do złamania przepisu (np. sprzedania alkoholu osobie nieletniej), jednak nie ma kontroli sprzedaży gier i często widzi się, że dziecko 10-letnie kupuje grę 18+. Sprzedawcy lecą na większą sprzedaż, jednak gdyby było to odpowiednio karane, sprzedaż gier nieletnim na pewno by zmalała.
Sądzę ,że można było by bardziej przestrzegać tych wszystkich oznaczeń. . . ale litośći to taki przeciętny 15 latek nie wie skąd się biorą dzieci, nie przeklina , i nie wyobraża sobie czegoś takiego jak zabojstwo?? W dzisiejszym świecie w ktorym część nastolatkow pije , pali i ćpa na umor to chyba nie gry i to co z sobą niosą są najpoważniejszym zagrożeniem. . . To rodzic powinien wiedzieć ,że jego pawełek (8-letni ) nie powinien grać w manhunta czy inną lulę. . . Ale powtarzam się. . . w końcu już tyle osob to powiedziało. . . ale jednak do osob do ktorych jest to skierowane to chyba nie dociera. . . SAD
Faktycznie, temat wałkowany od jakiegoś czasu nonstop. Na całe szczęście większość myślących rodziców-graczy, wie o co w tym wszystkim chodzi. Ja chciałbym dorzucić swoje dwa grosze. Otóż spójrzmy na całą sprawę dokładnie od drugiej strony. Gry, rozmaitego rodzaju, (za wyjątkiem tych najbardziej brutalnych 18+) całkiem śmiało mogą stać się przyczyną tego, iż nasze dziecko NIE BĘDZIE powielało wspomnianych w felietonie wzorców na ulicy. Dlaczego? Już wyjaśniam. Miażdżąca większość dzieciaków w rożnym wieku włóczy się po ulicach i robi rozmaite głupoty z jednej konkretnej przyczyny – nie mają nic innego do roboty, nie mają żadnych własnych ZAINTERESOWAŃ. W sumie to nie dziwota, bo skąd niby mają je mieć, skoro starzy mają to gdzieś i sami niczym nie próbowali ich nigdy zainteresować? Czy gry więc są przyczyną tego, iż dzieciaki przesiadują całymi dniami na ławkach pod blokami, klną, chuliganią i robią nie wiadomo co jeszcze, naśladując tym samym swoich bohaterów z gier? Absolutnie. To prosta przyczyna tego, iż nic innego nigdy nie przyszło im do głowy. Robią to , bo tak zachowuje się 90% ich kolegów. Więc tak sobie myślę, czym może zainteresować się dzieciak gracza i czym sam gracz może go najlepiej zainteresować? Oczywiście, naszą ulubioną forma rozrywki i nie sądzę, iż będzie to specjalnie trudne biorąc pod uwagę obydwie strony. Trzeba to jednak robić z głową, odpowiednio dobierając tytuły i to nie tylko pod kątem nieodpowiedniego contentu, ale też pod kątem tego, co w danej chwili dzieciaka najbardziej bawi. Należy grać razem z nim, opowiadać, tłumaczyć, przeżywać to wszystko wspólnie, pokazać iż granie to nie tylko wciskanie przycisków dla rozrywki, a nie rąbnąć pudełko z grą na stół i pójść sobie do drugiego pokoju. Zainteresowanie czymś jest o wiele większe i bardziej pociągające, gdy ta druga osoba widzi i czuje, że nie jest w tym wszystkim osamotniona, a jeżeli kompanem jest któreś z rodziców, to dodatkowy plus. Nie wspomnę nawet, iż proste, początkowe granie, może stać się wstępem do dużo poważniejszych zainteresowań w późniejszym wieku, również związanych z naszą branżą. Takie podejście może zdziałać cuda i choć nie jestem psycho/socjologiem, mam całkowita pewność, iż takie właśnie wzbudzenie zainteresowania zapobiegnie temu, iż pewnego dnia zobaczymy nasze dzieciaki siedzące w dresach na brudnej ławce i popijające nalewki z „ziomalami”.
Łoo Jezu, ja chyba powinienem sie piwa napić, żeby lepiej takie teksty przyjmować, bo widzę że się robi jakaś krucjata na tym portalu. Tylko jeden cytat:
W Polsce większość mediów jest prywatna, na dodatek mamy wolność słowa, więc mogą sobie pisać dowolne bzdury i generalnie nic nikomu do tego. Co więcej nawet jak piszą bzdury, to akurat nie za pieniądze podatników :)Ale być może autor miał na myśli że owe pieniądze podatników należy przeznaczać na egzekwowanie prawa, co akurat jest bardzo słuszne. I jeszcze o tych wszystkich oznaczeniach i apelach, żeby rodzice bardziej się swoimi dziećmi interesowali. Bardzo wzniosłe hasła. Tylko jak je rozumieć w praktyce? Mam obejrzeć każdy film, zagrać w każdą grę, przeczytać każdą książkę zanim pozwolę swojemu dziecku dotknąć danego produktu?Pytam jak najbardziej serio, mam syna w wieku takim ze już pogrywa trochę :)I wszystkie te oznaczenia traktuje nie jako zamach na czyjekolwiek swobody, ale jako pomoc i wskazówkę dla rodziców. Oczywiście zakładam że te klasyfikacje tworzą osoby mające jakieś pojęcie o tym co robią, no a z tym może być różnie.
Bo gry to samo ZUO 🙂 ja tam z małym gramy w Zoo Tycoona i smyramy hipopotamy po brzuszkach, albo szkuamy krokodyla i jest fajno 😀
Pamiętam, kiedy kupowałem swoje PS2 dostałem w zestawie z konsolą The Getaway. Miałem wtedy może 17 lat. Byłem w wujkiem w empiku, wychodzimy ze sklepu, on patrzy na okładkę gry, pokazuje znaczek „18+” i pyta: „co to ma być?”. Ja w tamtym momencie zgłupiałem, nie wiedziałem, co powiedzieć. Bo przecież mimo, że miałem 17 lat, wydawało mi się, że jestem chyba już na tyle dojrzały, by zrozumieć, że to tylko gra. Zwłaszcza, że ten rating był dany zbyt pochopnie – nie znalazłem w grze niczego na tyle złego, żebym nie spotkał się z tym wcześniej w filmie (niekoniecznie takim z czerwonym kółeczkiem), czy ogólnie w TV. Bo czymże są te cyferki? 16, 17, 18, 20. . . Człowiek w wieku 15 lat bywa dojrzalszy od niejednego 20-latka. I nie jednemu pełnoletniemu idiocie powinno się zabronić grać w GTA. A z kolei taki Fahrenheit miał 15+, a było tam kilka naprawdę poważnych scen seksu. Tylko, że wersja NTSC została ocenzurowna, także obeszło się to bez większego echa i skandalu. Jakoś europejczycy mają zdrowsze podejście, niż szukający taniej sensacji Amerykanie.