Czy mieliście kiedyś uczucie, że macie dość walki z kolejnymi hordami potworów/kosmitów/reinkarnacji pradawnego zła, które nasyłają na nas producenci gier? Ja ostatnio mam. Wprawdzie całkiem sporo ostatnio gram w FPSy, ale zauważyłem, że coraz częściej unikam tytułów, w których moimi przeciwnikami będą jakieś nieludzkie istoty. I nie wynika to bynajmniej z tego, że sie boję. Nigdy (lub prawie nigdy) takie tytuły mnie nie przerażały. Po prostu najzwyczajniej w świecie jestem zmęczony zabijaniem w kółko kolejnych intruzów, którzy po raz n-ty postanowili najechać naszą planetę, zająć naszą kolonię, czy zupełnie przez przypadek zadomowić się na statku kolonistów i metodycznie wyrżnąć wszystkich poza jednym, który wezwie pomoc.
Wszelkie mutanty, demony czy diabli wiedzą co jeszcze w grach FPS wzbudzają ostatnio u mnie odruch ucieczkowy. Co te biedne stworzenia zrobiły twórcom gier, że od niepamiętnych czasów wysyłają oni przeciwko nim rzesze graczy aby przywracali ład i porządek (żeby nie powiedzieć prawo i sprawiedliwość). Przypuszczam, że to uczucie czysto osobnicze, indywidualne bo przecież takie gry jak Bioshock czy STALKER cieszą się olbrzymią popularnością wśród graczy. Ba! Nawet mnie się te tytuły bardzo podobały. Jednak z jakichś bliżej nie znanych mi przyczyn od pewnego czasu (miesiąca? może więcej…) nie mogę patrzeć na takie produkcje. Kiedy mam wybierać między partyjką w COD4 lub skończeniem STALKERA (tak tak, wciąż go nie skończyłem…) za każdym razem wybieram to pierwsze. I od dobrego tygodnia zastanawiam się dlaczego tak się dzieje.
Awersja do nieludzkich przeciwników ogranicza się jednak wyłącznie do gier FPS, bo równocześnie od kilku dni ostro gram w Wiedźmina, a tu jak wiadomo potwór potwora potworem pogania. I nie przeszkadza mi to w najmniejszym stopniu. Ba! Powiedziałbym, że rozkoszuję się światem Geralta i bestiami, które spotyka na swojej drodze.
Z czego więc wynika niechęć do spotkań z obcymi w shooterach? Przypuszczam, że bierze się to z chęci rywalizacji z racjonalnym przeciwnikiem. W końcu kiedy strzelę do człowieka mam pewność, że nie podniesie się on kiedy tylko się odwrócę. Nie będzie też zupełnie zbędnego w moim przekonaniu szczerzenia zębów, powarkiwania i rzucaniu się do gardła z pazurami. Pure combat i chyba tego szukam włączając Call of Duty 4. Czystej, racjonalnej, ludzkiej walki. Może po prostu po dość intensywnym graniu w Bioshock, STALKERa i inne takie mam na jakiś czas dość takich klimatów? A może gdzieś w głębi mojego poplątanego niebieskołosiowego umysłu sam fakt trzymania karabinu kłóci się z walką z potworami, a bardziej do takich sytuacji pasuje mi miecz czy choćby łuk? Tłumaczyłoby to akceptację dla realiów wiedźmińskich (gdzie wizja jest jasna i spójna) i odrzucenie demonicznych adwersarzy w shooterach.
Ciekawym jednak jest fakt, że jeśli przyjrzeć się grom twórcy zdecydowanie częściej na przeciwników dla nas wybierają obcych niż ludzi! Dlaczego? Czyżby perspektywa zmierzenia się z czymś nieznanym, potwornym, niepojętym była bardziej ekscytująca? Pewnie tak, wszak na co dzień nie spotykamy idąc do sklepu Różowego Demona czy innego skolopendromorfa. Jednak we wszystkim trzeba znać umiar, a jak dowodzi mój przykład owe ekscytujące spotkania w wirtualnych światach można przedawkować.
Jako pacjent i lekarz w jednej osobie przepisuję sobie więc kilkudniową kurację składającą się tylko i wyłącznie z gier, w których przeciwnikiem jest człowiek – COD4, a może nawet przypomnę sobie moją ukochaną serię Rainbow Six? Zobaczymy… W każdym razie czas na jakiś czas odpocząć od mutantów i spółki…
A wy z kim wolicie wojować? Kto jest dla was idealnym przeciwnikiem – szarak czy może zwykły terrorysta? A może nie ma to dla was najmniejszego znaczenia?
Można też odwrócić pytanie 😀 Po tych wszystkich grach wojennych (II WŚ) miałem dosyć strzelania do Niemców i wtedy nawet gra z ośmiomackowym borostworem mnie cieszyła
Szczerze mówiąc sam nie wiem. Aktualnie dla mnie nastał czas miecza i topora (nie, niestety nie Wiesiek), jak również epickich uniesień w świecie FFVII.
Jezeli chodzi o mnie, to musi byc cos z SF, fantasy, czy innego horroru. Inaczej sie zanudze. Odkad umiem czytac, zawsze towazyszyly mi te gatunki, pewnie dla tego w grach szukam tego samego. Jako dzieciak, zamiast jezdzic palcem po mapie, wgapiac sie w afryke czy ustawiac alianckie zolnierzyki, czytalem Lema, Herberta i innych. Dla tego takie np. durne i dziecinne Halo 1 i 2 skonczylem, a GTA 4 znudzilo mi sie po 30%. Czemu? Nie chodzi o sama mechanike rozgrywki. Grajac w Halo, bylem ciekaw kto i w jakim celu ten caly interes wybudowal, a losy jakiegos ruska, mimo ze pokazane w wysmienity sposob zupelnie mnie nie interesowaly. Takze, jezeli chodzi o mnie, obcych nigdy dosc 😉
U mnie jest dokładnie tak samo jak u cura (nie do końca wiem jak tego nicka odmienić). Jeżeli dany tytuł nie posiada w swoim bestiariuszu jakichś przedstawicieli SF, czy Fantasy, nudzi mnie raczej wcześniej niż później. Z pewnością z tych samych przyczyn jak u mojego przedmówcy. Także wychowałem się na literaturze szeroko pojmowanego SF i nadal głównie to mnie kręci, choć zmienili się autorzy, podejście do samej tematyki itd. Jest jeszcze jedna sprawa. Motywy SF/Fantasy w grach (nie tylko same potwory) sprawiają, że mogę poczuć się całkiem inaczej. Nie mówię tu, że na co dzień strzelam z kałasznikowa do przechodniów, ale elementy, nazwijmy to realnej egzystencji nudzą mnie do nieprzytomności. Dlatego właśnie uważam, że np Battlefield 2142 jest dużo lepszy niż Battlefield2, choć ma słabszą mechanikę. Ta szczypta SF dodaje grze niebywałego smaczku, choć gry są w zasadzie bliźniaczo podobne. To samo tyczy się reszty – nie ma czegoś pokręconego, nie ma rozrywki, a gier spod znaku „gangsta” to nawet nie tykam się 2. 5m kijem. To chyba najnudniejsze co można wymyślić.
A mnie potwory nie męczą choć można mieć przesyt wszystkiego. Co za dużo to niezdrowo. Dlatego wymiękałem jak była moda na Ufoki, seriale z Archiwum X na czele itp.
I to jest sedno sprawy. . . Kiedy pojawi się superhicior w scenerii WWII to nagle następuje wysyp podobnych tytułów tzw. pasożytów 😉 Wtedy każdy może czuć przesyt i zastanawiać się czy otworzyć lodówkę, bo przecież tam może też siedzieć jakiś „szwab” do rozwałki. . . ;)Jednak dla mnie cel to cel. . . szczególnie patrząc przez lunetę 10x na Barrett M82. . .
Zainteresowało mnie stwierdzenie, że więcej jest gier, gdzie walczy się przeciw nie-ludziom. Myślę, że w sporej części tytułów, w których nie jest to uzasadnione np. oparciem na jakimś istniejącym uniwersum, decyduje sprawa „ratingu” przyznawanego grze. Nie jestem w 100% pewien, czy przy nadawaniu grze tej kategorii ma znaczenie fakt, czy strzela się do ludzi, czy też nie, ale myślę, że to sensowne podejrzenie. A co do mnie, lubię potwory fantasy, ale nie lubię tych strasznych bo się ich boję. I podobnie jak cura niewiele gier niezwiązanych z SF mnie kręci. Nigdy nie grałem w żadne GTA poza pierwszą częścią i nawet specjalnie mnie nie korci.
potwory potworami a beczki? 🙂
. . . a ja myślę, że autor tekstu po prostu się starzeje. . 🙂 . . . ja ciepię na tą samą przypadłość i dawno odkryłem, że gry nie wprowadzają mnie już w zachwyt tak jak kiedyś. . . I grafika czy dźwięk tutaj nie ma nic do rzeczy. Jak się w życiu grało od czasów C64 to ma się już jakiś doświadczenia i ciężko zaskoczyć takiego starego wyjadacza. . . Prawdą jest też, że większość FPSów po prostu jest wtórna i może nadszedł już czas żeby wymyślić coś nowego. . . co może być trudne. Ale w końcu nowe rzeczy powstają w wyniku modyfikacji tego co już było. . . i dlatego ja czekam na następce Quake III 🙂 . . . z tego co gdzieś czytałem będzie on powrotem do modelu rozgrywki z tamtych czasów. . . czyli „fragowanie” w czystej postaci 🙂 . . . w wykonaniu ID na pewno będzie to niezła zabawa i odskocznia o nowoczesnych zespołowych sieciówek. . .