Żeby nazywać się profesjonalnym filmowcem po prostu TRZEBA obejrzeć pewne filmy. W każdej szkole filmowej, na każdym kierunku wykłada się studentom o historii kina i każdy z nich absolutnie musi obejrzeć największe klasyki. Naprawdę. Scorsese w „Gangach Nowego Jorku” skopiował (albo może powiedzmy ładniej – wzorował się) scenę z płonącą wódką z „Popiołu i Diamentu” Andrzeja Wajdy. Skąd ją znał? Ano ten polski film należy do kanonu i zwyczajnie nie wypada go nie znać. Choćby i studiowało się filmówkę w Nowym Meksyku.
Odnieśmy teraz tę sytuację do własnego podwórka. Abstrahując już od tego, że uczelni growych nie ma właściwie wcale, a na dyplomy z kierunku „gaming development” sami producenci patrzą z przymrużeniem oka – czy wizja wąsatego profesora, pokazującego pierwszoroczniakom System Shocka, Diablo i Dune 2 jest sensowna? Czy – gdy już totalnie rozwiniemy skrzydła i będziemy mieli własne, growe uniwersytety – studenci na zadanie domowe powinni grać w Pac-Mana i klasyczne ośmiobitówki? Czy jest sens ich do tego zmuszać?
Klasyki z przeszłości mogą projektantom i producentom dać wiele – ciekawe rozwiązania, motywy fabularne, rozwiązania technologiczne. Ale podczas gdy pięćdziesięcioletnia Casablanka jest całkowicie strawna dla współczesnego maniaka filmu (tak, jest czarno-biała, ale da się też zdobyć pokolorowaną wersję), dziesięcioletnia gra wygląda już totalnie strasznie. Zgadzam się, że wspomniany System Shock jest absolutnym klasykiem i świetną grą, ale gdybym miał w niego dzisiaj zagrać i jeszcze SKOŃCZYĆ to chyba bym się pochlastał zardzewiałą żyletką. Albo rzucił szkołę.
Może pewnego dnia osiągniemy także w grach komputerowych technologiczny limit (wątpliwe) i wtedy już – tak jak w filmach – wystarczy producentom skupić się na ciekawej fabule i wiarygodnych postaciach, zamiast na shaderach i polygon countach? Wtedy wybranie 100 najlepszych gier w historii i zaaplikowanie ich potencjalnym studentom może miałoby sens. W tej chwili to raczej nierealna mrzonka.
Mimo powyższego wniosku uważam jednak, że – nawet jeśli nie grało się we wszystkie klasyki gier – wypada je znać. Daleko mi do eksperta i niestety nigdy nie dane mi było pracować przy produkcji jakiejkolwiek gry, ale kiedy ktoś w rozmowie rzuci „Cannon Fodder”, „Little Big Adventure” czy nawet „Messiah” to mniej więcej wiem, o co chodzi. Pierwszą grę skończyłem, w drugą trochę grałem, a trzeciej nie widziałem na oczy (prócz screenshotów w magazynach), ale się orientuję. Dlatego kiedy jakiś producent gier z dumą oświadcza, że w życiu nie grał w System Shocka i właściwie to nawet nie wie co to jest, to trochę mnie dziwi, że tak łatwo przyznaje się do własnej ignorancji.
Budowanie pomników, wysławianie pod niebiosa i tworzenie kanonów nikomu jeszcze jakiegoś ogromnego pożytku nie przyniosło. Na pewno nie zamierzam nikogo zmuszać do grania w piętnastoletnie gry i bynajmniej orędownikiem takiego zmuszania nie jestem. Ale skoro filmowcy nauczyli się doceniać swoją historię i nawet jeśli są niedoinfromowani, to przynajmniej to ukrywają… to może warto byłoby z większym szacunkiem patrzeć na to, co dała nam przeszłość? A z drugiej strony – najlepszym wyrazem tego, jak bardzo w sercach zapisane mamy klasyki z przeszłości są te wszystkie wpisy na forach, kręcące nosem na Fallouta 3, Starcrafta 2 czy nowego Diabełka. Jeśli nawet coś nam się w tych sequelach nie podoba, to chyba właśnie przez wzgląd na szacunek do oryginałów. I dobrze.
To co? Robimy naszego valhallowego kanona growego??
Jeśli w ogóle można mówić o takich grach, to zaliczyłbym tu takie, w które z przyjemnością można zagrać mimo upływu czasu. Nie dam rady wymienić wszystkich, ale na pewno byłyby to Baldur’s Gate 2, Deus Ex, Starcraft, Warcraft3. Odwoływanie się do staroci typu asteroids czy System Shock jest bez sensu, bo o ile stare filmy można z przyjemnością obejrzeć, to granie w takie antyki jest karą.
Ale pojechałeś, Neth. Te dwie gry dzieli prawie dwadzieścia lat różnicy a Ty je wrzucasz do jednego worka :). System Shock jest z tej samej dekady co seria Baldur’s Gate, więc dlaczego granie w niego ma być karą a w Baldura już nie? Domyślam się że SS widziałeś tylko na obrazkach, a one naprawdę mogą odstraszyć kogoś kto nie grał.
Mój typ to zdecydowanie Half life oraz Half Life 2 a także COD ale tylko pierwsza część oraz Gears of War a także niezbyt popularny Iron Storm.
I ten, no. . . Crysis!Ja powiem tak – nikogo do niczego zmuszac nie trzeba i jestem absolutnym wrogiem podejscia odwrotnego – takze jesli ktos nie gral w jakies kultowe pozycje (sam ominalem ich wiele) to wcale nie trzeba go gonic do nadrabiania takowych. Jednak chcac dyskutowac z zapalonymi graczami nalezy chocby „z widzenia” znac pewne klasyki. . . bo bez tego ani rusz.
Ciekawy temat. Jestem jak najbardziej za obowiązkowymi kanonami. Ignorancja ludzi z branży czasem poraża. Jeśli chodzi o filmy – sytuacja jest zupełnie odwrotna niż wspomniano w artykule. Weźmy takie „Metropolis”, alboslutny kanon,ale jak ktoś twierdzi że to dobry film – jest zwyczajnym snobem. Film jest nudny, beznadziejne aktorstwo, kiepska rezyseria, śmieszne dekoracje, scenariusz tylko przetrwał by w dzisiejszych czasach (hmm może ktoś zrobi remake?). Natomiast wszelakie Tetrisy, Froggery i PacMany są wciąż grywalne. Z tego co pamiętam jakas firma najmowała pracowników tylko pod warunkiem ukończenia Chrono Trigger i też bym tak zrobił na ich miejscu.
. . . w Polsce. W innych krajach są i mają się dobrze (choć może nie tyle całe uczelnie, nie przesadzajmy, raczej kierunki czy wydziały). Polska ma niestety to do siebie, że pokutuje tu pojęcie „informatyk” i czasem mam wrażenie, że komputery uważa się za tak ograniczoną dziedzinę wiedzy, że każdy kto się nimi zajmuje nie tylko może ale wręcz powinien wiedzieć o nich dosłownie wszystko, niezależnie czy w ogólnym rozrachunku jest mu to do czegokolwiek potrzebne czy nie. To takie moje 0. 03 PLN w tej sprawie 😉
Moim zdaniem jeśli ktoś chce być dobrym designerem lub level designerem to nie powinno to być zmuszanie a czysta przyjemność. Inaczej mamy błąd Fatal Error: Love for games not found moim skromnym zdaniem. Zresztą, nie tylko projektantów to dotyczy – graficy też wiele mogą się nauczyć z dawnych tytułów mimo zmian jakie dokonały się w technologii.
A ja ostatnio przysiadłem i bardzo dobrze się bawiłem (między innymi śmiejąc się z Bioshocka przy okazji, ale to już odrębny temat ;D). Czy było ciężko? Tak. Co mi przeszkadzało? Sterowanie. Grafika jest taka, na jaką pozwalały ówczesne komputery i tyle. Inna sprawa to fakt, że gdyby ktokolwiek faktycznie zmuszał mnie do grania w cokolwiek to pewnie kazałbym mu spadać na bambus i w najlepszym przypadku rzuciłbym taką uczelnię a w najgorszym dałbym sobie spokój z tworzeniem gier. Choć to akurat nie z powodu sterowania, grafiki czy innych składowych danej gry ale z uwagi na prosty fakt, że nie znoszę kiedy się mnie do czegokolwiek zmusza. Nie oznacza to, że nie chcę grać w kanonowe klasyki – po prostu niespecjalnie bawi mnie granie kiedy ktoś nade mną z kijem stoi. No, ale to też jest inny temat ;)Na koniec dodam tu dwa linki, które doskonale moim zdaniem pasują do tematu: http://junctionpoint. wordpress. com/2007/09/03/. . . -its-gone/ http://www.cah. utexas. edu/projects/videogamearchive/
malakarze – bo to jest tak ze udalo sie nam zyc i dorastac razem z branza – i to dlatego znamy tytuly – kanon jak to ujales. . . a nie dlatego ze sie douczalismy. no dobra – napewno douczalismy sie tez, chocby poprzez twoje zagadki, ale to juz podchodzi pod zboczenie a nie hobby 😉
Po raz pierwszy w 100% zgodzę się z Coppertopem :p. Święte słowa! Mi podstarzała grafika jakoś nigdy nie przeszkadzała, po godzinie idzie się przyzwyczaić. Zabija i uniemożliwia rozgrywkę archaiczne sterownanie! Niedawno chciałem odpalić i powspominać pierwsze Tomb Raidery – skończyło się po 10 minutach TR2. O ile grafika wydała mi się „klimatycznie brzydka”, tak totalnie odrzuciło sterowanie! Jak wtedy mogłem w to grać? Jakim cudem można było swobodnie Larą poruszać?A są też gry wiekowie, w których sterowanie jest tak rewelacyjnie, zrobione, że do dziś można miło pograć. Np pierwszy (i drugi w sumie też) Driver – wzór arcadowego podejścia do prowadzenia samochodu w mieście. Dla mnie żadne GTA czy realistyczny Geteway nie doścignęły tego małego ideału. Tam czuć było wóz, po pierwszym wciśnięciu X’a wiadomo było, że mamy do czynienia z potężną amerykańską bryką. Co do głównego tematu wpisu. Mam podobne odczucia, co autor. Klasyki trzeba przynajmniej kojarzyć. Niekoniecznie zagrać, bo czasami albo nie ma możliwości, albo archaizm rozgrywki odstrasza. Choć są i takie gry, w które trzeba zagrać, by mieć jakiś punkt odniesienia oceniając inne produkcje. Choć uważam, że nie można się wstydzić tym, że jakiegoś „klasyka” się nie zna. Bo, prawdę mówiąc, co gracz to inny ten „kanon”. No choćby taki Pong – w sumie kanon, ale w oryginalnego Ponga tylko niewielu ma/miało szansę zagrać. A i tak każdy, nawet jeśli nie grał, wie, o co chodzi. Poza tym jak takiego Ponga postawić obok np Silent Hill 2 (którego moim zdaniem wstyd nie znać 🙂 )? Czasem warto jakiś tytuł choćby sprawdzić, żeby na żywo się przekonać, jak to wyglądało, ale skończyć czasami się poprostu takiej gry nie da. Zwłaszcza, jak się nie ma czasu i sumienie gryzie stos nowych gier, potencjalnych „klasyków”, w które jeśli nie zagram teraz, to nie zagram nigdy, podobnie jak w dziesiątki tych klasyków sprzed lat, które niestety ominąłem, a które – jak się okazało – miały potencjał.
Hah, to jak musiały brzmieć słowa Daniela Gildenloew’a, lidera szweckiej grupy progresywnej Pain of Salvation, kiedy powiedział, iż nigdy nie słyszał Pink Floyd, a ‚Shine on You Crazy Diamond’ usłyszał po raz pierwszy, gdy sam je musiał grać na próbie z Transatlantic. Taka klasyka, a muzyk grający rocka progresywnego niestety jej nie znał. A jakoś udaje mu się tworzyć muzykę niesamowitą i nie potrzebna mu była znajomość PF :).
„Czy są takie gry, których „nie wypada” nie znać?”Odpowiem pytaniem na pytanie: A czemu dawni gracze kochają gry, w które grali i niektórzy gotowi im stawiać ołtarzyki, a „nowożytni” gracze po zagraniu wyrzucają/sprzedają/wymieniają/chowają w kąt swoje gry!?
Dokladnie, ja do dzisiaj potrafie wyjac NESa i grac w Dizzy i Metal Geara ;). Apropo wlasnie gram w Final’a 3
Nie wiem, ale za kilka lat Ci nowożytni będą bardzo żałować, że sprzedali/wyrzucili grę bo sentyment się odezwie i będzie się chciało zagrać, a tu lipa panie bo już się kupić, a nawet w sieci znaleźć praktycznie nie da. A w poszukiwaniu tych, które rzucą w kąt przetrząsać będą szafki ;). Ot, taka kolej rzeczy moim zdaniem. A może się mylę? Może w pewnym momencie przyszło pokolenie, dla którego już nic nie ma sentymentalnej wartości? Przecież ja nie jestem graczem z przesadnie długim stażem, wiekowy też nie jestem a mimo to każdą kupioną grę traktuję niemal jak relikwię, zaś niektórych (jak przykładowo zapomniana Polska strzelanka „Pył”) szukam i próbuję odpalać na dzisiejszych systemach (co w wypadku System Shocka czy wspomnianego Pyłu nie jest wcale takie proste). Dlaczego są tacy, którzy tak nie robią? Cóż znowu, 404, Love for Games Not Found. . . Ale myślę, że nie można uogólniać mimo wszystko. Część z tych, którzy dzisiaj traktują gry jak fast food (inna sprawa, że 9 na 10 wydawanych obecnie produkcji ponad ten poziom faktycznie nie wyrasta. . . ) na pewno dojrzeje prędzej czy później do innego podejścia. Czy stanie się to w wieku lat 40, 50 czy 100 to już inna kwestia, ale u części syndrom „powrotu do korzeni” pewnie się pojawi – choć nie u wszystkich. Poza tym, jestem pewny, że w tym najnowszym pokoleniu graczy istnieje już teraz pewien odsetek, który traktuje gry jak pasję a nie jak kilka godzin relaksu przed telewizorem. Rzecz w tym, że kiedyś gry były dla takich ludzi w pewnym sensie zarezerwowane więc była to większość, a dzisiaj chwilami mam wrażenie, że stają się promilem w zalewie fanów szybkiego odprężenia po pracy. Cóż, znak czasów i rozrastania się branży.
myślę, że takiego sentymentu nie będzie, może do gier, które naprawdę wciągną miliony i na długo (jak WoW), ale to naprawdę pojedyńcze przypadki. Teraz kiedy gracze wywalają grę po JEDNYM przejściu to nie ma siły, żeby ktokolwek za czymś tęsknił. Co najwyżej pomyślisz, że „o, ta X gra miała:- lepszą grafikę- wygodniejsze sterowanie- ciekawszą fabułę”ale zakochać się w grze po 1-wszym razie ? Gra to nie życie i kiedyś w grach miłoście do tytułu zaistniały po graniu długie noce przez spory czas, tak teraz, w dzisiejszych czasach miłoście od pierwszego wejrzenia istnieją do mometu kiedy zagrasz, tudzież skończysz tytuł. Tak oto Gry Komputerowe trafiły na taśmociąg zamiast do Muzeum Sztuki.
moje typy: MOHAA, Twierdza, tych porządnych starszych gier nie jest za duzo, wiekszosc staroci odchodzi juz do lamusa
Heroes 3. To jest gra w ktora nadal gram i nie chcem odejsc. Mimo ze ma juz ponad 15 lat grafika jest dobra i klimatyczna, a grywalnosc wyprzedza wiekszosc dzisiejszych gier tego typu. Nastepnie: CTR. Grał ktoś? Przeszedlem 2 razy na 100%, a nastepnie pobijalem rekordy w time-trialu i zdobywalem gwiazdki (kto gral ten wie). Dla tej gry wciaż nie sprzedalem PSx’a. Jesli juz pisze o PSx, no to tez nalezaloby o Spyro 2. Tak samo godziny wyjete z mojego życia. Tekken 3. . . pomimo ze mam 4 i 5 na ps2 to nadal ze znajomymi katuje tylko w to. Dodam jeszcze Final Fantasy Advance na GBA. spedzilem przy niej ponad 160 godzin. PS. Az dziwne ze nikt jeszcze zadnej z tych gier nie wymienił.
Jeśli hccecie pograć w stare gry dosowe to polecam ściągnąć DOSBox – emulator DOSa. Potem w setupie gier tylko ustawić 220h irq 5 dma 1 żeby był dźwięk i jazda. Świat nowych starych doznań stoi przed nami otworem. Acha, DOSBox ma zero kalorii 😉