Tak, wiem, żelazna ręka kapitalizmu trzyma w garści biednych producentów gier i każe im płacić horrendalne pieniądze za byle licencję prawdziwych piłkarskich nazwisk czy marek samochodów. A nawet jeśli już ma się pieniądze, to trzeba się jeszcze nachodzić, bo osobno zdobywa się nazwy klubów (bodajże od UEFY lub FIFY), osobno nazwiska i wizerunki zawodników (bodajże od FIFPRO), a osobno jeszcze logotypy piłkarskich związków (jeśli chcemy, żeby w naszej grze dumnie pojawiał się stylizowany emblemat PZPN). Wiem, producentów samochodów trzeba na kolanach błagać, żeby zgodzili się choćby na cień podejrzenia, że ich kosmiczne cudeńka przy zderzeniu z drzewem odnoszą jakiekolwiek uszkodzenia. Ale błagam was, developerzy, róbcie to, płaćcie, chodźcie i błagajcie… na kolana padajcie.
Jak ja nie cierpię tych wszystkich gier, w których udało się kupić tylko część licencji, albo nie udało się kupić jej wcale. Gdzie obok Manchesteru United grają tajemniczy The Blues, a Henry’ego zatrzymuje z niesamowitą gracją Artur Borac. Nie cierpię podejrzanie podobnych do Forda Focusa „Ocusów 2000”, Playerów 99 zamiast Jordana 23 i Holland Footballerów 24 zamiast Arjena Robbena. A jeszcze bezczelni producenci gier zamiast przyznać, że są biedakami i nie stać ich na licencję, bezczelnie puszczają do mnie oko – „co prawda on się nazywa YOU_KNOW_WHO ale to taki żarcik – przecież wszyscy wiedzą, że wiesz, kto to naprawdę jest. I my też wiemy. Zrobiliśmy mu nawet podobną, aczkolwiek nie do końca podobną twarz. Huhu.”
A to jakieś przekręcone nazwisko, a to Opal Crossa zamiast Opla Corsy i już wszyscy wiemy, o co chodzi? Nie, moi drodzy, nie wiemy. Jeśli już rzeczywiście decydujecie się na ten desperacki krok i skazujecie swoją grę na wieczną hańbę nie posiadania oryginalnych nazwisk i marek, to przynajmniej nie skazujcie jej dodatkowo na śmieszność. Wymyślcie nazwiska od podstaw, kupcie (a raczej przyjmijcie za darmo) licencję młodzieżówki, zróbcie grę o futurystycznych bolidach ścigających się w rurze z wapnem… ale nie puszczajcie do mnie oka, jak człowiek, który na codzień chodzi w kapeluszu, udając, że to odlotowe i alternatywne. Choćby nie wiem, jak świetna była gra, brak licencji jest słaby i wymyślanie na wyścigi „inteligentnych” podróbek nic nie da.
Słaba gra z licencją to oczywiście największy koszmar. Ale świetna gra bez licencji to podwójne rozczarowanie. Kiedy wiem, że tej perełce wystarczyłoby kilka tysięcy dolarów na licencję, żeby wspięła się na szczyty i oczarowała mnie do cna, to aż się we mnie gotuje. Nie wiem jak to osiągnąć – widać oddziały prawne właścicieli marek nie są aż tak prężne, żeby skutecznie tępić wszelkie przejawy podrabiania ich własności… a zresztą takie rozwiązanie (jako kryptokomunisty) trochę mi nie pasuje. Może należy ustawowo zakazać tworzenia gier, które będą stosowały tego typu zagrywki? W końcu zakazy ustawowe tak doskonale się sprawdzają ;).
No dobra, trochę może już za bardzo mi odbija, ale po prostu nie umiem znieść tych nazwiskowych podróbek. Tych „realistycznych scenariuszy piłkarskich”, w których „w finale Pucharu Międzynarodowego 2006 Zizezine Zizan uderzył z baśki Maurizio Materazzoniego.” Kiedyś tego typu żarty, fałszywe reklamy, przekręcone nazwiska i postacie prawie-takie-jak-oryginalne były domeną niemieckich symulacji ekonomicznych w stylu Pizza Tycoona. Ale od tego czasu wszyscy poszliśmy naprzód i teraz te zagrywki zasługują w najlepszym przypadku na pobłażliwy uśmiech. A mnie stuprocentowo denerwują. No dobra, zagadka Malacara – jaką grę wczoraj nabyłem w Mega Markcie? 🙂
Problemu nie mają grający na PC. Np w popularnych grach piłkarskich może wręcz dziwić fakt że firmy wydają grube pieniądze na licencje podczas gdy posiadacze gry bez licencji w 5 minut mogą ściągnąć nieoficjalny patch który problem rozwiązuje w mgnieniu oka. Ciekawe jak to się ma od strony prawnej ? Stajemy się wtedy piratami piłkarskimi ? 🙂
PES-a. Osobiscie uwazam, ze licencje do szczescia potrzebne nie sa, bo przeciez glowna role odgrywa grywalność. . . ale też nie lubie grać, na przykład [url= http://krowa13. wrzuta.pl/film/AkwsNnW2GB/wpadka_w_tvp]Zanedinem Zinadedanem[/url] 😉
Dlatego najlepiej mają ci, którzy wymyślają gry, które zaczynają się od słów „Jest rok 2367. . . ” 😉
Kamera powoli omiata panorame zniszczonego miasta, az w pewnym momencie na pierwszym planie ukazuje sie zardzewialy Opal Crossa ;-)W samochodowkach, czy pilce noznej nie zwracam wiekszej uwagi na nazwy pojazdow, czy nazwiska zawodnikow, natomiast taki Dark Wanderer moglby mnie zdenerwowac. Wszystko zalezy od tego, ile kasy kosztuje licencja i co mozna by za ta kase zrobic innego.
A ja się nie zgodzę. Wiem, że to post z przymrużeniem oka, ale myślę napisać muszę. Cóż z tego, że nie muszą kupować licencji? Jeżeli wszystko co wiemy o tym świecie to jest rok 2367 ludzie wyruszyli w kosmos, spotkali tam obcych i zaczęli z nimi wojnę to ja przepraszam bardzo ale już podziękuję. Takie stwierdzenie to wystarczy w jednostronicowym koncepcie gry. Jeśli tego nie rozwinie się o odpowiednią dawkę szczegółów to od razu będzie to widać. Świat będzie nieprzemyślany, nielogiczny i nieciekawy, a gracz poczuje, że po raz setny gra w to samo. Zobaczcie jak zrobiono to w Mass Effect. Jeśli tylko chcesz możesz dużo dowiedzieć się o rasach. Rasy tam występujące na prawdę się różnią. I nie tylko wyglądem. Mają swoją historię, biologię, problemy, charaktery. Włożono w to mnóstwo pracy by powstałą wizja świata, w którą można uwierzyć. Jak cie to nie interesuje możesz to olać. Do przejścia gry jest to nie potrzebne. Ale jak się tym interesujesz do dostajesz dużą dawkę informacji bardzo pomagających wytworzyć zawieszenie niewiary. Jeśli ktoś uważa, że stworzenie takiego świata jest proste to zapraszam niech weźmie na siebie funkcję Mistrza Gry w jakimś RPG. Nawet nie mówię o prowadzeniu. Nich tylko stworzy jakąś lokację. Ciekawą, zaludnioną przez interesujących npc-ów. Tak by można było ten opis komuś dać i by ten ktoś był w stanie na taj bazie wykorzystać lokację w swoim prowadzeniu. O licencje dobrze walczyć gdy mamy grę osadzoną w naszych realiach bo to dobrze wpływa na zawieszenie niewiary. Jeśli tworzymy świat nie istniejący to taką licencję musimy stworzyć sobie sami od podstaw.
Jeśli chodzi o oryginalność samochodów to najbardziej marzy mi się GTA z pełną licencją . . . ( Wiem , są mody ale to nie to samo ) Swoją drogą bardzo podobała mi się w GTA 4 podróbka Dodga Chargera o nazwie „Dukes” . Jak na podróbkową nazwę jest The Best 🙂 .
Namiastką mogą być obie części The Getaway ; )
Troszkę denerwują takie rzeczy
Co tam Opal Crossa. Porka Turbo to jest dopiero cool i jazzy ,-)
W „samochodówkach” takie kwiatki jak ogólny zarys autka i nazwa, dajmy na to Prosche 2000, to dopiero żenada. Odbiera calą przyjemność z giercowania. . . Niech żyje PORSCHE 2000!!!
Ciekaw jestem ile z dubżetu któregokolwiek NFS’a (powiedzmy od overgroundów 🙂 wydano na same licencje? Czy licencja obejmuje tylko nazwę czy też całość? Hmmm.
Mnie z jednej strony tego typu zabiegi twórców denerwują, z drugiej natomiast dostarczają mi kupę zabawy – vide „Skoki narciarskie” edycja bodajze 2002. W grze tej chyba tylko jeden zawodnik z poza polskiej kadry posiadał prawdziwe nazwisko.
Od razu przypominają mi się Mistrzostwa Świata 2002 Ascorona 😛 i David Cichkam strzelający gola z każdej pozycji, ach. . . wspomnień czar.
Wolę podróbę i mieć grę tańszą niż płacić za grę niewiadomo ile byleby tylko zobaczyć orginalne nazwy w grze ;/.
Grę tańszą ? Podaj proszę przykład. Pomimo tego, że Konami nie mieli wykupionej licencji na (niestety) dużą ilość zawodników i klubów cena gry przecież nie odbiegała od FIFy. Ba, na pewno nie była niższa. Mnie też to rusza, deprymuje i nie mogę znieść tego, że najlepsza kopana na PC i konsole nie może posiadać oficjalnych nazwisk i nazw zespołów. Tak jak autor artykułu napisał „trzeba się nachodzić za tymi licencjami” , a to przecież leży w interesie zespołu tworzącego grę, aby produkt nie przebijał konkurencji tylko grywalnością (bądź, aż grywalnością). Fakt, odpalenie edytora i spędzenie kilku minut/godzin i mamy wszystko na swoim miejscu, ale to nie o to chodzi . . .