Na wstępie zaznaczę, że poniższy tekst nie jest bynajmniej recenzją (którą zaserwuje wam WÓDZ), ale prywatnymi, czysto subiektywnymi refleksjami autora po kilku godzinach gry. Co więcej, nie skończyłem jeszcze grać. Wchodzę w etap plemion, toteż obraz bez wątpienia nie jest pełny. Nie zmienia to faktu, że mogę już podzielić się spostrzeżeniami i przemyśleniami po rozegraniu dwóch pierwszych faz.
Osoba Willa Wrighta jest znana chyba każdemu prawdziwemu graczowi. W końcu kto z nas nie grał, bądź przynajmniej nie słyszał o takich tytułach jak SimCity czy The Sims (hej, ja wciąż gram w SimCity 4 Deluxe – przyp. Katmay). Można powiedzieć, że Will za co by się nie wziął okazywało się hitem. Dlatego kiedy ogłoszono, że Pan Sim stworzy „grę w ewolucję” oczy wielu graczy zwróciły się właśnie w tą stronę.
Dość oryginalna tematyka już na wstępie dawała spory bonus Wrightowi i jego nowemu tytułowi. W końcu nie często mamy szansę wcielić się w jednokomórkowy organizm, który czerpiąc garściami z narzędzi ewolucji będzie starał wybić się na samodzielność, stanąć na nogi, a w końcu nawet polecieć w kosmos.
I faktycznie – faza komórki, choć sprowadza się do banałów, czyli ruchu i jedzenia daje sporo radości. Nasze wrzecionowate niewiadomo-co z okiem i jakąś witką, tudzież mini-szczypcami przemierza bezkres wód gromadząc siły i DNA aby wyewoluować w stwora. Zależnie od tego czy jesteśmy mięso- czy roślinożerni naszym celem są roślinne lub mięsne resztki. Cały czas musimy też uważać na mięsożernych konkurentów, którzy w każdej chwili mogą rzucić się nam do… witki (bo gardła przecież jeszcze ewolucja nam nie zaoferowała).
Po etapie komórki przychodzi faza stwora. Wykształciwszy odnóża wychodzimy na ląd i znów staramy się przeżyć. Schemat podobny – przemieszczamy się, jemy i oczywiście rozmnażamy aby wprowadzać modyfikacje w naszej budowie. I po raz kolejny proste mechanizmy – atakujemy (lub zaprzyjaźniamy się) z innymi gatunkami. Osobniki każdego z nich skupiają się w stadach co do złudzenia przypomina choćby Lineage 2 czy jak przypuszczam wiele innych MMO. Tym bardziej, że zawsze wśród standardowych osobników znajduje się jakiś samiec alfa – silniejszy, z którego „wypada” lepszy łup.
Jednym słowem nic nowego, a jednak te wszystkie proste mechanizmy sprawdzają się doskonale symulując najbardziej podstawową funkcję ewolucji – dostosowanie się do otaczającego środowiska. Nie potrafisz się przebić przez terytorium wroga, jest zbyt szybki lub zbyt agresywny? – najlepszym rozwiązaniem okazuje się powrót do gniazda i jeśli tylko masz odpowiednią ilość punktów DNA – ewoluować! Szybsze odnóża, szczęka zadająca większe obrażenia, a może szczypce paraliżujące przeciwnika jadem? Wszystko to w zasięgu ręki.
Bez wątpienia, co by nie powiedzieć o Spore – mechanizmy ewolucji udało się Wrightowi oddać wyśmienicie i zarazem wyjątkowo przystępnie.
Pozostaje jednak wciąż pytanie – czy Spore ma szanse powtórzyć sukces SimCity czy The Sims? I tu pojawia się problem – bo choć bawiłem się przy grze bardzo dobrze ciężko mi sobie wyobrazić, aby miała okazać się ona hitem na taką skalę. Dlaczego? Bo na dłuższą metę zabawa naszym stworkiem staje się monotonna. Oczywiście, same zabiegi ewolucyjne bawią i sprawiają mnóstwo frajdy grającemu jednak sama egzystencja naszego tworu jest najzwyczajniej w świecie nudna. W końcu ile razy można tańczyć czy śpiewać przed innym gatunkiem, ewentualnie rzucać się aby wybić wszystkie jego osobniki? Paradoksalnie, prostota, która w kontekście mechanizmów ewolucji sprawdza się doskonale, w czasie standardowej rozgrywki przekłada się na szybko postępujące znużenie gracza. Nie ma tutaj większych wyzwań, które przyprawiły by nas o szybsze bicie serca.
Kiedy wczoraj dzieliłem się swoimi spostrzeżeniami z Katmayem, ten stwierdził – ale czegoż się spodziewałeś, przecież to Simsy! Problem jednak w tym, że zarówno w przypadku SimCity jak i w The Sims sam przebieg rozgrywki był dość zróżnicowany (czyt. rozbudowany, składający się z wielu „klocków”) czego w przypadku Spore (przynajmniej na pierwszych dwóch etapach) nie ma. Pewnie, sama zabawa w tworzenie za każdym razem innego i oryginalnego stwora może wystarczyć. Wszak sam napisałem, że bawię się przy Spore nieźle, a nawet bardzo dobrze. Tylko na ile wystarczy ten fun? Na jeden dwa czy może trzy cykle „od komórki do kosmosu”? Obawiam się, że nie więcej.
Niestety, po cichu czekałem, że w Spore znajdę jakąś małą, cichą rewolucję. Coś co wytyczy nowy kierunek, a może wzorzec w rozwoju gier. Było to oczekiwanie może nieuzasadnione, choć sama osoba twórcy i przykład choćby SimCity skłaniały właśnie do takich przemyśleń.
Tej rewolucji nie znalazłem i przez to czuję się nieco zawiedziony, choć jeszcze raz powtórzę – Spore to kawał ciekawej, oryginalnej produkcji.
Czy stanie się grą roku, czy zasłuży na pamięć i uwielbienie milionów graczy? Tego oczywiście nie wie nikt, ale moim zdaniem szanse na to są niestety niewielkie. Szkoda.
A może to ja po prostu za dużo sobie obiecywałem?
Szczerze. . . kupiłem grę z myślą o dziewczynie. . . zainstalowalem. . . i sam grałem! Wciągnęła mnie, może łącznie z 4h i jestem w fazie kosmosu. . . i co? NIC. Liczylem na dużo więcej no ale, przyznam, że gra mimo swoich wad wciąga. i po 2. . . 160 zł? za 79 bylo by w sam raz:)Ale mimo wszystko polecam. Jesli macie z kim „dzielic zycie” tudziez SPORE – dajcie jej. Okrzyki zachwyTu na 1szych poziomach murowane:)
jedno posiedzenie, dojscie do fazy kosmosu i juz grać się nie chce. Fakt ewoluuje nie nasz stworek a sama rozgrywka ale pod koniec juz jest zbyt pogmatwanie by mi sie chcialo grac:). Przyznam tez ze autor zamiast tak narzekać na cene (poprzedni wpis blogowy) moglby spytacsie po prostu EA czemu jest tak wysoka 🙂
TO COS GRA ROKU??? ludzie bez przesady, ta gra gra syfu ale nie roku
Powiem szczerze, ze jedynym plusem tej gry jest edytor stworow, ktory moze byc swietna, wyrabiajaca wyobraznie zabawa dla najmlodszych. Reszta gry, to niestety prostota do kwadratu. Przed ewentualnym zakupem proponuje zajrzec tu http://news. bigdownload. com/photos/10-reasons-. . . e/1033846/
Ta gra ślizga się po powierzchni. Miało być Bóg wie co a wyszło co wyszło. Oczywiście są też psychopaci i umysłowa „elita” szukający drugiego dna w tej bądź co bądź uproszczonej do granic możliwości gierce. To zachodnia rozdęta blogosfera ze śmiesznym brainygamer na czele.
Bartosz Kotarba: Co więcej, nie skończyłem jeszcze grać. Wchodzę w etap plemion, toteż obraz bez wątpienia nie jest pełny. Nie zmienia to faktu, że mogę już podzielić się spostrzeżeniami i przemyśleniami po rozegraniu dwóch pierwszych faz. Stary, fajnie, ze miewasz napady kontemplacji po kilku godzinach gry, ale nie rzucaj tutaj wazkimi pytaniami, tylko sam dokoncz, gre a sie przekonasz. No chyba, ze bez WODZa nie bedziesz w stanie sam podjac decyzji. Trzeci etap rulez. Na kazdym Spore, robi inne wrazenie i kazdemu podoba sie jej inny element. Dopoki nie dojdziesz do ostatniego etapu, mozesz powtarzac zgrywy ziomali, ktorzy twierdza „przecież to Simsy!”, ale nie rozumieja co mowia. Gra ma wiecej wspolnego z SimCity niz The Sims. Przykre jest, ze glos w sprawie „Spore to przereklamowane dno” zabieraja ludzie, ktorzy w nia nie grali, co az kipi w postach. Kazdy, kto twierdzi, ze Spore to prosta gra, a) gral tylko pierwsze jej etapy,b) nie gral w ogole, c) wymiatal w Master of Orion 3.
Przejście do kosmosu na normalnym poziomie to ok 4 – 6 godzin gry na luzie i nie przejmowania się JAKĄKOLWIEK strategią (etap wojen cywilizacji). Tak więc to jednak prosta gra.
SPORE absolutnie nie spełniło moich oczekiwań. Zanim dobrze się rozgrzałem, już byłem w połowie kosmosu i uderzyło mnie, jak wiele elementów się powtarza, przeciąga i w gruncie rzeczy – jak banalna to rozgrywka. Przez te kilkanaście godzin byłem ślepy, lecz przejrzałem, w końcu usunąłem i mam nadzieję zapomnieć. Ale najpierw postanowiłem przyjrzeć się dokładniej. Chociaż nie skończyłem, zacząłem od nowa – na siłę szukając czegoś fascynującego. W końcu. . . na plecach pojawiły się krople zimnego potu a na twarzy grymas rozczarowania. I jak na wykrzykiwaną Rewolucję, to poczułem się jakby mnie ktoś bez. . . pardonu. Po prostu mocno oszukany. To co mnie boli najbardziej – prostota, z jaką pokonuje się etapy – do kosmosu nie ma żadnych momentów, które mogłyby przysporzyć średnio ogarniętemu szympansowi problemów z klikaniem. No właśnie. . . pod koniec się zorientowałem, że grałem przez 90% czasu samą myszą. Jak na zabawę w ewolucję – nie namęczyłem się za wiele. . . : / Dla czterolatka być może brak wymaganego opanowania klawiatury (i chociaż kilku możliwości/opcji więcej z nią związanych) to zaleta. Uproszczony, intuicyjny interfejs wydaje się jednak być dobrym dla Muminków czy Koziołka Matołka. Umierałem z nudów : ) Ile można klikać bez zastanowienia? Bez zastanowienia? No tak. Główna linia rozgrywki jest żałośnie banalna – zjedz, zatańcz, zjedz, zatańcz. I tak dojdziesz do końca, przy okazji, abyś nie dostał skurczu kiszki wyślesz jeszcze kilka stworów, by spuściły łomot innym. Na litość. . . Tyle emocji. . Odkrywania. . Odnoszę wrażenie, że więcej doświadcza mój kot, gdy tuż po przebudzeniu przez ułamek sekundy uświadamia sobie, że chyba nadeszła najlepsza pora, by się porządnie. . . A szukanie dodatkowych przegubów +5 nieświeżego oddechu po prostu wykańcza – opiera się na kilku schematach, które w szybkim tempie irytują. Nagle (bo po kilku godzinach) pojawia się etap kosmosu. Woooo, <trzęsie_się> w końcu coś, na co czekałem. A po godzinie pluję na monitor : ) W kółko robić to samo, na te same sposoby. . Eeeeeh. I szukaj pędzli do nieboskłonów!Kompletna klapa. Żaden z wątków nie został rozwinięty należycie. Heh! Nawet przyzwoicie zabrakło. Kreatory są niewystarczające! W architekta/konstruktora się nie pobawisz, nieprecyzyjne to i nużące. Ekonomia w kosmosie na żałosnym poziomie, dyplomacji równie dobrze mogłoby nie być. Podróże, odkrywanie – ogranicza się do artefaktów, chyba, że masz chęć skanować x setek stworów i drzewek, które bez ładu i składu są porozrzucane po Galaktyce. Bez historii, korzeni. O dupę taką galaktykę potłuc. A do kosmosu – prawdziwa mogiła. Świetnie to może wyglądać na prezentacji, ale żeby jeszcze raz robić to samemu?Jakbym miał – byłaby to gra dla mojego dziecka. Chociaż rozwiązania „siłą” są w grze intuicyjne, więc wiele z tej gry by nie wyciągnęło, a tańczyć i śpiewać to samo w kółko męczy po trzecim razie. A i możliwości doczepiania witek, skrzydełek i napierśników też są mocno ograniczone. W tej grze nie ma nic ciekawego. Poza pomysłem, ale pomysłów sam mam kilka dziennie – a nie wyciągam za nie chyba już przysłowiowych 160 zł : )SPORE Rozczarowanie. Lepiej kupić kilka książek. Co prawda już poniedziałek, ale nie śpię od 24h (nadal żyję weekendem), więc przyznam, że odkryłem Bastion S. Kinga. Zekranizowany mnie mocno rozczarował ze względu na wyjątkowo duże nieścisłości i odejście od tematu, ale książka jest fantastyczna! ::: )
no cóż, zapewne znajdą się obrońcy tej gry, bo w końcu wydali 160 zł czyli już tym faktem się mocno zaangażowali 🙂 . . . tak jak mój kumpel, który chce wydrapać oczy wszystkim przeciwnikom tej gry. Grałem w to jakieś 2h i popieram travę, ma 100% racji. Nie skończyłem gry i co z tego, nie mam zamiaru się męczyć. Rozgrywka jest schematyczna i monotonna. twórcy tak mocno skoncentrowali się na symulowaniu ewolucji, że zapomnieli o reszcie. Nie zorientowali się, że gra może się znudzić po kilku godzinach robienia tego samego.
No dobra to ja troche pobronię :)Wcale nie myslałem że będe w to grał, ale urodziny miałem i żona mi kupiła, więc nie wypadało w kąt rzucić :PNo tak faktycznie jest nieco schematycznie, ale jednak trzeba docenić że autorzy chcieli wymyslić coś nowego. Ile razy dzielnym GI można szturmować Normandię? Albo jakimś innym wojownikiem rozwalać jakichś innych złych chwaląc się jedynie że tym razem „grafika jest super-hiper” realistyczna? Chciano wymyślić coś nowego w dziedzinie gier komputerowych i moim zdaniem to się w pewnym (dużym) stopniu udało. . . Ciągle słyszymy narzekania na schematyzm w grach i brak nowych pomysłów. No to doceńmy że komuś chciało się myśleć. . .
Największy problem tej gry to reklamy, zwiastuny i niwieadomo jakie oczekiwania. Każdy gdzieś w sobie ma jakieś wyobrażenie gry idealnej i tak czy inaczej to swoje wyobrażenie mimowolnie podciągnął do Sporów, bo miało tam być wszystko: etap cywilizacji miał przypominać Cywilizację, a kosmosu Eve. Niestety gra nie jest idealna, nie jest spełnieniem marzeń każdego z nas, w wielu przypadkach okazuje się nie być tym czego oczekiwaliśmy, ale to już problem ludzi którzy wiedzieli wszystko o grze zanim ją dostali. Gra zaczęła mi się podobać dopiero po tym jak uznałem, że to nie jest to czego oczekiwałem biegnąc po tą gre do sklepu. Po przełknięciu gorzkiego smaku, że ktoś mnie oszukał i że dostałem serie minigierek prowadzących do głównej rozgrywki w kosmosie. Dopiero po zdynsansowaniu się do tego co oczekiwałem zacząłem poznawać to co otrzymałem, a jest to całkiem dobra gra. Wczoraj mignęło mi osiagnięcie spędzenia 50 godzin w Spore na co się złożyło przejście 4 razy do fazy kosmosu, przejście fazy kosmosu 2 razy. Jak ktoś mówi, że to łatwa gra niech sobie zagra na najtrudniejszym poziomie: w fazie stwora proponuję pozbyć się oczu, a założyć np. czułki :), przejść fazę cywilizacji jako ekonomista ( 0 jednostek bojowych ), a w kosmosie przebić sie do środka galaktyki (jeszcze mi się nie udało). Nie twierdze, że gra stanowi wyzwanie, i że nie da się jej przejść, bo w tą gre zawsze się wygrywa, ale można się przy niej zrelaskować i odpocząć jak przy innych grach, które nie wymagają główkowania i zaczytywania sejwów w kółko bo coś nie wychodzi. Oczywiście nie jest to strategia na poziomie Cywilizacji, Eve , czy wpomnianego Lineage2 możnaby dyskutować czemu tak nie jest. Ale jest co jest czyli połączenie uproszczonych wersji wielu gier w kolorową nierealną całość.
a)dahman przeszedłem całą w jedną nockę i wszystkie etapy są uproszczone do granic przyzwoitościb) patrz wyżejc) Nie podobał mi się Master of Orion. Nigdy. Spore Wrighta jest zrobione według tej samej filozofii co the Sims a nie Sim City – czytaj: upraszczaj, upraszczaj upraszczaj tak aby każdy mógł się bawić i nie jęczeć lub broń boże się pogubić. Jest fajnie i nic poza tym. A kto się Sporem zachwyca już pisałem. 😉
dahman —> jestem na etapie cywilizacji i wciąż podtrzymuję moją opinię – jest przyjemnie, czasem nawet bardzo, ale to wciąz nie jest to wyjątkowe coś czego spodziewałem się po tej grze. . . Nie wiem co zastanę w fazie kosmicznej, ale wątpię, żeby było to na miarę przełomu, który zaćmi wrażenie z pozostałych etapów i sprawi że padnę na kolana. Oczywiście mogę się mylić, ale byłby to znak, że gra jest wybitnie nierówna. . . Zresztą sprzedawano Spore nie jako etap kosmiczny i dodatki, ale jako produkt promowany właśnie przez EWOLUCJĘ, czyli wszystkie etapy, które już udało mi się zobaczyć.
Chcialbym, zeby kazdy mnie dobrze zrozumial. Gust jest sprawa indywidualna, ale czekajcie z ferowaniem wyrokow do momentu podboju kosmosu. Krytyka pojedynczych elementow gry jest w porzo, ale skreslanie SPORE w przedbiegach jest nie fair. Uwazam SPORE za gre bardzo przyzwoita, jesli chodzi o ocenianie w systemie szkolnym to jest to ocena ‚dobra’. Zgodze sie, ze pewne elementy sa bardziej przystepnie zaprezentowane, aby osoby nie grajace duzo w gry nie mialy problemow ze zrozumienie co i dlaczego robia. ALE! nie porownujmy tej gry z RTSami, bo ta nie ma szans nawet z prekursorem, Dune 2, skupmy sie na tym co jest w tej grze nowatorskie, wyjatkowe i stanowi jej glowne atuty, np. aspekt socjalny, tworczy, humorystyczny, itp.
Już w momencie ogłoszenia dodatków do Spore zorientowałem się, że nie będzie to gra Sim, a gra Sims – niestety o ile Simsy były fajne na początku to szybko się nudziły, tak widać jak i tutaj. A w SimCity 4 też nadal gram Katmay – nic nie daje takiej zabawy zwłaszcza z serwisem simtropolis. com i tysiącami super jakości budynków stworzonych przez fanów. Ba, nawet odpalam SimCity 1-2 (na PSP, emulator), a Simsy, pomimo, że mam posiadam nawet orginał – nie, znudziło się.
Tak! Serwis jest kapitalny, a liczba dodatkowych budynków itp. po prostu rzuca na kolana. Jednej rzeczy jednak nie rozumiem (może mi pomożesz) – jak dogrywa się nowe mapy do SimCity 4? Pobrałem odpowiednie pliki i nadal gra nie widzi nowej lokacji :/
sorry za zwłoke, nie bylo mnie. Wiec mapy dogrywa się . . długo :)Masz mape w formacie obrazka (JPG/BMP) w skali szarości i gra musi z tego zrobić mapę. Jest to proces czasochłonny, zwłaszcza na olbrzymich mapach i słabszych komputerach. Nie ma sensu opisywać całej procedury tworzenia mapy z obrazka tutaj więc skieruję Ciebie tutaj: http://www.sc4ever. com/knowledge/showarticle. cfm?id=1103
🙂 oj tam ja sie zastanawiam jak pokierowac ewolucja bo chce za jakis czas zaczac druga planete i miec taki przebieg ewolucji zeby wyszedl mi ufoludek z archiwum x ;pp super giera noo
Hehe ja sie w sumie nad tym jeszcze nie zastanwiałem tak doglebnie, choc musze chyba zacząc 🙂 ja chyba jednak pojde bardziej w kierunku Gwiezdnych Wojen 🙂 fajnie ze ta graje sporo mozliwosci 🙂