Oto druga i ostatnia część zestawienia starszych przebojów, które naszym zdaniem powinny doczekać się remake’u albo kolejnej odsłony. Nie będziemy was trzymali w niepewności – sprawdźcie jakie tytuły pojawiają się w naszym zestawieniu.
Za kilka chwil poznacie pierwsze dziesięć tytułów, które naszym zdaniem są jednymi z najlepiej zapowiadających się produkcji przyszłego roku. W nadchodzących dniach napiszemy kilka słów na temat kilkudziesięciu pozycji. Mimo to nie ma wśród nich żadnej z umieszczonych przeze mnie w tym tekście gier. Szkoda, ponieważ moim zdaniem przeboje z „O nich marzymy” są przedstawicielami równie licznego albo jeszcze większego grona pozycji, które warto wskrzesić. Wierzę jednak, że marzenia się spełniają, więc dzisiaj o północy pomyślę chociaż o jednej z tych produkcji. Zróbcie to i wy, a może rzeczywiście pod koniec przyszłego roku zapowiemy którąś z nich.
Oldskulowy shooter? Czemu nie
10. Blackthorne – Studio Blizzard tworzy gry na stojące na bardzo wysokim poziomie. Ile razy można jednak wydać WarCraft, StarCraft i Diablo? Mało kto pamięta, że firma ma na swoim koncie całkiem udaną strzelankę Blackthorne. Choć szansa stworzenie jej kontynuacji jest bliska zeru, to postanowiłem wspomnieć o niej w swoim tekście chociażby po to żebyście rozejrzeli się za tym tytułem. Kto go nie zna, ten będzie mógł sprawdzić co robił Blizzard zanim stał się Zamiecią znaną z trzech tytułów wymienionych na wstępie tego akapitu. Zresztą, skoro da się zrobić remake Bionic Commando, to da się coś zrobić z Blackthorne (albo The Lost Vikings).
To nie jest fotka Elviry
9. Elvira: Mistress of the Dark – W oryginale miejsce to zarezerwowałem dla Tie Fightera. Doszedłem jednak do wniosku, że o tym tytule pamiętają wszyscy weterani elektronicznej rozrywki. Postanowiłem więc zastąpić go jeszcze starszą produkcją. Elvira to RPG utrzymane w klimacie horroru. Takiej gry strasznie mi brakuje na rynku (a może jakąś przeoczyłem?). Siły zła, odrobina kiczu i…seksowna heroina. Myślę, że nawet bazując na oryginale, który w tym roku obchodził dwudzieste urodziny, można w dzisiejszych czasach zrobić niesamowicie klimatyczną produkcję. A jak będzie słaba, to wystarczy rozebrać Elvirę i odrobinę ją zaokrąglić. Ktoś to na pewno kupi.
Mad World się chowa
8. Kingpin – Grand Theft Auto? Saints Row? Prawdziwi gangsterzy pojawili się w grze Kingpin. Jack Thompson dostałby zawału gdyby ktoś pokazał mu tę produkcję. Naprawdę wulgarny język i duża ilość krwi, to znaki firmowe Kingpina – brutalnego shootera, w którym mogliśmy kogoś zmasakrować wirtualną gazrurką. Rozrywkę umilała nam nawet muzyka Cypress Hill. Do tej pory w sumie nie wiem dlaczego nie powstała kolejna odsłona tego tytułu. Kto wie, może w chwili gdy czytasz te słowa, ktoś, gdzieś wpadł na pomysł jej wskrzeszenia. To by wcale nie była taka zła myśl.
na „elektronicznym cmentarzysku” marnują się świetne tytuły Fotka brzydka, wyścigi piękne
7. RalliSport Challenge – Myślałem, że umieszczenie na liście Freedom Fighters może byś średnim pomysłem. Ciekaw jestem co powiecie na RalliSport Challenge. Dla mnie to jedne z najlepszych jeśli nie najlepsze arkadowe wyścigi wydane na konsolach. Śliczna grafika, niesamowita miodność, mnóstwo tras do przejechania i aut do wyboru, składały się na tytuł wart polecenia. Niestety wymagające wyścigi typu Hill Climb, Downhill czy jazdę na lodzie mogli poznać tylko posiadacze pierwszego Xboxa. Wciąż jednak liczę na to, że dożyję zapowiedzi kolejnej odsłony tej pozycji.
Na co czeka Monolith?
6. Shogo: Mobile Armor Division – Minęło dziesięć lat od kiedy na rynku pojawiła się ta pozycja, a wciąż nie doczekaliśmy się jej drugiej części. Mamy w niej dobrze znane mangowe klimaty z nieodłącznymi dużymi robotami i solidną porcją akcji. Te składniki wymieszano jednak w taki sposób, że Shogo trafiło na moją listę. FEAR 2 już wląduje w sklepach. Mam więc nadzieję, ze Monolith zaskoczy fanów elektronicznej rozrywki zapowiadając właśnie drugą część Shogo albo wymienionego w poprzedniej części listy Blood.
Sport ekstremalnie ekstremalny
5. SSX – To zadziwiające, że konsole nowej generacji wciąż nie doczekały się dobrej gry snowboardowej. Jeszcze bardziej dziwi mnie, że EA wydaje przeciętne produkcje sportowe, a jeszcze nie zapowiedzieli kolejnego SSX. Tak miodnej i uzależniającej jazdy na wirtualnej desce bardzo nam potrzeba. Oczywiście chciałbym żeby nadal była to zakręcona produkcja, w której „czeszemy” monstrualne triki w rytm rewelacyjnej muzyki. Aż się zrymowało. To dobry znak.
Jedna z wielu atrakcji Bloodlines
4. Vampire Bloodlines The Masquerade : Bloodlines – Brudny. Seksowny. Krwawy. Takimi słowami na pewno można opisać Bloodlines. Gra miała być czymś wielkim, a okazała się gwoździem do trumny tworzącego ją studia. O jej wielkości niech świadczy jednak to, że do tej pory wydawane są fanowskie łatki, rozbudowujące ją i poprawiające irytujące niedoróbki. Tak inteligentne produkcje rzadko trafiają do sklepów. Zrób sobie przyjemność i kup ją jeśli jeszcze nie dałeś się ugryźć żadnemu wampirowi.
Magia i Miotacz
3. Arcanum – Na tej produkcji, podobnie jak na tej z pozycji czwartej, ciążyła klątwa. Po stworzeniu dwóch potencjalnych hitów studio Troika zakończyło swoją działalność. Szkoda ponieważ ten akurat tytuł zapraszał nas do rzadko odwiedzanego steampunkowego świata, w którym maszyny współistnieją obok potężnej magii. Do tego dochodził całkiem ciekawy scenariusz i niepowtarzalny klimat. Kiedy piszę o tej i poprzedniej produkcji nie mogę oprzeć się wrażeniu, że na „elektronicznym cmentarzysku” marnują się świetne tytuły.
Ninja – mistrz kamuflażu
2. No One Lives Forever – To, że wciąż nie doczekaliśmy się kolejnej części No One Lives Forever, to dla mnie skandal. W tej produkcji podobało mi się praktycznie wszystko. Zabawna muzyka, pomysłowe gadżety, kapitalny humor i bohaterka, której najgroźniejszą bronią nie były „nadmuchane balony”. Wymieńcie zresztą inną produkcję, w której walczymy na katany w domu kempingowym, który właśnie porwało tornado. NoLF 3 – jestem na TAK!
Gracz kontra Shodan runda 3
1. System Shock – Co tu dużo mówić, mamy Bioshock, ale ten tytuł mimo wszystko nie może się równać z rewelacyjnym System Shock. Zamknięci na stacji orbitalnej (albo pokładzie statku kosmicznego) walczymy o życie z oszalałą sztuczną inteligencją. Na temat dwóch części tej gry nie ma co pisać. Jeśli jeszcze ich nie znasz, to właśnie powinieneś rozpoczynać poszukiwania tych tytułów. Jeśli je znasz, to wiesz, że zasługują one na to, by być na pierwszym miejscu tej listy (nawet jeśli kolejność jest przypadkowa a #1 to tylko symbol). Krótko mówiąc – chcę powrotu System Shock.
no i w zasadzie lala – nie powiem ze palalem miloscia do np elviry ale lista raczej malo kontrowersyjna. natomiast z tego co podawalem a tutaj nie ma, a imho byc powinno – to ultima underworld. gdyby nie ta gra to nie zapalalbym taka miloscia do crpg – ktore teraz u mnie jest top-priorytetowa rozrywka 😉 nie wspominajac o rozwiazaniach technicznych – bo ta gra oferowala rzeczy ktore nawet fpsy wydawane rok czy 2 pozniej nie mialy (chocby ‚wielopoziomowosc swiata’, mozliwosc skakania/latania itd itp) – okupione to bylo wymaganiami takimi przy ktorych teraz crysis moze sie schowac :>
Stworzyłem sobie listę gier wcześniej, i miałem zamiar umieścić ją wcześniej, ale czekałem na 2-gą część i proszę! Parę tytułów się pokrywa. Teraz proszę uprzejmie zapoznać się z moją „krótką” listą. Abuse – gra prosta jak przysłowiowy cep, a dostarczała tyle radości, w dodatku mieszcząca się na dwóch dyskietkach. Platformówka, przy której można zarwać niejeden wieczór. Aliens Vs. Predator – czemu nie pokusić się o trylogię? Wprawdzie druga część była momentami średnia, ale gdyby Monolith się porządnie za to zabrał. . . Biorąc pod uwagę F. E. A. R, sądzę, że chętnie bym zobaczył kolejną odsłonę serii (pomijam w tej chwili Colonial Marines)American McGee’s Alice – gotycki klimat grozy wymieszany z bajkową opowieścią wywarł na mnie kapitalne wrażenie. Świetnie dobrane głosy postaci, muzyka i grafika. Aż dziw że McGee nie poszedł ze swym pomysłem dalej. Anachronox – Na początku wydawała mi się to kolejna odsłona wariacji na temat superbohatera w przyszłości. Jednak im dalej, tym bardziej panowie z Ion Storm udowadniali mi, że się mylę, i to bardzo. Ciekawy system walki, przypominający ten, które znamy z konsolowych produkcji, poznawani ludzie (lub roboty 😉 ) którzy do nas dołączają. . . Ech, zagrywało się do późnej nocy. Pytanie było takie same jak i wielu innych graczy – czemu nie ma sequela?Archimedean Dynasty->AquaNox nigdy nie byłem fanem symulatorów łodzi podwodnych, ale dwie odsłony gry toczącej się w bliżej nieokreślonej przyszłości były świetnym kompromisem pomiędzy starych wyjadaczy a niedoświadczonych graczy, takich jak ja. Bermuda Syndrome – duchowy spadkobierca Another World i Flashbacka, długa rozgrywka, trudność niektórych plansz i estetyczna oprawa to wielki plus tej produkcji. Blood (Cryptic Passage + Plasma Pack) – w nawiasie podałem dodatki dla tych, co jeszcze nie wiedzą, że takowe istnieją ;). Klimat totalnego zniesmaczenia, trupy na hakach rzeźniczych, ludzie przerabiani na mięso w puszkach. Rzucanie dynamitem w grupy wrogów, gra w piłkę głową, wszechobecne nawiązania do horrorów klasy B i główny bohater – Caleb. Klimat niczym z jakiegoś opowiadania Clive’a Barkera. Druga część, bardziej „future”, nie była aż tak dobra, choć brutalność w dużej ilości nadal była obecna. Najlepsza była i tak oprawa muzyczna – do tej pory chętnie po nią sięgam. BloodNet – zgrabne połączenie przygodówki z RPG; historia Ransoma Starka łączyła elementy cyberpunka z mitem o nocnych łowcach – wampirach. BloodRayne – Rayne jaka jest każdy widzi, hojnie obdarzona przez naturę dhampira( a może dhampirkę – pytanie do feministek). Komiksowa, przesadzona, ale przyjemnie spędziłem z nią czas. Clive Barker’s Undying – zamiast Jericho Barker powinien wzorować się na swoim pierwszym dziecku poczętym w obrębie elektronicznej rozrywki. Ba, chętnie bym widział sequel w którym poznajemy dalsze losy naszego bohatera. Więcej ciemnych piwnic i zamków, mniej efektownej taniochy. Codename Eagle – wielu podrapie się z głową, cóż to za (po)twór? Alternatywna historia syna cara dziejąca się w roku 1917 miała specyficzny klimat. Skutej lodem Rosji, w której na rozgrzewkę pije się swojskie trunki, bronie to proste pistolety, a wykonując kolejne misje odkrywamy PRAWDĘ. . . Ciekawa wariacja nt. nintendowego (64) Jamesa BondaCommand & Conquer Renegade – Jedno z najmilszych rozczarowań 2001 roku. Westwood za pomocą własnego silnika graficznego przeniosło nas na pole bitwy serii Command & Conquer. Misje były zróżnicowane, nie było czasu na nudę. Chyba nie została do końca doceniona, a szkoda. Crusader: No Remorse i No Regret – Origin pokazało się z innej, bardziej brutalnej strony. To już nie poczciwy Lord British w kolejnej wariacji, ale świetna strzelanka z rzutem izometrycznym. Muzyka ludzi, którzy przeszli później do Epic – kapitalna, potężna kampania dla pojedynczego gracza, masa broni i ludzi/robotów do zlikwidowania. Po przejściu parokrotnie dema trzeba było sięgnąć po więcej. Die By The Sword – nigdy wywianie mieczem nie było takie. . . kreatywne. Trzeba się było natrudzić ze sterowaniem, ale gra rekompensowała to z nawiązką. Drakan – Wraz z Rynn i Arokh podróżowałem wzdłuż i wszerz krain. Niektóre mroźne, inne wręcz przeciwnie. . . Uczucie swobody, możliwość szybowania swoim smoczym kompanem i zwiedzania jaskin kryjących w sobie skarby, ale i niebezpieczeństwa były dobrą odskocznią od innych TPP. Po przejściu wszystkich sensownych dodatków do pierwszej części, wyklęciu Psygnosis za exclusive’a sequela na Ps2 noszę jeszcze w sobie nadzieję, że ktoś wreszcie coś z tym zrobi. Nadzieja podobno jest matką mądrych, lub nie. . zapomniałem jak to szło. Elvira – Stare to RPG, główna bohaterka już nie nęci jak się było młodym i niedoświadczonym ;), sentyment jednak pozostał. Expendable – Czysta rozwałka, fabuła – zniszczyć obcych. Tryb na dwóch graczy i świetne efekty graficzne jak na tamte lata dawały miodną pozycję. Fade To Black – Praszczur gier TPP, niesłusznie zapomniany, powinien doczekać się nowej odsłony. Cóż, pozostaje kolejny Tomb Raider (ziew. . . )Full Throttle – Ben i historia jego gangu należą do innej epoki, ale czemu nie? Pomarzyć zawsze można. G-Police – helikoptery przyszłości i służba w policji wydawały się nie iść ze sobą w parze. Do czasu jednak ;). Grim Fandango – Manuel Calavera to był gość! Wystarczyłoby zakrzyknąć, i zapytać LucasArts czemu nie stworzyło sequela jednej ze swoich najlepszych gier. Legend of Kyrandia – Skończyło się na trylogii, a szkoda. Seria, którą darzę wielkim sentymentem. Max Payne – Więcej bullet time, więcej wstawek komiksowych, więcej krwi!Network Q RAC Rally – Dlaczego? Bo to świetny symulator wyścigów był. . . I jest nadal, o czym przekonuję się corocznie odświeżając ten, jakże leciwy(1996 rok) tytuł. Przekonałem się, że frajdę może sprawiać nie tylko wciskanie gazu na maksa, a automatyczna skrzynia biegów wcale nie jest taka dobra ;). Oni – Bungie stworzyło ciekawe TPP. Dobry system walki, klimat anime, średnia grafika, wciągająca historia i denerwujące save’y. The Terminator: SkyNet – Bethesda idąc za ciosem, po sukcesie Future Shock zaserwowała nam świetny sequel. Przydałby się kolejny porządny FPP osadzony w świecie Terminatora. MDK – Shiny tworzy teraz jakieś popeliny, ale wcześniej potrafiło mile zaskoczyć. Dużo strzelania, trochę skakania i kombinowania – dobre połączenie, ot co. Magic Carpet – Prince of Persia w tym roku po raz kolejny przemierza niedostępne jaskinie i kaniony, a gdzie inna gra, osadzona w podobnych klimatach. Zbieranie many z potworów, walka z innymi wezyrami o dominację. Prosta, ale jednocześnie diabelnie wciągająca. Neverhood – Świat z plasteliny wyczarowany przez Microsoft urzekał swoją odmiennością, wybijając się na polu przygodówek po dziś dzień. No One Lives Forever – Parodia filmów z James’em Bondem osadzona w latach 60-tych była nad wyraz udana. Seksowna agentka Cate Archer i jej kolejne eskapady po niemal wszystkich kontynentach dały Monolith „kopa”. Szkoda, że po drugiej części panowie sobie na razie „odpuścili”. Nie liczę Contrack J. A. C. K. A który nie był nawet twórczym nawiązaniem do tego co oferowały obie części NOLF. Project Eden – Core Design w całej swojej świetności. Wciągająca historia 4 członków specjalnej grupy oficerów policji, dziejąca się w przyszłości była mistrzostwem. Liczyła się umiejętność logicznego myślenia, trzeba było też sięgać po broń, ale nie było to w ogóle nużące. Aż dziw, że taką poteżną grę udało się zmieścić na jednej płycie Cd. Kto nie grał – polecam sięgnąć nawet teraz. Quarantine – Wprawdzie to nie „Taksówkarz” z De Niro w roli głównej, ale i tak trzymał klimat. Pachnąca brudem i spalinami przyszłość, w której musimy się odnaleźć jak „zwykły” taryfiarz była ciekawą przygodą. Następna część była równie dobra, i aż dziw, że nikt nie chce sięgnąć po pomysły z „Kwarantanny”Sanitarium – Horror na poziomie wizualnym i treściowym uderzał z dużą siłą, i nie pozwolił odejść dopóki na to nie pozwolił. . . Wielowątkowa, misternie skonstruowana fabuła; jedna z najlepszych przygodówek, jeśli chodzi o rynek Pc-tów. Shogo – To już trzecia, i zarazem ostatnia produkcja Monolith, którą chętnie zobaczyłbym na półce sklepowej z dużą cyfrą dwa na pudełku. Japońskie klimaty, duże roboty, a jednak robione przez Amerykanów. Dobrze podzielone misje piesze/zmechanizowane. Sin – Akcja + elementy science fiction + twardziel Blade = świetna gra. Naprzeciw armii mutantów i biuściastej Elexis Sinclair występowałem wiele razy. Szkoda, że Ritual od razu wziął się za krojenie sequela na kawałki, przez co nie wytrzymał sytuacji na rynku. Teraz podobno będzie tworzył coś dla graczy casualowych. R. I. P. Space Hulk – Gene stealers to potwory prześladujące mnie od wielu, wielu lat. Załoga czterech Space Marines i karkołomne misje, które musieliśmy wypełniać były czystymi zastrzykami adrenaliny. Aż dziw, że po drugiej części nikt się za to nie „wziął”. Syndicate – Peter Molyneux zamiast tworzyć w wywiadach kolejne zamki na piasku zajmował się tym, czym powinien – czyli twórczym przekształcaniem pomysłów na polu gier komputerowych. Czwórka agentów – cyborgów zdobywająca dla naszej korporacji wpływy na całym globie, to było kapitalne! Do tej pory przechodzę ją z przyjemnością, ale też smutkiem, zdając sobie sprawę, że teraz nikt nawet nie myśli o stworzeniu czegoś podobnego. Druga część, oparta na zmodyfikowanym silniku Magic Carpet była słabsza; paradoksalnie to sprite’y wyglądają lepiej, lepiej wytrzymują upływ czasu. Teen Agent – swojskie bo nasze, wprawdzie Alex i reszta pewnie nie podkładali by głosów, ale coś za coś. Szkoda, że nie mamy przygodówek które odnosiłyby się do naszego rodzimego podwórka. Toonstruck – Christopher Lloyd uwięziony w świecie kreskówek? Jak dla mnie bomba; świetna, niedoceniona przez wielu przygodówka z dużą ilością humoru. The Wheel Of Time – Nie znając świata wykreowanego w bogatej treściowo sadze Roberta Jordana grałem niejako w „ciemno”, ale nie żałuję. Wprawdzie główna bohaterka była w książkach nie pełniła ważnej roli, ale i tak. . . ciekawy system czarów, potwory z trującą mgłą na czele i klimat. . . nie do podrobienia. The Lost Vikings – trzech wikingów, jeden cel. Wielu z nas pamięta zapewne potyczki Eryka, Olafa i Baleoga. Blizzard zaczynał od świetnej, logicznej gry która miejscami frustrowała (zwłaszcza pod koniec), ale i dostarczała masę zabawy. Druga część wyszła chyba tylko na konsolę ( o ile dobrze pamiętam był to SNES), ale i tak. . . wikingów nigdy nie za dużo. Szczególnie na Valhalli ;). Unreal w singlu – Pierwsza odsłona gry wyznaczyła pewne standardy, razem z Half Life, jeśli chodzi o rozgrywkę pojedynczego gracza. Szkoda, że sequel był jak stary sweter i rozpruł się tak szybko. Może Epic przypomni sobie, jak to drzewiej bywało. . . Urban Chaos – Ponury świat przyszłości wciągnął mnie, jako jeden z niewielu przedstawicieli gier TPP. Historia policjantki D’arci i Ropera była długa i wciągająca. Najważniejszym elementem było jednak miasto, brudne, pełne przestępców, przechodniów, po prostu żyło. Iluzja rzeczywistości i swobody była największym atutem UC. Na Ps2 powstała kontynuacja, ale był to już zwykły FPP, i się nie sprzedawał zbyt dobrze. Vampire The Masquerade – Wprawdzie było późniejsze Bloodlines, ale po rozwiązaniu Troika Games nie wiadomo, czy ktoś podejmie się stworzenia kolejnej części tej gry. Obie były pełnokrwistymi RPG-ami. Druga część pokazała dodatkowo że można umiejętnie połączyć go z trybami FPP,TPP i nie spowoduje to uproszczenia rozgrywki. Czekam, i chyba się nie doczekam. Zool – platformówka równie zwariowana i szybka jak Sonic; duży sentyment, ot co ;).
Mnie szczególnie dziwi brak gier takich jak Sanitarium, Planescape: Torment czy Blade Runner, ale w sumie. . . tym grom jest potrzebny jedynie nowy silnik graficzny i nic nie stoi na przeszkodzie, by były to hity wielkiego formatu. Chociaz. . jak się odpali. . to po cholere im ten nowy silnik. . ? 🙂
SSX wyszło na konsole nowej generacij – ukazało się na WII zgarniając ocenę 8,4 na ing. com
Właśnie doczytałem, że pełne prawa do Blood ma aktualnie Atari. Ta wiadomość zabiła u mnie chęć na część 3. Bo nawet jeśli wyjdzie, to będzie słaba. Natomiast muszę obczaić te mission paki, o których nie słyszałem 😛
Co do SSX , to z tego co wiem, lada moment wychodzi Shaun White Snowboard, czy smt like that 🙂
Jak dla mnie brakuje Shenmue. Jak taka genialna produkcja, która ukazała się tylko w 2 częściach na konsolce Dreamcast, się nie pojawiła? Czekam niecierpliwie na 3. część. P. S: Gratz lovebeer za listę. Konkretnie ułożona 😉
Znów pojawia się pewna nieścisłość. Piszesz katmay we wstępie „naszym zdaniem”, a później właściwie cały tekst brzmi, jakby był pisany od jednej osoby – od Ciebie. To nawet nie chodzi o czyste „czepialstwo”, ale zwyczajnie nie wiadomo z kim tu mamy polemizować. Z katmay’em czy całą redakcją Valhalli? : )@7, dwójka pojawiła się na Xboxa. A właśnie wracając w tym momencie do tego, co pisałem powyżej. Gdzie w takim razie jest Shenmue? I kogo mamy zapytać o brak tej pozycji? I kogo mamy zapytać, dlaczego pojawiło sie na liście SSX, skoro jednak niedawno się pojawiło? No i gdzie Vagrant Story ; ) ?Jeśli jest to subiektywna lista katmaya, to generalnie nie ma o czym mówić, bo mógł nie grać w ww tytuły, etc. Ale jeżeli za listę odpowiada cała redakcja, to sprawa wygląda już inaczej. . .
@8, sprostowanie: nie chodziło mi o remake, tylko o pierwotną wersję, która pojawiła się właśnie na Dreamcast’cie. O porcie na xboxa wiedziałem, tyle że jest to konwersja więc o niej nie napisałem ;)Podpinam się te do pytania twilitekid’a. ta lista wygląda w niektórych miejscach dosyć subiektywnie. Może czas zrobić ogólną wersję, z którą zgodziłaby się większość użytkowników Valhalli?