Niewiele jest takich gier, które na twardym dysku swojego peceta trzymam dłużej niż dwa lub trzy miesiące. Te, które wytrzymały na nim pół roku albo rok można w zasadzie policzyć na palcach jednej ręki. No dobra, dwóch. Jedną z nich jest na pewno SimCity 4. Tym tytułem bawię się już od mniej więcej dwudziestu czterech miesięcy i dopiero niedługo prawdopodobnie się z nim pożegnam. Zrobię to kiedy do sklepów trafi Cities XL. Właśnie tę produkcję chciałbym wam dzisiaj przedstawić.
Nowe dzieło studia Monte Cristo pozwala nam, jak już się zapewne domyśliliście, wcielić się w burmistrza wirtualnego miasta. W zasadzie nie ma ona żadnej poważnej konkurencji, ponieważ Elektronicy, po wydaniu bardzo przeciętnego SimCity Societies, najwyraźniej nie zamierzają w najbliższym czasie wracać do dzieła stworzonego przez Willa Wrighta. Mimo to twórcy Cities XL robią wszystko co w ich mocy, by nawet w przyszłości potencjalny przeciwnik musiał pokazać prawdziwą klasę, jeśli marzy o byciu lepszym od ich dzieła.
Offline
Strefom mówimy NIE!
Omawiana produkcja podzielona została na dwie równie ważne części. Każda z nich powinna zadowolić wielbicieli różnego rodzaju rozrywki. Dla burmistrzów samotników przygotowano tryb single player. Podobnie jak to miało miejsce w SimCity, rozpoczynając zabawę wybieramy jeden z udostępnionych nam obszarów, na którym będziemy budowali swoje miasto. Cities XL nie oferuje nam jednak niewielkich wycinków mapy, ale całą planetę, będącą naszym wirtualnym placem zabaw. Jedna plansza to mniej więcej sto kilometrów kwadratowych. Mamy więc szansę zbudować naprawdę potężną metropolię.
Wróćmy jednak do pierwszych decyzji. W przeciwieństwie do produkcji studia Maxis, w Cities XL poziom trudności nie jest regulowany poprzez ilość pieniędzy, które otrzymujemy na starcie. W omawianym dziele decyduje o nim ukształtowanie terenu. Nie chcesz się przemęczać? Wybierz równy jak polskie drogi, przepraszam, równy jak blat stołu kawałek ziemi i załóż na nim miasto. Uważasz, że jesteś niezłym burmistrzem? Zdecyduj się na zabawę na obszarze podzielonym kanionami albo takim gdzie jedna góra zasłania drugą. Wybór należy do ciebie.
Online
Dla fanów zabawy w sieci przygotowano natomiast rozbudowany tryb multiplayer. Po stworzeniu własnego awatara zobaczymy planetę, na powierzchni której znajdziemy obszar odpowiadający naszym umiejętnościom, który wkrótce zamieni się w tętniącą życiem metropolię. Ciało niebieskie w Internecie należy jednak do wielu fanów elektronicznej rozrywki. Studio Monte Cristo przewiduje, że na jednej wirtualnej Ziemi zobaczymy kilka tysięcy graczy. W sumie, na początku, planet będzie pięć. Każda z nich to inny serwer. Należące do nas miasto (którego nie możemy importować z trybu single player) szybko otoczą więc miejscowości należące do innych osób. Naszym celem nie jest jednak pokazanie im kto tu rządzi. Cities XL nastawione jest na współpracę.
Niestety gra w sieci nie będzie darmowa. Za zabawę w Internecie co miesiąc będziemy musieli zapłacić siedem euro. W przypadku wykupienia abonamentu na trzy miesiące cena spadnie do pięciu euro, a związanie się z grą na pół roku pozwoli nam oszczędzić kolejne pięćdziesiąt centów co miesiąc. W zamian za swoje oszczędności otrzymamy możliwość pobierania wszystkich dodatków bez konieczności wydawania na nie dodatkowych środków. Na szczęście Cities XL można uruchomić nawet bez dostępu do Internetu, choć oczywiście ograniczy to nasze możliwości do zabawy w trybie single player.
Porozumienie ponad podziałami
Jeśli chcemy, by nasze małe miasteczko zamieniło się w wirtualne Mexico City (miasto ma niecałe 9 mln. mieszkańców, a cała metropolia 22 mln.) będziemy zmuszeni znaleźć sobie przyjaciół lub partnerów biznesowych. Taki kolos pożera olbrzymią ilość zasobów, czy to energii, czy wody. Musimy też gdzieś wywozić horrendalną ilość śmieci tworzonych przez jego mieszkańców, a to tylko wierzchołek góry lodowej prawdziwych potrzeb. Myślisz, że jesteś w stanie zająć się tym wszystkim samemu? Być może. O wiele łatwiej będzie jednak wymieniać się. Ty zapewnisz miejsca pracy dla mieszkańców sąsiedniego miasta, a jego burmistrz odwdzięczy się dostawami energii elektrycznej czy wody pitnej. Choć możliwości współpracy jest naprawdę bardzo dużo, to z całą pewnością będziemy musieli przemyśleć kolejne kroki umożliwiające życie w symbiozie z innymi miastami.
Stwórz swojego awatara
Same surowce wytwarzane (zbierane) są co 24 godziny. Oczywiście to, co generujemy uzależnione jest od wzniesionych budowli czy terenu, na którym zdecydowaliśmy się zbudować miasto. Odpowiednie okno pozwala nam znajdować potrzebne nam rzeczy i te których chcą się pozbyć inni gracze. Wymieniamy się nimi na zasadzie barteru – coś za coś. Kiedy dojdziemy do porozumienia pozostaje nam tylko zatwierdzić deal. Aby uniknąć sytuacji, w której cześć graczy zamieni się w „farmerów” zbierających olbrzymie ilości surowców (co może doprowadzić do zaburzenia globalnej ekonomii), niezużyte dobra przepadają po kolejnej dobie.
Muszę przy okazji wspomnieć o jednym ciekawym rozwiązaniu wymyślonym przez zespół Monte Cristo. W dowolnej chwili możemy zajrzeć do każdego miasta na planecie. W tym celu tworzymy osobnego awatara, którego wypuszczamy na deptaki wybranej przez siebie miejscowości. Chodząc za nim możemy podziwiać (ale nie wpływać na nie) dzieła innych graczy z poziomu ulic, choć nic nie stoi na przeszkodzie byśmy oglądali je z lotu ptaka. W grze mają być nawet miejsca, do których możemy zawędrować, by porozmawiać z innymi fanami Cities XL. Prawda, że to bardzo przyjemny pomysł?
Brzmi świetnie, chciałbym aby było faktycznie lepsze od SimCity 4 (bo Societies to taki crap, że kijem bym pudełka nie tknął) :)Oczekuję z radością tytułu
Jako fan SimCity (od wersji 1 pod DOSem :)) czekam na grę z niecierpliwością. Jestem nawet skłonny wymienić kompa na nowszego jeśli trzeba będzie.
Ja mam tylko takie małe pytanie do autora, czy czasem „Gdzie masz czapkę burmistrzu?” nie odnosi się do ostatniej sytuacji z pięknego miasta Łodzi? Chyba że to mnie ponosi wyobraźnia :)Co do gry, zapowiada się całkiem ciekawie, zobaczymy, pożyjemy 🙂
Odnosi się, odnosi. W końcu to moje ukochane miasto, w którym się urodziłem 🙂
Heh, to dobrze. Trzeba promować nasze miasto nawet przy tak niechlubnych poczynaniach „kochanego” Kropka 🙂