Kupujemy nowy film na DVD albo bilet do kina. Wykorzystanie zakupu? Stuprocentowe – zobaczyliśmy cały film tak, jak chcieli nam go pokazać twórcy. Pod warunkiem, że w międzyczasie nie robiliśmy sobie herbaty, albo nie wychodziliśmy po popkorn – dostajemy 100% usługi za swoją kasę. A teraz kupmy nowa grę komputerowa na PC czy konsolę. Jeśli mamy do czynienia z liniową strzelanką, to pewnie zobaczymy gdzieś 80% wszystkiego tego, co chcieli nam pokazać producenci. Ale w przypadku RPG, wielowątkowych przygodówek, czy nawet gier wyścigowych na pewno nie widzimy i nie korzystamy z wszystkiego tego, co przygotowali producenci. A przecież za to płacimy.

Płacimy za to, żeby mieć wybór, a więc teoretycznie nie powinniśmy narzekać. Ale na dobrą sprawę ja w sportówkach gram tylko dwoma-trzema ulubionymi drużynami w jednej lidze. W wyścigówkach wybieram jeden ulubiony wóz i tuninguję go na maksa. Inny gracz może lubi codziennie zmieniać auto, ale ma w nosie fajansiarskie motywy graficzne. Obaj możemy mieć wrażenie pewnego marnotrastwa – po co nam opcje, z których nie korzystamy? I dlaczego mamy za nie płacić?

A gdyby tak każdą grę – niczym program telewizyjny – pociachać na malutkie kawałki i za każdym razem ciągnąć tak zwany micropayment za odblokowanie auta, butów dla koszykarza, nowej facjaty dla postaci RPG i dodatkowej misji w strzelance? Ile to razy nie kończyliśmy kupionej gry akcji, bo zwyczajnie nam się znudziła? Czy nie lepiej byłoby zapłacić za pierwszych pięć poziomów, zamiast za wszystkie?

Oczywiście, taki system, źle wdrożony, może być dla klienta nieopłacalny, a gracze są niechętni systemom, które – w ich mniemaniu – cały czas wyciągają od nich kasę. Rzeczywiście, gra, która co chwilę pyta, czy chcę zapłacić 2 złote za czerwony kolor do Porsche może nieźle wkurzyć. Ale to wszystko zależy od tego, jak podejdziemy do problemu od strony socjologicznej. Może na przykład zbudować system sprzedaży gier w sieci, który na początku wymagałby zapłaty całości kwoty, a potem – w zależności od stopnia wykorzystania gry, zwracałby część kosztów? Wyobraźcie sobie tylko potencjał marketingowy takiego przedsięwzięcia – „zwracamy kasę za niewykorzystane elementy w grze”. Nieźle.

Mnie by się coś takiego bardzo spodobało. Z natury nie cierpię marnotrastwa i wręcz denerwują mnie w grach opcje, z których nigdy, ale to przenigdy nie korzystam. Nie mówię tu oczywiście o np. opcji dostosowania jasności. Ale część trybów gry… W wielu przypadkach – multiplayer… Tryb szybkiej rozgrywki, podczas gdy ja gram tylko w kampanię… to wszystko zwyczajnie się marnuje. A nikt nie dał mi wyboru, czy chcę za to płacić, czy nie.

Producenci prześcigają się w zapewnieniach, jak to wychodzą naprzeciw oczekiwaniom graczy. Wyjdźcie więc proszę naprzeciw moim oczekiwaniom. Chcę dostać grę, w której sam sobie zaznaczę, czy interesują mnie poziomy latania na smoku, strzelania do wrogów z perspektywy ¾ czy szalone pościgi ulicami San Francisco. Wybiorę sobie to, co mi pasuje i za to z przyjemnością zapłacę. Póki co oczekuję tego od swojego providera telewizji kablowej, ale gdy tylko te oczekiwania zostaną spełnione, skupię się na was, producenci gier. Czekam!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

9 KOMENTARZE

  1. Gry w kawałkach to nie jest dobry pomysł. Duża ilość możliwości/opcji/wariantów sprawia, że gra cieszy znacznie dłużej, bo można ją przechodzić na różne sposoby. To, że ktoś chce grę przejść raz i dać sobie z nią spokój to jego sprawa. Możesz sobie kupić Porsche i nigdy nie jechać nim szybciej niż 50km/h. Czy to znaczy, że powinieneś za nie zapłacić mniej? Nie – to znaczy tylko tyle, że kupiłeś nieodpowiedni dla siebie samochód. I z grami analogicznie – nie chcesz płacić za te wszystkie opcje i możliwości, to kup grę która ich nie ma ;-). Chwyt marketingowy z oddawaniem pieniędzy? Jak to miałoby wyglądać? Skończyłem grę i dostaję zwrot za elementy, których nie zobaczyłem? A jeśli zagram jeszcze raz? To co wtedy? Będę musiał oddać to co dostałem w „zwrocie”? Za dużo w tym kombinowania – gra musiałaby mieć zaimplementowany jakiś mechanizm sprawdzania co dany gracz widział. Coś w stylu „gry w kawałkach” stosowało kiedyś Apogee. Standardowo jeden epizod był za darmo, a dwa kolejne były już płatne. Do dzisiaj można sobie kupić na tej zasadzie grę Secret Agent z 1992 roku. Wizja autora może jednak się w pewnym sensie spełnić – będziemy kupować gry za tyle co teraz, z tym że dostępne będą (za dodatkową opłatą naturalnie) mikrododatki. W ten sposób ci co nie lubią odkrywać wszystkiego w grze będą płacić tyle samo, ale za grę bez przesadnej ilości opcji; natomiast ci, co lubią zobaczyć wszystko, co gra ma do zaoferowania będą musieli płacić więcej. Nie powiem, żeby mi się taki model podobał.

  2. Proponujesz straszną rewolucję. W chwili obecnej producent pakuje do gry czy chcesz czy nie chcesz wszystkie opcje. Czy z nich korzystasz czy nie – twoja sprawa. Ty proponujesz, żeby producenci coś tam stworzyli (np. gacie dla krasnoluda) bez żadnej gwarancji, że ktoś to kiedykolwiek kupi. W obecnym modelu – niektórzy dla ciekawości zerkną na te gacie – a jakby mieli za nie zapłacić, to zastanowiliby się dwa razy. Kolejna sprawa – jak wyglądałaby sprawa płatności? SMS? VISA? PayPal? Ja rozumiem, że są ludzie którzy są w stanie wysłać SMS’a za parę złotych żeby na n-k kupić wirtualnego cukierka, ale z doświadczenia widzę, że z tą metodą płatności są problemy (np. płatności za odblokowanie bonusów – czyli tak, jak ty sobie wymarzyłeś – w grach na jednym z portali. SMS’y oczywiście kasują a bonusa brak, ale potem trzeba przez miesiąc pisać i udowadniać, że się go wysłało – „system nam nawala”). Czy ta dodatkowa zawartość miałaby być zaszyta w grze ale ukryta, czy ściągana przez net? Jeśli zaszyta, to oczywiście otwiera się pole dla crackerów, jeśli ściągana, to zaczynają się schody. O ile nowe przedmioty są w miarę proste do ściągnięcia (to mogą być osobne pliki), to odblokowywanie trybów już takie fajne nie jest. W twoim systemie każdy miałby dodowlny wybór co ma być włączone a co nie. Ile to tworzy możliwych kombinacji! A programiści musieliby je wszystkie uwzględnić – nie wiem czy nie wyszłoby to drożej niż wrzucenie wszystkiego od razu do gry bez względu czy ktoś użyje opcji czy nie. Reasumując: levele, przedmioty, bajery – jak najbardziej. Tryby – niekoniecznie.

  3. Tylko że te dodatkowe levele i dodatkowe Porsche trzeba zrobić. Koderzy muszą wystukać, graficy namalować, dźwiękowcy nagrać, a ludzie od skryptu coś nabaźgrolić : ). Teraz cały koszt produkcji rozkłada się równomiernie na ilość pełnnych produktów. Jeżeli chcielibyśmy podzielić grę na części, końcowa, pełna, full-wypas wersja musiałaby być kilkukrotnie droższa, niż obecnie, aby taki zabieg w ogóle się twórcom opłacał. Bo mimo to że ja sobie kupię dwa boiska i trzy drużyny, to i tak całą resztę ktoś musi zrobić i ktoś za to musi zapłacić. Myślę, że w ostatecznym rozrachunku, my – jako konsumenci – niewiele byśmy na tym zyskali.

  4. Pomysł bez sensu. Nigdy by nikt nie znalazł złotego środka jak podzielić taką grę. Dla jednego byłoby to za mało dla drugiego za dużo. A przecież nie podzielą gry na 2 000 kawałków, żeby potem przez parę godzin każdy siedział i kompletował co by chciał dostać. I okazałoby się, że jak chcesz wszystko to wyjdzie Ci parę razy drożej niż kiedyś gdy były gry pudełkowe. Ogólnie to coś mi się wydaje, że ten post jest kolejnym napisanym na siłę z powodu braku innych ciekawych tematów.

  5. Złe porównanie. Nie ma sensu porównywać jednej gry z programem telewizyjnym. VOD oferuje przecież całe produkcje, nie mamy możliwości „zakupienia” tylko ciekawych scen, czy np. tylko scen z Angeliną Jolie. Gra sama w sobie jest całościowym produktem. A samo dzielenie gry na kawałki samym graczom chyba niezbyt się podoba. Na przykład reakcje na podzielenie SC2 na trzy części. Można by co najwyżej ją dzielić ze względu na multiplayer i singleplayer, zainteresowani pierwszą opcją, nie kupowaliby singla.

  6. Mam nieodparte wrażenie, że artykuł powstał po wypłynięciu pomysłu blizarda na wydanie SC2 w formie trylogii. Co choć mnie bardzo denerwuje (mam nadzieję na wydanie zbiorowe – pełne w normalnej cenie) to dla mniej fanatycznych graczy może wystarczy nabyć 1/3 gry za pół ceny, by się wciągnąć, bądź określić. Co do pomysłu gry w różnych wersjach, to już nie raz spotkałem się z problemem: czy wybrać białe pudełko czy czarne. Czy one się czymś różnią, a jak tak to czym, a później po wyborze, bym gdzieś podświadomie się zastanawiał czy w czarnym pudełku było to samo. Więcej w tym irytacji i dręczącej ciekawości niż oszczędności. (chyba w Guild Wars kupowało się wersję gry z klasą postaci jaką się chciało grać – dla mnie niewypał)To co się przyjęło, to gry na płatnych serwerach. Co prawda tam nie płacimy za kolor miecza (choć są gry w których możemy sobie za realne pieniądze sprawić unikalną zbroję – porażka). Płacimy natomiast tak wiele kasy jak bardzo nas dany tytuł wciągnął. I gdybyśmy zamiast płacenia za np. miesiąc grania, płacili za np 100 godzin w grze byłoby ekstra. Po 8 godzinach grania czujesz, że to nie to i tylko tyle kosztów ponosisz. Jeśli gra cię wciągnęła bardziej, że zaglądasz w każdy kąt, płacisz więcej :)Obecnie płacąc np. miesiąc grania i po ujszczeniu w taki czy inny sposób płatności, grzechem jest nie grać w ten tytuł przez opłacony miesiąc. Po rozpoczęciu płatnego okresu gra w coś innego jest niewskazana, bo przecież płacimy za granie i kiedy w to nie gramy to nasza kasa przepada. A gdyby rozwiązać to w ten sposób, że wykupujemy np. 100 godzin rozgrywki i mamy zabawe w zależności od możliwości na tydzień, albo na pół roku jak w międzyczasie wyjdzie jakaś ciekawa gra.

  7. voltar: mam przeczucie, że nie nabędziesz 1/3 za 1/2 ceny, ale 1/3 gry za normalną cenę – a ewentualnie kolejne części za cenę niższą. Producentowi musi się opłacić – a tak, to nabije kasę od wszystkich, którzy rzucą się na grę, bo ma logo Blizzarda i nazywa się „SC2”. Jeśli okazałaby się niewypałem, to i tak będą do przodu – tu nie ma ryzyka, że do tej pierwszej części dopłacą licząc na wpływy z kolejnych.

  8. Pomysl jak dla mnie calkiem interesujacy, lecz niestety od razu przyznam, ze calkowicie nierealny w realizacji. Byc moze w swiecie pozbawionym piractwa, przez ktore nieuczciwi gracze wrzucaliby do sieci wykupione juz part’y, oraz ludzkiej chciwosci, przez ktora producenci doiliby biednego gracza az ten by nie padl z wyglodzenia, pomysl by sie jak najbardziej sprawdzil. Ale teoretyzujac jak autor tekstu, to fajnie byloby moc kupic surowy produkt, do ktorego moglibysmy sobie sami dobrac odpowiadajace naszym wymaganiom i gustowi elementy – a tych wymienial nawet nie bede, bo na sama mysl po przeczytaniu artykulu przyszlo mi do glowy cale setki pomyslow ;-).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here