Dość pokręcone to intro, prawda? No to postaram się wyjaśnić. Choć wiele tak zwanych autorytetów uważa, że gry wideo to w najlepszym wypadku strata czasu, a w nieco gorszym – zło totalne, które trzeba wykorzenić, ja jestem grom wdzięczny. Za wiele rzeczy. Ale przede wszystkim za jedno. Za to, że mogę dzięki nim marzyć. I to niekoniecznie marzyć o byciu dwumetrowym elfem albo pilotem statku kosmicznego. Za to, że mogę marzyć o tym, że kiedyś kupię sobie odpicowaną Hondę Accord z wtryskiem podtlenku azotu, że będę koszykarzem New York Knicks i że będę – niczym nasz ukochany prezydent John McCain (wygrał, prawda? Jeszcze się nie dowiadywałem :P) – rządził wielkim Imperium.
Część gier wideo to dla mnie takie gigantyczne, kolorowe wersje demo tego, co mogę w życiu osiągnąć. Pewnie, że nigdy nie zagram w NBA, ani nie poprowadzę do walki drużyny Ghosts. Ale po cichutku i po malutku – dzięki grom – do tego dążę. Wylewam litry potu na sali i jestem zdecydowanie najbardziej zdeterminowanym (choć z racji nie-elfiego wzrostu nie najlepszym ;)) zawodnikiem. Codziennie sprawdzam stan konta, bo może jeśli nie kupię sobie tego niesamowitego Mitsubishi, to przynajmniej będzie mnie stać na Fiata Punto, którym przecież już jeździłem w Colin McRae Rally. Rozglądam się po nie do końca jeszcze umeblowanym salonie i zastanawiam się, czy tu by pasowała 42-calowa plazma – taką, jaką przyozdobiłem sobie salon w The Sims.
Ktoś powie – złudzenie. Facet żyje w dziwacznym świecie marzeń, a czeka go bynajmniej nie adrenalina na torze wyścigowym, tylko nudne życie przed komputerem i trzaskanie mniej lub bardziej udanych blogów. Nieprawda – gry pokazują nam to, czego mieć nie możemy, ale to nie znaczy, że nie możemy do tego dążyć. Dlaczego niby jakiś siedmiolatek ma nie marzyć, że zagra kiedyś na Camp Nou, tak jak jego alter ego w grze piłkarskiej? W tym wieku bardzo łatwo dajemy się ponieść marzeniom, a stąd już tylko krok do ich realizacji! Nie wiadomo, czy kiedyś jakaś gwiazda futbolu nie powie: „zafascynowała mnie ta dyscyplina sportu, bo starszy brat grał ze mną godzinami w PESa”.
I tak, jak nie do końca wierzę w zły wpływ gier (żadne zdrowe dziecko nie marzy o tym, żeby zostać ćpunem strzelającym do przechodniów na ulicy), tak wydaje mi się, że najważniejszym dobrem z nich wynikającym jest właśnie poszerzanie horyzontów. Po zagraniu w Assassin’s Creeda pomyślałem sobie, że Ziemia Święta jest przepiękna. I choć kiedyś było to ostatnie miejsce, do jakiego chciałbym się wybrać, teraz naprawdę się nad tym zastanawiam. A przecież zainspirowała mnie do tego gra o wirtualnym świecie, której akcja dzieje się w Średniowieczu!
Gry naprawdę kreują osobowości, pokazują wzorce moralne – nagrody i kary, związane z takim, czy innym postępowaniem. Ale to nie wszystko – przedstawiają też miejsca, przedmioty, ludzi i charaktery, z którymi możemy się spotkać w naszym prawdziwym życiu. Jeśli tylko chcemy i jeśli tylko będziemy do tego dążyć. Gry inspirują niesamowicie i mnie zainspirowały. Mam nadzieję, że nie jestem jedyny.
A po przeczytaniu swojego własnego tekstu, odkryłem wielką tajemnicę – już wiem, po co są strip pokery! 😀
Gra daje nam to czego nie da nam rzeczywistość , tak jak już autor pisał
Gry są częścią mojego życia , bo grając mogę poczuć się jak dziecko z marzeniami a nie jak zwykły szary człowiek . W grze mogę być kimś piłkarzem , strażakiem , czy żołnierzem , tak jak marzyłem sobie w dzieciństwie , bo mało który chłopak gdy był mały nie marzył by zostać strażakiem , albo żołnierzem .
Obama wygrał ;>CZy gry inspirują ? Oczywiście!:) Rozwijają kreatywność. . . w większosci. . . a w przyszlości będę policjantem, o!:)strip poker, to nie problem panieee:P
Gry to tylko gry proszę Państwa. To chwilowa rozrywka taka sama jak kino czy impreza w klubie. Ja, jak latam z giwerą w CoD4 nie marzę o tym żeby zostać wojakiem, tylko chcę ubić jak najwięcej wrogów bo za chwilę wracam do REALNEGO życia walczyć z realnymi problemami dnia codziennego. A propos dążeń, gdy ludzie za dużo czasu poświęcają grom oddalają się od realnego świata i przy okazji od tego co by mogli w życiu osiągnąć. Do niczego nie dojdą siedząc na kanapie z padem w ręku. Kompletnie nie zgadzam się z autorem tego tekstu. Gry nie są złe, ale w nadmiarze są destrukcyjne i mogą człowiekowi zniszczyć życie w świecie, w którym żeby do czegoś dojść trzeba się ciężko napracować. . . a nie wymachiwać padem czy myszką.
Uwielbiam takie tyrady, b4ashu. A teraz popatrz:”A propos dążeń, gdy ludzie za dużo czasu poświęcają alkoholowi oddalają się od realnego świata i przy okazji od tego co by mogli w życiu osiągnąć. Do niczego nie dojdą siedząc na kanapie z puszką w ręku. Kompletnie nie zgadzam się z autorem tego tekstu. Piwo nie jest złe, ale w nadmiarze jest destrukcyjne i może człowiekowi zniszczyć życie w świecie, w którym żeby do czegoś dojść trzeba się ciężko napracować. . . a nie wymachiwać kieliszkiem czy literatką. „Truizmy prawisz. A gry są rozrywką, nieraz inspirującą – nie lepszą i nie gorszą od innych – i tak samo nie mniej czy bardziej od nich niebezpieczną. Wszystko siedzi w danym człowieku. Jesteś innym człowiekiem niz autor tekstu – to dobrze – przeto masz i odmienne zdanie – ja tylko proszę – nie pouczaj o nim innych w tonie obiektywnego stwierdzania faktu. Zapomniałeś dodać na początku swej wypowiedzi magicznego zwrotu „moim zdaniem. . . ” lub: „myslę że. . . „. Tyle.
Gry to dobra rozrywka, ani gorsza, ani lepsza od innej. Niektórzy są maniakami filmów i dobrze inni kochają gry i ok. Najlepiej mieć to wszystko zbalansowane bo wychodzenie z nory po 5 dniach grania nonstop w grę to mimo wszystko frikowa sprawa.
W sumie mi też od zawsze gry kształtowały marzenia. Pamiętam, jak pocinałem w jakieś rally championship czy coś i wymarzyłem sobie, że w przyszłości kupię sobie forda escorta. Heh, teraz w sumie bym sobie nie kupił, bo są lepsze fury. Od któregoś tam Colina chodzi mi po głowie mitsubishi lancer evo (i tu w sumie dowolny numerek). Marzenie doścignięte jedynie po części po jeżdżę mitsubishi space star:P. Natomiast jak pograłem w test drive unlimited to zamarzyłem sobie wyjazd na wyspę oahu. Z innej strony dzięki strzelankom zacząłem interesować się bronią i mam w domu kilka replik pistoeltów/karabinów. Hmmm. . . w sumie jak na to spojrzałem z tej strony to większość moich zainteresowań wywodzi się z gier. . . czy to zdrowo?:)
Niby dlaczego nie:D?
japko nie graj w simsy :F
pokrakk: no może i zapomniałem dodać moim zdaniem. . . ale z drugiej strony wszystko co tutaj piszę po zalogowaniu się na mojego nicka jest moim zdaniem. A co do tematu, może to i truizmy ale prawdziwe. Dorabianie jakiejś teorii do grania w gry i inspiracji w realnym świecie jest trochę na wyrost – nie sądzisz?
Fajnie, Wojtku, że poruszyłeś ten temat. Gry (książki też) bardzo pobudzają moje marzenia i dają mi dużo siły do działania. To przez zafascynowanie grami poszedłem na studia informatyczne i pomimo wrażenie, że bardziej sprawdziłbym się na kierunku humanistycznym wciąż mam w planach tworzenie gier. Po to, by móc inspirować innych. Co do różnego rodzaju strzelanek: w pewnym sensie to przez te gry zgłosiłem się na ochotnika do wojska, i przeżyłem jedną z ciekawszych przygód w życiu. Podobnie jak u Ciebie z NBA, u mnie było z serią NHL. To między innymi ta gra pobudzała mnie do realizacji marzeń tak, że udało mi się je zrealizować: miałem możliwość grać w prawdziwego hokeja na lodzie na pozycji bramkarza. Do dziś dzięki grom marzę o tym, by kiedyś znaleźć się w przestrzeni kosmicznej.
A ilu jest takich którzy po sesji w Tony’ego Hawka zaczęli śmigać na deskorolce? Chyba byśmy się nie doliczyli! : ) A to w końcu jawny dowód na to że gry czasami potrafią odciągnąć od komputera i pobudzić do wysiłku fizycznego. W moim mieście było sporo takich osób. To samo tyczy się wyczynowej jazdy na rowerze – wielu takich ludzi zaraził Matt Hoffman’s BMX. Tak więc faktycznie, gry potrafią zainspirować. A ilu jest młodych artystów którzy właśnie dzięki jakiejś scenie ujrzanej w grze, zainspirowali się do stworzenia jakiejś bardzo ciekawej grafiki? Wystarczy poszperać po odpowiednich serwisach – jest tego masa.
Gadanie o takich inspiracjach jest dość niebezpieczne. Bo to niby i książki inspirują i filmy. Ale jak jakiś dzieciak chce kiedyś zagrać na Camp Nou, to niech lepiej idzie na boisko pograć w realna piłkę, a nie traci czas przed konsolką czy komputerem. . . .
A kto powiedział że nie pójdzie? Przecież ten wpis jest o tym czy gry mogą być inspiracją dla tego co robimy w prawdziwym życiu a nie o tym co się stanie z 12-latkiem któremu rodzice pozwalają siedzieć przed komputerem 7 godzin dziennie. Ja dzięki grom FPS od jakiegoś czasu latam ze znajomymi bawiąc się w ASG (odmiana paintballa) i nie sądzę że nie będąc w wojsku kiedykolwiek zainteresowało by mnie posiadanie broni i jakieś ganianie po lesie czy ruinach budynków. Gry inspirują, od nas zależy czy to zainteresowanie spełnimy czy nie.
Czy ja wiem – na moje marzenia odnośnie żywota w całości gry raczej nie wpływają, bo to siedzi głębiej. Na rządzę dupereli już zdecydowanie bardziej, ale to dopiero od czasu, gdy prawdziwe marki na dobre zawitały do świata gier. Ziszcza mi się coraz bardziej obrazek, gdy w Ikei przed kupieniem mebli będzie można je przetestować via The Sims, a przed kupnem Ferrari każdy chętny będzie miał możliwość pośmigać w specjalnej edycji Gran Turismo. Ze wstydem przyznam też, że buły z Burger Shota w GTA4 nie raz wywoałały we mnie konkretną potrzebę opuszczenia domu celem zakupu czegoś podobnego.