W zasadzie powinno wam to posłużyć za wystarczające podsumowanie całej recenzji. Jeśli jednak chcecie się dowiedzieć kilku dodatkowych rzeczy na temat tej „składanki” to czytajcie dalej.
Spis treści
Życie jest jak gra komputerowa
My hero!
Jeśli nie wiesz kim jest Max Payne to zrób sobie tą przyjemność i pędź już do sklepu po egzemplarz tej gry. Przygody nowojorskiego gliny to jedna z tych produkcji, które do dziś z łezką w oku wspominane są przez „weteranów” elektronicznej rozrywki. Swego czasu produkcja ta porażała fenomenalnym i mało znanym „bullet-time”, opowiadaną historią, wstawkami komiksowymi czy niepowtarzalnym klimatem, budującym prawdziwe uczucia, od śmiechu przez zdziwienie, odrazę po smutek czy wręcz przygnębienie. Nie można więc przeoczyć tego, że wciąż są one łatwe do wyłapania a jako osoba, która dylogię skończyła już ze trzy razy z przyjemnością, a nie z redaktorskiego obowiązku, przeszedłem ją jeszcze raz.
Maksymalne zauroczenie
Breakdance
Najbardziej rzuca się w oczy lekko starzejąca się oprawa graficzna tego produktu (przynajmniej jego pierwszej części). Szczególnie łatwo wpadają w oko niezbyt wypolerowane jak na dzisiejsze czasy tekstury. W przypadku Max Payne 2 nie jest to już tak widoczne, ale wiadomo, że z nadchodzącymi tytanami FPS, TPS pod względem oprawy graficznej ta produkcja raczej nie może się mierzyć. Na poziomie pozostały jednak zarówno przejmująca muzyka jak i efekty dźwiękowe. W tym przypadku nie można również pominąć kapitalnych tekstów wygłaszanych przez przeciwników czy seriali-przerywników, które możemy zobaczyć w odbiornikach TV rozsianych po świecie gry. W zasadzie tylko ze względu na te drobne, zdawać by się mogło „smaczki” Max Payne chociaż na kilka godzin (dni?) powinien się znaleźć na waszych twardych dyskach.
V jak Valhalla?
Gry „z brodą” a do takich można zaliczyć obie części serii mają jeszcze jeden plus. Nie powinny przemęczyć waszych komputerów. Antologia nawet na starszych maszynach będzie pędzić niczym seria wystrzelona z kałacha.
Captain Baseball Bat Boy
Jeśli już o klimacie mowa to nie można zapomnieć o niesamowitych komiksowych przerywnikach. W doskonały sposób snują opowieść o życiowej tragedii poszukującego zemsty gliniarza. W samej grze pojawią się nordyckie mity, miłość, dużo giwer, specyficzny humor a nawet przerażające koszmary wywołane narkotykami. Jeszcze raz podkreślam – jeśli w oczach kogokolwiek produkcja ta traci ze względu na starzejącą się grafikę to jej klimat rekompensuje wszystkie większe i drobne niedociągnięcia. Jest niczym V, które spotkacie w grze. Sięga swoimi szponami w głąb duszy by po chwili zawładnąć umysłem grającego, zmrozić jego serce mroźnym powiewem zimy stulecia i wywołać lawinę dreszczy spływających po kręgosłupie.
Nazywam się Maksymilian Ból
Obie części gry zostały przełożone na nasz rodzimy język. Polonizacja stoi na dobrym poziomie choć w obu przypadkach jest odrobinę różna. W pierwszym Maxie spotkamy się z pełną lokalizacją. Głos głównego bohatera podkłada całkiem niezły Radosław Pazura. Z nieznanych mi przyczyn próbki jego głosu są albo źle scalone, albo pan Pazura w ogóle nie czyta znaków interpunkcyjnych przez co czasem można zgubić rytm całkiem niezłych monologów głównego bohatera. Drugi Max wyszedł w postaci kinowej, czyli dubbingu nie ma, ale są napisy.Drobną (a raczej średnią) rysą na tłumaczeniu jest również tempo odgrywania poszczególnych dialogów. Część z nich pojawia się przed napisami, część po napisach a część ucina się przed ich końcem. Winy za taki stan rzeczy nie ponosi raczej komputer testowy, gdyż w drugiej, teoretycznie bardziej wymagającej części tej serii wszystko działało prawidłowo. Zgrzyty pojawiły się tylko w pierwszej, polskiej odsłonie Max Payne. Zabawnym błędem popisała się też ekipa Cenegi, która tłumaczyła tę produkcję. Nie rozróżnia ona akronimów DOA (dead on arrival) od DEA (Drug Enforcement Administration). Zresztą tego typu wpadki zdarzają się jej do dziś. Nie psują one jednak całkiem przyzwoitego całokształtu jakim jest Max Payne PL.
Uzależnia
Jak już wspominałem w przypadku podejmowania decyzji o ewentualnym zakupie tej pozycji najważniejszym będzie dla was zapewne przelicznik koszt antologii – ilość, jakość zabawy. Tu jest całkiem nieźle. Obie części serii wydane za 50 złotych powinny wam zapewnić przynajmniej parę wieczorów miło spędzonych przed monitorem. Nawet jeśli znacie przygody Maxa dość dobrze a nie macie ich jeszcze w swojej kolekcji to warto rozważyć (powiedziałbym, że z naciskiem na opcję „kupuj”) jej uzupełnienie. Jeśli jednak jakimś cudem do tej pory jeszcze nie próbowaliście tych znakomitych gier a lubicie mroczne, policyjne opowieści bez happy endu to wiedzcie, że jest to pozycja w sam raz dla Was. Na Valhalli Antologia Max Payne otrzymują bardzo wysoką notę 9,2.
Cenega poszła po rozum do głowy. Do niedawna firma wydawała pierwszą część, moim zdaniem kultowego Max Payne, za bodaj „pół stówki”. Dziś w tej cenie możemy dostać zbiorcze wydanie zawierające zarówno oryginalną grę jak i jej kontynuację. Czy pomimo ładnych kilku lat na karku jest to produkcja warta swej ceny? Odpowiem cytatem z dowolnego, amerykańskiego filmu, serialu sensacyjnego klasy B – hell yeah!
Jedne z najlepszych gier, które kiedykolwiek powstały 🙂 Klimat to wciąż najlepszy plus. Ale jak dla mnie grafika wciąż jest bardzo ładna 🙂 Technicznie rzecz biorąc MP2 stoi wciąż na wysokim poziomie, w paru słowach – dobra grafa i dobry ragdoll ;DCo do polonizacji to na dobrą sprawę jest zbędna 😛
Maxy znajdują się u mnie również w ścisłej czołówce rankigu ogólnego najlepszych gier, w jakie miałem okazję zagrać. Bardzo zgrabna, soczysta i nastrojowa narracja, klimat noir, wewnętrzny cyniczny monolog głównego bohatera, arcyciekawa fabuła z odrobiną humoru z wyczuciem, eh, te programy telewizyjne. . . oj, długo tak bym mógł, naprawdę. Rozpływam się w zachwycie nad Maxami, szczególnie drugą częścią. Już nigdy nie zamierzałem kupić kolejnej gry na PC z powodu zakupu konsoli i rezygnacji z rozbudowy blaszaka. Antologię kupię bez mrugnięcia okiem. A co do polonizacji, to jest moim zdaniem ona potrzebna w tym przypadku, bo ta świetna seria trafiła by pod strzechy większej ilości ludków. Angielski w kwiecistych i poetyckich monologach Maxa nie jest najprostszy. Ale teraz to troche musztarda po obiedzie. Edit: Na Allegro można kupić nową antologię już za 32 zł.
Max Payne’a zaliczyłem pięć razy. Max Payne’a 2 zaliczyłem szejść razy. To mówi samo za siebie- gracze nadal kochają tę serię. Niesamowity klimat to według mnie jedna z najmocniejszych stron tych wyjatkowych gier. Czekam z niecierpliwością na Max Payne’a 3:). PS. Według mnie Max Payne ma najprzystępniejszy system celowanie- headshoty strzela się z nieukrywaną satysfakcją:)!
Nic dodać nic ująć. Fabuła i mroczny klimat Maxa zawładnęły mną kompletnie swego czasu. A moment kiedy bodajże w jedynce idzie on na prochach po ścieżce krwi w pustce i słychać cały czas płacz dziecka – MASAKRA. Do dziś mam ciary jak sobie to przypominam. Piękna historia, piękny klimat, niesamowity bullet time – ech, tak powstają gry legendy. Pamiętam, że nawet wdałem się w spór z jedną z recenzentek nt Maxa Payna na łamach Esensji, z którą wtedy współpracowałem (jeśli kogoś interesuje – LINK) wypowiadając prorocze słowa, że Max wytyczy ścieżki dla kolejnych produkcji tego typu 🙂
W pelni zgadzam sie z wymowa powyzszych komentarzy – seria Max Payne to klasyk pod kazdym wzgledem :). Od siebie dorzuce jedynie ze niestety czesc druga moim zdaniem nie wytrzymala poziomu pierwszej pod wzgledem klimatu – w jedynce mielismy psychodeliczne noir w stylu sin city – „wirtualna”, mroczna rzeczywistosc rzadzaca sie wlasnymi prawami. W tym wszystkim „zawieszony” nasz bohater – naprawde mialo sie wrazenie iz nie ma on juz nic do stracenia i przynajmniej w moim przypadku znaczaca podnosilo to jakosc rozrywki. Moim zdaniem jeden z lepiej, najbardziej konsekwetnie i dojrzale wykreowanych growych „swiatow”. W dwojce postawiono na wiekszy realizm – tu byl bardziej New York niz Noir York (poslugujac sie cytatem z gry 🙂 i przez to ja na przyklad odczulem zawod. Fabula rowniez okazala sie troszeczke gorsza. Nie mniej gameplay pozostal na najwyzszym poziomie wiec i tak wiekszosc „wspolczesnych” gier moze sie schowac :). Dodam jeszcze ze Max Payne „1” wyznaczyl standard pod jeszcze jednym wzgledem – modowalnosci. Powiem tylko tyle – Kung Fu mod v 3. 0 i nagle mamy jedna z bardziej miodnych, chodzonych bijatyk na PC. Absolutna koniecznosc do stestowania dla kazdego kto kupi antologie :)PS. z ciekawosci: jak zostal w polskiej wersji przetlumaczony idiom „damsel in distress”? – ostanie bodaj slowa z koncowki dwojki (pojawiajace sie tez w jedynce – taki smaczek) 🙂
To nie jest idiom per se. Już prędzej mem, ale generalnie to nazwa stale przewijającego się tematu w kulturze popularnej zachodu. Jedyne, co może zastanowić przy tłumaczeniu, to archaizm „damsel”, ale wielkiej filozofii w tym nie ma. Ponieważ w naszym kręgu kulturowym opowieści już to rycerskie, już to późniejsze o tej tematyce niemal nie występowały, można spokojnie przetłumaczyć to jako „dama w opałach” albo „dama w tarapatach”, olewając kontekst kulturowy. :]PS. Tak, tłumaczenia z angielskiego to moja niegroźna mania. :]
Nie pamiętam dokładnie (więc mogę się mylić), ale w grze zostało to chyba przetłumaczone odrobinę inaczej. Niestety nie jestem tego w stanie sprawdzić – po przejściu obu części musiałem zwolnić miejsce na dysku. Cenega lubi tłumaczyć pewne rzeczy „po swojemu”. Wspominam zresztą o tym w recenzji antologii.