I kto by pomyślał, że w stosunkowo niewielkim studio Rockstar North (kiedyś DMA Design), zlokalizowanym w chłodnym Edynburgu, w zapomnianej przez Boga i ludzi Szkocji, siedzi sobie kilkudziesięciu Brytoli i tworzy gry, które idealnie odwzorowują amerykańskie realia, wyśmiewają je i co chyba najważniejsze – dają nam setki, a nawet tysiące godzin wspaniałej zabawy. Kto by pomyślał, że jednej grupie ludzi uda się stworzyć dwie skrajnie różnie marki, w dwóch skrajnie różnych czasach i osiągnąć z nimi sukces. Tak, tak, chodzi mi o The Lemmings, które w latach dziewięćdziesiątych też było hitem, sprzedało się w 20 milionach kopii i zostało wydane na 21 różnych platformach.
Kto by pomyślał, że pomysł tak prosty, jak stworzenie gry o „resorakach” i dodanie do niej motywu gangsterskiego, sprawdzi się tak doskonale? Kto mógł się spodziewać, że przeniesienie tej „franczyzy” w trzy wymiary i dodanie kultowych już dziś stacji radiowych, przyniesie tej serii niepowtarzalny chyba dotąd sukces? Ja się nie spodziewałem. Ale nie będę dziś chwalił Rockstar za ich osiągnięcia – te są bowiem powszechnie znane. Pochwalę Rockstar za to, jak rozsądnie poczynają sobie ze swoim dzieckiem.
Jak doskonale bowiem wiemy, twórcom gier, którzy osiągnęli umiarkowany sukces, bardzo często potrafi do głowy uderzyć woda sodowa. I w krótkim czasie okazuje się, że w idealnie pracującym niegdyś studio coraz częściej słychać kłótnie i spory. Czy ktoś słyszał o jakichś kontrowersjach w Rockstar, który przecież produkuje najbardziej kontrowersyjne gry na świecie? Nie. Oczywiście, gdybym ja już dostał się do TAKIEJ firmy, to pewnie nie prowokowałbym sporów, ale zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że jakieś urażone ego zacznie psuć atmosferę. Nigdy o czymś takim w R* nie słyszałem.
Co więcej, Dan Houser i spółka wydają się idealnie prowadzić markę pod względem strategicznym. Nie wiem, czy to jakieś chytre podpowiedzi specjalistów, badania wśród klientów, czy zwykłe szczęście, ale Rockstar idealnie potrafi wpasować się w rynek. Z jednej strony ich marka ewoluuje i pojawia się na skrajnie różnych platformach (weźmy choćby wersje na PSP, czy ostatnio – Chinatown Wars na NDS), a z drugiej – tam, gdzie można zbić jeszcze trochę większą kasę – jest ograniczana. Kierownictwo firmy postępuje bardzo rozsądnie i stara się ugrać jak najwięcej – daje świetny produkt posiadaczom handheldu Nintendo, ale za to zabiera The Lost and Damned właścicielom PS3 – bo to się opłaca. Bardzo sprytnie.
A co jeszcze ważniejsze – Rockstar wie, że trzeba ciężko pracować i chronić markę. Że nie wolno wydać byle szitu. Na tle skleconych naprędce DLC, które są plagą nawet najbardziej wyśmienitych serii, nawet najmniejsze produkcje Rockstara lśnią. Oczywiście, to wszystko kosztuje i zawsze jest ryzyko, że w końcu noga im się powinie, ale fakt pozostaje faktem – z jakże różnorodnej serii Grand Theft Auto, niezależnie od platformy, jeszcze nie zdarzyło nam się otrzymać produktu o choćby przeciętnej jakości. Od tapet, przez trailery po gry na 50 godzin grania – każdy produkt sygnowany logo GTA jest perełką.
I może to wcale nie kwestia geniuszu. Może to „tylko” kwestia rozsądku, spokoju i chłodnej kalkulacji, a przecież chłodu w Edynburgu raczej nie brakuje. Może po prostu chłopaki z Rockstar North nie kupują sobie kolejnych Ferrari, kiedy tylko zwęszą sukces, ale planują tak, żeby na wózku z logo Grand Theft Auto spokojnie dojechać do emerytury? Ile takich producentów jest na świecie? Niewielu. Może jeszcze Valve. Blizzard. BioWare? Nie wiem. Ale wygląda na to, że szkockie powietrze niektórym służy na ochłodzenie głowy. Na czym my tylko zyskujemy.
Zgadzam się ze GTA3 było przełomowe, nowatorskie. Spędziłem bardzo przyjemnie czas grając w gta3, vc i sa. Nie mogę tego powiedzieć o 4-ce, nic a nic mnie nie wciągnęło (podchodziłem już parę razy) . Poza tym dochodzi kiepska konwersja na pecety. Nie rozumiem tłumu zachwytów nad GTA4. Mam nadzieję ze Max’a Payne’a nie schrzanią.
Zgodzę się z powyższym, GTA4 zbyt „poważna”. Chinatown Wars za to pozytywne zaskoczenie, masa zabawy, humoru, stare dobre GTA.
Ciekawe czy zrobią w końcu GTA na Wii. Myślę, że mogła by być jeszcze ciekawsza niż wersja na DS’a.
IV poszła w inną stronę niż dotychczasowe części serii. Do tej pory GTA było robione w komiksowym stylu i raczej jak „bajeczka o złych chłopcach”. To było dobre, wielu osobom się spodobało, przywykliśmy. Teraz Rockstarowcy zrobili grę bardziej w klimatach filmowych, bardziej realistyczną, z o niebo lepszą grafiką oraz fizyką, i już niektórym przestało pasować, bo to inne. A gra jest naprawdę o wiele, wiele lepsza niż poprzednie części. Jedynym krokiem wstecz jest tu chyba tylko mniejsza ilość zadań pobocznych i możliwości (brak samolotów, tuningu wozów, ciężarówek z naczepami, siłowni, itd. ). No, ale przecież muszą mieć co dokładać w kolejnych częściach. I założę się, że w przyszłości seria wróci do tych urozmaiceń.
Za cala serie Grand Theft Auto, R* maja u mnie dozgonny szacunek, jako jeden z nielicznych producentow gier, ktorych szanuje, i nawet ta kiepska konwersja IV nie jest w stanie umniejszyc ich zaslug dla swiata gier w moich oczach. Nie pozostaje nic innego jak pogratulowac im tego czego juz dokonali i miejmy najdzieje jeszcze dokonaja, a woda sodowa o ktorej pisze autor, nigdy im do glowy nie uderzy ;-). GOURANGA!
R*respect dla nich za to, o czym inni nawet boją się myśleć. Manhunt rulz.
a jak tu nie kochać jak na razie lepszej gry niż GTA IV na x’a nie widziałem
gta 4 jest bardziej dorosle i nie wszystkim to moze odpowiadac ale. . . . . mam to gdzies dla mnie to zdecydowanie najlepsza czesc z serii,rockstar tak trzymac!!!. . . . .
Pomijając optymalizacje GTA4 na pc (wogóle takowa była?), gra zasługuje naprawde na duże brawa. Fakt, że w porównaniu z San Andreas czy nawet Vice City w Liberty City zwyczajnie nie ma co robić i nie ma na co wydawać kasy której jest po czasie aż za dużo, to naprawde grało mi się świetnie. Ciekawe misje, fajne cut-scenki, wyraziści bohaterowie no i całkiem ciekawa historia. Z tym chyba napewno sie zgodzicie;]. Pamiętam jak brat kiedyś przyniósł pierwsze GTA, ale to był szał. Potem GTA2 i te superanckie wybuchy;p Zachwytom nie było końca;D Później mieszane uczucia co do GTA3 i nowej grafiki. Pierwszy raz zagrałem u kumpla i sie zakochałem;p Później było już tylko lepiej. Motory i helikoptery w VC, później samoloty w SA i ten ogrom ubrań które można było wrzucić na CJ’a. Tak, kocham gry Rockstara;D