Do napisania recenzji skłoniła mnie rozmowa między klientami jednego z supermarketów. Panowie zastanawiali się nad zakupem Antologii Deus Ex wydanej przez firmę Cenega. Moje gumowe ucho wychwyciło, że według nich głównym atutem tego zbioru są ciekawe screeny i jego atrakcyjna cena. Zdecydowałem się interweniować, ratując pamięć jakże zasłużonej pozycji. Cała ta sytuacja skłoniła mnie do napisania recenzji trzech gier umieszonych w zestawie. A zdawać się mogło, że nikomu nie trzeba ich przedstawiać.
Spis treści
Trzy w jednym
Średnia grafika. Piękna gra
Spoglądając na listę wydawniczą firmy Cenega zapewne zwrócicie uwagę na Antologię Deus Ex. Jest to zestaw składający się z trzech tytułów, przedstawiający ewolucję serii począwszy od kultowej pierwszej odsłony poprzez godną kontynuację Invisible War a skończywszy na Project Snowblind. To wszystko znajdziecie na jednej płytce za, którą przyjdzie wam zapłacić tylko 25 zł! O opłacalności nabycia tego zestawu chyba nie muszę nikogo przekonywać. W zamian za tę kwotę będziecie mogli zasmakować tego, co zachwycało rzesze graczy w 2000 r., kiedy to gra trafiła na sklepowe półki.
O czym tak naprawdę jest Deus EX
A tu jest praktycznie na odwrót
Antologia rzuca nas w wir wydarzeń post apokaliptycznej wizji świata kiedy to terroryzm staje się poważnym zagrożeniem dla dalszej egzystencji ludzkości. Dlatego też do życia powołana zostaje organizacja UNATCO (Antyterrorystyczna Koalicja Organizacji Narodów Zjednoczonych), w której skład wchodzi nasza skromna osoba, czyli agent J.C.Denton. W kolejnej odsłonie gry, czyli Invisible War motyw walki z terroryzmem w dalszym ciągu jest tematem naczelnym. Wedle wielu graczy kontynuacja nie oddała specyficznego klimatu pierwszej części jednak została ona przyjęta pozytywnie. Zapowiedź kolejnej pozycji bazującej na dwóch popularnych tytułach wzbudziła wiele nadziei. Project Snowblind stał się samodzielną produkcją opartą na pomysłach z Deus Ex’a co zaowocowało może nie rewolucyjną, ale przyjemną grą osadzoną w realiach wojny domowej. Tu wcielamy się w rolę Nathana Frosta – żołnierza idealnego. W trakcie bitwy zostaje on poważnie ranny. Postanowiono go jednak wykorzystać, przeprowadzając na nim szereg eksperymentów i wszczepiając mu bioimplanty znane z pierwszej części Deus Ex. Koniec końców stajemy na czele oddziału, który zostaje wysłany na front, gdzie przyjdzie nam zmierzyć się z wrogimi jednostkami.
Smaczki Deus Ex’a
To właśnie dla tych smaczków warto spędzić przed komputerem kilkanaście godzin. Przede wszystkim należy wspomnieć o nieliniowej fabule, na której przebieg mają wpływ podejmowane przez nas decyzje, dzięki czemu zwiększa się znacznie żywotność gry. Motywy RPG nadają DE wyjątkowy charakter, dzięki czemu nie mamy styczności z bezmózgą strzelaniną. Kolejnym elementem są charakterystyczne bioimplanty, dzięki którym możemy udoskonalać naszą postać, co ułatwi nam np. eksplorację terenu. Możemy chociażby ulepszyć nasz pancerz czy znacznie zwiększyć wydolność fizyczną, dzięki czemu będziemy wyżej skakać czy bezszelestnie się skradać. Są również umiejętności za pośrednictwem, których jesteśmy w stanie unieszkodliwiać kamery. Wszystkie te elementy stają się niebywałym rarytasem. W trakcie gry wielokrotnie przyjdzie nam stawić czoło wrogim jednostkom, jednakże dzięki bioimplantom możemy łatwo uniknąć walki. Należy również zwrócić uwagę na zacienione lokacje, które staną się naszym sprzymierzeńcem. Mniej pokojowi gracze mają do dyspozycji cały wachlarz broni począwszy na granatach, przechodząc przez snajperkę a skończywszy na znanej i lubianej wyrzutni rakiet. Łącząc te wszystkie elementy stajemy się bardzo sprawną maszynką do zabijania lub jak kto woli doskonale wyszkolonym agentem, który niczym morderczy cień przemyka pomiędzy wrogimi żołnierzami.
Lata lecą a agent Denton ciągle młody?
Niestety, jeśli chodzi o grafikę gra wygląd bardzo kiepsko. Mijające lata niestety nie służą naszemu agentowi, co oczywiście nie tyczy się Project Snowblind. Jeśli zdecydujecie się na jej zainstalowanie to na pewno nie dla zapierających dech w piersiach efektów wizualnych, bo ich tak na dobrą sprawę nie ma. To, czym kusi nas w dalszym ciągu Deus Ex to fabuła ozdobiona licznymi smaczkami, których warto zakosztować. Wiele gier, które właśnie trafiają na sklepowe półki nie dorasta naszemu staruszkowi do pięt. W związku z czym nasuwa się pytanie czy warto? Osobiście osobom, które ukończyły wszystkie trzy części tuż po ich premierze odradzam zakup tego zestawu Osoby, które jeszcze nie miały z nimi styczności powinny bez zastanowienia zainwestować i liznąć kawałek elektronicznej rozrywki w znakomitym wykonaniu.
Odgrzany kotlet?
To, co oferuje nam Cenega jest bardzo smakowitym kąskiem. Mamy tu Project Snowblind tytuł, którego efekty wizualne zadowolą wybrednych konsumentów z kolei dwie pozostałe pozycje zagwarantują nam wyśmienitą fabułę, która pochłonie nas na wiele godzin. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko zachęcić tych wszystkich, którzy jeszcze nie mieli przyjemności zagrania w tę Antologię do zrobienia małych zakupów. Naprawdę warto, gdyż Deus Ex wielkim hitem był (jest?). Na pewno na poświęcenie mu uwagi zasługuje nawet dziś. Cały zestaw otrzymuje ocenę 9,1.
Na temat gry Deus Ex swego czasu można było się wyrażać tylko w samych superlatywach. Pierwsza cześć podbiła serca graczy, kolejna była jej godną kontynuacją a Project Snowblind stał się samodzielnym tytułem, czerpiącym całymi garściami z Deus Ex’a. Jak wygląda ta legenda po pięciu latach? Czy nadal możemy się nią zachwycać? Na te pytania postaram się odpowiedzieć.
Muszę (jako zagorzały fan DX (a nie DE :P) i posiadacz rzeczonego zestawu) wtrącić swoje kilka groszy. Po pierwsze nie ma tu nic o tłumaczeniu gry. A szkoda. Co prawda nie miałem jeszcze okazji zagrać w Invisible War z Antologii (nie mam na razie Windows a pod Wine/Cedegą nie chodzi) ale muszę powiedzieć, że tłumaczenie Deus Ex popełnione przez Cedegę chwilami (najczęściej w tych najbardziej newralgicznych punktach, niestety) po prostu ssie. No, dobra, trochę przesadziłem – nie jest tak tragiczne jak np. polskie tłumaczenia trylogii Matrix, ale nadal uważam, że ludzi za nie odpowiedzialnych powinno się oskalpować. Szczególnie biorąc pod uwagę mnogość dialogów o charakterze filozoficznym w grze. Całe szczęście, że jest to tylko tłumaczenie w napisach – gdyby popełnili pełne to byłaby tragedia. Muszę kiedyś ściągnąć tłumaczenie autorstwa społeczności DX i je przetestować – wierzę, że jest lepsze. Poza tym przyczepię się do stwierdzenia, że świat DX jest post apokaliptyczny. Otóż post apokaliptyczne realia to ma Fallout. Deus Ex jest osadzony w realiach cyberpunkowych. Nie do końca też mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że IW został „przyjęty pozytywnie”. Z tego co ja widziałem to wręcz przeciwnie. Mimo sporej (choć nie tak dużej jak w jedynce) grywalności faktem jest, że gra jest niezwykle spłycona w stosunku do DX. I to tak pod względem gameplay’u jak i fabuły. Sprowadzony do „nie wiadomo czego” interface, który wydaje się być upośledzonym kuzynem tego z pierwszej części + brak systemu umiejętności + idiotyczny pomysł z uniwersalną amunicją. Do tego swego czasu była to jedna z bardziej zbugowionych gier dostępnych na rynku. Ma klimat (choć nie ten sam co jedynka – przynajmniej do czasu kiedy dotrze się na antarktydę – ale to nie koniecznie wada), ma też grywalność i fabułę, ale tego wszystkiego jest znacznie mniej niż w jedynce, przez co zaraz po premierze gra była dla wielu Rozczarowaniem przez duże R.
Pseudo nieliniowej fabule 😉 Generalnie wszystkie działania gracza zarówno w DX jak i w DX:IW mają wyłącznie skutek natychmiastowy, brak im zaś implikacji długoterminowych (przychodzą mi na myśl tylko 3 przypadki mające wpływ na znacznie dalszą część gry, ale wszystkie mają bardzo niewielkie znaczenie w ostatecznym rozrachunku), przez co wyboru zakończenia dokonujemy tak na prawdę dopiero na samym końcu gry. Ważniejszym natomiast elementem imo jest improwizacyjny gameplay, który pozwala przechodzić poszczególne lokacje na dziesiątki różnych sposobów i po prostu improwizować, zamiast zastanawiać się „jak designerzy chcą żebym przeszedł tą mapę?”. Podsumowując – zestaw uważam za na prawdę fajny (choć nie do końca kumam po co pojawia się w nim Snowblind, nawet mimo DX’owych korzeni tej gry) i również go polecam, ale tylko tym, którzy znają dobrze język angielski. Niestety polskie tłumaczenie, mimo wszystkich dobrych intencji imo zabija niektóre dialogi, dlatego jeśli ktoś chce faktycznie zrozumieć grę (a warto się zagłębić w „drugie dno”) to powinien słuchać oryginalnych dialogów, a nie polegać na polskich napisach. Co do recenzji to muszę powiedzieć, że klikając oczekiwałem czegoś znacznie dłuższego. Gdybym nie znał i nie kochał DX to raczej bym się z tekstu nie dowiedział ani jaki klimat ma gra, ani dlaczego po 7 latach od premiery (1 części) nadal wciąga jak silnik od 747.
Już na samym początku gry można w którejś z książek czy gazet przeczytać, że Indie i Pakistan wymieniły się atomowymi ciosami (czy tylko oni?). Gdy dołożymy do tego zamachy, przemoc, NWO to zaczynam to widzieć jako apokalipsę. Zbytnio przyzwyczailiśmy się do Falloutów. Myślę, że nie powinniśmy się tak bardzo czepiać tego słowa w tekście. Sam zestaw – jeśli jeszcze ktoś nie zna Deus Ex a lubi dobre pozycje to niech pędzi do sklepu i wyda te „grosze”
@Katmay – może i masz rację, ale dla mnie to zdecydowanie bardziej cyberpunk. Terroryzm, przemoc, NWO, strach, czy chociażby narkotyki to też jego elementy. Moim zdaniem Deus Ex jest tym dla gier czym Neuromancer dla książek – definicją cyberpunku. Choć może faktycznie zależy to od przyjętego spojrzenia/definicji jednego i drugiego. Faktem jest natomiast, że 2 części dość blisko do wizji apokaliptycznej, w związku z Great Collapse. Nie chciałem się zbytnio czepiać, a wyłącznie zwrócić uwagę 🙂 (choć napisałem, że się przyczepiam ;D)
dokładnie tak. Postapokalipsa to Mad Max, Ostatni Brzeg, Nazajutrz i kilka innych filmów, o książkach już nie wspominając nawet. Deus Ex zupełnie tu nie pasuje, nawet z tymi atomówkami 🙂
Jeszcze mój mały gwoździk do trumny. 🙂 W uniwersum Neuromancera w ataku nuklearnym zniszczeniu uległo pół Europy (na pewno Niemcy), coś mi jeszcze kołacze, że Bliski Wschód miał postać szkliwa, ale nie pamiętam, czy to było w Neuromancerze, czy w Cyberpunk 2020 (papierowe RPG). Co więcej, konflikty międzynarodowe często w cyberpunku są powodem zmniejszenia roli rządów i przejęcia władzy przez korporacje (warunek konieczny w cyberpunku :). Z kolei w settingu postapokaliptycznym potrzebna jest apokalipsa, czyli niemal całkowite zniszczenie nie tylko administracji, ale i cywilizacji technicznej, a najlepiej całego środowiska (zostaje sama pustynia/ocean). Co do samej recenzji – nie dowiedziałem się z niej, czym się różnią (i czy) DX:IW i Project Snowblind od DX (jeśli chodzi o rozgrywkę). Akurat fabuła w DX jest wybitnie liniowa (z tego co grałem do tej pory), zaś cała siła gry objawia się w możliwości rozwiązywania problemów na wiele różnych sposobów, ale w obrębie jednej misji.
Tak, nad tym zdaniem popadłem w dłuższą zadumę. 🙂 Pomijam już fakt, że rarytas z natury rzeczy („rzecz rzadka i niezwykle cenna”) jest niebywały, mi to słowo zawsze kojarzyło się z jedzeniem, nie z elementami. Nie dowiedziałem się też, skąd taka, a nie inna ocena. Zaczy – mam świadomość wspaniałości DX, ale jak do tego ma się DX:IW i PS? Sam DX wyszedł jakiś czas temu z CDA, recenzja koncentruje się na DX właśnie, po łebkach traktując pozostałe dwa tytuły, więc w sumie nie wiadomo, czy dla tamtych pozostałych dwóch jest sens kupować trójpak.
Tak patrzę na te komentarze i sie zastanawiam kto w ogole korzysta z tej calej Valhalli. . . Kogo my tu mamy: kilku gosci o wiedzy wiekszej od autora artykulu i pieknym jezyku ze az milo poczytac – oraz mojego ulubionego recenzenta gier komputerowych, b. WP, obecnie Onet. Boze, kocham Valhalle :)I do Autora: – obie czesci dylogii sa liniowe niczym HL2,- akronim serii to DX a nie DE,- DX2 powszechnie uwazane jest za gre nieudana, o czym przynajmniej wypada lojalnie wobec Czytelnika wspomniec,- nie wszystko co rozgrywa sie dalej niz dzisiaj to postapokalipsa (no chyba ze Potwory i Spolka wygraja te wybory), proponuje sobie sprawdzic haslo „cyberpunk”.
Project Snowblind jakoś nie przypadł mi do gustu. z Deusów bardzo lubiłem pierwszą część i chyba nad jedynką spędziłem najwięcej czasu
Nie wchodzac w najmniejszym stopniu w dyskusje polityczna, i odrywajac to od kontekstu przekonan etc etc.
LOLWell done, sir. To jest po prostu zabawne spostrzezenie. Ogolnie uwazam ze na V dobrze by bylo filtrowac rzeczywistosc poltyczna (potencjal szkodzacy i dzielacy spolecznosc jest wiekszy niz w postach o PS3 . . . ) to jednak czasem zabawny tekst = gold. I nie wazne czy pro pis czy pro po czy pro ktostam – funny shit, is funny shit 😉