Przyznam szczerze, że już po 15 minutach „zabawy” z RTL Winter Sports 2008, miałem dość. Względem poprzedniej edycji dodano co prawda jeden nowy tryb i dwie konkurencje, ale sposób rozgrywki pozostał nadal na tym samym, niskim, poziomie.
Gramy
Breakdance na lodzie
Standardowo mamy tu tryb zawodów (od 7 do 15 konkurencji – można też stworzyć własną kombinację), karierę (wybieramy kraj i startujemy kolejno w każdej konkurencji zdobywając punkty dla „reprezentacji”) oraz (nowość) kampanię. Dla tego ostatniego bardziej pasowałaby nazwa „wyzwania”, bowiem na „mapie” przypominającej klaster miodu wybieramy dyscypliny począwszy od środkowych przez kolejne, aż do zaliczenia całości. Zadania są nie tyle banalne, co idiotyczne. W slalomie trzeba dla przykładu przejechać bez dyskwalifikacji, a w innych konkurencjach perfekcyjnie wystartować czy osiągnąć określoną prędkość. Zaliczenie każdego wyzwania to góra trzy próby, więc całość wystarcza na jakieś 30 minut.
Wydawałoby się, że najciekawsza będzie kariera, ale z racji, że trzeba w niej brać udział we wszystkich konkurencjach nie jest wcale tak fajnie. Większość z nich… a w zasadzie wszystkie, są bowiem potwornie nudne.
Gramy?
Każda dyscyplina, polega na wciskaniu, najczęściej dwóch, góra trzech, przycisków. Spację potrzebna jest by dobrze wystartować, a podczas jazdy/zjazdu/lotu operujemy z reguły jedynie strzałkami. Kilka dyscyplin (jak np. wszelkie zjazdy) dają jeszcze możliwość zatrudnienia drugiej ręki do używania S i D. Nawet jazda figurowa, z którą wiązałem pewne nadzieje, nie wygląda inaczej. W czasie każdej konkurencji pokazują się ikonki przycisków jakich w danej chwili należy użyć, a cała sztuka polega na jak wciśnięciu ich w odpowiednim czasie. Porażką są też skoki, które mogłyby przyciągnąć na dłużej. Strzałkami kierujemy skoczkiem tak by jechał równo, spacją skaczemy, by następnie w locie znów utrzymywać równowagę strzałkami. Wszystko jest banalnie proste, a wygrywanie to kwestia dwóch – trzech prób.
Rozgrywka wygląda więc identycznie jak rok temu, a kolejne konkurencje zwyczajnie nie dają żadnej zabawy. Jak już wspomniałem – zamiast na prowadzonym zawodniku należy skupiać się na tej części ekranu, w której wyświetlane są ikonki. Lepiej jest już odpalić sobie program do nauki szybkiego pisania – przynajmniej pożytek z tego większy, a zabawa wcale nie gorsza.
Gramy…!
Aż mu głowa spuchła ze zmęczenia
Już rok temu grafika w RTL Winter Games robiła nienajlepsze wrażenie. W tej edycji zmieniono zaś tylko… paski energii towarzyszące konkurencjom. Wyglądają teraz ładniej, ale taka zmiana oznacza w zasadzie ich brak. Postacie zawodników wyglądają brzydko (kanciastości, sztywna animacja), tak samo tory (których jest bardzo mało) i powtarzające się elementy otoczenia (na które i tak nie ma czasu zwracać uwagi, bo trzeba gapić się w dolną część ekranu i wciskać cholerne strzałeczki). Na trybunach jest armia klonów wydająca niezbyt przyjemne dźwięki i to w zasadzie tyle jeśli chodzi o oprawę audio-video.
Koniecznie w inny tytuł
Ci panowie uciekają z płyty z grą
W ogóle, gra jako całość jawi mi się jako kpina z gracza. Nie dość, że grywalność jest fatalna poprzez samo podejście do kwestii sterowania zawodnikami, to na dodatek nie wprowadzono tu żadnych zmian w stosunku do poprzedniczki. Jeśli więc popełniliście błąd rok temu i zakupiliście „RTLa”, to w tym możecie sobie odpuścić. Jeśli jej natomiast nie macie – to odpuśćcie sobie również i w tym, a przy okazji cieszcie się że zaoszczędziliście kasę poprzedniej zimy.
Cenega Poland chce wydać grę za 79,90zł. Kiedy to zobaczyłem zaliczyłem opad szczęki i nie znajduję słów by wyrazić swoje zdumienie dla tego pomysłu. Na miejscu byłby jedynie wybuch śmiechu. Żądanie za tego gniota więcej niż 9,90 to przesada godna napiętnowania.
Nie tylko EA obrało niechlubną drogę wypuszczania co roku kolejnej edycji tej samej gry. Podobną politykę zaczął stosować koncert RTL wraz ze studiem 49Games tworzącym serię traktującą o sportach zimowych. Z marnym skutkiem.
Haha. . . Tego mi właśnie brakowało na V. Piętnujących gnioty recenzji. Szacun dla recenzenta, za poświęcenie i ostrzeżenie 🙂
Panie Janie, mam nadzieje ze dostanie Pan wkrotce wiecej takich „ciekawych” gier do recenzowania!
Lubie konkretne, krotkie teksty, ale wazne w nich jest to zeby ujac to co charakterystyczne, a tu slowa nie ma o bobslejach i skeletonie. . . A te jako jedyne sa w miare fajne w tej grze. Nie zmienia to oceny gry, ktora jest taka jak byc powinna, ale jednak 😛
hmmm. . . akurat bobsleje i skeleton są nudne, a nie warto krytykować każdą dyscyplinę z osobna
Wlasnie o to chodzi, ze chociaz ogolnie to nudne sporty (do ogladania) to tu boby i skeleton sie wyrozniaja, na plus.