Nigdy nie uda nam się w pełni docenić potęgi internetu i kolektywnej pracy milionów użytkowników sieci. Gdyby nie ich wysiłek ten news zapewne nie okrążyłby świata lotem błyskawicy. Niejaki Brad Shoemaker z serwisu Giant Bomb odkrył niesamowitą rzecz. Okazuje się, że świetny i (do tej pory) oryginalny Heavy Rain wcale nie jest taki oryginalny jakim chcielibyśmy żeby był. Ba, jego twórcy wkroczyli na bardzo cienką linię oddzielającą inspirację od przywłaszczenia pomysłu (by nie rzec skopiowania go). O co chodzi? Już tłumaczymy.
Jedna z postaci występujących w dziele studia Quantic Dream to detektyw Scott Shelby. Okazuje się, że przy jego tworzeniu autorzy Heavy Rain bardzo mocno inspirowali się praktycznie identyczną postacią ze świata filmu. W postać tę wcielał się aktor Sam Douglas. Na ile podobne są te dwie postaci? Pod treścią tej wiadomości znajdziecie klip z Heavy Rain i fragment filmu z Douglasem. Dajcie nam znać co o tym myślicie. My powiemy szczerze, że inspiracja inspiracją, ale są jednak pewne granice, których nie powinno się przekraczać.
faktycznie podobni, a co do samego filmikuz Heavy Rain, to w rzeczywistości na konsoli taki slideshow jest?Cos jakby sie nie wyrabiała ta konsola.
I żadna z nich w tym przypadku nie została przekroczona.
nic z tego nie rozumiem, użyli wizerunku aktora nielegalnie? bo jakby to był jakiś inny „model 3d” to by nie było sprawy chyba
Jak dla mnie ta postać wygląda tak stereotypowo — w obu przypadkach — że czepiać się można co najwyżej istnienia stereotypu przygrubego, łysiejącego gliniarza w płaszczu. . . Inspiracja na pewno była, ale podejrzewam, że gdyby jej nie było to i tak uzyskaliby podobny efekt chcąc po prostu stworzyć postać tego typu. Nie widzę problemu.
Inspiracja inspiracją, a o tym, że dokładnie ten sam aktor użyczył Scottowi twarzy i głosu w Heavy Rain to już nikt nie wspomni. Ach ta tania sensacja. . .
Hahah. . . rzeczywiście. W sumie to można było łatwo sprawdzić. Ktoś kto to wyciągnął na wierzch nieźle się skompromitował.
Panowie. . . może jakieś sprostowanie? Przecież to śmiech ogarnia. . . .