I pewnie faktycznie by tak było gdybym grał w angielską wersję Space Empires V. Niestety wtedy jeszcze nie wiedziałem, że wersja spolonizowana przez Nicolas Games zachowuje się „nieco” inaczej…
Spis treści
4X, czyli heksagonalna ekspansja w kosmosie
4X…
Space Empires V jest klasycznym przedstawicielem strategii 4X (eXplore, eXpand, eXploit, and eXterminate). Zależnie od naszego pomysłu i temperamentu, stając na czele jednego z imperiów, wyruszymy na podbój kosmosu budując nasze mocarstwo na zgliszczach tych, które staną nam na drodze lub też ściśle z nimi współpracując – tworząc sojusze – poczynając od tych opartych na wymianie handlowej, a kończąc na ścisłej unii o charakterze politycznym.
Recenzowana gra w odróżnieniu od recenzowanego przeze mnie niedawno innego przedstawiciela gatunku (Sins of A Solar Empire) rozgrywa się w trybie turowym, a polem naszej walki są układy podzielone na heksagonalne sektory. System ten składa się na potężny wszechświat pełen planet, gwiazd, mgławic i innych kosmicznych obiektów.
Pierwsze co rzuca się w oczy to archaiczna grafika – rodem sprzed 10 lat, choć i tak należy zaznaczyć, że seria wykonała znaczny skok jakościowy w tej materii od swojej poprzedniej odsłony. Na szczęście nie grafiką strateg żyje toteż jak tylko przyzwyczaicie oczy do owej muzealnej oprawy gwarantuję, że nie będzie ona zupełnie przeszkadzać w dobrej zabawie.
Casualom mówimy gromkie „nie”!
Drugą cechą gry widoczną na pierwszy rzut oka jest niezwykle wysoki poziom skomplikowania. Space Empires V to zdecydowanie nie tytuł dla niedzielnych graczy, którzy postanowili zawojować kosmos. Świat heksów i blitzkriegu w wydaniu SE V to dziesiątki tabelek, menusów i żmudnego przebijania się przez setki opcji. Każdy, kto choć trochę przyzwyczaił się do współczesnych, mocno uproszczonych gier z napisem user friendly na okładce może zniechęcić się do tej produkcji już po 5 minutach.
Tak wysoki poziom komplikacji sprawia, że do tego tytułu nie ma nawet co podchodzić bez sumiennego przerobienia samouczka. Nawet on, w połączeniu z dość lakoniczną instrukcją pozostawia całe obszary gry, które musimy rozgryźć sami. Zadanie to z jednej strony ułatwia nam dość dobrze opisany interface, z drugiej jednak, jego stopień rozbudowania potrafi zwalić na kolana nawet najtwardszego weterana. Co gorsza, niektóre opcje poza oczywistą nazwą niewiele mówią nam o tym JAK dana akcja będzie przebiegać, albo do czego ostatecznie może się przydać.
Jeśli jednak nie damy się zniechęcić surowości Space Empires V gra ma szanse odwdzięczyć się nam kawałkiem naprawdę doskonałej zabawy. Wszystko pod warunkiem, że lubimy hardcorowe strategie, w których możemy decydować niemal o wszystkim.
W świecie wyborów
Twórcy Space Empires V co widać od pierwszych minut postanowili oddać w ręce graczy produkt, w którym będą mogli decydować niemal o wszystkim – od budowy statków i rozłożenia w nich poszczególnych komponentów, przez kolejki budowy na planetach po szczegółowe punkty traktatów i sojuszy zawieranych z innymi cywilizacjami. Mnogość opcji oszałamia.
Widać to już na samym początku zabawy. Jeśli nie zdecydujemy się na tzw. szybki start gra zaoferuje nam opcje wyboru wszystkich chyba możliwych parametrów rozgrywki. Samych tylko warunków zwycięstwa jest całkiem sporo – na punkty, na udział procentowy w punktach innych cywilizacji, dominacja technologiczna, 10-letni pokój w kwadrancie, kolonizacja, zagłada macierzystej planety, do ostatniego mocarstwa na placu boju czy po prostu po upływie określonego czasu (10, 50, 100 lat).. Jeśli wybierzemy któreś z nich przyjdzie kolej na decyzje w kwestii ustroju (każdy ma wady i zalety), rasy, tego jakie planety umiemy kolonizować (skalne, lodowe, gazowe), w jakiej atmosferze żyjemy (tlenowa, wodorowa, metanowa czy zupełny brak atmosfery). Następnie określimy charakter społeczeństwa (artyści, mechanicy, politycy i wiele wiele innych) i cechy rasy (modyfikują pewne parametry). Zdecydujemy też o fladze naszego imperium i wyglądzie jego jednostek. Kiedy wszystkie te decyzje będziemy mieli już za sobą rozpocznie się właściwa zabawa pełna… kolejnych wyborów!
W towarzystwie retort i cieniu służb wywiadowczych
Zwycięstwo możemy osiągnąć na różne sposoby – czy to przez ekspansję technologiczną, dyplomatyczną czy militarną. Każda z tych sfer to kolejne zaawansowane opcje.
Gwiazda świeci…
Drzewo technologiczne jest niezwykle rozbudowane pozwalając nam rozwijać nauki teoretyczne (biologia, fizyka, matematyka, historia etc.) lub całą gamę ściśle wyspecjalizowanych technologii wojskowych i cywilnych. Wszystko oczywiście za sprawą naszych ośrodków badawczych, które wznoszone na planetach gromadzą punkty nauki, które składając się na wspólną pulę dla całego imperium mogą być przez nas odpowiednio wykorzystane. Im bardziej zaawansowana technologia i większa jej użyteczność, tym większy koszt i dłuższy czas badań konieczny do jej wynalezienia. Dla przykładu – rozwój początkowy technologii czujniki czy też silniki jonowe to koszt zaledwie tysiąca czy dwóch tysięcy punktów nauki, kiedy kolonizacja nowego typu planet to koszt rzędu 200 czy nawet 400 tyś.
Oczywiście nasza pula punktów nauki będzie rosła wraz z przybywającymi ośrodkami naukowymi i o ile owe 200 tyś punktów na początku gry to ilość znaczna, która wymagałaby badań przez dobre 20 tur albo i więcej, o tyle w dalszej części gry będzie to kwestią trzech, góra czterech kolejek.
Prawie każde odkrycie teoretyczne przekłada się na udostępnienie konkretnych technologii, które możemy wykorzystać w praktyce. Tych jest całe zatrzęsienie. Od różnych rodzajów broni, silników, czujników, po zaawansowane technologie maskowania czy zakłócania.
i szpiegowanie…
Na podobnej zasadzie działa wywiad. Ośrodki wywiadowcze generują punkty, które później możemy wykorzystywać do przeróżnych akcji szpiegowskich. Od szpiegowania w poszczególnych dziedzinach (technologia, polityka, handel, ogólny rozwój imperium etc.) do sabotowania konkretnych sektorów wrogiego imperium. Nie można też zapomnieć o pewnej puli punktów, które należałoby przeznaczyć na działania kontrwywiadowcze. W końcu nie tylko my wynaleźliśmy coś takiego jak szpiegostwo!
Konstruuj, odkrywaj i podbijaj!
Rozwój naszego imperium oparty jest przede wszystkim na budowie. Tworzymy zarówno struktury planetarne, jak i jednostki kosmiczne, którymi będziemy przemierzać nieznany świat. Aby móc to robić potrzebne są nam surowce, które wydobywamy na planetach. Tych są trzy rodzaje. Minerały potrzebne do budowy i utrzymania statków, surowce organiczne do wykarmienia naszej populacji i substancje radioaktywne służące jako paliwo.
Budowa statków w Space Empires V została rozwiązana bardzo ciekawie. Znów natykamy się na całą masę opcji. Chcąc zbudować jakąkolwiek jednostkę musimy wcześniej stworzyć jej projekt. Na schemacie statku rozmieszczamy kolejne komponenty projektu, które zadecydują o wydajności statku. Ilość silników zadecyduje o odległości jaką jednostka będzie mogła pokonać w ciągu jednej tury, zaś bardziej zaawansowane czujniki o większym zasięgu pozwolą zajrzeć głębiej w nieznany kosmos. Dopiero tak przygotowany projekt, który możemy oczywiście sami nazwać, określić jego przeznaczenie etc. kierujemy do produkcji w stoczniach naszych planet.
Nic nie trwa jednak wiecznie, toteż wraz z rozwojem nauki w naszym imperium z czasem pojawią się nowsze modele wykorzystanych w projekcie technologii. W tej sytuacji możemy przeprowadzić modernizację już istniejącego projektu, podczas której poszczególne komponenty zostaną zastąpione ich najnowszymi odpowiednikami. Od tego momentu nasze stocznie mogą już opuszczać zmodernizowane jednostki, zaś stare, które wciąż pozostają w służbie można skierować do stoczni remontowych gdzie zostanie przeprowadzona konieczna modernizacja.
Rosnąca flota będzie nam potrzebna zarówno do kolonizacji nowych planet, odkrywania układów jak i do podboju. Ten odbywa się za pomocą jednostek walczących w kosmosie, ale też sił desantowanych na powierzchnie wrogich planet. Nasze wojska oczywiście możemy łączyć we floty, które znów mogą latać w różnych szykach zależnie od funkcji.
Dziwna sprawa z tym wydaniem bo Sins of a Solar Empire nie spartolili ale tam lwią robotę przy polonizacji odwalili fani gry. Oficjalny dystrybutor „znalazł się” wtedy kiedy chłopaki prawie tłumaczenie skończyli.