Skira, wysepka bliźniaczo podobna (kształtem) do wyspy Kiska na Alasce to teatr działań w najnowszym Operation Flashpoint. Kawałek ziemi otoczony wodą kryje potężne źródła najcenniejszego surowca – ropy. Klimatyczne wprowadzenie w formie infografiki przedstawia nam burzliwą historię tego miejsca. Najnowsze wydarzenia stawiają gracza w obliczu konfliktu rosyjsko – chińskiego. Państwo Środka, dając oponentom casus beli, zajmuje Skirę i czeka na interwencję Rosjan. Inteligentni przywódcy naszego wschodniego sąsiada nie dają się jednak sprowokować i proszą o pomoc swojego bliskiego sojusznika – Stany Zjednoczone. Cóż, czasy się zmieniają. Rosjanie tak skrupulatnie ukrywają swoją obecność na wyspie, że podczas gry ani razu nie padnie słowo wypowiedziane z charakterystycznym akcentem, a biedny gracz szybko zapomni, że fabuła w ogóle o nich wspomina.

Leśna burza

Nowoczesny konflikt zbrojny nie przypomina tego, co widzieliśmy osiem lat temu w wykonaniu Bohemia Interactive. Nie biegamy już bez celu, uzbrojeni w marne M-16, narzekając na bugi. Teraz na bugi narzekamy wyposażeni w granatniki, celowniki optyczne czy noktowizor, a w plecaku czeka apteczka, która sprawi, że nie zginiemy zbyt szybko. W naszej czteroosobowej drużynie zawsze do dyspozycji mamy też medyka, który bez problemu wyleczy ranną nogę, która chwilkę wcześniej uniemożliwiała nam bieganie, czy rękę, przez którą nie mogliśmy oddać celnego strzału.

Nie przyjdzie nam także pojeździć czy polatać dostępnymi pojazdami, na pewno nie w trybie dla pojedynczego gracza. Dragon Rising skupia się wyłącznie na dowodzeniu czteroosobową drużyną piechoty. Misje dzielą się na dwa rodzaje. Jeden z nich to bardziej ofensywne działania większej liczby oddziałów, gdzie często wspieramy atak pancerniaków. Drugi typ zadań to nocne misje oddziałów specjalnych, polegające na odbiciu zakładników czy ewakuacji pilotów zestrzelonego śmigłowca.

Kalkulacja trajektorii

Gdzie jest w śmigłowcu przycisk do katapultowania?

Nowoczesny sprzęt, który wymieniłem dwa akapity wcześniej to jeden z czynników, które znacznie ułatwiają rozgrywkę w Dragon Rising. Mając do dyspozycji celownik optyczny i granatnik przez misje przemy jak jednoosobowa armia, a jedyna komenda, którą wydajemy naszym podwładnym to „follow me”. Jeśli w ręce wpadnie nam celownik wyposażony w termowizję, to gra staje się absurdalnie łatwa. Mierząc, oczywiście, miarą skomplikowanych, taktycznych symulatorów wojennych. Codemasters podjęli kilka kroków mających na celu zwiększenie poziomu trudności. Jeden z nich to wprowadzenie poziomu hardcore, w którym z ekranu znikają wszelkie elementy HUDu i nawet kierunek, w którym idziemy musimy wyznaczać chyba według mchu i gwiazd, bo prawdziwy US Marines nie ma kompasu.

Kolejny wybieg to brak jakiegokolwiek tutorialu czy poradnika, choćby w formie tekstowej. Brawa dla tego kto wyjaśni mi czym różnią się opcje „scatter”, „barrage”, „tight” i „harrasing” w kontekście ostrzału artyleryjskiego. Jeśli ktoś nie jest wyszkolonym żołnierzem armii amerykańskiej, będzie miał na początku problem z grą, która od razu, bez żadnego przygotowania, zmusza nas do flankowania umocnionej pozycji wroga. Cała nadzieja w drukowanej instrukcji, do której nie miałem dostępu. Z drugiej strony – cała masa żołnierskiego żargonu, gdy już zaczniemy go rozumieć, fantastycznie buduje klimat i atmosferę.

Cztery pociski – jeden trup

Żołnierz też czasem musi

Jeden strzał może cię zabić – takie było i jest motto tego typu produkcji. Dlatego też z najwyższym niepokojem przyjmuję niesamowitą odporność na obrażenia (własną i przeciwnika). Na łatwiejszych poziomach trudności dostępny jest „wskaźnik trafienia”, który wyświetla białe kreski gdy trafimy przeciwnika i czerwone, gdy go zabijemy. Z niedowierzaniem obserwowałem jak wrogowie bez zająknięcia przyjmowali po cztery pociski na klatę, nie zmieniając nawet prędkości marszu. Jeden celny strzał w głowę to jednak nadal śmiertelna dawka ołowiu dla obu stron konfliktu. Co gorsza, tryb hardcore nie zmienia tych ustawień, a jedynie dodaje lub usuwa elementy HUDu dostępne na ekranie. Na najtrudniejszym poziomie nie ma też wspomnianego już „wskaźnika trafienia”.

W kamuflażu nie potrafią skakać

Kolejnym irytującym elementem jest szczątkowa inteligencja naszych podwładnych. Z reguły potrafią się prawidłowo ustawić, ale często zdarza się, że na ich posunięcia można jedynie odpowiedzieć ciosem głowy w blat biurka. Na polecenia reagują z opóźnieniem lub nie odpowiadają wcale, wsiadanie, a o wysiadaniu z pojazdu nie wspominając, to dla nich czarna magia. Potrafią kryć się po złej stronie osłony lub zupełnie bez powodu spod niej wyskoczyć, wprost pod ogień przeciwnika. Ani razu nie widziałem, żeby użyli granatu, a strzelają też nienajlepiej. Spory ubaw mamy też, gdy nasi krzemowi koledzy szturmują budynek. Nie znam się na taktyce Marines, ale wątpię, że każe ona wchodzić do budowli pojedynczo, w odstępach dziesięciosekundowych. Strata całego oddziału w jednym budynku to nic nadzwyczajnego. Raz udało się także moim podwładnym zameldować, że budynek jest czysty, kiedy był w nim przeciwnik, którego cudem nikt nie zauważył.

To samo mamy po stronie przeciwnika. Nagminnie zdarza się, że wypatrzenie wroga w sporej odległości od naszego oddziału, pozwala wystrzelać go bez jakiejkolwiek reakcji z jego strony. Pada na ziemię i zaczyna się czołgać, po chwili wstaje, kuca. Kabaret. My tymczasem spokojnie celujemy i eliminujemy jednego Chińczyka po drugim. Co ciekawe, bez wydania bezpośredniego rozkazu nasi podwładni zazwyczaj boją się strzelać na dalsze dystanse.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

7 KOMENTARZE

  1. Gra ma wymaganie odpowiednie do jakości wyświetlanej grafiki. Nie jest to szczyt programistycznego artyzmu, więc sprzęt klasy średnio dobrej (jakiś 260GTX i 2 GB RAMu pozwoli odpalić grę na wszystkich możliwych detalach w 1920×1200). Jeśli masz słabszą maszynę – nie będzie problemu w dostosowaniu, opcji graficznych jest cała masa.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here