Od tego, od czego się powinno. Od początku, czyli od przedstawienia się.
A powinno wyglądać to mniej więcej tak…
„Cześć, mam na imię Bartosz, gram od 21 lat, intensywnie od 20-tu, jestem uzależniony…”
Ale zaraz, zaraz, czy aby na pewno?!
I tu chyba trafiamy na temat dzisiejszych rozważań. Czy fakt, że gram w gry komputerowe od ponad 20 lat, zbliżam się wiekowo do 30-tki i wciąż mnie to kręci, ba! co więcej, wciąż gram bardzo dużo, automatycznie ustawia mnie w szeregu z wielką tabliczką UZALEŻNIENI? Co definiuje fakt uzależnienia? Gdzie jest granica między uzależnieniem, a po prostu pasją, której poświęcamy dużo czasu? Czy na siedzącego całymi dniami w garażu faceta dłubiącego non stop przy samochodzie ktokolwiek powie – uzależniony? Nie, pasjonat, motoryzacyjny świr, typowy facet itd., ale nie uzależniony. Na gracza niestety patrzy się już inaczej stosując jakoby inne kryteria oceny, a słowo uzależnienie niestety wraca niemal przy każdej rozmowie dotyczącej ilości czasu spędzanego przed komputerem.
Aby znaleźć odpowiedź na moje pytanie o granicę postanowiłem sięgnąć do definicji uzależnienia w encyklopedii PWN
uzależnienia, med. stan psych. i fiz. zależności od jakiegoś psychoaktywnego środka chem., przejawiający się przymusem jego przyjmowania w oczekiwaniu na efekty działania tego środka lub dla uniknięcia objawów abstynencyjnych; np. u.: lekowe, toksykomanie, lekomanie, narkomanie, nikotynizm; niekiedy za u. uznaje się wszystkie nawykowe zachowania z zatraceniem indywidualnej niezależności (np. u. od mody, telewizji, komputera).
I dla pełni rozważań drugie konieczne pojęcie, tym razem zaczerpnięte ze słownika języka polskiego
pasja, szczególne, bardzo silne upodobanie w czymś, zamiłowanie do czegoś, zajmowanie się czymś z entuzjazmem; namiętność
Czym zatem w świetle przytoczonych powyżej definicji jest nasz zwyczaj przesiadania przed komputerem całymi godzinami i zajmowania się komputerową rozrywką? Pasją czy uzależnieniem?
Przyznam szczerze, że choć gram od dawna i stosunkowo dużo, nie zauważyłem u siebie objawów głodu growego (np. w czasie kiedy po prostu na gry nie mam czasu, czy spędzam urlop odcięty od cywilizacji). Oczywiście, gram w gry oczekując efektu działania tego środka, czyli zwykłej przyjemności, rozrywki, a może po prostu odstresowującego działania, jakie oferuje mi elektroniczna rozrywka po ciężkim dniu w pracy. Ale czy to już oznacza, że mogę swą pasję traktować jako uzależnienie? Chyba nie. Nie wydaje mi się również, żebym zatracał poczucie indywidualnej niezależności. Natomiast bez wątpienia można u mnie zaobserwować zamiłowanie do gier. Bawiło mnie to kiedy byłem małym chłopcem, kiedy ukrywałem się po nocach przed rodzicami grając na moim ukochanym C-64 i bawi mnie to dziś, kiedy zarywam noce i rano idę niewyspany do pracy. Z czystej zabawy przerodziło się to w pasję, żywą i wciąż silną pomimo upływu tak wielu lat. Zaowocowało m.in. współpracą z takimi serwisami jak ś.p. GamePUB czy Valhalla. Bez wątpienia stało się w jakimś stopniu częścią mojego życia.Gdzie jest zatem granica między uzależnieniem i pasją? Co sprawiło, że w moim przypadku spokojnie mogę mówić o pasji, a nie uzależnieniu? W moim przekonaniu odpowiedzi nie należy szukać w ilości godzin spędzonych przy grach komputerowych, ale w alternatywach, które mamy w życiu poza nimi. Ja zawsze je miałem. I choć spędzałem (i wciąż spędzam) masę czasu przy grach, nigdy moje życie nie ograniczyło się tylko i wyłącznie do nich. Były książki, byli przyjaciele, rodzina, brydż, fotografia, była wreszcie koszykówka. Alternatywa. Coś poza grami i graniem. Coś, co sprawiało, że gry nie stały się całym moim życiem, czymś, bez czego nie mogłem żyć. Były (i są) tylko jednym (choć niezwykle istotnym) elementem mojego życia. I wydaje mi się, że to właśnie jest odpowiedź na postawione na początku dzisiejszego blogowego wpisu pytanie.
A Wy, jak uważacie, gdzie leży granica? Może jednak się mylę i wszystko da się wyrazić po prostu w odpowiedniej ilości godzin spędzonej przed monitorem, po przekroczeniu, której możemy mówić o uzależnieniu? Zapraszam do dyskusji!
Uzależnienie doprowadza do utraty poczucia czasu, zaniedbania wartości świata rzeczywistego. Była historia, kiedy to jakaś azjatycka para grając w WoW nieświadomie doprowadziła do śmierci głodowej dziecka – to jest uzależnienie. . . Tekst jest jak najbardziej fajny – powinien znaleźć miejsce w serwisach o treści ogólnej w dziale „społeczeństwo”. Temat godny również pracy naukowej z dziedziny „psychologicznej”. Jest wielu takich, którzy uwielbiają grać – ja także. To czysta przyjemność tyle, że leczy mnie z niej życie – brakiem czasu. Chyba odnajduję tutaj, w tym społeczeństwie jakiś substytut grania – obcowanie z ludźmi, których to pasjonuje daje bardzo dużo zatysfakcji. Brakuje jednak większych dyskusji na tematy dowolne – tzn. dowolne z punktu widzenia dyskusji o jakiejś konkretnej grze. Być może to dodatkowo scaliłoby społeczność?Co więcej – tutaj mogę liczyć na zrozumienie i na rzeczową wymianę zdań z uwzględnieniem dobrego poziomu kultury – co obecnie jest towarem wielce deficytowym.
Uzale?nienia jako takie od czegokolwiek nie mierzy sie ilosciowo, jak mowi musio3 to doprowadza to zatracenia sie w czyms. Moze zdarzyc sie, ze pasja przerodzi sie w chorobliwe uzaleznienie. Ale nawet spedzanie 10 godzin (moze przesadzam) dziennie przy grach nie swiadczy o uzaleznieniu. Przypuszczalnie czlowiek gra 10 godzin dziennie, ale nagle z jakiegos powodu musi odstawic gry na dluzszy okres czasu, jesli odstawi i nie zauwazy nawet z braku czasu, ze nie gra to czy bedziemy mowic o uzaelznieniu? Z drugiej strony gdyby taki czlowiek, nie wiem nie mogl sie otrzasnac tylko dlatego, ze nie mogl grac to wtedy tak – jest uzalezniony. Faktycznie tekst bardzo mile sie czyta, porusza naprawde istotny problem wspolczesnego swiata. Ale czy mama majaca 2 synow jednego grajacego 10 godzin w fife i drugiego grajacego 10 godzin w pilke na boisku, moze mowic, ze jeden jest uzalezniony a drugi nie? To zawsze wiaze sie z pasja. Tak samo zareaguje dzieciak, ktory nie bedzie mogl grac w pilke jak ten ktory nie bedzie mogl grac wirtualnie. Ale zawsze „fachowcy” stoja po stronie tych niewirtualnych. Ja gram duzo, duzo czasu takze spedzam przy komputerze, ale mam tez uczelnie, mam dziewczyne i mam moja prawdziwa pasje – pilke nozna. Czy moge mowic o uzaleznienu tylko dlatego, ze czasem zdarzy mi sie walnac do wyra po 4? Szczerze watpie.
Tak się zastanawiam właśnie i szczerze mówiąc kompletnie mi to lata czy jestem uzależniony od grania czy nie. Gram tyle na ile mam ochote i czas. Czasami 1/2h czasami 12. Nie odczówam w zasadzie nic takiego jak utrata przyjaciół czy brak czasu na życie w realu – ci z przyjaciół którzy jeszcze nie jadą na szmacie w irlandii też zajadle graja, a na życie towarzyskie i tak w zasadzie nie mam czasu bo pracuje. Pozatym, nawet gdyby uznać to za uzależnienie, to jak każdy szanujący sie uzależniony, uważam że mi z tym dobrze i nie mam najmniejszego zamiaru poddać się leczeniu.
„digital_cormac” tak mówią i alkoholicy i narkomani: „Jest im z tym dobrze”, „Nie mają zamiaru poddać się leczeniu”, „Uważają, że jest to coś pięknego i nie wyobrażają sobie życia bez tego”. Oczywiście kolego nie uważam cię za narkomana czy alkoholika, nie obrażam Cię ja również lubię grać. Osobą uzależnioną w tym przypadku (granie na komputerze/konsoli) będzie gdy odda się rozrywce do utraty sił, nie będzie przyjmował jedzenia, picia a sen stanie się wrogiem. Nie raz już pisano o przypadku zgonu przed komputerem lub wybuchu agrasji spowodowanej dużo dawką emocji. Dlatego nie zaleca się gier dla ludzi nadpobudliwych, wrażliwych na zbyt mocne bodźce zewnętrzne. Także koledzy i koleżanki NIE JESTEŚMY uzależnieni ponieważ umiemy rozgraniczyć pasję od nałogu, gry od życia codziennego. W moim przypadku kiedy mam dość grania to poprostu przestaje i tyle. Jestem głodny, chce mi się pić? pauzuje czy przestaje grać i ide coś sjeść/wypić. Tak można pisać bez końca bo to temat rzeka, więc zostawie troszke miejsca dla was ;).
Osoby postronne widząc nas w bezczynności, w fizycznym pojęciu tego słowa ( przy komputerach osobistych ) uważają ,iż spędzanie przy komputerze ogromnych ilości czasu musi być uzależniające. Spojrzyjmy Np. na pianistę. Poświęca on swojej pasji, hobby zbliżoną ilość godzin. Jednak o takim człowieku nie mówi się ,że jest uzależniony. Uzyskuje on pochwały i jest akceptowany przez osoby postronne. Gracz jak i muzyk muszą ciężko pracują, aby przygotować się do turnieju. Moim zdaniem ludzie obawiają się tego czego nie rozumieją. Uważają ,że nie posiadamy żadnych pozytywnych wartości, i w pewnym sensie odrzucają nas, nie chcą zrozumieć istoty pasji jaką żywimy gier komputerowych.
Ja mialem rozne chwile w zyciu. . W moim przypadku wystepuje cos w rodzaju dlugotrwalego zauroczenia 🙂 zarowno sprzetem jak i grami 🙂 kiedy dostalem pierwszy komputer, ah pamietam te godziny spedzone przed 14 calowym monitorem, ktory ledwo wyrabial te 60 Hz ( pobozne zyczenie) Bylem wniebowziety 🙂 potem psx, godziny spedzone przed GranTurismo ,potem GTA :)i tak z kazdym nastepnym kompem/konsolą. wyczekiwanym, wyproszonym czy wrescie wyblaganym na gwiazdke 🙂 Mlodziencza pasja do gier nie minela ale w zycie wkradli sie ( i dobrze! ) ludzie na ktorych zaczelo mi zalezec. Wspolne spedzanie czasu z osobą bliską jest bez porownania lepiej spedzonym czasem niz samotne graniec czy wypady na rozne imprezy. Ale kiedy akurat tych osob nei ma w zasiegu, oddaje sie przyjemnosci, rozrywce, relaksuje sie grajac w moje ulubione tytuły, czytam V i slucham muzy. Komputer /konsola sie do tego nadaje idealnie. ‚a Czy jestem uzalezniony? cholera wie, i tak jak digital_cormac nie interesuje mnie to jak to sie nazywa. Ja to kocham 🙂
Kiedy jest ta granica uzależnienia? Wydaje mi się, że jest ona, gdy ktoś odczuwa bardzo dużą złość, kiedy nie może pograć. Przykładowo kiedyś słyszałem o gościu, któremu mama odłączyła komputer, bo grał niesamowicie dużo w Tibię. Co wtedy zrobił? Zaczął ją bić krzesłem, na którym chwilę wcześniej siedział. Takie ekstremalne przypadki można śmiało zaliczać do uzależnienia. Raczej nie występują często sytuacje takie jak ta przedstawiona chwilę wcześniej i większość osób grających oddaje się po prostu swojej pasji. Jednak nie rzadko w różnych rodzajach badań jesteśmy przedstawiani jako nałogowcy. Całe szczęście można już zaobserwować małe zmiany w postrzeganiu ludzi takich jak większość z nas. Jak jest z tym u mnie? Od jakiegoś czasu gram dość mało w gry komputerowe i jakoś mnie do nich nie ciągnie. Nigdy nie uważałem się za nałogowca. Mam przyjaciół, lubię pograć w siatkę itp. Gry są pewną częścią mojego życia jednak nigdy nie postawiłem ich na pierwszym planie.
Cieszę się, że udało mi się wywołać dyskusję :)Ciekawą kwestią jest też postrzeganie graczy przez media – bo to właśnie one chyba kreują taki obraz – gracz=uzależnienie, a temu uproszczeniu ulegają ludzie którzy nie mają pojęcia o temacie, ale powtarzają bo gdzieś tak słyszeli. Innym problemem jest też postrzeganie dorosłych graczy jako „dużych dzieci”? Dorosły facet, a gra w jakieś tam gry komputerowe. . . To problem podobny jaki także mają komiksiarze, na których w Polsce wciąż się patrzy jak na niegroźnych wariatów, którzy czytają obrazkowe historyjki dla dzieci.
no jakbym slyszał moją kochaną mamusie :)” dorosły facet a w jakies gierki gra” :DALE! jest sukces! zainteresowałem moją Rodzicielkę filmem/bajką ” Włatcy Móch” 😀 niesamowite 😀
offtopic sugestia:katmay – wprowadzilibyscie jakis system odpowiedzi i powiadomania o odpowiedziach na komentarze. gdy teraz walne 10 komentarzy to nie chce mi sie na anstepny dzien sprawdzac wszystkie newsy czy ktos mi odpowiedzial. mam to gdzies, czytam tylko nowe newsy, a dyskusja idzie pod pien
michal_k, jesli klikniesz na swoj nick, to masz taka minitabelke gdzie i kiedy pisales i czy ktos odpisal :] na chwile obecna to jedyne wyjscie http://www.valhalla.pl/user1295-michalk.html
Można też w dziale Forum kliknąć po prawej stronie „Komentowane przeze mnie”. Tam są śledzone odpowiedzi na własne posty.
Ja gram od wielu lat – niech policzę – od jakichś 20 (dżizas, ale stary jestem ;), a nie czuję się uzależniony. Tak jak pisali przedwómcy, to raczej pasja niż nałóg. Czasami potrafię siedzieć kilka godzin dziennie nad jakąś strategią (ku niezadowoleniu żony i dlatego kupiłem drugi komputer :), a potem przez tydzień, dwa – nic. I nie odczuwam nieodpartej potrzeby odpalenia pieca, żeby pograć, pograć, pograć. Są inne, równie ciekawe zajęcia. Wg mnie uzależnienie od gier zaczyna się wtedy, gdy zaniedbujemy inne sprawy (szkołę, pracę, rodzinę) żeby grać, kiedy MUSIMY grać zaraz po wejściu do mieszkania, kiedy nie wyjeżdzamy na urlop, bo nie możemy zabrać ze sobą komputera aby grać. To jest dopiero problem. Nie powinno rozpatrywać się uzależnienia ilościowo, bo ilość godzin spędzonych na graniu nie świadczy o niczym. Uzależnionym może być ktoś, kto gra tylko godzinę dziennie, ale ZAWSZE, bez względu na okoliczności – ma to wpisane w rozkład dnia. Inny będzie siedział kilkanaście godzin non-stop, ale nie będzie czuł potrzeby powtarzania tego co chwila. Sam znam taki przypadek ze studiów – kumpel non-stop grał w „Dune 2” od początku do końca, prawie 16 godzin. Skończył, ściągnął z okien koce, skasował grę. Ktoś, kto by go zobaczył w trakcie ‚sesji’ mógłby śmiało pomyśleć „o, ten to się uzależnił od grania”. A co do „dużych dzieci” – ponoć faceci nigdy nie wyrastają z zabawy 😉 Zmieniają się tylko ich ‚zabawki’.
To i ja sie wtrace. A porownam uzaleznienie od gier/kompa od uzaleznienia od alkoholu. Mianowicie ludzie uzaleznieni od wody itp, to nie sa zarosnieci zule jakich czesto mozna dostrzec na ulicach kazdego miasta. Wiekszosc uzaleznionych alkocholikow nie musi isc od razu w zug zeby zadosc uczynic swojemu nalogowi. Tak robia jedynie dewianci i skrajni uzaleznieni. A definicyjnie alkocholik to osoba, ktora wypija 2-3 piwa dzienie (imo nic strasznego:)czy trzasnie 3-4 drinki. A wiec wracjac do tematu robia dokladnie to samo co wielu z Was wczesniej opisalo. Z drugiej strony trudno mowic o uzaleznieniu od gier nie mowiac o uzaleznieniu od komputerow. Nawet jesli nie jestem uzalezniony od tego pierwszego to od drugiego na pewno. Wystarczy wymienic: pracuje na kompie, ogladam filmy na kompie, pisze na kompie itdp itp. Moje, podobnie jak Wasze zycie jest kontrolowane za pomoca kompow! Mowiac w tym kontekscie o uzaleznieniu od gier, to tak jak bym powiedzial ze jestem uzalezniony od gorskiego powietrza. Powietrze niby rzecz powszednia, ale gorskie jakze przyjemne:)Jestem uzalezniony!
Od gier nie jestem uzalezniony. Przeplataja sie w moim zyciu okresy kiedy gram bardzo duzo, z takimi, w ktorych robie to ilosciach znikomych. Czasem zamiast siedziec przy konsoli/”kompjutrze” wychodze na dwor pograc w pilke, czy spotykam sie z kumplami, w celu poprowadzenia sesji Warhammera. Jesli juz od czegos mialbym byc uzalezniony, to nie bylyby to gry same w sobie, a raczej korzystanie z PC-ta. Jak jestem w domu i nie spie, to komp jest wlaczony non-stop. Albo pisze teksty, albo cos ogladam, albo z kims rozmawiam, albo czytam cos sobie, przygotowuje jakies materialy do szkoly, czy nawet tak ot surfuje sobie, w celu zabicie czasu. Swoja droga – o uzaleznieniu od gier ciezko mowic. To takie samo hobby jak motoryzacja, czy pilka nozna, czy muzyka. Jak ktos z kumplami po kilka godzin dziennie siedzi w garazu i wali po garach, tudziez gra na gitarce, to co – jest uzalezniony od tworzenia muzyki? Nie, nie jest. Po prostu ma taka pasje. A jesli ktos stara sie ogladac najwiecej meczy i regularnie sledzic wszystkie najnowsze wyniki i tabele, to co? Ze niby uzaleznil sie od sportu? Nie! To po prostu jego hobby, na ktore poswieca duzo czasu. Tak samo, jak w zasadzie nie sposob uzaleznic sie od modelarstwa itp. itd. Tak moznaby dlugo wymieniac, ale czy ma to sens? Ja osobiscie uwazam, ze o uzaleznieniu moza mowic dopiero wtedy, gdy ktos swoja pasja szkodzi sobie/innym i nic go to nie obchodzi, bo nie jest w stanie bez tego wytrzymac. P. S – Jolo, bardzo ciekawy wpis – gratuluje 🙂
Siergiej i Egahen – powstaje pytanie czy to, że komputer działa ciągle gdy nie śpimy. Stale jest do czegoś wykorzystywany to jest uzależnienie? Przecież gdy z kimś rozmawiasz przez GG lub Skype to zazwyczaj załatwiasz jakieś sprawy lub po prostu podtrzymujesz kontakty. Gdyby nie było kompa robilibyśmy to samo urzywając telefonu a wcześniej listu. Czy to oznaczałby że jesteśmy uzależnieni od pisania listów ?? Oglądanie filmów na kompie to po prostu wygodniejsza telewizja albo wideo bo w jednym urządzeniu. W sytuacji gdy komp działa i jest przez nas wykorzystywany do różnych celów trudno mówić o uzależnieniu. Po prostu wykorzystujemy jego możliwości. A że do tego musi działać cały czas to nie nasza wina. Jednym z bardzo dobrych wyznaczników czy jesteśmy od czegoś uzależnieni czy nie jest spróbować odstawić dany czynnik potencjalnie uzależniający na czas dłuższy. Na przykład 2 tygodnie. Jeśli ktoś się zastanawia czy jest uzależniony od gier niech spróbuje je odstawić. Jeśli nie będzie czuł przymusu by pograć. Nie będzie szukał okazji i wytłumaczeń dlaczego musiał włączyć jakąś grę to wydaje się że może spać spokojnie.
Pasja, a uzależnienie. . . Według mnie granica leży gdzieś pomiędzy kochać grać, a lubić grać. Bezsensowne? Uwierzcie, że nie do końca. Miałem kiedyś pewnego znajomego, który był (jest) „kloniarzem” w pełnym tego słowa zanczeniu. Gdy wychodziła nowa produkcja nie zwarzał na to, czy jest to szmelc czy mega hit- poprostu włączał internet i zaczął ściągać z sieci wszystko co nawinęło mu się pod rękę. Następnie zagrał w każdą z tych gier jakieś 10 minut, nagrywał i chował do pułkeczki. Zadałem mu pytanie: „Nie sądzisz, że nieco przesadzasz? Przecież nie trzeba grać we wszystko „. On mi na to: „Prawdziwy pasjonat gra we wszysko i jeżeli cię boli to, że „piracze” to się odczep ( w orginale było inne słowo na „o”:). To naprawdę autentyczna historia i to jest idealny przykład gdzie kończy się pasja, a zaczyna „szaleństwo”.
Ja osobiście mam kolegę który jest maniakiem gier. Kiedy idziemy do szkoły to zaczyna nawijać o grach, jestem w szkole nawija o grach, wracam, nawija o grach, jest wieczór i chwali sie wszystkim, że nie odpuścił sobie grania d 4. 00 nad ranem O_o. Idzie do szkoły z worami pod oczyma. Przychodzi ze szkoły i gra nigdy nie tyka ksiązki do nauki tylko dzień w dzień maca swoją klawiature. Kiedyś zwróciliśmy mu uwage z kolegami żeby troche zastopował. Oto jego wypowiedz. „całyczas macie coś do mnie a to wy nawijacie o grach i siedzicie w domu zamknieci z kompem i gracie nocami. Od. . . . . . . sie ode mnie”. Nie wiedzieliśmy co zrobić, a takich ludzie trzeba brać juz na odwyk.
Żartujesz? Matko to jest choroba. Przyznaje się bez bicia, ja też teraz siedzę i dużo gram, ale z powodu: a)jest gorąco b) rower mi się rozwalił c)nie mam jeszcze prawka. Większość znajomych gdzieś pojechała to siedzę i szperam po sieci itp 🙂
god_of_war—> bez obaw, życie go weźmie na odwyk. Jak dojdzie do odpowiedniego wieku, kiedy sam będzie musiał się zatroszczyć o swój byt, to chcąc nie chcąc będzie musiał przystopować. A przed nadejściem tego momentu też mogą wydarzyć się okoliczności, które skłonią go do odejścia od kompa – np. pozna dziewczynę czy coś. Chyba każdy miał taki okres w życiu że grał faktycznie bardzo intensywnie – no może nie aż tak jak opisujesz, ale. . . 🙂
he he tak może pozna dziewczyne czy coś 🙂 dobre. No jasne, że życie go poprawi no chyba, że jego rodzice kochają syneczka i pozwalają na wszystko kupując mu co roku komputer albo gry znam taką rodzinkę i bynajmniej nie jest to moja :).
Tak to szczera prawda z życia wzięta. Na kogoś wine trzeba zwalić. Ja osobiście zwalam na rodziców to oni powinni go monitorować, to już nie przelewki. Powinni go wysłać na jakąś obóz przetrwania wtedy zacząłby liczyć tylko i wyłącznie na siebie. Rzeczywiście jest to powód do powstania nowej dziedziny psychologicznej, może da to jakiegoś rodzajo profilaktykę. Każdy musi pamiętać, że granie to tylko rodzaj rozrywki i mamy czerpać z tego przyjemność. My jako społeczeństwo powinniśmy się strzec przed takiego rodzaju sytuacjami.
god_of_war -> Jeżeli sytuacja z kolegą jest rzeczywiście tak ciężka jak opisujesz, to powinniście mu jak najszybciej pomóc. Życie może i rzeczywiście go samo wyleczyć, ale po co skazywać go na „terapie szokową”, skoro można to rozwiązać mniej boleśnie. :)Muszisz znaleźć sposób, by pokazać mu, że nie samym graniem człowiek żyje. Jak go wyleczysz, to kiedyś byćmoże okaże Ci wdzięczność, a nawet jeżeli będzie myślał, że sam sobie poradził, to przynajmniej będziesz miał czyste sumienie wiedząc, iż pomogłeś człowiekowi. Tylko żeby leczenie nie przebiegało na zasadzie „Okrążymy go, powytykamy, powiemy, że jest chorym nałogowcem i że musi odstawić komputer”, bo to może przynieść odwrotny do zamierzanego skutku. Trzeba mu pomagać powoli, najlepiej tak, by sam nawet nie zauważył jak coraz mniej gra i zajmuje się innymi rzeczami. :]
Wdzięczność? On od kilku lat nie wie co to jest. Cały czas staramy sie dyskretnie pomagać, nawet wspópracujemy z jego rodzicami. Próbujemy pokazać mu ze nie tylko grami człowiek żyje. Bierzemy go na jakies imprezy, zmieniamy temat jak gada o grach, ale on dalej swoje. Nawet bierzemy go na ryby i pomyślcie sobie ze to mu sie spodobało i obiecał mi, że sobie załatwi gierke o łowieniu ryb AHHH !!!Może trzeba mu faktycznie powiedzieć „Ej chłopie ty ku*** faktycznie jestes chory”. Może wtedy zrozumie. Chłopak o bardzo zaburzonej równowadze psychicznej i trudnym charakterze.
Ehhh. . . no to może być naprawde ciężko. . . ale z drugiej strony nikt nie mówił, że będzie łatwo. :/ Może rzeczywiście potrzebny jest mu jakiś „mały szok”, by sam zechciał się wyleczyć? Odcięcie go od komputera by go bardzo bolało, ale też sam zajął by się innymi rzeczami, gdyby nie miał PC w domu. Jeżeli rodzice by mu po prostu zabrali kompa, to on by ich znienawidził. Ale są inne sposoby na usunięcie kompa. . . . Tak czy siak nie zniechęcaj się brakiem sukcesu. Jak Ty mu nie pomożesz, to byćmoże nikt tego nie zrobi. Ważne żebyście go regularnie z domu wyciągali. Najlepiej codziennie! Dobrze by było, gdyby znalazł sobie jakąś pasje, które nie wymaga używania komputera. Może być jakiś sport, ale zapewne kolega nie ma zbyt dobrej kondycji, więc może być ciężko.