Stubbs the Zombie to gierka cokolwiek nieortodoksyjna. Jeżeli w tytule widnieje słówko zombie, to najprawdopodobniej w roli adwersarzy pojawią się hordy żywych inaczej i trzeba się będzie ich, mówiąc eufemistycznie, pozbyć. A tu proszę! Tym razem to nam jest dane zajadać mózgi, rozczłonkowywać postronnych przechodniów i generalnie siać panikę.
Móóózgiii…
Rok 1959. Pensylwania. To tu powstaje miasteczko Utopiany. Miejsce jak z bajki! Wymyślone przez pana Andrzeja Poniedzielnego, a stworzone przez najtęższe głowy z zakresu techniki, gospodarki, socjologii, ekologii i czego tam sobie jeszcze dusza zapragnie. Zamiast samochodów są poduszkowce, ludzie kłaniają się sobie nawzajem w pas, powietrze jest czyste, a w trudniejszych i brudniejszych pracach jego mieszkańcy są wyręczani przez roboty. To miasto jest tak cudowne, że aż się rzygać chce. Takiego zdania jest też Stubbs – były komiwojażer, aktualnie w stanie spoczynku. Wiecznego. Nie ma co się mu dziwić, że budząc się w takim miejscu ma ochotę je roznieść na kawałki. Acha. To, że jest żywym trupem też w pewnym stopniu wpływa na jego chęć destrukcji. No i na apetyt na ludzkie mózgi.
Móóózgiii!!!
Możesz przejąć kontrolę nad każdym człowiekiem!
Stubbs to poczciwina, chodząca w pomiętym kapeluszu, przekrzywionym krawacie, łatach na spodniach i ogromną dziurą w boku, przez którą jest w stanie wyrywać swoje bebechy i ciskać nimi w rozhisteryzowany tłum politycznie poprawnych mieszkańców Utopian. Zaraz po centralnym trafieniu w takiego Bolka następuje jego zgon. Co nie przeszkadza mu chwilę potem wstać i rzucić się na swych pobratymców. No ale zombie już tak mają. A tym właśnie przeważnie się w grze trzeba zajmować – tworzeniem band truposzy.
Można to zrobić wspomnianymi wcześniej bebechami, własnoręcznie czy przy użyciu głowy. Nie mowa tu o logicznych zagwostkach, lecz o ordynarnym miotaniu swym oderwanym od korpusu czerepie. W ten sposób powstali z martwych tworzą armię gotowego na wszystko mięsa armatniego. I beztrosko rzucają się na policję, przechodniów, żołnierzy i wszystkiego, co pan Andrzej na nas wyśle.
Więęceeej móóózgóóów!!!
Obłędna przemoc i duża dawka humoru – tylko dla dorosłych
Po pierwszych chwilach spędzonych nad grą wyłączyłem telewizor, który mi przygrywa w tle żebym nie czuł się samotny. A wyłączyłem go po to, by mnie nie rozpraszał i bym nie uronił nic z humoru, którym Stubbs the Zombie bombarduje od pierwszych chwil. Humor cokolwiek czarny, ale klasy pierwszej.
Kwestie postaci w grze są naprawdę słodziutkie, a co ważniejsze, są po polsku. Caluteńka gra została spolszczona i to na całkiem przyzwoitym poziomie. NPC’e w przerażeniu błagają o życie lub komentują bieżące wydarzenia: „Mój Boże! On zjadł mózg Boba!”. Zombiaki też gadają, lecz są odrobię monotonne.
Koncept – fajowy, grafika niczego sobie, muzyka słodka jak mały misio
Graficznie też jest miło. Co prawda gra pracuje na silniku Halo, ale po nałożeniu na obraz filtru, który sprawia, że wszystko wygląda jak film z lat 50., nie daje się odczuć leciwości rozwiązań graficznych. Wręcz przeciwnie! Wygląda to naprawdę porządnie. Chyba aż za bardzo, bo gdy na ekranie jest już większe zbiegowisko, to komp zaczyna przycinać.
Grałem, bardzo mi się podobała ta gra, nawet ją wygrałem na konkursie THAW 2 w blue city w wawie. Uważam że ta gra zasługuje co najmniej na 7 chociażby za pomysł