Tak się przykro złożyło, że dystrybutor w Polsce, firma Cenega, zapomniała była załączyć instalator Macowy do płyty z grą. Ot, drobiazg. Tyle tylko, że gra jest niegrywalna.
Po krótkiej wymianie listów z działem szumnie zwanym Pi-Ar doszliśmy do kilku wniosków, dość interesujących zresztą. Z pewnością rzuca się w oczy fakt, iż zwrócenie uwagi na brak instalatora do gry narazić może każdego na pełnego cynizmu mejla, podśmiechiwujacego się z faktu, że grę kupiliśmy, a nie zwróciliśmy się do dystrybutora o kopię.
Oczywiście komicznie zabawne jest również, że dzwoniliśmy do pomocy technicznej na pół godziny przed końcem pracy i że nikt nie odebrał, a to dlatego, że „im się to nie zdarza”. No cóż. Może awaria na łączach. Może chochliki. Może kłamiemy? Kto wie. W każdym razie zła wola, wypływająca z naszych paszcz strumieniami stała się natychmiast widoczna jak na dłoni.
Cóż, jakimś tam strasznie wielkim serwisem nie jesteśmy, jednak lubimy, jako ludzie, a nie dziennikarze, kiedy traktuje się nas z jako takim szacunkiem. Widać zależy to od stanowiska, bo miła pani z działu obsługi technicznej była już o wiele bardziej rozmowna i podzieliła się informacją, iż problem dotyczy zaledwie kilkunastu osób i że zostanie on rozwiązany na koszt firmy. Gładko, łatwo i przyjemnie.
Można by się produkować w tym momencie na temat roli PR managera w jakiejkolwiek firmie; można by mówić na temat tego, że generalnie brak w naszym kraju profesjonalnych PR-owców, z pewnymi wyjątkami rzecz jasna, a większość z nich to przyjaciele królika, współzałożyciele firm i temu podobne typy, posiadające mierne predyspozycje do sprawowania tego stanowiska. Można by, tylko po co się narażać?
Miesiące mijają, a obiecanego Mysta ani śladu.