Okazuje się, że na Antypodach mają dokładnie takie same problemy z Nintendo jak my. No, może odrobinę mniejsze. W Australii terminy premier poszczególnych tytułów przekładane są o całe miesiące bez podawania żadnych informacji na ten temat. Promocja Wielkiego N w zasadzie nie istnieje a dział PR firmy przypomina niedźwiedzia, który zapadł w sen zimowy. Sytuacja w naszym kraju wygląda bardzo podobnie. Różni nas tylko to, że duża część gier w ogóle nie trafia do oficjalnego obiegu.
Jeden z rozgoryczonych posiadaczy sprzętu Nintendo postanowił zmienić ten stan rzeczy. Mieszkający w Nowej Zelandii Aaron Davies zebrał odpowiednie informacje i opracował je w formie dość długiej notatki. Ta przez pewien czas krążyła po Internecie aż w końcu wpadła w ręce osób pracujących w japońskiej firmie. Ktoś postanowił ratować dobre imię firmy i skontaktował się z Davies’em. Pozwolono mu nawet przygotować długą listę pytań na które miał otrzymać wyczerpujące odpowiedzi. Aaron chciał oczywiście pomóc setkom osób, które znalazły się w takiej sytuacji jak on i odpowiednie pytania przygotował. Nigdy jednak nie uwierzycie, co odpisało Nintendo po zaznajomieniu się z nimi. Cytujemy: „Nintendo Australia nie może udzielić komentarza. Nintendo Australia nie może skomentować poruszanych spraw”.
Na usta ciśnie się krótkie, młodzieżowe LOL. Sytuacja jest jednak dość poważna i w naszym kraju również należy się zastanowić nad znalezieniem jakiegoś rozwiązania. Jakiś czas temu słyszeliśmy o dwóch wielkich firmach, które miały się zająć promocją sprzętu i gier Nintendo. Póki co ich działania ograniczyły się jednak do liczenia pieniędzy, które spływają na ich konto. Oficjalnego dystrybutora Wielkiego N na Polskę nie komentujemy bo brakuje nam słów by opisać to jak zajmuje się sprawą.