Will Wright – geniusz, czy po prostu szczęściarz? W porządku, to on wymyślił The Sims, a wcześniej także SimCity. Ale przecież pomysł na „grę w życie” wcale nie jest jego patentem – już w roku 1985 wydana została gra Little Computer People, która pozwalała graczom kierować rodzinką, zamieszkującą niewielki dom. Sam Wright przyznaje w wywiadach, że przy tworzeniu Simsów się na niej wzorował.
Wright sprawia wrażenie sympatycznego i nieszkodliwego brodacza, ale ja osobiście biję mu brawo, jako rekinowi biznesu. Maxis wystarczał mu długo, ale kiedy tylko zwietrzył okazję, chętnie skorzystał z potęgi finansowej Electronic Arts, aby – po pierwsze – móc spokojnie realizować swoje projekty, a po drugie – niewątpliwie, aby nieco utuczyć swój portfel. Takie Spore też wygląda na projekt wyjątkowo rewolucyjny, ale idealnie wpasowuje się w biznesową stronę tworzenia gier – „zróbmy tak, aby to sami gracze odwalali za nas całą robotę, my sprzedajmy tylko dobre narzędzia do tworzenia zawartości gry”.
Aż strach pomyśleć, jak to będzie ze Spore, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, jak doskonale marketingowcy EA traktują Simsy. Pal już sześć sequele. Pal sześć nieskończone dodatki, choć chyba tylko geniusz mógł wpaść na to, żeby zareklamować w grze ubrania z H&M i jeszcze kazać ludziom za nie płacić. Naprawdę genialnym zagraniem jest moim zdaniem The Sims: Stories, które cichaczem wkrada się na komputery Simomaniaków od Tokio po Warszawę.
Chcemy zarobić na podstawce? Wydajmy The Sims 2. Chcemy zarobić na dodatkach? Wydajmy dodatki. Chcemy zarobić jeszcze więcej? Wydajmy więcej dodatków. Ale pomysłów na kolejne pakiety rozszerzające jest coraz mniej, co więc zrobimy? Weźmy starzejący się z każdym tygodniem silnik Simsów 2, przystosujmy całość do działania na laptopach, dodajmy istniejące już w komputerze banały, takie jak wskaźnik poziomu baterii (ŁAAAŁ) oraz lajtową wersję Gadu-Gadu (JOOOOŁ), każmy komuś napisać pseudoscenariusze i jazda-jazda-jazda! Sprawdzajmy stan konta.
I ludzie kupują. Może nie tak chętnie, jak Sims 2 i Zwierzaki do nich, ale kolejne odsłony „Historii” są trzaskane, a ludzie – jak to możliwe? – ciągle chcą się nimi ekscytować. Electronic Arts tworzy świetne gry – to dla mnie nie ulega wątpliwości, ale też potrafi je doskonale sprzedać, za co należy im się dodatkowy plus. Kto wie, może gdyby Simsami zajęło się nie EA, ale jakiś inny wydawca, albo co gorsza, gdyby Will Wright postanowił nadal być niezależny i wydawał gry via Maxis, może w ogóle by ich nie było? A gdyby nie było Simsów – mimo całej ich wtórności i denerwujących dodatków – byłoby smutniej. Szczególnie milionom dzieciaków, które świetnie się bawią, kierując małymi, komputerowymi ludkami.
The Sims już przeszło do historii gier komputerowych. Ale ja patrzę na tą grę niekoniecznie jako wielkie osiągnięcie w dziedzinie samego designu. Dostrzegam też doskonałą strategię rozwoju tej marki. Nie wiem, czy EA od początku do końca robi to świadomie, czy miało trochę szczęścia. Ale jak wiadomo, szczęście sprzyja lepszym.
Lepszym pytaniem w ankiecie byłoby „Czy grasz lub grałeś w Simsy”. Na aktualne pytanie odpowiedź brzmi nie. Jednakże w mojej karierze grałem zarówno w część pierwszą jak i drugą. Mam mieszany stosunek do tego tytułu. Dla mnie jest to gra na trzy dni. Tyle czasu poświęciłem zarówno jedynce jak i dwójce. Ale te trzy dni wspominam jako świetną zabawę. Potem gra mi się po prostu nudziła i lądowała w koncie. Patrząc na nią z tego punktu widzenia mam o niej dobre zdanie. Zupełnie inaczej ma się sprawa z machiną marketingową, która stoi za tym tytułem. Mnóstwo dodatków z czego duża część nie jest za wysokich lotów. Szczególnie wspomniane w blogu „Historie” z tego co czytałem nie są za wysokich lotów. W dodatku całkowita bezkrytyczność fanów do poziomów tych dodatków. Łykają wszytko bez mrugnięcia okiem. Przez to EZ czuje, że może wydać cokolwiek z pod marki The Sims, a głupie masy i tak kupią. Taka sytuacja ma negatywny wpływ na samą markę. Im więcej miernych dodatków tym gorsza opinia o marce. Nie wiem czy Wright jest geniuszem. NA pewno miał w życiu dobre pomysły, które udało mu się na prawdę nieźle zrealizować. CZy to oznaka geniuszu? Nie wiem. Ale nie wątpliwie jego gry zapewniły mu miejsce w historii rozrywki elektronicznej. Pytanie brzmi tylko jak będą wyglądały ostatnie rozdziały jego historii. Wielu było takich, którzy zrobili coś wielkiego kończyło swoje kariery w niesławie. Nie sugeruje, że kariera Wrighta już się kończy. W żadnym wypadku. Chodzi mi tylko o to, że marka przez niego stworzona można zostać zepsuta, a na niego spadnie część odpowiedzialności za taki rozwój wypadków.
strategia strategią – nie wnikam. Ale gra jest genialna. Ja w to grać nie mogę, bo mam nieodpowiedni profil psychologiczny 😀 ale tym niemniej, gra jest genialna – obiektywnie oceniając, naoglądałem się tego tyle (żona gra bez przerwy, we wszystkie dodatki i rozszerzenia), że jestem ekspertem, choć sam nie grałem nigdy. I kit z tym, że na czymśtam wzorowana – Sid Meier swoje Cywilizacje, Pirates! i Railroad Tycoon zerżnął z gier planszowych (później Firaxis wykupiło ich wydawcę, żeby procesów o patenty nie było), a nikt mu nie zarzuca, że jest tylko wyrobnikiem 🙂 A odnośnie dodatków typu „Historie” – one raczej są zachętą dla tych, którzy nigdy w The Sims nie grali. Są zbyt ubogie i ograniczone względem „normalnego” The Sims 2, żeby zainteresować prawdziwego fana – choć sam pomysł „fabularyzacji” jest niezły, tyle że fatalnie wykonany, bo scenarzyści są do. . . wiadomo czego 🙂
Mam uczulenie na Simsy. Pare lat temu lubilem czasami utopic swoja rodzinke w basenie bez drabinki, albo starac sie spowodowac pozar;) Sama gra nie jest taka zla, bardziej drazni mnie polityka EA. Nie rozumiem co to ma wspolnego z geniuszem. Wydali jedna (powiedzmy) bardzo dobra produkcje, a teraz trzepia na niej kase. Blizzard tez moglby robic tak z Diablo, czy chociazby z WoWem i nie bylo by w tym sladu geniuszu, a tym bardziej nie chylilbym przed nimi czola
Czy gram w Simsy? Nie, nie gram denerwuje mnie ta gra. Cóż na to poradzę. Pamiętam pierwsze Simsy. . . ledwo wrócił mój Sim z pracy to chciał siku. . . nie zdążył to zamoczył dywan! :PCo to do diaska ma być?
. . . słaby pęcherz :)Simsy to bez wątpienia rynkowy fenomen, ale kompletnie nie rozumiem jak wciąż ludzie mogą kupować te dziesiątki dodatków. Ostatnio w EMPIKu widziałem całą półkę zastawianą SIMSami i dodatkami do nich. Masakra.
Podobnie jak kolejne odcinki tasiemcowych seriali. Nie ma w nich nieczego interesującego. Są banalne i mają fatalne scenariusze. Ale ludzie je oglądają. Bo raz w tygodniu dostają kolejną historię, mierną ale w pewnym sensie nową. Podobnie jest z Sims – ta gra ma dosyć regularne dodatki, które przywracają zainsteresowanie graczy serią. I jeśliby tylko EA poświęciła więcej czasu na ich dopracowanie, to straciłą by mnóstwo klientów. Ta regularność wydawania przekłada się u gracza na kolekcjonerskiego bzika „muszę mieć wszystkie części”. I tak się machina kręci. A Sims sam w sobie jest genialny. Jak niewiele jest gier na rynku, które są całkowicie „open-ended” ? Większość to albo MMO albo legendarne i już historyczne tytuły, jak Elite, Arena z sequelem Daggerfall ( absolutnie nic wspólnego z miernymi kolejnymi sequelami ). I do tego dopisuje się taki Sims. Fakt, że ze względu na tematyke Sims ma inną klientelę, ale dla tej klienteli nie ma praktycznie nic innego na rynku do wyboru. A z sukcesów Sims widać, że ta klientela nie tylko jest duża, ale również musi być zasobna, jeśli tak wielu kontynuje przygodę z Simsami w tak licznych dodatkach. . .