W porządku, każdy ma swoje argumenty. Gry/muzyka/filmy są drogie, bogaci właściciele firm wydawniczych wyzyskują biednych artystów (którzy na bank przymierają głodem), dzielenie się jest dobre (szczególnie nie swoja własnością), a prawa autorskie to nic materialnego, więc o co się rozchodzi? No dobrze, ja też chciałbym, żeby najwięcej pieniędzy zawsze dostawał ten, kto odwali najwięcej roboty, żeby nie bogacił się prezes, tylko twórca i żeby kontrakty nie były wymuszane na biednych, początkujących kapelach/niewielkich studiach tworzących gry, gdzieś w Rumunii. Ale…
Ale nie próbujmy swoich grzeszków ubierać w piękne słowa. Kopiujemy programy, filmy i muzykę po to, żeby wyzwolić twórców z rąk oprawców-kapitalistów? Proszę! Za długo żyję na tym świecie (hehe), żeby uwierzyć w takie słowa. Oczywiście, możemy się oszukiwać, że to „powiew wolności” i „zerwanie kajdan kapitalizmu”, ale powiedzmy sobie szczerze – gdyby Metallica dostawała 100% przychodów ze swoich płyt, a kopiowanie ich byłoby tak proste, jak teraz, nikt by się nie zastanawiał. Uznalibyśmy wszyscy, że to „chore, żeby zespół dostawał tyle kasy za dziesięć dni nagraniowych w studio” i wesoło kopiowalibyśmy nadal. Jeśli chcemy coś zmienić, szukajmy nowych rozwiązań, nowych możliwości finansowania początkujących twórców gier, złóżmy się po 20 złotych, żeby wydać coś oryginalnego. A nie chowajmy się za frazesy, kiedy po prostu chcemy sobie bez konsekwencji nakraść.
Tak jest – nakraść. Niezależnie od wszystkich argumentów, których nie będę powtarzał, pomyślmy na chwilę o takim przykładzie. Ja, jak tu stoję (a raczej – siedzę), biorę kawałek drewna i tworzę rzeźbę. Tworzywo jest tak tanie, że jego koszt jest pomijalny. Stawiam tą rzeźbę w sklepie i wyceniam na milion dolarów. Oczywiście, wszyscy przyjdą, popatrzą i wybuchną śmiechem – rzeźby zwyczajnie nie kupią. A tymczasem, kiedy jakiś potężny dystrybutor umieszcza swój produkt w sklepie i chce za niego 150 złotych, my z oburzeniem twierdzimy, że to za dużo. I wysoką ceną usprawiedliwiamy piractwo. Otóż niestety – (a może na szczęście) na świecie działają prawa podaży i popytu. Jeśli ktoś nakłada na swój towar za wysoką cenę, po prostu bankrutuje. Ale jeśli nie kupujesz, to nie bierz – tak, jak nie przyjdziesz do sklepu i nie zabierzesz mojej wyimaginowanej rzeźby w imię walki z obrzydliwie bogatymi prezesami, tak nie powinieneś kraść oprogramowania.
A to, że małe, rumuńskie studio zaprzedaje duszę diabłu, bo po prostu nie ma innej możliwości? No cóż – to też jest decyzja ludzi, którzy je założyli. Widocznie wykalkulowali sobie, że lepiej dostać 5% od razu, niż skazywać się na walkę z systemem i być może nie dostać nic. Zmiany i rewolucje są potrzebne – chwała tym, którzy walczą o pierwsze i decydują się na drugie. Ale to wolny wybór każdego. Chcesz się zaprzedać potentatowi – wolna wola. Jeśli ten ostatni nie łamie prawa (co trzeba nadzwyczaj skrupulatnie sprawdzać i ścigać winnych) – wszystko jest dozwolone.
A tak naprawdę to i tak wszystko wina producentów oprogramowania/muzyki/filmów, że piractwo w ogóle istnieje. Gdyby w sklepach z odzieżą nie było bramek, ochroniarzy i eksplodujących nabojów z farbą, wszyscy chętnie chowaliby sweterki za pazuchę. Gdyby policja nie ścigała złodziei samochodów, pewnie niejeden z nas chętnie by sobie autko pożyczył. Kiedy jest ściganie, wszyscy się boją. A jeśli ścigania nie ma – to „consequences, shmonsequences”, jak mawiali wodzowie w Civilization (mam oryginalkę – można sprawdzić). A więc – może to kontrowersyjne, co powiem, ale – drodzy dystrybutorzy: jeśli chcecie, żeby ludzie nie kradli, to się przed tym chrońcie. I oczywiście chrońcie się tak, żeby legalny użytkownik na tym nie tracił. Człowiek jest taki, jaki jest. Czasem lubi iść po najmniejszej linii oporu. Co nie znaczy, że piractwo nie jest kradzieżą.
Generalnie masz rację, jednak uważam że takie postrzeganie świata (że trzeba płacić za wszystko co się wytworzy) w kontekście Internetu jest przestarzałe. Tutaj nie obowiązują prawa standardowego rynku. Zazwyczaj wyprodukowanie czegokolwiek oznacza każdorazowe ponoszenie kosztów (chodzi tu zarówno o materiały i transport) na wyprodukowane dobro. Handel informacją ma to do siebie, że ponosi się jednorazowo koszt, i dalej można czerpać z tego zyski w nieskończoność bez żadnych nakładów. Tutaj wkracza piractwo. O ile złodziej w świecie rzeczywistym działa jak szkodnik (sprzedawca ponosi koszt), to pirat jest neutralny. Problem leży w pazerności wielkich buisnessmenów, bo skoro Chińczycy mogą kupować filmy po mniej niż 5$ i firmom się to opłaca, to czemu inni za ten sam film muszą płacić ponad 20$ ? Po prostu bossowie postrzegają ludzi jako frajerów, a ci inteligentniejsi stawiają opór. Przyszłość to ruch Open-Source. Jakoś firmy które rozprowadzają darmowe produkty są w stanie zarabiać. Wspomnicie moje słowa za 2 lata, jak Vista będzie reklamowana wszędzie, a ludzie nie będą tej kichy kupować, bo wybiorą darmowe rozwiązania, które są lepsze, ponieważ robiło je więcej ludzi, z pasją, ZA DARMO.
Nie wiem czy to cokolwiek wniesie do dyskusji, ale za każdym razem kiedy „piracę” czuję wyrzuty sumienia :)Prawdą jest to, że w lepiej prosperujących krajach piractwo jest odpowiednio mniejsze, więc zarzut o „jeczeniu o tym, jak to jesteśmy zmuszani do piractwa” uważam za średnio trafiony. Troszeczkę jesteśmy. Żeby nie było – nie pochwalam piractwa.
Tu akurat się nie zgodzę, bo piractwo w np. USA jest o wiele większe niż w Polsce – tu nie chodzi o zarobki, czy siłę nabywczą, ale o prosta ekonomię. Jeśli mogę mieć coś za darmo (nawet jeśli nie jest to całkiem legalne) to dlaczego mam zapłacić?
Najsmutniejsze jest to, ze to co napisales jest w duzej czesci prawda (no ale nie do konca!). Dlaczego nie myslimy o bliznim? dlaczego nikt nie zada pytania skad ten produkt sie wzial? ze moze ktos wlozyl wiele pracy aby go stworzyc? ze NALEZY mu sie zaplata za prace jaka wykonal?To mnie wlasnie najbardziej smuci, ze zlodziejstwo stalo sie norma (i nie chodzi mi tutaj o piracenie) :/ a uczciwi to te wyjatki. No ale to temat na o wiele powazniejsza dyskusje i chyba nie tutaj miejsce na to 😉
Bardzo ciekawy tekst, ale z jedną rzeczą zgodzić sie nie mogę. Otóż porównania kradzieży przedmiotów materialnych z niematerialnymi. W obu przypadkach to kradzież — oczywiste. Jednak skutki są różne. Bo jeśli w sklepie rąbnę paltocik z wieszaka, to sklepikarz jest biedniejszy o te parę stówek, jeśli jednak gimnazjalista ściągnie z sieci płytę to jej wydawca nie ponosi rzeczywistej straty finansowej, ale wyłącznie potencjalny zysk. Paradoks tkwi w tym, że ów nastolatek się wzbogaca. Następny paradoks tkwi w tym, że — potencjalnie — taki młodociany pirat zamiast się szlajać po podwórku obcuje z muzyką i wyrasta na poważnego, już legalnego, klienta koncernów muzycznych. I zanim posypią się gromy na mą głowę i uwagi typu: „co ty, palancie, chcesz by piractwo było dozwolone?”, odpowiem — NIE. Piractwo jest i powinno być ścigane, bo jest kradzieżą. Powyższy przykład jest tylko jednym z setek różnych problemów dotyczących prawa autorskiego we współczesnym świecie. Prawa, które jest wybitnie niedoskonałe, które wielokrotnie ogranicza naszą wolność intelektualną, a czasem i osobistą. Oczywiście nie wiem, jak to prawo powinno wyglądać i jak działać. Gdybym wiedział, pewnie byłbym laureatem licznych nagród i honorowych tytułów doktorskich. Zwracam tylko uwagę, że i legaliści i piraci — zbyt często — postrzegają ochronę własności intelektualnych zbyt czarno-biało.
Według polskiego prawa nie podlegałbyś odpowiedzialności karnej. Dopiero gdy zacząłbyś sprzedawać albo nawet tylko udostępniać ten nielegalnie pozyskany produkt podpadałbyś pod paragraf o paserstwie. Za to i tak łamiesz prawo. Po prostu wydawca danego produktu mógłby ścigać cię z powództwa cywilnego i żądać odszkodowania w wysokości trzykrotnej wartości produktu.
Tłumaczyłem już na tym forum, że tu nie o potencjalny zysk chodzi. Jeśli płyta leży w sklepie zapakowana w pudełko to to kosztowało. Jeśli teraz ktoś ściąga zawartość tej płyty z netu to już nie kupi tej oryginalnej. Więc ma czyjś produkt i za niego nie zapłacił i już nie zapłaci. Więc wydawcy zostanie na półce jeden egzemplarz, który sprzedałby. Więc skoro sztuka została to koszt jej wyprodukowania został poniesiony. Więc skoro się nie sprzedała to koszt się nie zwrócił. Więc jest realną stratą. Nie ma tu też znaczenia czy ściągasz grę tylko po to żeby ją sprawdzić. Wszedłeś w posiadanie pełnego produktu nie płacąc za niego. Wydawca ma więc pełne prawo by cię ścigać. Nie zamierzam podważać stwierdzeń, że często po takim sprawdzeniu ludzie jednak chodzą i kupują produkty legalne. Mam informacje na ten temat z kilku różnych źródeł więc z faktami kłócił się nie będę. Chodzi mi o coś innego. Oddzielmy od siebie dwie rzeczy. Z jeden strony to czy piractwo jest kradzieżą, bo jest i tyle. I żadne argumenty w stylu „bo gry / filmy / muzyka są za drogie” tego nie zmieni. Oddzielmy usprawiedliwienia dlaczego piracimy od samego faktu piractwa. Prawo mówi, że takie pozyskiwanie produktów jest nie dozwolone i nazywa to kradzieżą. Więc nie wolno tego robić i już. To jest proste i jasne. Przynajmniej dla mnie. Drugą stroną medalu jest to jakie efekty powoduje piractwo i metody walki z nim jakie są podejmowane. Na tym polu można mieć wątpliwości i dyskutować. Można oczekiwać zmiany podejścia wydawców do tych kwestii. Nie można im się jednak dziwić, że walczą. Bo ponoszą realne straty, a nikt kasy tracić nie lubi. Nie oczekujmy jednak, ze nagle zaczną oddawać swoje produkty za darmo. Choćby nie wiem co się tu wydarzyło oni zawsze będą żądać jakiejś zapłaty za swoją pracę. BO to ich praca i za prace bierze się zapłatę. Te produkty nigdy nie będą za darmo, a pozyskiwanie ich z pominięciem zapłaty nigdy nie stanie się czymś OK.
Powyższe byłoby prawdziwe tylko wówczas, gdyby pirat musiał mieć ten produkt. Gdyby wybierał pomiędzy kradzieżą i kupnem. Często tak jest ale i często nie. Jeśli np. gimnazjalista ma 100 nielegalnych płyt w mp3 i 10 legalnych CD, to zakładając że piractwo nie istnieje, miałby legalnych CD 110? Rzecz jasna, że nie. Błędem jest rozumowanie, że każda ukradziona zawartość płyty to jedna mniej sprzedana legalnie. To naprawdę nie jest proste. Poza tym piractwo działa też analogicznie do reklamy. Miliony dolarów idą na wypromowanie płyty/zespołu i na 1000 osób, do których reklama dotrze jedna kupuje płytę. Ile spośród właścicieli pirackiej wersji kupi oryginał? 1 na 1000? Nie wiem. Może jedna na 10 000? Ale przestańmy wierzyć w banialuki, ile to koncerny tracą na piractwie. Bo najpierw ktoś musiałby to wreszcie policzyć. Obiektywnie i bez oszustwa. I podkreślę jeszcze raz. Nie usprawiedliwiam piractwa. I moje przykłady w żadnej mierze nie mogą być argumentem za piractwem. Jest ono kradzieżą i przestępstwem. Czy jednak jest jednoznacznie i we wszystkich aspektach złe? Tego już nie wiem. Jedno wiem. Obie strony są siebie warte. Koncerny nie są wcale uczciwsze od piratów. I dlatego uważam, że prawo w tym względzie jest wysoce ułomne. I dopóki takie będzie, jedyną stratną stroną są legalni użytkownicy.
Zgadzam się. Dla mnie też jest to jasne i nie nie ma tu o czym dyskutować. . . Tylko wydaje mi się, że to bynajmniej nie wyczerpuje tematu.
Temat rzeka, a każdy prawi inną teorię. Nie ma co się oszukiwać. Tylko kogo winić za wszechobecne piractwo? Na pewno nie nas graczy, ale skąd pojawiają się gry na P2P? A no właśnie od graczy?! Ktoś kupił, zrobił obraz *. ISO i udostępnił światu. Ceny gier? A kogo to obchodzi to impreza dla zasobnych portfel ‚owo. Nie stać Cię? Nie kradnij. Mentalność ludzi jest jaka jest, co kraj to obyczaj. Zabezpieczenia? Kolejny temat „rzeka”. Chyba jedyne lekarstwo to OpenSource, ogólnodostępne na bezstresowej licencji.
Niestety to co latwo jest zakosic, to sie kosi. . . Bo przeciez wiadomo, ze darmowe jest zawsze tansze od taniego. I nie wazne czy zarabiamy 1000 zlotych, czy 1000 dolarow.
Niezgodne z prawem kopiowanie/ściąganie muzyki/gier rzeczywiście nie jest etycznie poprawne. Warto jednak rozdzielić dwa pojęcia – ‚niezgodne z prawem’ i ‚złe’. Czasami to prawo jest złe a nie ludzie go nieprzestrzegający. Nie twierdzę, że tak jest w tym przypadku choć jestem przekonany, że prawo autorskie mogłoby zdecydowanie lepiej regulować sferę twórczości niematerialnej. Wytykanie się nawzajem palcami i krzyczenie „złodziej” niewiele w tej materii zmieni.
Będąc monopolistą można bezkarnie zawyżyć cenę korzystając z tego, że klienci nie mają alternatywy. Cena, która nie jest „za wysoka” dla producenta może wtedy być „za wysoka” dla sporej rzeszy klientów. Podobnie działa oligopol.
Niezorientowanych informuję, że ściąganie gier/muzyki/filmów nie jest niezgodne z prawem. Gier nie ściągam, za dużo z tym problemu, trzeba czekać, kombinować, a potem się okazuje że nie działa. . . poza tym nie można grać przez multi. Tłumaczenie że kogoś nie stać jest może dobre dla 13-latków, którzy dostają marne kieszonkowe. Starsi tego problemu nie mają. Poza tym ceny gier spadły w stosunku do tego co było kiedyś. Dziś coraz częściej ceną wyjściową jest 79. 90. Oczywiście trafiają się (ut3) gry i za 130, ale nie widzę powodów dla których nie można poczekać choćby pół roku, a potem dorwać tą samą grę ze zniżką albo na allegro. Jeśli ktoś z kolei dostaje drgawek i nie może wytrzymać, to powinien się leczyć. Pozdrawiam.
Aspekt pierwszy: Czy fakt, że wysłuchałem płyty nie płacąc za nią czyni mnie bogatszym a wydawcę biedniejszym? Czym różni się wysłuchanie wszystkich kawałków w Radiu (tylko o różnych godzinach) od wysłuchania płyty w MP3 w zaciszu domowym? Czy naprawdę mój wyczyn jest aż tak karygodny bo kawałki lecą po kolei? Czy w trakcie audycji radiowych jest informacja o zakazie nagrywania audycji i późniejszego odtwarzania utworów tam zawartych?Aspekt drugi: Czy fakt, że ściągnąłem grę z internetu czyni mnie przestępcą? Czy moja chęć zobaczenia pełnego tytuły w akcji zamiast okrojonego 3minutowego dema to występek na miarę więzienia? Czy fakt, że takiej gry nie kończę i wywala ISO z dysku bo ścierwo takie że człowiek klnie jak szewc mówi coś producentom? Czy to źle, że błogosławię chwilę w której nie zdecydowałem się na wydanie „okrągłej sumki” kierowany podszeptami wielkich kampanii marketingowych?Aspekt trzeci: Oprogramowani użytkowe. Tutaj nie ma się co tłumaczyć. Co jest dobre to drogie – prawo rynku. Triale zazwyczaj 30dniowe mają pełną funkcjonalność i pozwalają na gruntowne poznanie i docenienie walorów tego, za co się płaci. „Bo Photoshop jest za drogi dla mnie” – to maluje k. . . wa w Gimpie!Darmowych (czy jak to ktoś określił OpenSource’owych) aplikacji jest multum. Większość funkcji „drogich programów” można znaleźć używając 2 lub 3 programów darmowych. A funkcje unikalne. . . da się przeżyć ;-)Walka z „piractwem” będzie trwać po wsze czasy. Codziennie znajdzie się ktoś komu ubyło pieniędzy bo jego projekt znalazł się w sieci. Zwycięzcy z niej wyjdą Ci, którzy zrozumieją, że kluczem do wierności klienta jest troska o niego. Przykładem niech będą gry MMOG. Dobry produkt podany na talerzu do którego co chwilę można coś dołożyć, lub co lepsze kelner sam dokłada. Płacimy i dostajemy. Piractwo zawiera się w kilku tytułach postawionych na „nielegalnych” (tudzież „nieoficjalnych”) serwerach na których grają desperaci, bo połowa funkcji nie działa. Dziś np. poczytałem i pooglądałem nowinki jakie będzie zawierał „expand pack” (a w zasadzie „expand patch”) do EVE Online – Trinity. Abonament nie wzrasta, ludzie dostają nowe i lepsze. . . czują się zadowoleni i przede wszystkim wiedzą że każda ich wpłata przekłada sie na poprawę jakości. Tym chętniej płacąNa koniec pozwolicie, że się zaśmieje bo ktoś napomknął coś o monopolu. . . monopolu na co??? na muzykę, film czy gry????? Co ma „monopol” do tych kwestii???
No, trochę chyba ma. Bo jeśli za DVD, czyli film + muzyka w nim zawarta + jakieś tam materiały dodatkowe kosztują parę tygodni po premierze, dajmy na to, 19 zł, a sama muzyka z tego filmu na CD jeszcze po paru latach 80 zł, to ja tu czegoś nie rozumiem, ale zaczynam się domyślać. . . jeśli wydawcą obu płyt jest ta sama wytwórnia.
czasem okazuje się, że piraci to najlepsi klienci. Ostatnio gdzieś podawano, że osoby ściągające jeden album kupowały już legalnie dwa następne. @obcyaspekt pierwszy>> trochę racji w tym jest. aspekt drugi: >> a co z filmem? Od tego są recenzje, mi się zdarzyło kupić i zagrać w lookiego by po 5 minutach wywalić to badziewie, jedyną pretensję mam do siebie, że nie chciało mi się przeglądać forów i czytać recenzji, łyknąłem marketingowy bullshit, mówi się trudno. Czy przez to jestem łosiem bo mogłem przecież ściągnąć z netu całą grę by „wypróbować”? aspekt trzeci:>>funkcje unikalne GIMPA przypominają o sobie kiedy musisz oddać projekt do druku a tam ani słychu ani widu konwersji i trybu pracy w CMYK 🙂 Ale fakt programy można gruntownie przetestować to plus, szkoda tylko, że w USA pakiet np Adobe CS jest o wiele tańszy niż w Europie. zgodze się, że gry MMORPG to najskuteczniejsza forma antypiracka oporna jak diabli i łatwa do kontroli.
No właśnie! Ostatnio czytałem, że w Youtube implementują jakoweś filtry, które automatycznie usuwać będą filmy z chronioną zawartością. . . No to — ku. . . , znaczy, cholera — ja czegoś nie rozumiem. Po jakie licho? Okienko zajmujące 1/10 monitora, ze skompresowanym obrazem do granic możliwości i ledwo rozróżnialnym dźwiękiem stanowi niebezpieczeństwo dla płyt czy telewizji?! Czy dla kogokolwiek obraz z Youtube’a może być jakąkolwiek alternatywą?Przyznaję. Jestem laikiem w muzyce współczesnej. Od dziecka słucham w zdecydowanej większości klasyki. Ale ostatnio przyjaciel tak namiętnie mnie przekonywał do pewnego wokalisty. że wyszukałem go w Youtube’ie, wysłuchałem kilkunastu utworów, stwierdziłem, że faktycznie jest niezły, polazłem do MediaMarktu i za grube pieniądze kupiłem kilka jego płyt!!! Mają szczęście palanty, że było to przed wprowadzeniem tych filtrów, bo bez tej próby, w zasadzie w ciemno, z pewnością niczego bym nie kupił. No ale koncern byłby zadowolony, że nikt go nie okrada na wrażym portalu, choć uboższy o moje pieniądze, ja zaś głupszy o nieznajomość świetnej muzyki, choć bogatszy o te sto kilkadziesiąt złotych. Czy naprawdę o to chodzi w prawie autorskim?
Skoro zajmujesz sie profesjonalnym projektowaniem grafiki to raczej nie pracujesz na Freewarze. . . ja osobiście kupiłem Adobe CS 2 za pieniądze z projektów. . . i żeby nie było. . . projekty wykonałem na trialu. . . czyli da sie 🙂
Oczywiście nikt zawodowo nie będzie bawił się w GIMPie ale niestety licencja trial produktów Adobe nie zezwala na wykorzystanie go do tworzenia produktów komercyjnych.
Też chciałbym żeby życie było takie proste.
Na wydawanie muzyki na przykład. EMI, Warner, Sony BMG i Universal łącznie wydają ponad 70% muzyki na tej planecie (niektóre źródła podają nawet ponad 80%). Rynek wydawców filmów czy gier też jakoś nie wygląda mi na dobry przykład konkurencji doskonałej, na której zasady zdawał się powoływać autor tekstu.
Na konsole gry są po ok >250zł. Niektóre tytuły są warte tej ceny, ale niektóre to przegięcie. W zachodnich krajach śmieją się z nas, bo musimy płacić takie ceny za marne gry. Piractwo przede wszystkim jest łatwe. Nie musisz zarabiać, nie musisz się męczyć, nie musiś nawet wychodzić z domu. Po prostu ściagasz.
Ps. nie ukrywam, ze muze sciagam glownie z netu. ale sa zespoly i kawalki, ktore tak mi utknely w pamieci, ze zakupilem sobie oryginalne plyty. Reszta to szmiry, ktore okazaly sie wydanymi na sile.
Twinsen —> jestem daleki od zarzucania ci, że popierasz piractwo. Przeciwnie. Uważam, że dobrze wskazujesz pewne ważne aspekty tej sprawy. Więc spokojnie – nie musisz za każdym razem przypominać, że nie propagujesz piractwa 🙂
Zaiste nie jest to takie proste. I jestem świadom, że byłoby dokładnie tak jak mówisz. Na pewno nie miałby tych 110 oryginałów. Według mnie jednak nawet gdyby zgodnie z podanym przez ciebie przykładem nasz gimnazjalista; przy założeniu o nie istnieniu piractwa; miał 11 oryginałów, a przy istnieniu piractwa ma ich tylko 10 to nadal mamy do czynienia z realną stratą producenta.
Zgadza się nie wyczerpuje to tematu. Dlatego dzieje się to co się dzieje i dlatego wciąż o tym gadamy. Prawo w tym zakresie nieco nie nadąża za rzeczywistością. I jest to niestety częsta przypadłość prawa. Tyle, że w sprawie nic się nie ruszy skoro ciągle musimy tłumaczyć , że piractwo jest złe i jest karane. I żeby nie było, że ja taki świętoszek jestem. Nie jestem. Nie mam pirackich gier. Co nie znaczy, że nigdy ich nie miałem. Na dysku twardym mam Mp3. Ściągałem też filmy. Ale to teraz staram się ograniczać i przerzuciełm się na wypożyczalnie DVD. Tyle, że ja nie twierdze, że to co robie lub robiłem jest dobre.
. . . temat jest dość złożony, ale prawda jak zwykle leży po środku. Pomijając kwestie cen itp. piractwo zawsze będzie istniało bo „natura” zawsze dąży do równowagi. Znam osoby, które ściągają z sieci wszystkie nowości – potem je instalują przechodzą dwa poziomy po czym wywalają grę z dysku. . . a jak trafią coś wartego uwagi to i tak kupują oryginał. . . żeby pograć w multii i docenić developerów. . i co, są aż tak strasznymi piratami?Piractwo ma dwa oblicza – już nie jeden tekst napisano o promocyjnej stronie zjawiska. Inaczej sprawa wygląda w przypadku muzyki i filmów. Jak ktoś naprawdę lubi swojego wykonawcę to i tak kupi album i pójdzie na koncert bo mp3 to marna jakość (nawet wysokie bitrate). Temat pośredników/producentów to inna sprawa i pominę go tutaj. Prawda jest taka, że producenci/developerzy ponoszą coraz większe koszty na produkcję gier i dlatego windują ceny. Bardzo często okazuje się, że te gry są po prostu takie sobie. . . i to te gry są „piracone” a po 2 dniach wywalane z dysku. Dobra produkcja obroni się sama. . .
A slyszal ktos o nowej plycie Radiohead, a raczej o jej sposobie dystrybucji? Do dostania jest wylacznie za posrednictwme internetu (przynajmnije narazie) w 2 wersjach. Pierwsza to normalna plyta audio + winyl, druga zas elektroniczna do sciagniecia ze strony . Niby nic nowego, ale decydujac sie na wersje mp3 ich nowego albumu, sami mozemy ustalic ile chcemy za nia zaplacic (Wczesniej trzeba sie jedynie zarejstrowac na ich stronie). Mozemy dac za nia 100zl albo nie dac za nia zlamanego grosza (podobny manewr zastosowali kiedys panowie ze Stuck Mojo). A to wszystko odbywa sie bez posrednictwa wydawcy. Caly zysk idzie na konto Radiohead. Jak dla mnie bomba, choc akurat za Radiohead zbytnio nie przepadam 🙂
dobry cynk mnemic ! warto wiedzieć.
Słyszałem o tej inicjatywie. Słyszałem też, że album ten jest piracony na równi z „normalnymi”. Pewni ludzie się nie zmienią. Jak byla premiera Painkillera za 19 zeta to i tak torenty grzały się się do czerwoności. Dziwi mnie też jedna z bardziej śmiesznych wymówek Jasia-Gracza „Ściągnę sprawdzę i kupię”. Jaś ściągnie, sprawdzi i na ogół nie kupi. Taka ludzka natura.
Gdyby nie piractwo SZczególnie w grach masa ludzi wogole by niegrała A tak moga sobie pozwolic na sprzet W tym przypadku Firmy na tym nietracą a zyskują