W porządku – nowy GeForce czy ATI, czterordzeniowy procesor czy nawet (ugh) sprzętowy akcelerator fizyki to fajne gadżety, którymi można zaszpanować w szkole. Jeśli wydamy kilka porządnych tysiaków na komputer, który uciągnie nam Crysisa w max detalach, możemy zaistnieć na mieście. I rzeczywiście, wyżyłowanie się na najnowszy sprzęt może nam przynieść ostateczne zwycięstwo – na naszym kompie gra się odpali, a na kompie kolegi z ławki/zza biurka – nie. Ale to jednak nie wszystko.
Kiedyś zmiany nie były tylko jakościowe. One były zerojedynkowe – można było nie mieć np. karty dźwiękowej czy też akceleratora 3D, albo je mieć. Teraz najwyżej możemy szpanować płynnością działania Bioshocka, kiedyś ludziom z podwórka oczy wyłaziły na wierzch, kiedy okazywało się, że z głośników podłączonych do komputera (to ci dopiero fantastyczny wynalazek) wydobywają się dźwięki orkiestry, a nawet (szok!) ludzki głos! Skok technologiczny po podłączeniu sprzętowego akceleratora 3D był tak ogromny, że powrót do szarej rzeczywistości (czyli do domu) obnażał całą ohydę i żałość komputerowej pikselozy. Już nie mówię, co się działo, kiedy ludzie posiadający ZX Spectrum, Commodore czy peceta z CGA lub Herculesem, po raz pierwszy widzieli gry komputerowe w 256 kolorach! Skanowane modele statków w GATO! Digitalizowane animacje w Crime Wave! To dopiero było szaleństwo!
A kiedy po raz pierwszy zagraliśmy w Internecie albo nawet poprzez połączenie szeregowe? Ten ziomek w zielonym skafandrze na ekranie to był nasz brat/siostra/znajomy/czy nawet ojciec! To dopiero był przełom! Koniec idiotycznych stworków, wbiegających w ścianę – czas na starcie z myślącym przeciwnikiem! To była całkowita nowość – narodziny nowych gatunków! To właśnie wtedy narodził się dzisiejszy Battlefield czy Team Fortress.
A kolorowy monitor? Pierwsza w domu myszka? Stacja dysków na dyskietki 1.2MB, a potem… małe dyskietki! Dysk twardy o pojemności (pauza dla podniesienia emocji) 1 GB? Nagrywarka CD-ROM? Napęd DVD, na którym można też oglądać filmy (aczkolwiek mega-skaczące i w 16 kolorach?). Każde z tych cudeniek przykuwało uwagę, a ich zakup to było wielkie wydarzenie, na które czekaliśmy przez wiele, wiele tygodni. Wynalazek, który dziś wydaje nam się być śmiesznym starociem potrafił nam się śnić po nocach.
A teraz? Wszystko się ustabilizowało i chociaż do w pełni fotorealistycznej grafy albo wirtualnej rzeczywistości mamy jeszcze bardzo daleko, na horyzoncie nie widać następnych przełomów. Będzie zapewne wyżej, szybciej, dalej, ale skoro w ostatnim dziesięcioleciu najważniejszym bodaj wynalazkiem dla graczy było Ageia PhysX, to przepraszam, ale czym tu się jarać? Przyzwyczailiśmy się od jakiegoś czasu do stałego zestawu procesor+mobo+karta 3D+napęd+monitor+dysk i właściwie nic się nie zmienia. Niektórzy modują swoje obudowy, ale tu raczej nie można mówić o przełomie. Niektórzy wmontowują sobie w fotel system drgająco-brzęczący i wydaje im się, że odkryli Amerykę. Jeszcze inni inwestują w napęd Blu-Ray i twierdzą, że chwycili pana Boga za nogi. Ale to wszystko zmiany powierzchowne, niszowe. Więcej pojemności, szybszy Internet, ładniejsza grafika… a kiedy zobaczymy następną, prawdziwą rewolucję?
Mam nadzieję, że już wkrótce. Że pojawi się COŚ, co rzuci mnie na kolana. Oczywiście, nie ma co narzekać – same gry naprawdę robią się coraz lepsze i niekoniecznie potrzeba nam większego technologicznego zaawansowania, żeby wciąż czerpać z nich niesamowitą radość. Ale ja naprawdę chętnie zobaczyłbym w swoim komputerze coś, co – tak jak karta SVGA czy szerokopasmowy Internet – zmieni diametralnie moje postrzeganie growego świata. Naukowcy i inżynierowie – do boju!
Mam wrażenie, że dzisiejszy rozwój w dużym stopniu polega na dokładaniu. Mamy procesor czterordzeniowy, wow. . . za rok wypuścimy 8-mio, a potem 16-sto. Wystarczy zobaczyć jak wygląda sztuczna „inteligencja” w grach. Różnica pomiędzy tym co było kiedyś, a tym co jest dziś jest taka, że dziś przewiduje się więcej możliwości zachowania. . . i nic więcej. Nadal jest tak, że jeżeli zachowamy się nieszablonowo, to komputerowy przeciwnik stanie w miejscu. Można by dalej wymieniać takie przykłady. Niestety, rzeczywiście brak jest przełomów.
A ja, jak zwykle, poszukam dziury w całym. . . Źle, że nie ma przełomów? Dobrze! Wręcz wspaniale! Połowa świata narzeka na zbyt słaby sprzęt. Ale gra! Na mniejszej ilości szczegółów, bez najnowszych efektów dźwiękowych, czasem zatnie sie grafika. . . Ale gra!A dawniej? Dawniej, jak słusznie Autor pisze, było zero-jedynkowo. Miałeś akcelerator — grałeś, nie? – nie grałeś. Miałeś kartę dźwiękową — miałeś dźwięk, nie miałeś — słychać było wentylator. Kupiłeś mychę — mogłeś zainstalować Windows 3. 0, nie kupiłeś — widziałeś je tylko u kumpla. I wreszcie: miałeś komputer — byłeś panisko, widziałeś go tylko z daleka — byłeś nikim!To były czasy feudalizmu. Podział na bogatych i biednych. Panów i sługi. A teraz, proszę Państwa, mamy demokrację! ; )
@ TwinsenWolałem już czasy feudalizmu niż to co jest teraz. Wydaje się pieniądze na dobrej jakości sprzęt, a w tym samym czasie pojawiają się gry, w które nie pograsz. To nie feudalizm, to terroryzm
jak ktoś czyta nowinki to jest na czasie z technikaliami . . . w 2020 ma nastąpić era komputerów używających zamiast elektryki światła . . . Mam nadzieje, że to wypali bo moc takiego kompa ma być potencjalnie 1000% większa od dzisiejszego PC . . . taki PC mógłby wyrenderować każdą dzisiejszą grę z kodu bez tekstur i obiektów 😛
przepraszam szanownego autora, ale kolega chyba ostatnio hibernował? Przecież co gra to „. . rewolucyjna fizyka. . ” „. . rewolucyjna grafika. . ” „. . . rewolucyjne sterowanie” „. . innowacyjne tryby gry. . . ” Podobnie sprzęt – właściwie wszystko jest nazywane przełomem, tylko dlatego że pociągnie lepszą grafikę. Pojecie rewolucji zostało rozmienione na drobne przez nadużycie!Dosyć dużą rewolucją można nazwać wprowadzenie kolejnej generacji konsol – skok między PS2 i 3 jest zauważalnie duży. Inną „rewolucją” jest zmiana gatunków – dosyć dużym rynkiem okazują sie tzw. casual games, a zanikają hardcorowe produkcje. przekłada sie to także na olbrzymi sukces konsoli nazywanej kiedyś „revolution” – Wii. Może dzięki niej rozwój grafiki zachamuje, a dostepne gry zyskają na miodności? Na razie flagowe gry Ninny na ta platformę zyskują świetne noty w magazynach i znikają w niezłym tempie z półek. Zelda i Metroid to swietne systemsellery, a Super Mario Galaxy ma szansę pobić Ocarynę czasu w rankingu GameReplays. Kusi mnei ta konsola, nei powiem. . .
Racja 😉 Teraz każdemu Kryzys skacze :PTak teraz nie mamy zmian binarnych. Mamy ewolucje. A Ewolucja idzie po trupach. Słabsi giną, ba! Padają jak muchyAgeia PhysX to największy niewypał tej dekady.
Wii to pewnego rodzaju rewolucja 🙂 W koncu takiego sterowania nigdy nie bylo 🙂
Piąteczka, krawiec. Ile ja bym dał, żeby w Pececie albo X360 mieć Wii-mote. No trzeciej platformy już kupować nie będę 😉
a kto pwiedział, że niema? http://pl. youtube. com/watch?v=VFiqgLcIuds&feature=related