Chociaż badania wskazują, że jedna czwarta młodych Polaków nie ma pojęcia, co się wydarzyło 13 grudnia przed 26 laty, w dniu dzisiejszym nie sposób się tego nie dowiedzieć. Fart chciał, że rano oglądałem tvn24, a potem jeszcze odwoziłem brata na zajęcia i słuchałem radia. Przemówienie Jaruzelskiego, zapowiedzi, że pod jakimśtam komisariatem milicji będzie inscenizowane pałowanie i wspomnienia działaczy Solidarności są dziś chyba w każdym radiu i w każdej telewizji. I w każdym Internecie 🙂
Słuchając tego wszystkiego, zacząłem się przez chwilę zastanawiać, czy gdyby ktoś zrobił grę komputerową o wprowadzeniu stanu wojennego, to czy pomogłoby to w rozszerzeniu świadomości tych, którzy (na szczęście) nie mogą pamiętać tamtych czasów. Mówię oczywiście o porządnej grze, w którą by się fajnie grało, a nie o jakiejś fleszówce, którą przygotowałaby banda dyletantów na zlecenie IPN-u. Od takich chałtur broń nas Panie Boże.
Zresztą taka gra już była (fajna, a nie chałtura) – całkiem zaawansowana i sympatyczna. Nazywała się bodajże „Solidarność” i trzeba było zarządzać ruchem oporu w ściśniętej milicyjną pięścią Polsce, wybierać teksty na ulotki, chować odbiorniki Wolnej Europy i malować na murach logo tytułowego związku zawodowego. Grałem kiedyś w tą grę i mogę potwierdzić (mimo tego, że Internet zaprzecza), że taka gra istniała. I była fajna.
Zacząłem się zastanawiać jeszcze trochę bardziej i pomyślałem, że takich gier nie ma i nie będzie, bo przemysł producentów gier stoi jeszcze u nas na zbyt niskim poziomie. Mając tylko dwa, góra trzy światowej klasy studia producenckie, możemy sobie pozwolić co najwyżej na produkcję w stylu palestyńskich, prostokątnych klonów dooma, które zaistniały w świadomości publicznej tylko dlatego, że krzywy paralityk, złożony z trzech wielokątów to – jak czytamy w opisie – żądny krwi żołnierz izraelski. Szczytem możliwości byłoby pewnie coś na kształt Kuma/War. Takich gier też nie chcemy.
Ale im dłużej się zastanawiałem, tym bardziej dochodziłem do wniosku, że nawet gdybyśmy byli światowym potentatem w produkcji gier, to i tak nikt nie zrobiłby porządnego FPSa czy RTSa o stanie wojennym, Powstaniu Warszawskim czy Bitwie pod Grunwaldem (o tym ostatnim już było w Krzyżakach i też takich gier nie chcemy). Jakoś Brytyjczycy, Amerykanie czy Francuzi nie robią gier o swoich militarnych osiągnięciach. Nikt nie zrobił gry o Bostońskiej Herbatce, Guy’u Fawkes’ie, zdobyciu Bastylii czy Krwawej Niedzieli. Jeżeli już wydarzenia historyczne były wykorzystywane (w takim na przykład Call of Duty) to tylko dlatego, że były tłem do niezwykle efektownych scen batalistycznych oraz dlatego, że sceny te zostały świetnie wykorzystane w filmach. Fakt, że Anglicy z chęcią kupowali grę Braveheart (w której dostawali srogiego łupnia od renderowanego Mela Gibsona) najlepiej pokazuje, że gry najlepiej nadają się jednak do rozrywki, a nie poszerzania wiedzy historycznej. Civilization jest tutaj chlubnym wyjątkiem.
A ja? No cóż, chętnie bym sobie wirtualnie pouciekał przed zomowcem z ciężką tarczą i pomalował mury na pohybel Sowietom. Ale raczej nie ma na to szansy i może to i lepiej. Całe szczęście, że ktoś kiedyś dla mnie uciekał przed prawdziwym zomowcem, żebym mógł sobie dzisiaj w ciepełku siedzieć i pisać :). To najważniejsze.
Krótko powiem – według mnie nie. A co do ogólniejszego podejścia do tematu. Nasza martyrologia nie byłaby w stanie przetrawić czegoś takiego jak gra komputerowa. Z drugiej strony jak się patrzy na wojenne FPSy itd to wychodzi na to, że II wś to byli Niemcy kontra Amerykanie i koniec ;)a czemu nie ma gier historycznych. Dlaczego nie ma jakiejś fajnej, rozbudowanej strategii? Czemu nie możemy jako Kazimierze Wielki „zostawić Polskę murowaną”? A może by tak roleplay-strategia(?) „Krzyżacy” Nie ma ? Nie ma i nie będzie. Bo kto to kupi? 🙁
Czemuś mnie nie dziwi, że nie ma. Nawet mi robi się niewyraźnie, kiedy wyobrażę sobie renderowanego Jagiełłę, kilkanego myszką, a za nim ciągnących generycznych Litwinów, najlepiej świeżo oderwanych od wyrębu lasu pod surowiec. O uciekaniu przed zomowcem nie wspomnę, tudzież walce na barykadzie w Powstaniu (jak w grze oddać poparzone ręce albo wielogodzinną przeprawę kanałami?). Po prostu nie robi się jaj z pogrzebu. :]I to jest tylko moje zdanie, a ja lubię uchodzić za liberalną świnię, wedle nomenklatury rządu słusznie uznanego za niesłuszny. 🙂 Larum, jakie podnieśliby wszyscy bogoojczyźniani obrońcy Macierzy, byłoby niewyobrażalne, a jeszcze mogłoby niepotrzebnie zwrócić uwagę mediów na rozmaitych faszyzujących oszołomów „Ojczyznę szarpiących deklinacją”, a tego chyba byśmy nie chcieli. Bardziej zastanawiający jest dla mnie fakt, jak Amerykanie znoszą hamburgeryzację własnej historii i martyrologii. Czy taki amerykański gracz jeden z drugim nie zastanawia się czasem, że ten kolejny sklonowany żołnierz, który właśnie padł koło drzewka w Call of Duty, to mógłby być jego dziadek? Napisałbym, że Amerykanom łatwiej, bo relatywnie mało w wojnach przegrywali, ale przecież był Wietnam i rozmaite Vietcongi (akurat zrobione przez Czechów 🙂 i inne BattleFieldy (dobrze kojarzę?). Ciekawe, zrobią grę o ataku na WTC?Edit: przypomniałem sobie casus Lao Che – zespołu mniej więcej punkowego (nie znam obowiązującej terminologii :), który nagrał album z piosenkami o Powstaniu. Słucha się tego doskonale, chociaż z mieszanymi uczuciami – z jednej strony świetne teksty i klimat, a z drugiej moja babcia tam była, a tu jakieś radosne reggae/ska. 😉
No byli jeszcze brytole. Czasami 🙂
Jak nie ma? A Medieval (II): Total War? A Europy Universalis? A Combat Mission (tu nieco inaczej, ale polakami jak najbardziej niemcow loic mozna 🙂 ). To ze ciezko wymienic jakis inny tytul nie wynika tyle z pomijaniem naszego kraju, co raczej ze skromnej ilosci porzadnych strategii nawiazujacych do czasow historycznych.
To Ty myślisz, że oni znają swoją (strasznie krótką) historię? 😉
znają, znają 🙂 szkoda, że tylko własną – u nich przedmiot szkolny „historia”, to „historia Ameryki tylko i wyłącznie” – u nas niby w sumie też wszystko rozpatruje się w szkołach pod kątem Polski, ale jakieś 30% zajęć to jednak historia powszechna, a nawet jeżeli dzieciaki uczą się tylko o Polsce, to i tak w kontekście europejskim, bo inaczej się nie da. A tam kilka lekcji poświęcanych jest takim śmiesznym epizodom jak Alamo, czy cuś 😀 śmiech na sali, nie? w naszej historii znalazłoby się kilkadziesiąt takich Alamo i się je kolektywnie zlewa – a tam robią wielkie halo 🙂 Amerykanie znają własną historię, znają – co to za problem w końcu, 200 lat z okładem? 😀
no dokładnie, ile razy ja Amerykę i Indie kolonizowałem Polską w EU2 😀
katmay, Amerykanie akurat znają lepiej swoją historię, niż Polacy swoją. Może właśnie dlatego, że ich historia to jest jakieś niecałe 300 lat, a nasza. . ho, ho, sporo więcej. ;-)Tak czy inaczej, myślę, że gra o Jaruzelskim byłaby bezcelowa. Btw, dzisiejszy dzień zapisze się w historii raczej jako dzień złotych medali w pływaniu. 😉
A ja wychodzę z założenia, że nie ma nic świętego. Z wszystkiego można by zrobić grę, komiks czy chociażby zabawę na podwórku gimnazjum. Niestety, mamy tendencję do śmiertelnie poważnego traktowania siebie i naszej historii. Brak nam dystansu, czego efektem jest to, że patriotyzm istnieje na akademiach ku czci lub wycierają sobie nim gęby politycy. W Katowicach jest pomnik harcerzy poległych w II wojnie światowej. Wokół, na placu, był świetny teren do jazdy na deskorolkach. I dzieciarnia tam jeździła świetnie się bawiąc. Ale zebrało się paru statecznych obywateli, stwierdziło że to obraza pamięci bohaterów i postawiono wokół pomnika tanie, pordzewiałe rury blokujące. . . Plac stał się martwy i obrzydliwie brzydki. Ja zaś sobie myślę, że ci harcerze walczyli właśnie po to, by ich rówieśnicy 50 lat później, w wolnym kraju, mogli sie beztrosko bawić. . . Można własną historię postawić na piedestale i modlić się do niej (niewiele o niej wiedząc zresztą, a jeszcze mniej dbając). Można zaś traktować ją w sposób przyjazny i zwykły. Dlatego w grach możemy walczyć i ginąć na plażach Normandii, ale niestety nie będziemy jeszcze długo bronić Westerplatte. Dla połowy tego kraju byłby to brak szacunku. Ja nie widzę takiej zależności. Wręcz przeciwnie, po Call of Duty inaczej spojrzałem na inwazję w Normandii. Z większym. . . szacunkiem dla żołnierzy tam ginących. Dlatego byłbym za powstaniem gry o stanie wojennym. I choć był to bardzo ciężki okres dla mojej rodziny (jak i większości rodzin polskich) — zagrałbym w taką grę. Rzecz jasna nie zagram, bo gra nie powstanie. Będę miał za to do wyboru liczne wydarzenia z innej historii. Może, jak pisze Bebe — hamburgerowej; może krótkiej, ale żywej! Bo nie sądzę, by Amerykański student pomylił o stulecie owo śmieszne, wg Seraphima, Alamo — w przeciwieństwie do polskiego studenta filologii polskiej, który powstanie styczniowe umiejscowił w XVIII w. i dopowiedział, że wygrali nasi — a ja nie wiedziałem czy płakać czy sikać za śmiechu.
No tak ale ja mówię o osobnej grze 😉 Tylko o Nas 😀
To juz troche megalomania jest :)Chociaz z drugiej strony – takie czasy Rzeczypospolitej Obojga Narodow – to mogloby byc naprawde cos 🙂 Wez pod uwage, ze te strategie ktore wspomnialem, tez nie sa „dedykowane” jednej nacji. To by sie po prostu nie sprawdzilo. Bo o ile chetnie kupie takiego Medka, by poprowadzic Polske ku zwyciestwu, tak kompletnie bym go nie kupil, gdybym mogl to tylko zrobic z Anglia czy tym bardziej Niemcami. Oczywiscie mozliwosc pogrania inna frakcja jest milym urozmaiceniem monotonii, ale to Polska (i w odpowiednim okresie) jest dla mnie tym magnesem przyciagajacym do gry. Nie mam powodu sadzic, by gracze w innych krajach mysleli duzo inaczej. A to prowadzi do wniosku, ze wydajac 5mln bagsow na zrobienie gry, mozna albo w prosty sposob zawezic znacznie grono odbiorcow, albo wrecz przeciwnie. Ktory wariant sam bys wybral? :)Oczywiscie jest jeszcze opcja stworzenia gry zwiazanej z pewna kampania, wydarzeniem itp. Ale poki co watpie, by taki Grunwald, Wieden. Chocim czy Kirholm sprzedal sie jakos mocno na zachodzie. W przeciwienstwie do np. Waterloo czy Hastings. Ale to juz kwestia wypromowania we wlasciwy sposob naszej historii.
Wiesz, mysle ze takie rzeczy to tylko u jednego ze znanych nam operatorow sieci komorkowych 😉 A tak na powaznie – imho ciagle poki co producenci(i/lub rynek) sa zainteresowani grafika 🙂 Ja to zas widze tak – w pewnym momencie grafika w grach dojdzie do poziomu fotorealizmu. Okaze sie, ze gry owszem wygladaja olsniewajaco, ale nie mozna juz tej grafiki poprawic – „rzeczywistosci” nie przeskoczymy. Gracz kupi jedna, druga i trzecia gre po czym stwierdzi – ok, grafike wszystko ma to samo. Dajcie mi cos innego, co mnie przyciagnie do kompa. I wtedy wlasnie producenci beda zmuszeni wymyslac sztuczki, ktore zaintryguja graczy do grania – tak jak bylo to u zarania komputerow, gdy grafika przyciagnac specjalnie nie mogla, bo przeciez ciezko oczekiwac, ze ludzik 20×10 piskeli oszolomi kogos detalem graficznym 🙂 Czekam do tego wydarzenia, liczac, ze otworzy ono Zloty Wiek Gier Komputerowych 🙂
Zastanawiam się czy kiedykolwiek powstanie gra wojenna w której będzie można zobaczyć „ludzką twarz wroga”. Mam na myśli sytuację kiedy gracz dojdzie do wniosku że nie walczy z wrogiem tylko z takimi samymi ludźmi jak on sam. Ludźmi którzy przed wojną czasem wiedli nawet ciekawe życie mieli plany i rodziny. Przydałaby się taka gra w której wrogiem byliby „zwykli Niemcy w mundurach” a nie „parszywe szkopy”. To znaczy nie promuje strzelania do Niemców ,tylko żeby jakoś trudniej nacisakało się lewy klawisz myszy mając w celowniku np. Niemca.
„Przeżyłeś stan wojenny (choćby jako noworodek)?” -> „Nie mam zdania” 😐
13 grudnia. a dla tego pana to polityka. . . .
??
chyba chodziło mu o to, że wpis miał być o polityce, a był o historii najnowszej