Późnym wieczorem ku mojemu, brzydko mówiąc, zadupiu kursuje tylko jeden autobus na godzinę. No i pech chciał, że wczoraj rozpadający się wehikuł linii 120 odjechał mi niemalże sprzed nosa, gdy wracałem od lekarza. Także zamiast marznąć na przystanku postanowiłem ogrzać się, trochę łażąc po cieplutkich sklepach Galerii Krakowskiej. No, może „sklepach” to dużo powiedziane, bo niemal cały czas siedziałem w Saturnie, tylko na chwilę wstępując jeszcze do Empiku. I odkryłem u siebie dziwną przypadłość.
Jak na szanującego się gracza przystało, natychmiast skierowałem swoje kroki w stronę półek zastawionych konsolami i grami na nie. I wtedy właśnie mnie dopadło. Półkofilia przyczaiła się pomiędzy standem z Xboxem 360 i Project Gotham Racing 4, a regałami z produkcjami na Wii, DS-a i właśnie X360 (PlayStation jakoś specjalnie nie przykuło mojej uwagi, ale mniejsza o to). Wypadła znienacka zza rogu i sprawiła, że zanoszący się od kaszlu i co chwila pociągający nosem chuderlawy Siergiej spędził ponad pół godziny praktycznie nie ruszając się z miejsca. I nie miało to (prawie) nic wspólnego z wspomnianym już standem oferującym zabawę z PGR4, gdyż ten był niemal ciągle zajęty. O co więc chodzi? O to, że z bliżej nieokreślonych powodów potrafię się nieustannie gapić na kolejne pudełka z grami, sprawdzając ich ceny, screeny i notki od producentów, pomimo kompletnego braku zainteresowania, jeśli chodzi o zakup. Ba! W paru przypadkach zdarzyło mi się nawet po prostu wziąć jakieś pudełko, potrzymać je w rękach i odłożyć nawet nań nie spoglądając.
Najgorsze jednak jest to, że ani trochę mi się w Saturnie nie nudziło. Nie robiłem nic poza przyglądaniem się zafoliowanym kawałkom plastiku i z hipnozy wyrwała mnie dopiero cena Bioshocka, który prawie pół roku po premierze wciąż kosztuje 259 (albo 269, już nie pamiętam) PeeLeNów, a tymczasem wersję na PC można zdobyć już za 80 złotych. Gdyby nie to, że śmiech powoduje u mnie niekontrolowane ataki kaszlu, to pewnie bym się z radości popłakał. Chociaż z drugiej strony to nawet dobrze, że te trzy imponujące cyferki, składające się na cenę dzieła Irrational Games wyrwały mnie z półkowego letargu, bo jeszcze chwila, a jeden z ostatnich, jeśli nie ostatni kursujący na moje zadupie autobus zwiałby mi podobnie jak ten poprzedni. I wtedy gapiłbym się na tę samą półkę do rana. I co gorsza, pewnie by mi się to spodobało.
A Wy, drodzy czytelnicy, też potraficie ciągle i ciągle ślęczeć nad sklepowymi regałami?
oglądam . . . nawet z 30 min i wychodzę 🙂
hehe a w oczywiście w Stanach chodzenie po supermarketach ma swoją nazwę jakoś „milwalking” ale nie jestem pewien na sto procent nawet umawiają sie na spotkania maja swoje grupy no i spacerują sobie pomiędzy półkami ;] ciekawe ilu z nas uświadomi sobie, że nie świadomie należy do grupy „milwalking” czy coś takiego przepraszam ale nie pamiętam dokładnej nazwy 😀
No w Stanach to moga sobie na to pozwolic, bo tam maja polki wielkosci naszych marketów ;] A u siebie to mozemy postac i sie pogabic na 15 gier na krzyz, mieszczacych sie na metrze kwadratowym ;]Po wynikach minisondy wnioskuje, ze to nie choroba – to epidemia ;]
To nie epidemia, to normalna sprawa. Identycznie mam w księgarni, w sklepie sportowym (jestem zagorzałym wędkarzem), w sklepie ze sprzętem rowerowym itd. . . Po prostu oglądanie danego przedmiotu/przedmiotów pogłębia naszą wiedzę na temat, który nas interesuje. Do księgarni mogę chodzić codziennie, bez najmniejszej chęci kupienia czegokolwiek, wystarczy mi klimat tam panujący, zapach świeżutkiej celulozy itd. (nie wspominam tu o bibliotece, bo to inna para kaloszy). Zresztą jak większość mężczyzn jestem wzrokowcem, lubię nasycić czymś wzrok, oraz pomacać interesujący mnie temat ;]
Jesli zaglądam do MM to tylko chwilę. . raczej dotykam pudełek gier znanych, takich które by mnie ewentualnie zainteresowały, ale czytać notatki wydawców? To już hardcore ;)A wydawców gier na konsole powinno się w Polsce okreśac nazwą „Irrational Prices”, na wzór twórców BioShocka 😉
Też uwielbiam łazić po sklepach, ale wyłącznie, jak mam „wolną” gotówkę i wiem, że jak cos wpadnie w oko, to bez żalu można kupić. W innym przypadku sklepy wywołują u mnie stan przygnębienia, depresji i ogólnej niemoty. Słowem — lubię kupować, nie zaś oglądać; co wydaje się chyba gorsze. W każdym razie dla portfela. Co do Irrational Prices, to m. in. dlatego nie dałem się oczarować magii konsol. Jak się pomnoży różnicę w cenach między grami na nie i na PC, to spokojnie można poważnie uaktualniać hardware komputera co 2 lata i być na topie non-stop. PS. Chyba się wirtualnie zaraziłem od Siergieja — mam katar i w gardełku mi coś chrumka. . . Jak ja biedny będę wyglądał w Zakopanem, już za cztery dni?. . . PS2. Siergiej, zdrowia życzę, co byś Świąt na sucho — przez medykamenta wszelakie — nie musiał spędzać!
zgadzam sie 😀
Mam dla Ciebie niespodzianke – nie mam uprawnien do usuwania postow inaczej niz przez minusy, wiec nie mam pojecia o co Ci chodzi. Takze uspokoj hormony i przestan spamowac. EDITOczywiscie powyzsze odnosi sie do Twojego posta przed edycją
Tak ale do kogo Ty piszesz ? 😛 Spoko odejdz czasami od kompa bo masz urojenia xD Aha i nie pal wiecej tego g**** ;D
Lol, zedytowales posta dziesiec sekund przed tym, jak na niego odpowiedzialem (co zreszta doskonale widac) i myslisz, ze jestes sprytny? Az zal mi Cie wyprowadzac z bledu. I jesli ktos z nas dwoch ma urojenia, to jestes to Ty, piszac (przed edycja posta) o tym, ze usuwam Twoje posty.
pólkofilia? jak najbardziej, jak tylko solowo odwiedzam empik potrafię obejść wsyztkie regały po kilka razy, w zasadzie nigdy nic nie kupuję, ale z uporem maniaka oglądam pudełka hitów na ps2, albo zdegustowany a jednocześnie piekielnie zazdrosny żągluje boxami z grami na ps3 i x360 (wierzcie lub nie, ale te ćwierć tauzenowe cyferki przy kodach kreskowych dziwią mnie za każdym razem an nowo :)), albo porównuje sobie duala i sixaxisa, lub dziwię się czemu memorki do ps kosztują tyle samo od zawsze, a czasem to nawet podrzucam sobie pudła z konsolami :P, na dizale z grami pc już nie jest tak wesoło, ale i tak niczym sherlock holmes oglądam i lustruje pod lupą z wyrazem wielkiego zamyślenia na twarzy. . . taaaaak półkofilia, w końcu to ktoś nazwał, do tej pory myślałem, że to wariacja na temat window-shopper’a :)gratz siergiej!
Musisz koniecznie zainwestować w prawko i samochód bo autobusy to denerwujący sposób podróżowania. Najgorsze są babcie, które Cię często twierdzą, że brak nam wychowania :-). A co do „półkofili” to nie mam z tym problemu gdyż staram się omijać je. Brak możliwości zakupu przez brak gotówki wywołuje u mnie stres.
Jak zainwestuje w prawko, samochód i paliwo do niego to dopiero będę miał stresa na brak gotówki 😉
Ja do sklepu ide kase wydawac, a nie lampic sie Bog wie na co. . .
ja wpadam czasami na działy kosmetyków w marketach popatrzeć na hostessy. . . . ale to chyba nie jest półkofilia 😉 A w takich EuromediasturnachAGD potrafię spędzić 20 min przed jakimś LCD 50′ Full HD. Na półki z grami nie wchodzę, bo ZAWSZE niezależnie od stanu budżetu coś kupię i potem psioczę 😉