Ostatnio bardzo intensywnie gram w cRPG. Wszystko przez opisywany przeze mnie Neverwinter Nights 2 i obecną właśnie na warsztacie Maskę Zdrajcy. Tak duża intensyfikacja skłania mnie do przeróżnych obserwacji nt. samych gier, ich części składowych jak i własnych w nich zachowań. Na fali tych obserwacji mogliście już poczytać kilka tekstów z tym związanych.
Kolejna obserwacja pojawiła się kiedy pracowałem nad tekstem o ekwipunku. Pisząc o obładowanym do granic możliwości Khelgarze zacząłem myśleć czym, a przede wszystkim DLACZEGO mój krasnolud był tak obciążony. Okazało się, że nosił kilkanaście rodzajów broni, kilka pancerzy i całą masę śmieci. Abstrahując od udźwigu (o czym pisałem http://www.valhalla.pl/news7992-Z-wagonem-na-plecach.html) należy zadać pytanie – po co nosił to wszystko?! Przecież prawie nieprzerwanie przez większość gry posługiwał się tym samym zestawem broni (młotem i mieczem!), cała reszta praktycznie nigdy nie została wykorzystana.
I tu pojawia się pierwszy wniosek – może Khelgar dźwigał to wszystko zupełnie bez sensu? Pytania tak naprawdę są dwa. Pierwsze to: czy opisywana sytuacja była przypadkiem jednostkowym? Drugie: dlaczego nie pozbyłem się zbędnego sprzętu skoro z niego nie skorzystałem?
Na pierwsze po głębszym zastanowieniu muszę odpowiedzieć przecząco. Niezależnie jak daleko sięgnąłbym pamięcią w przeszłość sytuacja zawsze wyglądała tak samo. W każdym przypadku mojej przygody z cRPG gromadziłem olbrzymie ilości przedmiotów i do samego końca gry je trzymałem. Co więcej, często wręcz przetrzymywałem w ekwipunku przedmioty bojąc się ich za wcześnie wykorzystać (np. mocne różdżki o ograniczonej liczbie pocisków) i tak „dowoziłem” je do samego końca w stanie nienaruszonym lub prawie nienaruszonym.
W ten sposób docieramy do odpowiedzi na drugie pytanie – dlaczego? Kiedy staram się to racjonalnie wytłumaczyć nasuwa mi się tylko jedna odpowiedź. Nie pozbywałem się przedmiotów w obawie przed tym, że w przyszłości mogą mi być przydatne. Wiem, to irracjonalne trzymać w ekwipunku 10 toporów „na wszelki wypadek”. Ale zawsze kiedy byłem bliski ich sprzedaży pojawiała się myśl „a jak za chwilę spotkam kolejnego członka drużyny, któremu by się ta broń przydała?”. Moje zachowawcze działanie powodowało też kolekcjonowanie wszelkiej maści śmieci. Zawsze grając w cRPG pojawia się w mojej głowie jakiś podświadomy lęk przed zablokowaniem w grze wskutek pozbycia się kluczowego dla fabuły przedmiotu. Dlatego też noszę zawsze ze sobą wszystko co tylko wydaje mi się choć trochę przydatne. Wszelkie listy, notatki, pamiętniki, księgi, klucze, pierścienie etc. – pomimo ich wcześniejszego wykorzystania. Syndrom kolekcjonera pojawia się jeszcze silniej w przypadku przedmiotów, które mogą być wykorzystane w przyszłości, choć w momencie znalezienia wydają się zupełnie zbędne i niepotrzebne! W ten sposób błyskawicznie ekwipunek moich postaci się zapełnia, a ja mam bardzo poważne problemy z wytypowaniem sprzętu do sprzedaży. Ile bym nie główkował i się zastanawiał, zawsze ostatecznie naciskając przycisk „sprzedaj” jestem pełen obaw, że może właśnie robię coś czego już za chwilę będę żałował.
Czyżby moje „kolekcjonerstwo” brało się z najzwyklejszej w świecie zachowawczości? Bardzo prawdopodobne. Możliwe, że wzięło mi się to z tego, że kiedyś (już nie pamiętam przy jakiej grze) faktycznie w tak głupi sposób zaciąłem się pozbywając się dość lekkomyślnie kluczowego przedmiotu. Problemy i nerwy, których mi to przysporzyło sprawiły, że od tego czasu wręcz przesadnie podchodzę do pozbywania się przedmiotów w cRPGach i żeby coś sprzedać muszę się mocno zastanowić zanim podejmę ostateczną decyzję.
A wy, kolekcjonujecie czy upłynniacie błyskawicznie na rynku, aby kupić coś bardziej wam pasującego do profilu waszej drużyny?
Mam dokładnie tak samo jak opisujesz, gram w RPG gdzieś od 10 lat i powiem szczerze że szkoda mi sprzedawać cokolwiek, dlatego bardzo się ucieszyłem gdy pojawiła się opcja magazynowania np u karczmarza (patrz wiedźmin).
Czy chomikuje przedmioty? Jak najbardziej Czy jest to podyktowane jakimis racjonalnymi przeslankami? Nie. Po prostu tak juz mam Staram sie jadnak z tym walczyc. Ostatnio grajac w Fallouta, specjalnie zmniejszyem sobie sile, by nie kolekcjonowac broni i skupic sie tylko na gora 3 pukawkach. Ale nie obylo sie bez trudnosci. Jaki mialem zal do siebie, gdy zdobylem Combat Shotguna, ale musialem go sprzedac bo byl zbyt ciezki. Az zrobilem sobie dzien przerwy by ochlonac z wrazen
tez ‚choruje’ na syndrom kolekcjonera. . doszedlem do takiego poziomu, ze grajac teraz w Gothic3, trzymam w plecaku 28 pochodni (bo jak mi sie wypali, to musze miec na zapas :P)moje kolekcjonerstwo obajawia sie rowniez w zyciu. W szufladach posiadam mnostwo ulotek ze znizkami i cala mase ‚super przydatnych’ gadzetow (np kapsle tymbarka) nigdy nie szukalem wyjasnienia tego zachowania, ale widze ze duzo osob postepuje podobnie. Chyba nie jestem az tak nienormalny:)
Ha, mam dokładnie tak samo. W cRPG’ach zbieram dosłownie wszystko, potem miewam trudności ze sprzedaniem nawet najmniejszej głupotki – a nóż się przyda w moich wyprawach? Na szczęście często w sklepikach widzę zwój/broń/zbroję którą bardzo chce mieć – wtedy sprzedaje wszystko „jak leci”, nawet to co sprzedawać mi sie nie opłaca. . .
Nie martw się. Pewnie tak jak ja – dzięki temu masz co czytać i czym się bawić podczas loadingów
Przypomnialo mi sie, ze gdy w wakacje po raz „setny” przechodzilem Fallouta 2 to postanowilem zebrac wszstkie rodzaje broni dystansowej. Az nie moglem sie nadziwic ile rzeczy jest w stanie pomiescic bagaznik mojego Chrysalisa Highwaymana. To byl szczyt
No ja tez na codzien, zbieram ronego rodzaju smieci, ale ja wiem dlaczego tak robie. Powodem tego jest moje balaganiarstwo polaczone z lenistwem Zawsze jak przychodze do domu, to wszystko co mam w kieszeniach wywalam na biurko i tak zostawaim. Gdy przyjdzie potrzeba uprzatniecia tego „burdello bum bum” to tylko otwieram szuflade i wszystko do niej zgarniam
Nie grywam w cRPG. Wolę raczej jRPG albo MMO, ale syndrom chomikowania śmieci objawia się u mnie identycznie. Z racji tego, że, jak już wspomniałem, w cRPG nie grywam, nie bedę już więcej mówił o swoich doswiadczeniach i przejdę do głównej myśli. A gdyby tak, trochę na upartego, przyczepić się do deweloperów? Byc może to ich wina, że gracze gromadzą niepotrzebny stprzęt, a spowodowane być to może niewyważonym poziomem trudności. Jeżeli postać jest w stanie dorobić się dziesieciu toporów lub też po prostu je znaleźć, ale nie mieć potrzeby sprzedania ich aby starczyło „do pierwszego”, to może świadczy to o zbytniej łatwości. Gracz zbiera różne śmieci na wypatek jakiejś niebezpiecznej sytuacji, ale ta nigdy nie nadchodzi, a więc równie dobrze mógłby sobie poradzić z ukruconymi funduszami. Rozumiem, że na mechanizm gier jak cRPG składa się o wiele więcej składników, więc przyjmijcie moje słowa z przymrużeniem oka ;).
Ta,,, Fallout to ma olbrzymie możliwości zbieractwa . . . Ja też właśnie gram (z setny raz), tym razem z (nieoficjalnym) dodatkiem do gry !! I jest super, ale oczywiście u mnie w ekwipunku (i samochodzie) trzymam wszytko, od ziemniaków i . . . prezerwatyw po olbrzymich ilościach amunicji i każdej sztuce broni po 1 typie . . . . Pozdrawiam przy okazji Falloutmaniaków zbieractwa
Ja również kolekcjonuję przedmioty w cRPG. Nie wszystkie – tylko te naprawdę rzadko spotykane. W sumie nie wiem po co – prawie nigdy ich nie używam. W realu też jestem zbieraczem. Kolekcjonuję komputery i wszystko co z nimi związane (do dziś mam swój pierwszy komputer). Stopniowo też uzupełniam kolekcję starych gazet o grach komputerowych. No i pozostaje jeszcze kwestia butelek po piwie ;).
No właśnie. Wirtualne kolekcjonerstwo w grach ma silny związek z kolekcjonerstwem w realu. U mnie jest dokładnie tak samo. Nie mówię tu jednak o kolekcjonerstwie pod tytułem znaczki, monety, kapsle czy puszki, ale o zbieractwie wszelkiego złomu o bardzo niejasnym przeznaczeniu. W cRPG zbieram wszystko co nawinie się pod rękę i wygląda choć trochę ekstraordynarnie. Kamienie szlachetne, różdżki, egzotyczna broń, zwoje, pergaminy, jakieś bliżej nie określone części anatomii zwierzęcej jako składniki czarów (choć nigdy nie grywam czarodziejem) itd. W życiu mam podobnie, bo jak niby mam wyrzucić Bardzo Potrzebne Pudło z częściami zamiennymi do joysticków, czy kolekcje kabli czy wtyczek, których to nawet ja sam nie znam przeznaczenia, czy uszkodzone części do roweru, z których to Zawsze można wymontować coś co z całą pewnością uratuje mi kiedyś życie. Chomikuję wszystko co może się kiedyś przydać, za co toczę nieustające batalie z moją małżonką. Ostatnio postawiła mi ostry warunek, iż muszę przekopać się przez te wszystkie pudła, wywalić to co niepotrzebne (pheh), aby zwolnić Wielce Potrzebne Miejsce w Szafach. Po dobrych 2 godzinach grzebania (nawet nie miałem pojęcia ile to sprawi mi niewyjaśnionej radości), pudła zamiast zmienić zawartość zmieniły miejsce spoczynku, czyli z szaf powędrowały do piwnicy. Oczywiście w niezmienionym stanie. Bo jak niby u licha mam wywalić np 30 kabelków SATA, czy 5 pełnych woreczków ze śrubami montażowymi do kompa? Albo połamane joysticki pełne całkiem jeszcze sprawnych części? Albo, o zgrozo, kilkanaście kaset z grami na Spectruma? A co będzie gdy w bliżej nieokreślonej przyszłości, nagle będę potrzebował samej wtyczki od SATA? Albo przycisku od joy’a?Jestem absolutnie nieuleczalnie chorym chomikiem, zbierającym wszelkiej maści złom, a jak braknie miejsca w piwnicy to zrobi się dobudówkę i problem z głowy. Najważniejsze że zawsze mam potrzebne zaplecze. ;]
Zbieractwo i chęć posiadania mamy po prostu w genach. Tacy jesteśmy, a w każdym razie znakomita większość z nas. Grając w cRPG itp zawsze gromadzę te najrzadsze i najpotężniejsze przedmioty, aby. . . po prostu je mieć. Nasza chęć posiadania jest wykorzystywana przez twórców gier, by zatrzymać nas przy ich produkcie. Nierzadko w nadziei znalezienia i przetestowania kolejnej super broni, spędzamy godziny przetrząsając zakamarki wirtualnych światów, a po latach wspominamy z łezką oku, za tą skałką leżał. . . ale nim wymiatałem. Oczywiście są inne aspekty, dla których w jedne gry chce się grać a w inne nie, ale o ile łatwiej stworzyć ciekawą kolekcję coraz lepszych, potężniejszych bardziej błyszczących, większych, droższych przedmiotów -> unikatów -> artefaktów, które zechcemy posiąść, niż np zbudować ciekawą i wciągającą fabułę, która do tego jest całkowicie nieliniowa. Mistrzowsko stworzoną fabułę odnalazłem tylko w serii Wrót Baldura, co nie znaczy, że z lubością nie stałem się posiadaczem wszystkich możliwych super broni, nawet jeśli nie mogłem ich nigdy wykorzystać. Np absurd posiadania przez złą postać najpotężniejszego miecza w grze, który może używać tylko paladyn, albo jedyny czit na jaki sobie pozwoliłem , czyli założenie w edytorze przedmiotu unikalnego dla jednego z NPC tylko dla tego że nie mogłem ścierpieć iż istnieje mag o większej liczbie czarów niż moja postać. Przyznam się, teraz nie bez zażenowania, że by kupić wszystkie możliwe artefakty, zebrałem oraz sprzedałem w grze WSZYSTKIE „zwykłe” przedmioty, oraz spełniłem WSZYSTKIE kuesty i to za każdym razem we wszystkich wariantach by ocenić co jest bardziej lukratywne, ubiłem także wszystkich NPCów którzy takowe posiadali, oraz okradłem kogo się dało. Cóż z pewnością zasłużyłem sobie na wyrok śmierci za te zbrodnie (i to kilku krotny), ale moja magiczna sakwa pod koniec gry mieściła dosłownie WSZYSTKIE SKARBY ŚWIATA (i jestem z tego dumny) a sejwa wciąż mam.
Tak odnośnie utraty kluczowych przedmiotów. W Gothic 2, misja poboczna, ukraść krwawe kielichy. Miałem lekkiego pecha bo część ukradłem wcześniej i błyskawicznie upłynniłem. Najgorsze było to, że u różnych sprzedawców. Do dziś mam save’a na którym raz za czasu poszukuję ostatniego kielicha :D.
Osobiscie nie znam osoby wsord moich kolegow, ktora grajac w RPG nie miala by mani zbieractwa. Ja sam grajac w kazda tego typu gre mam zazwyczaj przepelniony do granic mozliwosci ekwipunek. A jakiz to zal gdy trzeba cos wyrzucic? Ale u mnie powody zbieractwa sa troche inne niz te ktore niektorzy podaja. Ja osobiscie zbieram wszystko zeby potem to w wiekszosci sprzedac. Wiaze sie to z moja natura ,,zarobkiewicza” (w Mass Effect, zeby daleko nie siegac, ukonczylem gre z 10mln kredytow). Oczywsice nie wszystko wyprzedaje, bo najmocniejsze przedmioty zawsze zostawiam. Ale przyplyw kasy jest dla mnie bardzo cieszacym faktem, i nie wazne czy to w zyciu czy w grze.
szczerze mowiac nie moge sobie przypomniec jak to wygladalo 5, 10 czy 15 lat temu w moim wypadku, ale za to moge powiedziec ze ostatnia gra w ktorej naprawde bawilem sie w kolekcjonera byl oblivion (czym trzebabylo nadrabiac braki w grywalnosci a tak powaznie to po prostu od czasu do czasu zmienialem komplet zbroi na inny i tak sobie gralem – chodzilo tylko o wrazenia wizualne, bo charakter i tak byl na tyle uber ze i pewno nago nie mialby za duzych problemow z przeciwnkami, mimo lvl scalingu, tfu)teraz (zreszta zauwazylem ze sporo rzeczy sie zmienilo w charakterze mojego grania ;)) juz sie w to nie bawie – w zwyklych crpgach sprzedaje wszystko jak leci, zostawiajac komplet zbroi/broni dla siebie i ew jeszcze jeden jesli ma jakies kosmiczne statystyki (ale to w grach takich jak nwn z mysla o charakterach dolaczanych do druzyny) albo wyglada jakos bardzo fajnie, bardzo nietypowo. w mmorpgach cos takiego jak zbieractwo chyba nie istnieje (pomijam ‚umeblowywanie’ domow itd, aczkolwiek dla mnie jest to juz przesada i jesli to robie to tylko ze wzgledu na rent status ;)) – wszystko idzie na sprzedaz, czy to do merchanta czy brokera. natomiast malym odstepstwem jest noszenie przeze mnie 2 kompletow zbroi – jedna ‚do walki’, druga ‚wyjsciowa’ – bo tak to bywa ze dobre zbroje sa brzydkie etc. tutaj mistrzostwem swiata jest eq2 w ktorym jakis czas temu pojawila sie specjalna opcja appearance w ktorej ubieramy sie w zbroje ktora nam odpowiada wizualnie ale zupelnie nie wplywa na statystyki, bo na te nadal wplyw ma wyposazenie ze tak powiem ‚main’. ale jak ktos pisal powyzej – moze to ma zwiazek z tym jacy jestesmy ? pewno kazdy cos kolekcjonowal czy kolekcjonuje w rl. i ja takze do pewnego momentu ‚to’ mialem. ale potem nadszedl czas kiedy dosc czesto zmienialem miejsce zamieszkania i bylo mi nie po drodze z moimi kolekcjami teraz choc juz (przynajmniej narazie) mieszkam w jednym miejscu przestalem bawic sie w zbieractwo (do tego pojawilo sie nebezpieczne zjawisko takie iz zaczynam lubic ascetyczne wnetrza z jak najmniejsza iloscia ‚dodatkow’) – doszlo do tego ze bardzo czesto odsprzedaje gry bo nie widze sensu zeby sie kurzyly na polce skoro ktos moze z nich jeszcze skorzystac. w zasadzie teraz w domu w wiekszej ilosci mam juz tylko ksiazki i filmy dvd
http://youtube. com/watch?v=MvgN5gCuLacW sprawie chomikowania rzeczy bardzo celnie wypowiedział się pewien komik
George Carlin Dzieki za odswiezenie. Koles jest genialny. I od tylu lat na scenie.
jesli chomikowanie mamy w genach, to ja mam chyba jakieś zmutowane geny owszem, zbieram w grach wszystko co moge (nigdy nie wiadomo czego bedzie wymagal nowy quest), ale w rzeczywistosci jestem raczej minimalista. wyrzucajac niepotrzebny/zepsuty przedmiot zdaje sobie sprawe z tego ze moge go jeszcze kiedys potrzebowac (prawa Murphy’ego bywają porażająco bolesne) ale w takiej chwili zawahania mysle sobie „no i co z tego że może kiedyś może mi się to jeszcze przydać, ale nie mam zamiaru trzymać tego całymi latami”. Taki wniosek nasunał mi się kilka lat temu, kiedy jeszcze zdrowy rozsądek nakazywał mi zostawiać np. stare komponenty do komputera, kable itp. ale któregoś razu zdałem sobie sprawę z tego, że technika idzie tak do przodu, że nie ma sensu zbierać tego wszystkiego. Gdzie ja teraz użyję starego kabla UDMA 33??? Gdzie ja teraz użyję starego voodoo??? gdzie użyję starą obudowę sprzed czasów ATX??? Eee, nie ma sensu. . . :)p. s. lovebeer – pozdrowienia od Ray’a – (o ile to Ty) byłeś kiedyś po mojej stronie na pewnym forum (vg), na którym ostro dyskutowaliśmy z jednym gościem o konsolach
Ba, zaryzykuję twierdzenie, że połowa obecnej potęgi Blizzarda wyrosła na naszej zbierackiej manii. Chodzi konkretnie o Diablo i Diablo 2 – w tych grach wzrost statystyk bohatera był wolniejszy niż wzrost przepakowania potworów, więc jedyną możliwością, żeby dotrzymać im kroku, było poszukiwanie jak najmocniejszego sprzętu. A akurat sprzętu w tych grach było mnóstwo, więc było co zbierać. W Diablo 2 uczyniono z tego całą instytucję, wprowadzając przedmioty rzadkie, unikalne i komplety przedmiotów, te lepsze w praktyce niemożliwe do skompletowania, ale co szkodzi próbować. Doprowadziło to z czasem do wypaczenia mechaniki rozgrywki, np. zjawisko Mefisto Runów (klepanie jednego z bossów na niższym poziomie trudności, akurat takiego najbliżej położonego od waypointa, postacią wyekwipowaną w przedmioty zwiększające drop; przy odrobinie wprawy jeden Mefisto Run zajmował ok. 5 minut, wypadało z niego sporo przedmiotów unikalnych i setowych). W cRPG sprawa ma się trochę inaczej, bo tu przedmioty zazwyczaj nie są w stanie zdziałać takich cudów. Ja zazwyczaj gromadzę tony jakichś różdżek, zwojów i innych narzędzi masowej zagłady na mających nadejść Strasznych Bossów. Niestety, na pierwszy rzut oka trudno rozpoznać, czy aktualnie klepany tato to już jest boss wart naruszenia części zapasów, zaś w sytuacjach podbramkowych raczej staram się uzyskać przewagę dzięki błyskotliwym manewrom taktycznym , przekopywanie się przez ekwipunek w poszukiwaniu tego jednego, zakurzonego przedmiotu, który akurat by się nadawał, zazwyczaj nie przychodzi mi do głowy. Efekt jest taki, że moje postaci targają tony jakiegoś szmelcu na „w razie czego”.
Ja tak na prawdę niczym nie różniłem się od was. W zasadzie nadal się nie różnię. Też zbieram przedmioty. Jak dziś pamiętam, ukończenie pierwszego Baldura z ekwipunkiem pełnym różnych specjalnych strzał. A ile razy w ciągu gry się wkurzałem, że mi miejsca na przedmioty brakuje. Jedyne co mnie różni to fakt, że walczę z tą przypadłością. Robiąc sobie powtórkę z Baldura nadal zbieram przedmioty, które mogą się przydać ale różnica polega na tym, że teraz na prawdę ich używam. Mam sporo napojów i wszędzie tam gdzie dostrzegam potrzebę ich użycia robię to bez wahania. Noszę ze sobą mnóstwo zwojów z czarami, ale przy tym regularnie ich używa. Magiczna broń, której nie mogę używać jest szybko sprzedawana. Czyli innymi słowy zbieram nadal ale teraz nie składuje tego na wieki. I powiem wam, że gra się jakaś łatwiejsza zrobiła.
Zbieramy (ja i kilku znajomków) po to aby uciułać niebotyczną sumę na wymarzoną zbroję/broń/pierścień/pas (niepotrzebne skreślić). Ale najśmieszniejsze jest to, że jak już nazbierasz kupę niepotrzebnego złomu i zniesiesz to do miasta by sprzedać za gorsze lub opchniesz napotkanemu handlarzowi i kupisz wreszcie wymarzone cacko ruszając odważnie w czeluście jaskini, w którą bez tego/tej nigdy byś nie odważył się zejść, okazuje się że z trzeciego zatłuczonego goblina wypada identyczny jak nie lepszy przedmiot Poważnie, zawsze tak miałem. Począwszy od Diablo, a na Mass Effect kończąc. Pamiętam jak graliśmy z kumplem w Diablo II (równolegle – każdy u siebie w domu). Ja palladynem, on zabójczynią. Jak na złość mi „wypadały” unikaty dla niego i odwrotnie Wtedy raz na parę dni spotykaliśmy się na „multi” (raz ja targałem kastę do niego, raz on do mnie, aby było sprawiedliwie) i wymienialiśmy się przedmiotami. Skompletowaliśmy w ten sposób całe kolekcje unikatowych kompletów. Normalnie trzeba było przechodzić go po kilka razy aby uzbierać tyle dobra ;-]