Od razu mówię: Gears of War nie jest przełomem, nie oferuje jakichś niespotykanych rozwiązań. Nie ma tu poruszających i zapadających w pamięć bohaterów, głębokiej fabuły. Mamy za to genialną, intensywną, napakowaną pomysłami strzelankę z oprawa graficzną nieosiągalną do tej pory dla żadnej platformy. Grając w Gears of War co chwilę byłem bombardowany wybuchową mieszanką akcji i oprawy audio video. Naprawdę, dawno już nie czułem takiej adrenaliny grając w jakąkolwiek grę: Gears of War obudziła we mnie na nowo instynkt gracza. Chcę o niej mówić, pisać i przekonywać innych aby kupili Xboxa 360 – właśnie po to aby sprawdzili jak świetny tytuł stworzyli Epic Games. Okay, a teraz ochłonę i napiszę wszystko po kolei.
Sera – planeta ludzi
Autorzy wykreowali niepowtarzalny świat – piękna, niegdyś tętniąca życiem cywilizacja, teraz pogrążona w ruinach. Sera, bo o tej planecie mowa, została pewnego dnia zaatakowana przez obcą rasę: Locust. Atak był niespodziewany, bo jak się okazało, wróg czaił się w podziemiach, gdzie od wielu lat krył się w zakamarkach setek korytarzy. W dniu ataku na Serę, tzw. „Emergencje Day”, zginęły miliony ludzi, a miasta zostały zdewastowane. Zdesperowani ludzie, aby pozbyć się przeciwnika, zdetonowali ładunki nuklearne, jednocześnie zrównując większość miast z ziemią. Niestety, nie przewidzieli, że w ten sposób nie unicestwią wroga.
Mamy do czynienia z graficznym arcydziełem
Tak w skrócie prezentuje się podłoże fabularne gry. My wcielamy się w postać Marcusa Fenixa – jednego z członków oddziału specjalnego Delta i ruszamy na pole bitwy. Marcusa wspomagać będzie grupka żołnierzy, których zadaniem, oprócz wybicia jak największej ilości Locustów, będzie umieszczenie w ich kryjówce rezonatora, który dostarczy ludzkości dane o siatce korytarzy pod ziemią, dzięki czemu łatwiej będzie umieścić bombę, która raz i na zawsze pośle Locustów do piekła.
Jakieś wąty?
Początkowo byłem sceptycznie nastawiony do biegania ekipą napakowanych osiłków. Z postacią zawsze staram się jakoś utożsamić, obdarzyć ją sympatią. Na szczęście, bohaterowie Gears of War naprawdę dają się polubić. Podczas gry czuć, że są ekipą, która ma tylko siebie. Czasem wymieniają między sobą poglądy, ucinają pogawędki o życiu, rzucają zabawne teksty. „Sweet, baby”, w wykonaniu czarnoskórego członka naszej załogi po zabiciu jakiegoś Locusta nie raz wywołało u mnie uśmiech. Co prawda, mógłbym się czepić Marcusa – wydaje się najbardziej chłodny z całej ekipy, ale z drugiej strony powodów do radości nie ma. Jednym słowem postacie dają radę i jednocześnie budują fajny klimat w grze.
Mechaniczny bagnet w akcji
Epic Games zadbali, żeby Gearsy wyróżniały się na tle innych shooterów TPP. Na potrzeby gry został opracowany rozbudowany system chowania się za wszelkiego rodzaju przedmiotami czy elementami otoczenia.
Marcus może w każdej chwili schować się za ścianą aby po chwili zacząć siać ogień w kierunku przeciwnika. Do dyspozycji mamy dwa typy ostrzału: „blind fire” czyli strzelanie na oślep – nie jesteśmy narażeni na ostrzał, lecz celność jest minimalna, oraz typowe strzelanie z pomocą celownika. Co najważniejsze, rozważne korzystanie z elementów otoczenia jest w GoW kluczem do sukcesu.
Wrogowie pojawiają się praktycznie wszędzie
Bieganie jak kurczak bez głowy zakończy się co najwyżej szybkim zgonem. Czy mówiłem jaką radochę daje strzelanie do Locustów? Nie? To mówię: gigantyczną. Wrogowie pojawiają się praktycznie wszędzie, najczęściej wyłaniając się z tzw. „Emergence Holes”, czyli dziur w ziemi. Możemy wówczas zdecydować się na walkę, lub po prostu wrzucić do otworu granat i szybko ją zablokować. Piękna sprawa i daje masę satysfakcji.
Tylko dla dorosłych
Locuści są spragnieni śmierci ludzi. Nie wiadomo nawet co nimi kieruje – po prostu chcą wymordować ludzkość. Widać to na polu walki. Na najniższym poziomie trudności GoW nie stanowi wielkiego wyzwania, lecz gdy podniesiemy stopień trudności o oczko wyżej zaczyna być interesująco. Podobnie jak Marcus i jego załoga, przeciwnicy chowają się, atakują od tyłu lub grupowo.
Lubisz wyzwania?
W bezpośrednim starciu przydaje się piła mechaniczna na stałe wbudowana do jednej z broni. Wystarczy w odpowiednim momencie wcisnąć przycisk B na padzie, aby przy akompaniamencie odgłosów latających wnętrzności i bryzgającej na wszystkie strony krwi, przeciąć wroga na pół. O tak. Gears of War jest bardzo krwawe. Jucha leje się z ekranu, łby eksplodują po celnym strzale ze snajperki, a ciała po szybkim strzale z shotguna rozpadają się na kawałki. Przemoc jest nieodłączną częścią Gearsów i świetnie oddaję atmosferę odosobnienia na planecie oraz śmiertelnego zagrożenia ze strony Locustów.
Trochę późno ta recenzja – pewnie wynik tego długiego zastanawiania się jak zacząć (od taka mała złośliwość z mojej strony) ale jak to się mówi „lepiej późno niż wcale” tym bardziej, że autorowi udało się uchwycić to co powoduje, że GoW aspiruje do miana gry wybitnej, mimo braku jakiejś wielkiej przełomowości.
reklamówka Unreal Engine 3. 0 spełniła swoje zadanie 😉 moja ocena to 9. 810
Niezle sie napalilem na GoW, w kazdym pismie/serwisie recenzenci sie zachwycaja. Chyba nadszedl czas na kupno konsoli:D
ja się ślinię cały czas . . . . i się wyślinie na smierc dopoki nie kupie tv lcd przynajmniej 32 cale 🙁
A widzieliście reklamę w tv Geras of war, normalnie prawie się popłakałem, coś pięknego. http://www.gamespot. com/users/STEALTH5000/vide. . . T55bgPsjTZ
Nawet fajna recenzja. Szkoda, że multi został jedynie lakonicznie wspomniany a przecież płynie z niego ta sama jak nie większa liczba miodu. Trzeba było opisać jakąś klawą akcje, przedstawić głębiej. Na przyszłość pamiętaj o tym BARTKU . __O
hmmm. . . z tego co tu widze to dla tej gry opłaca się kupić 360’tke. Szkoda tylko, że kasy brak na takie rzeczy, ale kiedyś może może 😉
Wystarczy poczekac chwilke na game screen’nie zeby zobaczyc intro
W giere bym chetnie zagral, ale gdybym mial wybierac konsole nowej generacji dla siebie, to jednak bralbym PS3. 🙂 Fabula MGS4 jest dla mnie jednak wazniejsza niz blyski i wybuchy GoW’a. 😉
poopieram obrońcę słoni 🙂
Zamiast MGS mozna popykac w Splinter Cell’a. Nastepna czesc Sc ma byc tylko na X360.
Gra zacna, jednakze jest pare durnych szczegolow w grze. Chcoby Kryl, ktory nijak atakuje, nawet gdy jest sie dobrze chronionym przez swiatlo. Graficznie gierka jest miodna, orzeszkowa tez. Maniacy FPSow nie powinni pominac tego tytulu.