Kilka dni temu doatrły do nas nowe informacje na temat CellFactor – gry, która nie porywała dosłownie niczym. Teraz to się zmieniło.
Nadeszła era scalenia wszelkich technologii. Na świecie zaczyna panować technokracja – szaleńczy pęd do dominacji technologicznej. Tajemnicza korporacja LIMBO tworzy własną armię, korzystając ze zdobyczy technologii, aby osiągnąć swoje własne, brudne cele. Jedyna siła, która może jej się przeciwstawić to ONZ (khy…khy… co?), konkretnie zaś doborowy oddział GUARD. Jak jednak zdobyć przewagę nad panami technologii? Proste – użyć ich własnej broni przeciw nim samym. Nadchodzi bowiem era nanorobotów.
Ty też możesz dostać frunącą rurą kanalizacyjną w łeb.
To w skrócie zarys historii, którą opowiadać będzie CellFactor: Combat Training. Okej, nie brzmi to jakoś powalająco – korporacja LIMBO? ONZ zdolny do zrobienia czegokolwiek? Nanoroboty? Na boga, główny bohater nazywa się Dante Aligheiri, major zresztą. Twórcy mamią perspektywą walki wręcz i modnymi ostatnio wątkami infiltracji (czyli skradaniem) ale… Szczerze mówiąc, brzmi to lekko głupkowato. Być może dlatego CellFactor nikogo początkowo nie zwalił z nóg, i to pomimo faktu, że pierwsze o nim informacje ukazały się jeszcze w 2005 roku. Zapowiadano FPS-a z trzema postaciami, lekko apokaliptyczną wizję futurystycznego świata i ładną grafikę. Bez sensacji.
Fabuła, podobnie jak postacie, zapowiada się drętwo.
Ciekawie zrobiło się natomiast przy okazji Game Developer’s Conference 2006. Na kilka dni przed imprezą na zamkniętym pokazie ludzie z Artificial Studios pokazali możliwości silnika, konkretnie zaś symulację zjawisk fizycznych. Efekt jest powalający – na mapie przypominającej klimatem kosmiczną arenę z Quake 3 Arena kilku graczy toczy walkę na śmierć i życie przy użyciu ton śmieci, które walają się dookoła. Skrzynki, rury, pojazdy i temu podobne przedmioty fruwają wszędzie w ilościach przemysłowych. Przy użyciu specjalnych broni postacie na filmie momentalnie ściągają wszystkie przedmioty ze swojego otoczenia w wielką kulę, która następnie wybucha.
Skojarzenia z Quake 3 Arena są na miejscu.
Takie cuda wizualne osiągnięto dzięki zastosowaniu technologii autorstwa PhysX, proponującej rozwiązanie alternatywne (i ponoć bardziej zaawansowane) do stosowanego powszechnie na komputerach domowych Havoca, znanego chociażby z Half-Life 2. PhysXa natomiast można było już oglądać w akcji chociażby w Tom Clancy’s Ghost Recon: Advanced Warfighter. Szykuje się więc starcie gigantów. Co szczególnie interesujące, CellFactor ma się również pojawić na komputery domowe. Zanim zaczniesz się zastanawiać, czy twój komputer da radę, spieszę z informacją, że to właśnie PhysX jest producentem jednej z pierwszych kart do komputera, dedykowanych wyłącznie symulacji zjawisk fizycznych.
Twórcy mamią perspektywą walki wręcz i modnymi ostatnio wątkami infiltracji
W tworzeniu CellFactor uczestniczą wspomniane wcześniej Artificial Studios, PhysX oraz Immersion Games. Dość to skomplikowane, ale generalnie rozchodzi się o to, że Artificial robi gry, Immersion przygotowuje oprogramowanie a PhysX zajmuje się symulacją fizyki. Całość zaś, ujęta w taki zgrabny pakiet, należy do Epic Games, tworzący od lat już wielu Unreal Engine. Tak więc każda firma jakoś dokłada się po cegiełce do wspólnego domu pod szyldem Epic, tworząc przy okazji własne gry.
Sam CellFactor, poza doskonałą fizyką i niezmiernie smakowicie wyglądającemu trybowi multiplayer, zapowiada się intrygująco, aczkolwiek rewolucji nie ma się co spodziewać. Fabuła brzmi drętwo, a motyw z trzema postaciami porywa mnie niczym perspektywa jesiennych wyborów do sejmu. Poza tym nie wiadomo wiele więcej. Dlatego też nie pozostaje nic innego, jak czekać na więcej i trzymać kciuki, że może jednak ktoś z teamu developerskiego do 2007 roku wpadnie na kilka innych ciekawych pomysłów.