„Piractwo zabija gry na PC” – twierdzą wydawcy i producenci, no i pewnie mają dużo racji. Gdyby pracę każdego dało się bezstratnie sklonować i cichaczem przekazać koledze, nasza gospodarka natychmiast by upadła. Wyobrażacie sobie pirackie stacje benzynowe, na których bez poważniejszych konsekwencji można zatankować za 2,13 za litr? Byłoby miło, eh? Z drugiej strony – zawsze można wyjechać do USA i tankować tam legalnie jeszcze taniej. A i tak jankesi się buntują.
Ale ja nie o tym – plaga piractwa istnieje od zarania dziejów i kolejne generacje programistów zachodzą w głowę, jak z nimi walczyć. Jak nie StarForcem ich, to SecuROMem. Jak nie Steamem to inną autoryzacją sieciową. Jak nie policją to straszeniem, że przez piractwo pecet zdechnie. A tymczasem jest na świecie firma (mam nadzieję, że nie tylko ta jedna), która zdecydowała się nie zabezpieczać swoich gier przed kopiowaniem. Tą firmą jest Stardock – producenci między innymi całkiem ciekawej strategii Galactic Civilizations II, a ostatnio także Sins of a Solar Empire.
Stardock nie wywala pieniędzy na zabezpieczenia, nie musi się martwić, że gra zakupiona legalnie w sklepie nie zadziała komuś bo ma zainstalowanego Alkohola i cieszy się wśród grającej braci (w większości pewnie także piracącej) dobrą opinią. Oczywiście, Stardock nie jest wielkim graczem. Stardock za pomocą swojej sieci TotalGaming Network premiuje tych, którzy kupili oryginał i go zarejestrowali. Ale Stardock postawił na coś totalnie nie do pomyślenia dla innych i.. co ciekawe, jeszcze jakoś przędzie.
„Mam nadzieję, że dadzą sobie radę na bezrobociu” powiedział ponoć o Stardocku na GDC anonimowy dyrektor dużej firmy wydawniczej. Ale wbrew oczekiwaniom konkurencji, Stardock nie chce umrzeć i ciągle wydaje niezabezpieczone tytuły. Czy to dlatego, że w ich katalogu znajdują się przede wszystkim hardcorowe strategie dla hardcorowych fanów, którzy chętniej dzielą się z producentami kasą i generalnie nie lubią piracić? Może. Ale póki jakiś wielki wydawca gier nie zdecyduje się na podobny ktok (a raczej się nie zdecyduje) nigdy się nie dowiemy, czy Stardock jest fenomenem, czy takie podejście sprawdziłoby się też w innych warunkach. Niektórzy analitycy twierdzą, że – paradoksalnie – rezygnacja z zabezpieczeń powoduje, że większy odsetek użytkowników jednak płaci za grę. Są zadowoleni, że ktoś im wreszcie zaufał i mimo, że zdarza im się kraść gry, Stardockowi jednak płacą. Za okazane zaufanie.
Gratuluję twórcom GalCiv 2 (przy której zresztą spędziłem niezliczoną ilość godzin), że dobrze im się wiedzie i że ich śmiałość została nagrodzona. Ale gdzieś w głębi umysłu czai mi się ponura i mroczna teza. A jeśli ich gry są totalnie wybitne? Jeśli wpadli na genialne pomysły, które świetnie się sprawdzają? A jeśli ich produkcje są znacznie, znacznie lepsze, niż reszta i bardziej trafiają do strategicznej społeczności graczy? A jeśli z powodu braku zabezpieczeń za grę płaci tylko 5% tych, którzy w przeciwnym wypadku kupiliby ją, bo nie mogliby jej spiracić?
Słowem – skąd wiadomo, że gdyby Galactic Civilizations II czy Sins of the Solar Empire było jednak zabezpieczone, to czy nie sprzedałoby się w milionach kopii i nie stało się wielkim bestsellerem? Może rezygnacja z zabezpieczeń to dla Stardocka także rezygnacja z naprawdę ogromnych pieniędzy? Tego też pewnie nigdy nie będziemy mieli okazji sprawdzić, ale – jak widać – zawsze można na stronę patrzeć z obu stron. Co by było gdyby wszyscy wydawcy zrezygnowali z zabezpieczeń? A co by było, gdyby Stardock je założył? Hm?
Moim zdaniem Stardock ma racje. Płacenie niesamowitych opłat na rzecz korporacji produkujących „zabezpieczeni nie do złamania” (przez pierwsze 6h pobytu gry na rynku) zabija zyski firmy. Gracze którzy chcą – kupią grę – inni ściągną z sieci niezależnie od tego czy brak jej zabezpieczeń, czy też trzeba skopiować „cracka”Całe to gadanie o zabezpieczaniu gier to jedna wielka bujda na resorach – bo proszę pokażcie mi grę która jeszcze nie trafiła do torrentów? Czy to znaczy że wszystkie gry są niezabezpieczone?
Wydaje mi się że najlepszym zabezpieczeniem powinno być że po kupnie możesz grę „uruchomić” tylko jak zarejestrujesz serial na stronie producenta. . . mało skomplikowane a może by coś dało ? Przecież wszyscy już mają internet mam rację ? no może z jakimiś wyjątkami ale coś takiego jak mamy w Cs-ie albo COD4 jest chyba dobre. . . wiadomo są piraty ale jak ktoś chce pograć na oficjalnym serwerze i legalnie kupi orginał bo gry to na dłużej niż 8 h samego przejścia (mowa o COD). . .
Kiedyś kupiłem oryginalnego Warcrafta III. Problem był taki, że wymagał płyty CD w napędzie. No to Daemon Tools i po sprawie. Ale z którymś updatem przestał działać. I co z tego wyszło? Że jako posiadacz w pełni legalnej wersji musiałem szukać cracka na googlach. Parodia. Przecież gra typu War3 to naprawdę fenomen sieciowy i wiadomo, że na battle necie i tak nikt nie pogra bez oryginalnego CD-KEYa, a granie na pirackich serverach to raczej dla masochistów i nieliczących się graczy, bo najlepsi wiadomo grają na Ladderze, gdzie jest najwyższy poziom.
Niestety też mi sie zdażało szukać kraka do w pełni legalnej gry 🙁 trudno chyba o bardziej idiotyczne zajęcie. . . .
Bhaal1982. Z aktywowaniem gier było by pewnie jak z aktywowanie Windowsów lub pakietów Adobe. . . niby jest a piraty dalej działają. Rozumiem rejestracje klucza CD w przypadku gier online – to naturalny sposób zabezpieczania , ale w grach standalone to nie zda egzaminu. A zapłacić korporacji od zabezpieczeń i tak trzeba będzie.
Popieram, nikt nie wyliczy jaka jest różnica sprzedaży tej samej gry z i bez zabezpieczeń, jeśli firma osiąga swoje cele sprzedażowe to chyba nie ma różnicy ? Myślę że bilans wychodzi na zero bo i tak każda gra jest do ściągnięcia z p2p czy ma czy nie ma zabezpieczeń. Jakość+cena chyba jest decydująca – jak wszędzie. Po co nam produkcje które są kolejnym powieleniem tego samego, wydawcy zalewają niedoróbkami rynek, tutaj jest chyba problem z zabezpieczeniami a nie w dostępnosci piratów.
. . . . Stardock ma rację. Spójrzmy na to z jeszcze innej strony, . . . firma X ogłasza że ich najnowszy tytuł Y wyjdzie z super-hiper-nie-do-złamania zabezpieczeniem. . . . które będzie łączyło się z internetem co 4 dni, sprawdzało czy w kompie wszystkie bity są na miejscu i skanowało przestrzeń powietrzną nad domem gracza przez satelitę. . . bla bla bla. . . . . . Czytają takie zapowiedzi wszyscy. . . także ludzie, którzy traktują takie teksty jak „rzuconą rękawicę”. . . i. . . . i jak tylko wpadnie im w łapy zabezpieczona gra siadają do swoich debuggerów, disassemblerów i z wypiekami na tworzy oraz myślą . . . . „co . . ja tego nie złamię” przeszukują stosy, rejestry adresy. . . . żeby dobrać się do „oryginalnego exe”. . . . . . . tylko kwestią czasu jest wydobycie z zaszyfrowanego SecuRomem pliku oryginalny plik exe. . . . Zakazany owoc smakuje bardziej. . . i satysfakcji ze złamania takiego zabezpieczenia też jest nie mało. . . Developerzy powinni pomyśleć o tym, żeby po prostu chciało się kupować oryginał. . . a żeby się chciało muszą być spełnione dwa warunki: cena musi być atrakcyjna i sama gra musi być atrakcyjna. . . wtedy nawet po spróbowaniu pirata chętnie idzie się do sklepu kupować oryginał. . . . (u mnie tak było z CoD4)
A może nie zabezpieczać w ogóle ? może to jest właśnie rozwiązanie, gry przez to byłyby tańsze bo firmy nie musiałyby wtapiać bez sensu pieniędzy na zabezpieczenie które i tak będzie złamane 🙂
Mnie najbardziej boli sytuacja, kiedy jestem karany za to, że mam oryginała. Muszę wkładać płytkę, pozwalać jakiejś firmie na dostęp do mojego kompa w celu sprawdzenia czegośtam. . No i czasami cholera mnie bierze – bo zapłaciłem i mam nieraz gorzej od tych co oszukali.
Dyrektor ktory stwierdzil ze przez to Stardock zbankrutuje, nie znal chyba rynku gier a raczej problemow im towarzyszacych. KAzde zabezpieczenie obecne teraz na rynku zostalo zlamane i bedzie lamane. Dobra moim zdaniem platforma ( jesli juz mowimy o zabezpieczeniach wygodnych dla uzytkownika ) jest STEAM. oczywiscie, zostal zlamany, ale chodzi o wygode dla end-usera ktory legalnie kupil produkt. w pamieci nie rezyduje zasobozerny StarForce czy Securom a gra laczy sie z serwerem w celu potwierzdenia danych. Kazdy kto chce pograc online i tak kupi orginal, i nei mecza go zabezpieczenia ktore i tak sa zlamane.
Zauważmy, że Stardock daje wybór, a nie zmusza zabezpieczając gry. Każdy woli mieć wybór niż być straszonym i zmuszanym do czegoś. Ja niezbyt lubię strategię, ale w Sins of a Solar Empire chętnie zagram jak już będzie w Polsce. 🙂
Producenci powinni skupić na zrobieniu dobrej gry a nie dobrych zabezpeiczeń . Pewnie tacy producenci jak EA którzy w swoich sezonowych produkcjach muszą zrobić dobre zabezpeiczenia żeby w pierwszych dniach premiery kupiło je jak najwięcej ludzi którzy są potem rozczarowani to zrobienie dobrych zabezpieczeń naprawdę ma sens. Ja wychodze z założenia że jak gra jest dobra to ją kupie nie kupie gry bo ma dobre zabezpieczenia .
moim zdaniem pomysl na zachecenie do kupna oryginalow jest prosty. . . zamiast ladowac kase w zabezpieczenia, przeznaczylbym ja na miejscu producenta na stworzenie dodatkow do oryginalnych produktow:np. bogatszych instrukcji, map, ksiazeczek wprowadzajacych w swiat gry, opowiadan, plakatow i innych dupereli dolanczanych do oryginalnych wydan gry w najlepiej zabezpieczonej formie przed piratami – papierowej. kazdemu jest milo gdy ma jakies dodatkowy stuff zwiazany z gra, ktorego za nic nie mozna dostac w necie (a nawet jesli juz ktos przerobi na pdf’a skana to i tak przyjemnosc obcowania z ksiazeczka na kompie a w wersji papierowej jest zupelnie nieporownywalna). i wtedy posiadanie legelnej wersji daje fizyczna satysfakcje a nie tylko moralna (‚wladowalem 150 zl w gre, ktora ktos moze za darmo z neta sciagnac. i nie ma zadnej roznicy miedzy jego wersja a moja!’ – w koncu nikt nie lubi dzialac na zasadzie fundacji charytatywnej. . . jesli juz wspieram oryginalny soft to tez chcialbym z tego cos miec poza mysla w glowie ‚robie dobrze’).
Ja ma nawyk z bardzo dawnych dziejów, kiedy gry kosztowały majątek, a plytki rysowały się dość szybko (zwłaszcza pożyczając znajomym). Stąd o każdego cidika dbało się bardzo dokładnie, czytaj. obraz gry w wirtual cd, albo szukało się po setkach stron z crack’ami NoCD. Zresztą, nawet jakby policja wbiła się do domu komuś i specjalista sprawdzał komputer to i tak nie odróżni oryginalnego EXE’ka od takiego co działa bez CD. A oryginał gry był i tak. . . .
W Sins of the Solar Empire grają ludzie ( i przykłady są w komentarzach ), którzy normalnie by tej gry pewnie nie kupili. Gra pochodzi od całkiem porządnego developera i wielu ją kupiło – tu działa mechanizm z WoW – wielu w to gra to może też i ja . . . Gdyby gra była zabezpieczona, to nie sprzedałaby się w tylu egzemplarzach. Odbiorców strategii 4x nie jest aż tak dużo wbrew pozorom i tylko oni byliby normalnie zainteresowani. To dobry przykład na to, że ogólna paranoja zabezpieczania prowadzi do . . . promocji tych, którzy nie zabezpieczają swoich produktów. Pamiętam w czasach gdy zaczęły się pojawiać tanie polskie wydania gier, wiele kiczu się sprzedało tylko dlatego, że były tanie . . .
Zabezpieczenia wszelakiego rodzaju miały sens tylko i wyłącznie w czasach gdy internet nie był powszechnie dostępny i gdy mało jeszcze było Tadziów z Targu sprzedających CD spod lady. Wtedy jeden dzieciak kopiował od drugiego i gierka nie działała. Nie było skąd brać rozmaitych cracków, o Daemon Toolsie nikt jeszcze nie słyszał itd. To miało sens. A teraz? Po co? Z internetu można zassać soft nawet z instrukcją dla debili, jak krok po kroku zcrackować dany program. Zabezpieczanie softu już się nie sprawdza. Jak wiadomo, do każdego zamka ktoś w końcu dopasuje wytrych. Wcześniej czy później. To „później” odnosi się tylko do zabezpieczeń hardwarowych pokroju tej z PS3, bo jak wiadomo samo zabezpieczenie danych na BD już dawno zostało złamane. W przypadku zabezpieczeń zaszytych na DVD to kwestia paru godzin, oczywiście dla ludzi którzy robią to „zawodowo”.
Zabezpieczenia? Czekam, aż będą chcieli mojego DNA, odcisków palców, skanowania siatkówki oka, próbki moczu, nasienia i wymazu z odbytu. Co pięć minut. A propo: http://penny-arcade. com/images/2008/20080509. jpg
Stardock-owi nalezy pogratulowac odwagi. I szacunku do klienta. Oraz zapewne pogratulowac jakosci swoich produkcji. Z drugiej strony nalezy wziac pod uwage, ze poki co brak jakichs rzetelnych (a nawet jakichkolwiek) badan dotyczacych piractwa. Raczej nie spotyka sie newsow z ankiet piratow 🙂 (aczkolwiek w tym temacie jeszcze na koncu posta). A moim skromnym zdaniem, zjawisko to jest mocno demonizowane, a jego wplyw na branze mocno przeceniony. Oczywiscie, wielu firmom zalezy na takim a nie innym przedstawieniu problemu – w koncu ze sprzedazy zabezpieczen mozna pewnie niezle zyc. Przeciez i tak koszta tego typu pokryja nabywcy legalnych egzemplarzy. Ponadto ma sie latwe wytlumaczenie, dlaczego kolejny odgrzewany kotlet nie chce sie dobrze sprzedawac. Jakos tak sobie patrze, i nie kojarze, zeby np. takie Firaxis czy Valve narzekalo na skale piractwa. Goscie robia swoje. Za to narzekaja goscie-specjalisci od sezonowych kotletow (fifa i inne takie) czy coraz lepszych wersji lasow tropikalnych. Dorzucmy do tego jeszcze sytuacje, w ktorej brak popularnych szerokim masom exclusive-ow na PC powoduje zjawisko porzucania PC na rzecz konsoli (a przeciez to od samych producentow zalezy, na jaka platforme robia gry), co skutkuje tym, ze dotychczasowe zapewne 20-30% nabywcow zasililo rynek konsolowy. Razem mamy dosc szeroki obraz swiatka pecetowego, ktory moze nie jest tak chlonny jak rynek konsolowy, ale ma swoja rzesze fanow i uzytkownikow. Zreszta na to najlepszym dowodem poki co jest mimo wszystko szeroka baza tytulow oraz plany wydawania ciagle nowych. A w temacie badan „piractwa” – polecam poczytac: http://www.gamasutra. pair. com/php-bin/news_ind. . . tory=17350Wychodzi w praktyce, jak niewielki wplyw na zakup danego towaru ma ilosc zciagnietych (lub nie) kopii gry. Co mnie specjalnie nie dziwi, chociaz liczylem jednak na to, ze pare procent „piratow” przerzucilo by sie jednak na legale. Niestety, bylem hurra optymista jak wynika z tekstu.
Odnośnie Stardocka: Mam na torrencie do wyboru kilka tytułów – jeden scrackowany, drugi to obraz 1:1, trzeci nie ma zabezpieczeń. Morał? I tak zagram we wszystkie – tylko trzeba zauważyć że ta firma co nie zabezpieczała nie utrudnia życia zwykłym nabywcom, piracącym i sobie (nie płacą licencji za użycie zabezpieczenia). Dzisiaj jedyne skuteczne zabezpieczenie to powstrzymanie ludzi od dostępu do multiplayera na oficjalnych serwerach, lub pobrania ich listy – koszt takiego zabezpieczenia jest praktycznie zerowy dla twórców gry. Odnośnie zabezpieczeń: Zarysowała mi się płytka i musiałem grę crackować. . . magiczne kilka kb i gra nagle nie potrzebuje płyty. . . Na linuxie prawie wszystkie gry trzeba crackować by w ogóle ruszyły.
Wydaje mi sie, ze ogromny wplyw na stosunek sprzedanych oryginalnych kopii gry, do ilosci piratow tego samego tytulu, ma rowniez promocja danej gry. Nie trudno zauwazyc, ze najczesciej ofiara piractwa padaja glownie najbardziej naglosnione tytuly. Biorac na przyklad takiego „Crysis’a”. Gra wykreonwana juz przed premiera jako przelomowa w historii rozrywki wirtualnej. Zwrocona uwaga milionow graczy, zacheconych mega promocja. Ilu z nich tak naprawde czekala na ta gre, bedac pod wplywem manipulacji medialnej, a ilu z takich oczekujacych zastanawialo sie czy producent postepuje z nimi fair ? Czy czasem gra nie zawiera w sobie jakichs zabezpieczen, ktore predzej przysporza im trudnosci w instalacji, czy graniu, niz zapewnia im w pelni bezstresowa rozrywke. Dam sobie reke uciac, ze gdyby gra nie byla tak bardzo rozreklamowana, to odsetek spiraconych kopii bylby o wiele mniejszy, w stosunku do kopii, ktore zostaly zakupione jako oryginalne. Nie gwarantowaloby to oczywiscie wzrostu liczby zakupionych kopii gry w uczciwy sposob, bo jak wiadomo produkt okazal sie zwyklym przerostem formy nad trescia, ale chociaz nie byloby kolejnego powodu do narzekan, ze piraci zabijaja rynek PC. Wybaczcie Panowie producenci, ale wina nie lezy jedynie po stronie piratow, ktorzy bezkompromisowo lamia wasze zabezpieczenia i wrzucaja wasze tytulu do sieci, na pozarcie milionom spragnionych waszego tutylu, graczy. Bowiem na przykladzie firmy Stardock, widac, ze jezeli produkt jest bardzo dobrej jakosci, to nie potrzebuje zadnych zabezpieczen (ktore de facto sa obecnie bezuzyteczne, i stanowia chyba jedynie jako zaslona dymna dla uzalajacych sie developerow, toczacych piane z pyska na piratow), i nie potrzebuja takze mega reklamy w prasie, telewizji, internecie, i gdzie tylko mozna wcisnac jakas wzmianke o tym, ze niedlugo pojawi nowy mega-giga-hit, poniewaz jakosc w tej branzy, broni sie sama.
zabezpieczenia maja sens jedynie wtedy jak są skuteczne, ciekaw jestem czy firmy tworzące takie buble oddają kasę po tym jak gra pojawi się na torrentach i do tego jeszcze działa?Jak na razie PS3 mam asa w rękawie choć nie na długo, teraz jak upowszechni się BD szybko znajdą się majsterkowicze ściągający zabezpieczenia z konsoli. Stardock ma w jednym rację nie ma sensu wyrzucać pieniędzy w niedziałającą technologię.
Stardock w pewnym sensie zaufał klientom i w takim samym stoniu klienci powinni zaufać tej firmie. Zresztą z gier nieco mniej znanych akurat gry stajni Stardock kupuje, może i poniekąd ze względu na ten brak zabezpieczeń, bo mam do nich szacunek. Żeby wydawać gry bez zabezpieczeń, to trzeba wydawać gry na pozioie, a to akurat im sie udaje.
Dorzucę swoje trzy grosze o zabezpieczeniach. Kiedyś nie chciał mi się zainstalować Master of Orion 3 bo wykrył jakieś „niebezpieczne oprogramowanie”. Okazało się że nie spodobała mu się obecność Nero w systemie. Co ciekawe przemilczał Virtual Daemona. Ach te zabezpieczenie nie do obejścia 😉
Kiedyś nie mogłem odpalić gry bo miałem zainstalowanego niestandardowego klienta poczty. No przepraszam bardzo.
Dopuki będą zabezpieczenia doputy będą programiści je łamać dla funu. Z drugiej strony gdyby zabezpieczenia nie istaniały to nie wiem czy gry na wszelkie platformy dożyły by do dzisiejszego dnia. Dlaczego?. A kto by kupił produkt, który można mieć za darmo ściągnąć, wypalić sobie na płytkę a okładkę i książeczkę wydrukować na drukarce. Z tym szanowaniem producentów za brak zabezpieczeń to nie jest taka oczywista sprawa. Zabezpieczenia muszą być ponieważ ludzie są z reguły oszczędni i nie lubią dużo wydawać. Owszem są wyjątki gdzie gra jest jak najbardziej hitem nr. 1 i wtedy kupuje nawet 2 kopie dla wujka z Wrocławia. Jest zdecydowanie skuteczniejsza walka z piractwem. Dlaczego nie zamykać stron z torrentami itp. , dlaczego nie robić częstych nalotów na podejżane bazarki, rynki etc. ? Dlaczego tak bardzo się czepiamy, że strony z napisami są zamykane? I niech mi ktoś powie że to jest jak najbardziej legalne to go wyśmieje. Dlaczego nie idziemy do sklepu czy wypożyczalni by obejżeć film tylko otwieramy stronkę zasysamy co trzeba i za 4 godziny mamy film. Czy filmy DVD nie maja napisów czy lektora???. Walkę z piractwem zaczołbym od internetu. Oczyścić, pozamykać co się da i po kłopocie. Tylko ktoś musi wyłożyć porą kasę żeby nad tym wszystkim zapanować. Zatrudnić dobrych programistów i po bólu. Tak naprawdę nie da się zwalczyć piractwa, ale walczyć trzeba bo nikt charytatywnie gier tworzyć nie będzie. Zabezpieczenia niestety będą uciążliwe ale to juz należy podziękować za to piratom.
Ci sami ludzie, ktorzy kupuja je teraz. Przy obecnej dostepnosci gier i lamaczy zabezpieczen do nich w sieciach p2p i tak kupuje gry (szczegolnie na pc) ten, kto chce i jakos mu na tym zalezy. Bo tak sie sklada, ze praktycznie kazda gre, w ktora kiedykolwiek (!) gralem, moglbym albo kupic, albo zciagnac z sieci. A nie wydaje mi sie, zebym byl wyjatkiem jesli idzie o dostep do sieci i mozliwosc uzycia protokolu p2p.
Patrz wyzej. Bez zabezpieczen producent nie ponosi kosztow implementacji i obslugi zabezpieczenia. Nie utrzymuje firmy zewnetrznej ktora zyje z takich rzeczy. To nie sa male koszta.
Taaa, kanadyjska policja (pewnie na poczatek 🙂 ) stwierdzila, ze realna walka z tym zjawiskiem nie ma kompletnie sensu, jest bez szans powodzenia i oni sie tym zajmowac nie beda, bo sa wazniejsze sprawy, ktorymi jako policja musza sie zajac. To najlepiej pokazuje „mozliwosci” realnej walki z wykorzystaniem organow wladzy. Jesli zas idzie o rozwiazania „techniczne”, to konczy sie tak jak w Danii, gdzie operator niby z nakazu sadu mial odciac dostep do jakiejs witryny z torrentami. I niby to zrobil. Natychmiast jednak w sieci sam portal radzil dunczykom, jak konfirgurowac sobie siec, zeby miec do portalu dostep. I wcale mnie to nie dziwi, bo provider zawsze w takim przypadku pojdzie po najmniejszej linii oporu – w przeciwnym wypadku straci kase, bo nagle okaze sie, ze uzytkownicy nie potrzebuja laczy rzedu 10MBit (z ktorych operator zyje), tylko beda chcieli lacza 256kbit.
Skoro nie da sie zwalczyc, to po jaka cholere w ogole probowac i zwiekszac koszty (ktore posrednio wplywaja na zwiekszenie zjawiska)? Zreszta ponownie polecam link podany przeze mnie wyzej. Ladnie pokazuje on, ze praktycznie rzecz biorac zmniejszanie skali piractwa nie ma realnego przelozenia na zyski ze sprzedazy. Niestety, ale jak chce sie sprzedawac towar, to po prostu nalezy zapewnic odbiorcom na tyle atrakcyjna zawartosc, zeby chcieli kupowac produkt. Tak sie dzieje z ksiazkami, tak sie dzieje z muzyka. Nie widze powodu, dla ktorego inaczej mialo by byc z grami.
Ten tekst chyba sobie w ramki oprawię, bo najlepiej ilustruje „Śmierć Peceta”. Najbardziej zawsze dziwi mnie to, że specjaliści od marketingu, wykształceni ludzie nie mogą zrozumieć kilku prostych prawd. Jeżeli ktoś chce kupić dany towar to go kupi tak czy siak bo właśnie najzwyczajniej po prostu chce i go stać. Ktoś kto nie chce kupić to pobierze sobie nielegalną kopię z internetu i cześć. Ucisk ze strony władzy na „piratów” co najwyżej może podnieść sprzedaż w sektorze biznesowym, gdzie właściciel będzie przedrabiał nogami na samą myśl wjazdu policji do pomieszczeń firmowych. Zwykli ludzie uznają się za „solidarnościowców”, a producenta programu za „państwo ludowe”, z którym walka jest zasługą, a nie grzechem i przestępstwem.
Mam nadzieje, ze pozwolicie podac link niejako do konkurencji? http://gry. onet.pl/28061,1486426,1,artykul.htmlNiemniej wychodzi, ze nie tylko ja mysle to co mysle 🙂