Flight Simulator X. Virtual Skipper. Silent Hunter 4. Dostaje taką gierkę do recenzji dzieciak, który chętnie napisze ją za grosze, który w CV ma tylko tyle, że jest “maniakiem gier” i którego mocną stroną jest tylko to, że nie będzie pyskował rednaczowi i nie powie „Co? Symulator? Wal się. Musiałbym nad tym spędzić więcej, niż 5 godzin”. No i rusza. A że w życiu w symulator lotu nie grał, to co zrobi? Musi przeczytać gadkę na pudełku, a czasem nawet początek instrukcji i już wie, że skoro używają w nich tak skomplikowanego języka, to gra jest świetna. Rzuca monetą, czy dać 8/10 czy 9/10 i jazda z tekstem. Zawsze może przecież napisać, że „brak opcji oraz kiepską grafikę nadrabia realizm lotu.” I wszyscy są zadowoleni.
Zauważyliście, że symulatory lotu/pływania/żeglowania itp. rzadko kiedy dostają niskie oceny? Co ma napisać osoba, która po raz pierwszy (i zapewne ostatni) dostaje na warsztat takiego Flight Simulatora i musi o nim coś napisać? No jak to co? Musi napisać, że model lotu jest niezwykle dopracowany, a symulacja nadzwyczaj realistyczna. Nikt nie napisze, że „wrażenie lotu jest zupełnie spaprane”, bo jak to udowodni? Nie sądzę, żeby wielu recenzentów kiedykolwiek miało okazję siąść za sterami jakiegokolwiek samolotu, nie mówiąc już o dowodzeniu łodzią podwodną.
Wystarczy, że w jakimś wywiadzie producent gry wspomni, że „udało im się wymodelować fakt nadsterowności Sopwith Camela przy zwrotach przez prawe skrzydło” i już wszyscy są kupieni. Nikt przecież nie sprawdzi, że w prawdziwym Camelu tak było. A kiedy ma się w głowie taką informację, to przecież wiadomo, że maszyny zostały odwzorowane w najdrobniejszych szczegółach. Plusik do tabelki i wysoka ocena, której nikt się nie czepi, a szczególnie wydawca.
W czasach, kiedy miałem jeszcze długie włosy i okulary a la sowa, sam specjalizowałem się w recenzowaniu symulatorów lotu. Nikt ich nie lubił, nikt się na nich nie znał, a ja, począwszy od F-19: Stealth Fighter Maxa Remingtona III i nieodżałowanego MicroProse, uwielbiałem fruwać. Brałem więc do recenzji kolejne symulatory, jak leci, ale przyznaję – jeśli chodzi o model lotu, nie miałem pojęcia, czy był realistyczny. Przełączałem na REALISTIC, okazywało się, że zaraz spadam, więc był powód, by sądzić, że rzeczywiście jest tak trudno, jak w prawdziwym samolocie. Nie miałem żadnych podstaw, żeby oceniać kolejne pozycje tak wysoko, ale zakładałem, że twórcy się nie mylą. A niby dlaczego? To błąd!
Podobnie jest zresztą także w innych dziedzinach. Żeby zrobić dobrą recenzję gry koszykarskiej, najlepiej złapać kogoś, kto widział setki meczów, jest fanem serii i jest w stanie wychwycić małe niuanse zachowania zawodników na parkiecie. I tu właśnie najlepiej sprawdzają się społeczności i serwisy fanowskie. To wśród nich należy szukać specjalistów, którzy dadzą radę profesjonalnie zrecenzować tak zaawansowany tytuł, jak Silent Hunter 4. Recenzent kontraktowy „od wszystkiego” raczej się nie sprawdzi, chyba, że przy okazji jest też fanem danego gatunku.
A może w ogóle w grach tego typu (jak i wszelkich innych) nie ma sensu oceniać realizmu? Przecież w recenzji Half-Life 2 nikt nie pisze, że „model przestępowania z nogi na nogę jest realistyczny”. A podstawy do oceniania ma – w końcu każdy z nas porusza się w ten sposób od urodzenia. A więc apeluję do Was drodzy recenzenci i rednacze. Jeśli nie macie na pokładzie eksperta od symulatorów, to zwyczajnie ją sobie odpuśćcie. Potem będą go prześladowały wyrzuty sumienia i będzie musiał się przyznawać do błędów na blogach 🙂
Heh w sumie można to podciągnąć pod wiele gier. Sam się nad tym kiedyś zastanawiałem. Ilu graczy/recenzentów mknęło Ferrari Enzo albo jakimś Porsche GT z prędkością prawie 300km/h po Nurburgringu? Podejrzewam, że niewielu. Mimo to w recenzjach opisuje się, że model jazdy jest fantastyczny a auta prowadzą się jak prawdziwe. To samo często można przeczytać o FPSach. Bronie zrealizowano dobrze i strzelają jak armaty znane z prawdziwego świata. A kto z nas strzelał chociażby z Glocka nie mówiąc już o karabinach z reguły zarezerwowanych dla wojska?
Być może to jest najlepsze rozwiązanie. . .
Nie chcę się czepiać, ale recenzja Strike Fighters na Valhalli też nie była pisana przez obeznaną z tematem osobę ;)A poważnie, to rzadko kiedy biorę pod uwagę recenzje symulatorów które pojawiają się na ‚ogólnogrowych’ serwisach. Sam latam w FSX, LockOn, BoB2, OFF, kiedyś trochę w iłka, teraz przymierzam się do Falcona 4 Allied Force. Jeśli czytam recenzje simów/dodatków, to raczej na ‚branżowych’ serwisach, choć jeśli coś się pojawi tu na Valhalli to też jest bardzo miło. Co do realizmu – model lotu istotnie jest sprawą indywidualną, ale mimo wszystko można porównywać prędkości maksymalne, wznoszenia, przeciągnięcia, promień skrętu itd. Po tym (częściowo) można powiedzieć, czy twórcy się przyłożyli do modelu lotu. Bez problemu także można porównać systemy działające w symulowanym samolocie do rzeczywistego odpowiednika. Im sięcej danych systemów jest odwzorowanych tym lepiej. W kóncu mówimy o symulatorze. Uważam mimo wszystko, że od symulatorów należy oczekiwać realizmu i choć to trudne, należy tez go oceniać.
Może i trzeba, ale wtedy przydałby się albo lotnik (raczej niemożliwe) albo przynajmniej zaawansowany fan symulatorów do sprawdzenia 🙂
Dokładnie 🙂 Uważam, że dany gatunek gier powinna recenzować osoba która go bardzo dobrze zna i głęboko w nim ‚siedzi’. Nie mówię tylko o symulatorach, ale także o RTSach, przygodówkach, Simsach 😉 i innych. Wówczas recenzja jest bardziej wiarygodna i rzetelna.
Dramatyzujecie. 🙂 Akurat w przypadku symulatorów lotniczych często jedno idzie w parze z drugim, to znaczy – wielu „symulantów” jest też fanami lotnictwa w realu, bywali na pokazach, mieli okazję lecieć w małym samolocie, spora część robiła jakies kursy szybowcowe, a najzamożniejsi – licencje lotnicze. To samo się tyczy symulatorów „jeżdżonych”.
Zapewne. Ale wydaje mi się, że oni akurat nie piszą recenzji. Redakcji (nawet tych największych) nie stać na utrzymanie recenzenta „tylko od simów”. Albo po prostu nikomu się nie chce o tym pomyśleć. IMHO.
#1 katmay, plusik 😉
IMO nie chodzi tylko o ocene realizmu. . . Np. jesli ktos napisze mi, ze w Football Glory kontroluje sie pilke nieco latwiej niz w SWOS, ale gra jest podobnie chaotyczna co w ManUTD: PLC, tylko ze jset mniej opcji taktycznych to jest sporo wiedzy w krotkim zdaniu. . . I takie zdanie umieszczone obok opisu bez porownania daje takze swiadectwo ze recenzent sie zna :PWlasnie porownujac najlatwiej cos zakwalifikowac, a zeby porownywac trzeba grac. . . 😛 I jeszcze raz powtorze ze to bylo fajne w np. Secret Service, ze o strategiach pisal koles, ktory pisal takze ciekawe teksty o historii wojskowosci, o przygodowkach ci sami ludzie itd. Takiemu komus mozesz potem zaufac jak nie przymierzajac s. p. Ambroziakowi w sprawach siatkowki. . . I racja, najlepiej czytac opisy umieszczone w miejscach dla fanow gatunku np. RTSArea, Przygodoskop albo JRK. prv.pl , wlasnie z tych powodow o ktorych powyzej 😛
Sporo wiedzy dla tych, którzy grali we wszystkie te tytuły. Recenzent mógł natomiast przeczytać taką informację gdziekolwiek w necie – nie świadczy to o tym, że się zna lub nie.
Recenzent mogl takze cala recke spisac, zaden problem skompilowac trzy z zachodu, popatrzec na screeny i gre w ruchu na yotube, dodac pare porownan i metafor i podpisac jako swoja recenzje. I jescze czytelnicy pochwala ;P A wiekszosc osob ma swoje ulubione gatunki w ktore gra i na ktorych jako tako sie zna. . . BTW. Dlatego tez pewno ktos sie czepial Kota, ze recenzja Heavenly Sword jest 3 tyg. po premierze – tzn. nie sadze zeby on to spisal, ale kazdy kto chcial juz gre widzial, opinii jest wiele itd. :PJa wam w 100% ufam, bo Was znam troche, ale ktos obcy moze dojsc do takeigo wniosku 🙂
Heh, ostatnio w weekend grałem w stareńki F-22 Total Air War. :)Zgadzam się z empeckiem. Co do FPSów sprawa jest prostsza. Zasięgi, rozrzut, prędkość wylotowa etc. są zazwyczaj ogólnie znane. Może nie widać dokładnych odwzorowań w grze, ale takie ogólne wrażenie (zwłaszcza jak się choć trochę tym interesuje) pozwala rozpoznać czy szybkostrzelność jest odpowiednia, czy odrzut jest odpowiednio duży. Praktycznie rzecz biorąc obecnie jedynie model reakcji broni i lot kuli jest jak już dobrze odwzorowywany. Gorsza sprawa z penetracją. Wiecie, że serią z kałacha spokojnie można „ściąć” ceglany murek, albo przebić się na wylot przez nieopancerzony samochód (czytaj każdy)? Są filmy i programy dokumentalne i w internecie i na antenie np. Discovery, którymi można się posiłkować. Wiadomo, że większość ludzi posiłkuje się filmami fabularnymi, w których skutki użycia broni ograniczają się do iskierek 😛
Z jednej strony chciałoby się powiedzieć: – recenzenci do książek! Macie wiedzieć wszystko (za mnie :D)Z drugiej od krytyka filmowego nikt nie wymaga znajomości awioniki by mógł dobrze zrecenzować film o lotnikach. Recenzent ma mi dać odpowiedź czy warto zagrać, czy jest słynna „miodność”.
Problem z symulatorami jest taki, że recenzent nie mając pojęcia o awionice może tej miodności w ogóle nie zauważyć.
Hmmm, generalnie rzecz biorąc sądzę, że mógłbym napisać co najmniej dobrą recenzję point’n’clickowej przygodówki, pomimo iż idąc do sklepu, nie klikam przed siebie po chodniku wyimaginowanym krzyżykiem 🙂
Mimo wszystko, pomiędzy przygodówką, a hardcorowymi symulatorami, jest pewna subtelna różnica. Na przykład w postaci 700 stronicowego manuala w Falcon 4 AF, bez którego przeczytania trudno wystartować z lotniska, nie mówiąc o walce, czy tankowaniu w powietrzu.
symulatory, podobnie jak kilka innych gatunków gier (heksowe strategie turowe na przykład), wymagają od recenzenta wąskiej specjalizacji – nawet jeżeli pisze ich recenzje na „ogólnogrowym” sajcie. Generalnie recenzent powinien się znać na tym co pisze, nawet jeżeli to jest przygodówka, bo choć niby łatwo ją zrecenzować, to żeby odnieść ją do innych produkcji wydanych niedawno (i nie tylko niedawno) i umieścić gdzieś między nimi, czy lepsza, czy gorsza, a dlaczego, a po co – trzeba w tamte zagrać. Tak jest w zasadzie ze wszystkimi grami – potrzebna jest wiedza. Nie tak specjalistyczna jak w przypadku symulatorów, ale jednak. Nawet jeżeli pisze się tekst dla lamerów/laików 🙂
„W grę akcji może zagrać każdy. W FPSa też. Nawet przygodówki da się jeszcze jakoś ocenić, nawet jeśli nie ma się pojęcia o tym gatunku. „No tak, laik może zrecenzować grę z każdego gatunku, tylko nie mojego ulubionego. Niestety, to wierutna bzdura. Np. przygodówki to gatunek gier o „specjalizacji” nie mniejszej niż symulatory, więc człowiek z tematem nieobeznany i bez znajomości historii gatunku zawsze nawtyka tam bzdur. A że „autorzy” i korzystające z ich prac ogólnogrowe portale tego nie dostrzegają, to już inna para kaloszy. Przykładów nie trzeba szukać daleko – na Valhalli autor wpisów do Sama i Maxa nie wie nawet który z bohaterów to Sam, a który Max. Można nie znać się jeszcze bardziej?