Coraz to nowsze pojazdy do garażu i doskonała społeczność - Project Gotham Racing 3 żyje i ma się dobrze. Z tej okazji rozszerzamy nasza galerię!

Wydanej ładnych kilka miesięcy temu grze Skate postanowiliśmy się przyjrzeć ponieważ trafiła do Platynowej Kolekcji. Nową kopię gry sportowej Electronic Arts możemy nabyć za mniej niż sto złotych. Czy warto? Moim zdaniem tak, ale trzeba mieć na uwadze to, że przyjemność będą z niej czerpały tylko osoby zaznajomione z ABC deskorolki – trzema krokami, które trzeba wykonać zanim polubimy i opanujemy recenzowany tytuł.

A czyli krok pierwszy

Pierwszą rzeczą, która bardzo szybko rzuci nam się w oczy po włączeniu gry jest jej totalny luz. Produkcja ta jest wyraźnie adresowana do amerykańskiego nastolatka jeżdżącego rzecz jasna na deskorolce. Nie każdy będzie więc w stanie słuchać slangu, którym operuje się w Skate. Osoby nerwowo reagujące na rozmowy brzmiące mniej więcej tak (oczywiście po przełożeniu ich na język polski): „Yo ziom, obczaiłem kozacką miejscówkę, na której można zdusić wyczesane triki”, „Kumam stary, zaraz tam podbiję, postrzelamy fotki, a później zmelanżujemy się konkretnie”, nie powinny sięgać po recenzowaną grę, bo mogą przy niej nie usiedzieć.

To się nie skończy dobrze

Jeśli jednak nie przeszkadza wam skatersko-ziomalski slang, to szybko przekonacie się, że świat, w którym żyją wirtualni luzacy jest mekką dla fanów deskorolki. Naprawdę duże miasto San Vanelona podzielono na cztery dzielnice. Są to między innymi przedmieścia czy centrum zabudowane drapaczami chmur i galeriami. W żadnej z tych lokacji na pewno nie będziemy narzekali na nudę. Liczba miejscówek, które czekają na odkrycie jest niesamowita. Już samo przemieszczanie się z miejsca na miejsce pozytywnie zaskakuje. W Skate nie można przejechać nawet paru metrów żeby nie natknąć się na rurki, rampy, murki czy pionowe ściany, na których również możemy pokazać swoje umiejętności. Nie braknie także specjalnych lokacji takich jak parking, szkoła lub dom z basenem pozbawionym wody. W mieście nawet hale fabryczne przerobiono na „tory przeszkód”. Oczywiście możemy także podjechać do zwykłych skate parków a nawet czerwonych stref, w których na skate’ów poluje ochrona. San Vanelona zaprojektowano z głową. Niejeden miłośnik deski z pewnością zakocha się w tym mieście i zechce w nim zamieszkać.

B czyli już połowa

Kolejnym elementem Skate, który może nam nie odpowiadać jest wręcz zastraszająca liczba reklam umieszczonych w grze. W zasadzie powinno się tu mówić o przegiętym „obrandowaniu” czyli wepchnięciu znanych marek wszędzie gdzie się da. Rozumiem, że pokazywanie metek modnych ubrań czy nazw firm produkujących deski, kółka i operatorów GSM jest silnie powiązane z kulturą skaterską i amerykańskim, konsumpcyjnym stylem życia. To, co dzieje się w grze jest jednak jak już wspominałem przegięciem. Znanych zawodników poznajemy w krótkich klipach koncentrujących się bardziej na ich ubraniach i sprzęcie niż na umiejętnościach. W mieście znajdziemy sklepy z produktami popularnych w Polsce „trzech pasków”, a w skate shopach sprzedawane są produkty chyba każdej marki popularnej wśród fanów deskorolki. Oczywiście dodaje to grze realizmu, ale jest tak nachalne i uderza w nas z taką siłą, że część osób po połączeniu tego z deskorolkową nowomową może przestać grać.

Konkurs – jaka to firma

Ci, którzy przerobią i przetrwają deskorolkowe A i B nacieszą się jednak niezłym klimatem tego tytułu. Na pewno potęguje go muzyka będąca jak zawsze w produktach Electronic Arts zbiorem licencjonowanych kawałków wykonywanych przez mniej lub bardziej znanych muzyków. Utworów jest naprawdę dużo i jeśli tylko skate punkowe granie i hip-hop nam nie przeszkadza, to na pewno nie będziemy chcieli wyłączyć ścieżki dźwiękowej z Skate. Podobać może się też rozbudowany edytor postaci. Nie dość, że w znacznym stopniu możemy wpływać na jej wygląd, to jeszcze wymieniony przed chwilą product placement, reklama (jak zwał, tak zwał) pozwala nam upiększyć nasze elektroniczne alter ego. Zawodnika możemy za wygrywane pieniądze przebierać w różne koszulki, spodnie, buty, kupować mu czapki, nowe deski i kółka do nich. Nasze rosnące umiejętności przyciągną nawet sponsorów, którzy oddadzą nam swoje produkty za darmo. O dziwo ten element gry sprawiał mi przyjemność, być może dlatego, że do tej pory sam często ubieram się w miejskie, sportowe ciuchy. Jak wspominałem przed chwilą ilość reklam, a więc i sam edytor postaci na pewno nie spodoba się każdemu.

C – ostatni krok

Wykonanie tego kroku może być najtrudniejsze dla każdego gracza, a szczególnie dla osób, które przyzwyczaiły się do serii Tony Hawk. W Pro Skaterze mogliśmy wykonywać triki przeczące wszelkim znanym prawom fizyki. W Skate wykonanie czegokolwiek, przynajmniej na początku zabawy jest szalenie trudne. Opanowanie wirtualnego ziomka (wybaczcie), „wykręcanie” najlepszych trików i łączenie ich ze sobą wymagać będzie od nas sporego wysiłku.

Autorski system wykonywania trików – FlickIt – przypomina prawdziwą jazdę na desce. „Zduszenie” Ollie sprowadza się do pociągnięcia prawym analogiem w dół i wypchnięcia go do góry. Nollie jest odwrotnością tego triku, a więc najpierw przeciągamy gałkę do góry, a potem „wyrzucamy” ją do dołu. Trudniejsze triki wymagają przeciągnięcia prawej gałki na padzie po skosie czy zakreślenia nią półokręgu. Zupełnie jak w prawdziwym życiu. No, prawie. Mniej zręczni gracze poćwiczą przy FlickIt swoją cierpliwość. Po opanowaniu tego systemu będziemy się jednak zastanawiać jak kiedykolwiek mogliśmy bawić się tytułami, które czegoś takiego nie oferowały. Na pewno za ten pomysł należą się twórcom Skate duże brawa. Irytujący, ale wciągający, trudny do opanowania, ale oferujący niezłą nagrodę – możliwość oglądania niesamowitych akrobacji wykonywanych przez naszego skatera.

A jednak ludzie potrafią latać

Skoro już o trikach mowa, to muszę wspomnieć o kolejnej zalecie gry. Jest nią naprawdę duża ilość konkursów czy innych zawodów i zabaw, w których możemy wziąć udział. W całym mieście rozmieszczono „tajne” miejscówki. Jeśli przebijemy ilość punktów zdobytych na nich przez innego skate’a, to staniemy się ich właścicielami (będziemy mogli rozegrać na nich zawody poza „kampanią” dla pojedynczego gracza). To jednak nie wszystko. Zanim staniemy się słynnym zawodnikiem weźmiemy udział w konkursach na najlepszy trik, wyścigach połączonych z pokonywaniem przeszkód, nakręcimy materiały filmowe i damy się sfotografować w ziomalskich sesjach zdjęciowych. Czeka na nas również zabawa nazwana S.K.A.T.E. (polega na kopiowaniu trików), wyzwania rzucane przez profesjonalistów czy rozgrywki prowadzące do publikacji naszych zdjęć w magazynach branżowych Trasher i Skateboard Magazine. Od Skate nie odejdziemy zbyt szybko o ile chcemy przejść wszystko co ma do zaoferowania, a jest tego bardzo dużo.

W zaliczaniu zadań przeszkadza i irytuje ich poziom trudności i przechodnie. Ten pierwszy powoduje, że czasem nawet proste wyzwania przeradzają się w drogę przez mękę. Większość da się przejść, ukończyć przy pierwszym, drugim czy trzecim podejściu. Są jednak i takie, które będziemy męczyli do chwili, gdy zwycięży w nas chęć rzucenia padem o ścianę. Wtedy proponuje grzecznie wyłączyć konsolę, wyjść na dwór pojeździć na desce i wrócić do gry kiedy ochłoniemy. Prawdopodobnie po krótkiej przerwie uda nam się przejść upierdliwe wyzwanie o ile nie przeszkodzą nam w tym przechodnie. Zwykli mieszkańcy miasta często albo nie odsuwają się od naszego zawodnik albo robią to zbyt wolno. Nie jestem nawet w stanie policzyć ile razy na sekundę przed wykonaniem genialnego triku wpadałem na pieszego i musiałem próbować jeszcze raz. Szalenie irytujący drobiazg. Podobnie denerwująca jest praca kamery, która czasem ustawia się za naszymi plecami tak, że nie widzimy przechodniów. Drażni także to, że nie możemy zejść z deskorolki. Zapomnijcie o wbiegnięciu po dwóch schodkach czy pokonaniu krawężnika. Jeśli nie toczycie się odpowiednio szybko by je przeskoczyć, to będziecie musieli albo jechać naokoło albo solidnie się rozpędzić. Aż dziw bierze, że nikt nie zauważył i nie poprawił takich drobnostek, które w niewielkim stopniu psują ten udany tytuł.

Są na tym świecie rzeczy…

Nagraj, zmontuj, prześlij znajomym

Nie wspominałem jeszcze o oprawie graficznej Skate. Nie rzuca ona na kolana niczym ta z największych konsolowych hitów, ale też nie jest zła. Zastrzeżenia można mieć do niezbyt pięknych budynków czy przeciętnie wyglądających samochodów, ale przecież to gameplay jest najważniejszy w takim tytule. Ten natomiast stoi na bardzo wysokim poziomie, więc i oprawy graficznej nie będę się mocno czepiał. Wspomnę za to, że swoimi wyczynami możemy się pochwalić w usłudze sieciowej Microsoftu. Dzięki możliwości wysyłania fotek i krótkich materiałów filmowych z gry na Xbox Live możemy stać się najbardziej znanym wirtualnym skaterem świata. W sieci możemy również poszukać chętnych do zmierzenia się w grach wieloosobowych.

Jeździć! Nawet zimą

Pomimo kilku większych i mniejszych błędów Skate warto polecić nie tylko fanom gier sportowych. Tytuł ten w ciemno powinni brać miłośnicy deskorolki. Na pewno będziecie się przy nim dobrze bawili. Na długie jesienne czy zimowe wieczory recenzowana pozycja może się również przydać osobom, które w rzeczywistości nie jeżdżą, a w zasadzie nie fruwają na desce. Wielką zaletą tego tytułu jest to, że wydano go w Platynowej Serii, więc nasz portfel nie przeżyje natychmiastowej kuracji odchudzającej po ściągnięciu go ze sklepowej półki. Z czystym sumieniem polecam więc Skate licząc na to, że Electronic Arts coraz częściej będzie nas tak pozytywnie zaskakiwało jak w swoim sportowym, deskorolkowym debiucie. Ode mnie gra otrzymuje mocną ocenę 8/10.

Światem wirtualnej deskorolki od ładnych kilku lat niepodzielnie rządziła seria sygnowana nazwiskiem znanego skatera – Tony Hawk’s. Pomimo tego, że każda jej kolejna edycja była moim zdaniem coraz słabsza, nikt nie potrafił rzucić wyzwania serii wydawanej przez Activision. W końcu jednak powalczyć na tym polu postanowiła firma Electronic Arts. O dziwo już jej pierwsza gra pokazała, że starzejący się, osłabiony przeciwnik triki robi dość przeciętne i bez problemu można go pokonać.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

4 KOMENTARZE

  1. Nie martwię się. Recenzowana była Platyna, która wcale stara nie jest a warto się zastanowić nad kupieniem kopii, bo gra jest naprawdę niezła. Zresztą to nie wyścigi.

  2. Gra jest wypas na maxa, cisniesz extra trikosy, a decha klei sie do podeszw naszych butow in total. Ogolnie mozna niezle przyczesac tu i tam i jest frajda. Zajawka to tutaj nas nie opuszcza nawet na minute, bo ustawki sa na kazdym rogu miasta. Wogole to max dla tego tytulu. pzdr. *slango offtop. chyba;]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here