Na Alpha Protocol nie zawiodą się także ci, którzy lubią przechodzić gry po kilka razy. W dziele Obsidian można nie tylko zdecydować czy chcemy być bezlitosnym sukinsynem strzelającym do wszystkiego co się rusza, czy poruszającym się jak dziki kot „niewidzialnym” agentem. Gra pokazuje również, że bardzo liczą się tu opcje wybierane w trakcie rozmów. Już na początku zabawy możemy albo oszczędzić handlarza bronią, by móc kupować mocniejsze przedmioty ze zniżką, albo aresztować go, dzięki czemu otrzymamy dodatkowego perka. Dalej jest podobnie. Czy warto aresztować przywódcę ugrupowania terrorystycznego licząc na to, że zostanie osądzony? A może lepiej będzie jeśli po prostu go zabijemy albo wypuścimy w zamian za obietnicę współpracy? Takie pytania będziemy sobie zadawali bardzo często.
W kilku słowach wspomnę też o mini grach umieszczonych w Alpha Protocol. Z trzema różnymi „łamigłówkami” spotkamy się w podczas otwierania sejfów, włamywania się do komputerów czy przy obchodzeniu elektronicznych zamków. Gry są proste, ale jednocześnie przechodzenie ich sprawia wiele przyjemności. O to chodziło.
Uwaga, kolce
Niestety pomimo wielu zalet, które na pewno spodobają się wielbicielom gier RPG, Alpha Protocol w wersji testowej miał też wiele mniejszych i większych wad. Postać, którą grałem specjalizowała się w cichym poruszaniu się i eliminowaniu wrogów z ukrycia. I choć skradanie się sprawia tu wiele przyjemności, to bawiąc się w taki sposób zapewne osiwiejemy.
Zabić, puścić, aresztować?
Dzieje się tak z powodu dziwnego zasięgu wzroku przeciwników. Nigdy nie będziemy pewni czy zobaczą nas po przejściu z punktu A do punktu B albo po wykonaniu jakiejś czynności. Przydałby się tu jakiś wskaźnik, który towarzyszy chociażby pracującym kamerom. Psułoby to nieco klimat gry, ale dzięki temu Obsidian uniknęłoby (często powtarzających się) sytuacji, w których patrzący na nas strażnik z odległości dwudziestu metrów nie widzi jak wykańczamy jego kolegę. Zmysły przeciwników działają tu zresztą w zadziwiający sposób. W trakcie gry nie raz potrafili oni wyczuć Thortona schowanego za ścianą!
Jeśli już mówimy o sztucznej inteligencji, to warto zaznaczyć, że nie tylko zmysły szwankują w jej przypadku. Wrogowie po prostu nie są zbyt mądrzy. Jeden z pierwszych bossów zaciął się po przeciwnej stronie skrzyni, za którą się ukryłem. Przez kilkanaście sekund strzelał przed siebie, a ja wychylałem się zza osłony tylko po to, by kilka razy strzelić mu w głowę. Tej taktyki można zresztą nadużywać kiedy ktoś zachodzi nas z prawej strony. Zazwyczaj możemy wtedy wystawić broń zza rogu, a że w grze nie ma opcji przełożenia jej do drugiej ręki, to my strzelamy do przeciwnika, a on może jedynie pakować kulki w ścianę czy inną przeszkodę.
To zresztą nie koniec niedociągnięć. Choć wrogowie reagują na widok leżących ciał kolegów, to już otwarte na oścież drzwi zazwyczaj ich nie interesują. Może dlatego, że w grze można je tylko otwierać, a nie zamykać (robią to automatycznie po jakimś czasie). Oczywiście starym zwyczajem mało kto reaguje na strzały, o ile rozlegają się one poza trasą patrolu wyznaczoną w skrypcie.
Kolejnym elementem gry, który mnie się nie spodobał jest niewielka swoboda ruchów. Thorton może chodzić, skradać się, kucać i biegać. Jakichkolwiek innych manewrów nie potrafi wykonać, o ile nie znajdzie się w miejscu wyznaczonym przez autorów Alpha Protocol. Tym samym superagent nie potrafi przeskoczyć niskiego murka, bo nie pozwalają mu na to ludzie ze studia Obsidian. Kuleje także możliwość „przyklejania się” do ścian. Raz możemy się ukryć. Kiedy indziej nie możemy. W zasadzie nigdy nie wiadomo jednak, które części plansz na to pozwalają, a które nie.
Również „odklejanie się” od ścian często kończy się przeskoczeniem na drugą stronę korytarza albo skokiem w dal, a nie manewrem, który chcieliśmy wykonać. Kiepska jest także walka wręcz, która polega na szybkim wciskaniu jednego przycisku na klawiaturze.
Ostatnimi dwoma irytującymi drobiazgami są animacja naszego bohatera i finiszery. Kiedy przemieszczamy się kuckach wygląda to po prostu komicznie. Tułów Thortona jest jakby częściowo sparaliżowany, a nogi poruszają się jak u uczącego się chodzić kaczora. Jeśli zaś chodzi o wykończenia, to otrzymały one zbyt małą liczbę animacji. Przez całą grę unieszkodliwiamy wrogów może na trzy różne sposoby.
Tylko dla twoich oczu
Choć Alpha Protocol korzysta z Unreal Engine 3, to jego oprawa graficzna nie powala na kolana. Podobały mi się w nim modele broni i niektóre lokacje. Nie najlepsza jest natomiast animacja czy efekty oświetleniowe i cząsteczkowe. Również postaciom brakuje większej ilości przykuwających wzrok detali. Bawiąc się będziemy też cierpieli z powodu zbyt mocnego rozmycia obrazu (blur). Fatalnie czy też prostu słabo może i nie jest, ale w tym roku do sklepów trafiło już tyle ślicznych gier, że na ich tle bohater tego tekstu wygląda co najwyżej znośnie.
Dobra jest natomiast muzyka, która uzupełnia to, co dzieje się na ekranie. Dobrano ją z głową tak, by pasowała do lokacji, w której się znajdujemy. Podobała mi się także praca wykonana przez aktorów wcielających się w poszczególne postaci. Słuchałem ich z przyjemnością. Najsłabszą częścią udźwiękowienia są wszelkiego rodzaju efekty takie jak hałas pracującej maszynerii czy huk wystrzałów z broni palnej. Zdecydowanie brakuje im mocy.
Alpha Effect
Wniosek, do którego doszedłem po zakończeniu zabawy wersją testową Alpha Protocol mocno mnie zaskoczył. Tytuł ten w wielu miejscach dawał mi to, czego nie udało mi się odszukać u mojego tegorocznego faworyta ze świata gier RPG – Mass Effect 2.
Tańczysz?
W dziele Obsidian Entertainment znajdziemy interesujący, złożony świat, w którym cały czas coś się dzieje. Gra dobrze wykorzystując szpiegowskie klimaty potrafi na dłużej zatrzymać nas przed komputerem. Do tego dochodzą ciekawe i dobrze zrealizowane rozmowy, dane wywiadowcze do odkrycia, duża ilość przedmiotów, oryginalne postaci pierwszoplanowe i karta postaci z wieloma umiejętnościami i perkami.
Przede wszystkim, opisywana produkcja pokazuje jednak, że można stworzyć grę na styku akcji i RPG, bez przesadnego upraszczania jej. Rozbudowane drzewko umiejętności nie sprawia, że gracz czuje się zagubiony pośród poszczególnych opcji. Zamiast tego odnosimy wrażenie, że konsumujemy treściwy produkt dla fanów gier fabularnych, nie strzelankę, do której na siłę próbuje się doczepić chodliwy akronim.
Szkoda więc, że dzieło Obsidian Entertainment mocno kuleje w innych miejscach. Chodzi tu o prezentację, wygląd gry, który nie potrafi oczarować w taki sam sposób jak robił to chociażby wspomniany już Mass Effect 2. Najbardziej drażniąca, jeśli choć na chwilę zapomnimy o drobiazgach takich jak animacja, jest jednak sama mechanika gry, o której napisałem w tym tekście ładnych kilka słów.
Alpha Protocol powinni więc przyglądać się ci, którzy delektując się fabularnymi elementami gry, potrafią przymknąć oko na jej wszystkie wielkie i małe wady. Jest więc słodko-gorzko, ale mnie dzieło Obsidian oczarowało na tyle, że nie mogę się doczekać jego pełnej wersji. Z ulgą mogą odetchnąć także gracze wypatrujący Fallout: New Vegas. Jeśli Bethesda trzaśnie kilka razy batem nad głowami pracowników amerykańskiego studia, to w nasze ręce może wpaść bardzo udany produkt.
@Katmaymyslisz, ze jest szansa aby poprawili jeszcze, ktorys z elementow rozgrywki przed premiera?bo juz malutko czasu im zostalo. . . opis gry zarowno u Was jak i na gamecornerze brzmi tak, jakby chlopaki potrzebowali jeszcze przynajmniej z pol roku spokojnego „piłowania” (bo szlifowanie to na pewno by nie bylo. . . ) tytułu. coz. . . kiedys bety byly bardziej dopracowane niz dzisiejsze ‚full versions’. pozdrawiamPS. @Katmay – ktos w redakcji ma chyba joystick, i moglby pare razy przeleciec sie na nowym Lock On’ie?jeszcze bardziej niszowego silent huntera mieslicie czas zrecenzowac. . .