Muszę powiedzieć, że trochę wstyd się przyznać, ale nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wygląda nowoczesne piractwo. Ta, no wiedziałem, że są torrenty, eMulki i najnowsze osiągnięcie w dziedzinie wymiany plików – rapidszery i filehosty. Ale dopiero jakiś czas temu, całkowicie przypadkowo trafiłem na forum, na którym można znaleźć linki do zrapidowanych, najnowszych gier na peceta. I prawdę mówiąc, trochę zmiękłem.
No bo w jaki sposób gry na PC mają przynosić jakiekolwiek zyski, skoro nawet zakładając, że kosztowałyby tyle samo, co piraty (czyli nic), ich legalny zakup jest wielokrotnie trudniejszy, niż spiracenie z netu. A obsługa klienta częstokroć lepsza. Jak to? Ano takiej najnowszej symulacji piłki nożnej jest „w necie” do wyboru do koloru – chcesz wersję angielską – masz angielską. Chcesz polską – masz polską. Spiraciłeś u konkurencji wersję angielską, a chcesz mieć polską? Oto nakładka z polskim komentarzem. Masz powolne łącze internetowe albo nie chcesz ściągać tylu plików? Oto wersja okrojona z wyciętymi filmikami i muzą. Chcesz wersję holenderską? Nie ma sprawy. Klient nie płaci, ale wymagać może.
Jeśli chce kupić oryginał musi natomiast zaciągnąć swój (przeważnie) tłusty tyłek do wybranej sieci handlowej, przebić się przez tłum kupujących odkurzacze, zapytać niekompetentnego sprzedawcę, na której półce szukać, no i wreszcie zapłacić sporą sumkę za grę. Tak, dostaje super pudełko, którego może dotknąć i ma czyste sumienie (dla mnie na przykład obie rzeczy są ważne), ale straconego czasu i pieniędzy na dojazd już nikt mu nie zwróci. Powiecie – da się już gry legalnie ściągnąć z netu. Tak. Ale serwisy są na zachodzie, serwery zwykle wolne, a nawet jeśli już to się przeskoczy, to zwykle trzeba mieć kartę kredytową, z której jakiśtam operator z Luksemburga ściągnie opłatę omyłkowo dwa razy i trzeba będzie wyjaśniać.
Ach, zapomniałbym – to, że w końcu zaciągniemy swój (przeważnie) tłusty tyłek z powrotem do domu z grą w garści – to jeszcze nie gwarantuje sukcesu. Może się bowiem okazać, że trzeba będzie odinstalować pół systemu (bo Alcohol się nie podoba), udowodnić, że jest się wielbłądem albo z płaczem przyznać, że gra ma tak zaawansowany system antypiracki, że w ogóle się nie odpali. Wersje krojone z netu mają cały wachlarz kraków i noł-sidików dostępnych z tego samego miejsca, co reszta gry. Zwykle od razu w jednym rarze.
Wiem, wiem, zaraz powiecie, że Ameryki nie odkryłem i że po co w ogóle o tym piszę. Piszę, bo cały czas żyłem w przeświadczeniu, że piractwo jest choć w małej części tak kłopotliwe, jak kiedyś. Bo kiedyś to zaufany znajomek musiał zdobyć grę od kuzyna z zachodu, przynieść ją do nas, wydać 20 złotych na czystą płytkę CD, wypalić ją na drogiej nagrywarce bez burnproofa, zepsuć, wyciągnąć nową, znów wypalić… a potem jeszcze skserować instrukcję, żeby dało się spisać kody… wszystko wiązało się z takimi ceregielami, że szybciej i taniej było jednak kupić oryginał. Kiedy pojawił się internet, też nie było łatwo – dwa tygodnie ściągania, jeden CRC Error i kicha. Szukanie działających cracków, modlenie się, żeby nie przyszła burza i nie trafiła w przewieszkę netową między blokami… nie było łatwo. Trzeba było szukać, czekać, martwić się i stresować. Niektórzy wymiękali i kupowali więc oryginał.
A dziś… jestem trochę zaszokowany tym, co zobaczyłem. Miejsc, z których można ściągnąć pirackie gry są już chyba tysiące, jeśli nie miliony. Jeśli ktoś nie chce płacić nic, wystarczy, że ma 5MB łącze i w ciągu jednego dnia jest w stanie ściągnąć pełną grę. Jeśli kupi sobie abonament na legalnie działający serwis hostingowy, może piracić wszystko, jak leci – nawet nie będzie miał chyba czasu w to wszystko grać. Niesamowite.
A może dobrze to o mnie świadczy, że nie zdawałem sobie sprawy ze skali piractwa? Nie wiem. Ale wiem jedno – od dzisiaj naprawdę zaczynam się bać o producentów gier na PC. Nawet, jeśli to po części ich wina (nie rozwinęli dostatecznie wcześnie sprzedaży netowej, odstraszają legalnych użytkowników kretyńskimi zabezpieczeniami), to chyba nie zasłużyli na taki los. Nawet, jeśli w wywiadach czasem przesadzają, to przestaję to traktować tylko jako propagandę. Po tym, co zobaczyłem, jestem w stanie uwierzyć, że większość gier na PC jest w dzisiejszych czasach piracona. I na pewno mi się to nie podoba.
no cóż,nie ma na to rady:(
Taaa a F3 na xboxa już w sieci ,wiec nie tylko PC ma sie kiepsko :/Mnie najbardziej wnerwia to, że legalny użytkownik ma naprawdę do bani. a to płyta w napędzie musi być ,a to tylko 3 razy można grę zainstalować ( i jeszcze ją uaktywnić) I to podobno dla wspólnego dobra. . . Kto będzie chciał piracić będzie to robił, a utrudnianie życia normalnym konsumentom tylko pogorszy w końcu sytuację, ale zawsze będzie można zwalić na piratów. . . l
Topienie kasy przez wydawców gier na PC na najnowsze zabezpieczenia antypirackie jest kompletnie bez sensu. Całkowity brak kontaktu z rzeczywistością. Skuteczność tego jest żadna a może gdyby na nich zaoszczędzić i wydać grę chociaż ciut taniej więcej osób by się skusiło na oryginał.
przesadzasz, ja tam sobie nowego Sacrecika bez ruszania tyłka zamówiłem. Tylko klik klik w pewnym sklepie internetowym (nie będę robił kryptoreklamy:-P), za pobraniem i tyle, teraz tylko czekać na kuriera, aż się zjawi z paczuszką :-DOstatnio też zakupiłem sobie Wiedźmaka Edycję Rozszerzoną i powiem szczerze, że naprawdę zajebiście jest wydana a w dodatku za tą samą cenę jak zeszłoroczna podstawa. Tym trzeba kusić potencjalnych klientów – dobre wydania gier za rozsądną cenę.
Racja, jest jeszcze zamawianie via poczta, ale w przypadku naszej Poczty to czasem gwarantuje dopiero gigantyczne emocje ;)) Na szczęście są kurierzy.
Piraci zawsze będą, bo dla nich płacenie np. 79,90zł za Wiedźmina to głupota, a jak zobaczy grę na np. PS3 za 249zł to powie że ktoś sie musi leczyć i jest popi@#$%^^% żeby taką kasę płacić. Po co ma dawać choćby 1zł na grę jak wchodzi na torrenta i ściąga ją za friko, a kasę może przewalić dysk, fajki, alkohol itd. Jaka rada na pirata?, chyba żadna bo jak było mówione że gry będą poniżej 50 zł to wszyscy będą kupować, a jak są teraz extra klasyki po 10, 20, 30zł itd. to i tak dalej taki sam ruch ściągania tych tytułów do 30zł, czyli duży na torrentach. Śmierć gier na PC nigdy nie będzie, ale może być że zamiast 30 premier na miesiąc będą 2 i to jeszcze jakieś ochłapy.
Zgadzam się, a zawsze traci najwięcej uczciwy gracz, bo płaci, ma problemy z grą, tu płyta, tam 3 instalki itd. to sie nie dziwię że zrobi to co inni, czyli torrent i POBIERZ . . .
Ja tak powiem. Dokładnie ta sama gra w UK kosztuje 40 funtów i wybacz, ale funt nie jest wart 6zł. Ceny gier konsolowych dyktowane są tylko i wyłącznie chciwością sprzedawców i dlatego co inteligentniejsi odkryli Amazon i Play. comWszyscy zapominacie, że towar nie jest wart tyle, ile widnieje na metce ale tyle, ile klient jest gotów za niego zapłacić. Żadna gra nie powinna przekraczać 120zł. ŻADNA. nie ma dla tego żadnego usprawiedliwienia poza chciwością i zdzierstwem. Dystrybutorzy w Polsce nie potrafią wziąć do ręki kalkulatora i policzyć do im się bardziej opłaca – sprzedać 100 gier po 200zł każda czy 5000 po 80zł każda. Głupota i tyle. Ja nie bronię piractwa, absolutnie nie ale prawda jest taka, że prawo na każdym kroku jest ułożone tak, by jak najbardziej utrudniać życie uczciwym ludziom – ot choćby początki Steama. Wiecie jak na to moja rada? Kupcie grę i jednocześnie ściągnijcie pirata. Bo nie będzie to pirat tylko kopia (do której macie prawo). Jak ktoś się będzie czepiał – proszę, na półce stoi oryginał. Ja rozumiem bycie uczciwym jest ważne, ale nie mam zamiaru płacić raz po raz tylko dlatego, że jakiś tłusty Amerykanin ma target zedrzeć tyle-a-tyle i wprowadza limit 3 instalacji. Jest pewna granica rozsądku, której przekroczyć nie wolno.
Ja w tym temacie odesle tylko do tematu: http://www.valhalla.pl/?m=komentarz&tid=13959i polece post nr 16, autorstwa niejakiego coppertopa – dla mnie to post roku :)Dodatkowo, w ramach przemyslenia – warto jeszcze zapoznac sie z nastepujacymi linkami: http://www.gamasutra. pair. com/php-bin/news_ind. . . tory=17350 http://www.positech.co.uk/talkingtopirates.html
yarr! to sie ciesz ze nie wszedles na usenet, tam bys dopiero zawalu dostal 🙂 yarrr!
W ramach piractwa powiem jeszcze tak: święty nie jestem i w większości gry w które grałem to były piraty ściągnięte stąd czy stamtąd, natomiast jeżeli gra okazywała się na tyle fajna, że podziwiałem w pewnym stopniu twórców to zawsze kupowałem taki tytuł i nie miało znaczenia że już go przeszedłem, pieniążki te traktowałem jako podziękowanie za pracę którą chłopaki włożyły w grę. EDIT:
dlatego zawsze sprawdzam na wysyłce czy wysyłają pocztą czy kurierem 😛
Osobiście nie piracę. Mam trochę filmów na twardym, ale to takie których po prostu nie ma nigdzie w ofercie. . . I tu pojawia sie problem który zasygnalizował autor. Klient jest olewany przez dystrybutorów i sprzadawców. Na zamówiony dvd z filmem czasem czekam 2 miesiące (w topowych sklepach internetowych). Z grami też jest ciężko. Często tak bywa że zamawiam grę, potem m iodpisują maila że jednak już nie ma i muszę szukać dalej. . . i kto tu narzeka na piractwo skoro klient (ja) stoi z pieniędzmi i czeka. . a nie ma nawet jak ich wydać. . .
Gdyby legalna dystrybucja była przez internet w takiej formie jak wygląda piracenie, wzrosła by sprzedaż. Płacimy (bez opłat za pudełka, etc), pobieramy z szybkich serwerów, mamy wersji do wyboru do koloru. I jest dobrze. Dokupujemy do wersji okrojonej filmiki i muzykę, dociągamy, patchujemy – pogrywamy.
Jedno „ale” – jak się chce pograć przez sieć, to raczej nie z pirata. No, są oczywiście gry gdzie nawet stoją serwer dla piratów (CS), ale generalnie trzeba mieć legalną grę. A jak się gra na poważne, e-sportowo, to granie na piracie = cheat i dyskwalifikacja. I jeszcze słówko o tym, jak ma się legalny użytkownik. Moja Pani uwielbia „The Sims 2” (by Electronic Arts). Na wszystkie dodatki wydała ze 600 zł. Wszystko było cacy, do momentu przesiadki z XP na Vistę. Po włożeniu płytki do napędu w celu instalacji wyświetlił mi się. . . pusty komunikat błędu (bez treści). Gdy już po trzech dniach udało mi się wreszcie dodzwonić do supportu, przez blisko dwa tygodnie trwał ping pong pod tyłem „co user zepsuł”. Przeglądali logi procesów (system nówka sztuka!), kazali odinstalować całkowicie program antywirusowy, ale nic nie pomogło. W końcu zniechęciłem się, bo każdy telefon czy mail zajmował kilka dni. Być może gierka ruszyłaby po reinstalce systemu, ale ja już w tym czasie zdążyłem w pełni skonfigurować komputer, który służy mi też do roboty i naprawdę nie miałem czasu bawić się w zaoranie wszystkiego i zaczynanie od zera. Gra poszła do kąta, a potem na Allegro, bo nic z tym nie dało się zrobić. DNO I TRZY METRY MUŁU! Póki tego typu akcje się zdarzają, producenci nie mają prawa narzekać na piractwo!
Wpisz swój komentarz. . .
Ach wy z tymi plusami 😉 i jak mam teraz usunąć ten przypadkowy komentarz? No nie wypada 😀
Remedium na całe zło to: steam + darmowe gry z reklamami. A czy ktoś płaci przeglądając valhalla.pl? albo onet.pl albo youtube. com?? Jasne, że tak, płacą wszyscy odwiedzający i to za każdym razem, płacą oglądając (kątem oka) reklamy. Na tym modelu opiera się praktycznie cały biznes webowy i znacza część TV! Może najwyższy czas, żeby ktoś zaryzykował i rozdał jakąś fajną grę ,,za darmo” w zamian pokazując reklamy podczas rozgrywki:np. podczas ładowania poziomów, trochę kryptoreklamy, trochę reklamy wprost na bilbordach umieszczonych gdzieś na ścianach albo przy drodze w grach FPS, etc. . . A dla purystów i kresusów możliwość usunięcia reklamy za odpowiednią opłatą. Większość PC na których się gra jest podłączona do netu, można wprost wydzierżawić ,,powierzchnie reklamową” przez google ponosząc minimalne koszty na infrastrukturę i logistykę. Kto pierwszy zrobi to na poważnie i pomysł chwyci ten zarobi sporo martwych prezydentów (tak sądzę).
A ja powiem tak, pirat to pirat, kopia – niepełny produkt. . . i tyle. Wydawcy gier powinni skoncentrować się na wydawaniu dobrych gier a nie biadolić. Co z tego, że piracenie jest łatwe (to bardzo względne, bo znam ludzi którzy nie potrafią sobie z tym wszystkim poradzić). A co to dobra gra na PC?1. Przyjemna kampania dla jednego gracza2. Super dopracowany multiplayer (ze 20 map, poziomy w miarę zdobywania doświadczenia, zdobywanie przedmiotów, . . . itp. itd. ) I tyle. . . jak gra będzie dobra to się sprzeda nawet na PC (vide CoD4). Bo pirat, który ściągnie sobie ją z sieci nie pogra z kolegami, nie popisze sobie na oficjalnym forum i w ogóle będzie czuł się poza nawiasem. . . Producenci powinni skupić się na tworzeniu społeczności w okół gry, ułatwianiu modyfikacji, wydawaniu paczy itp. . . itd. . . Żadne reklamy czy upierdliwe DRMy tutaj nie pomogą. . . po prostu jak tytuł jest przeciętny , to się go ściąga z torrenta, przechodzi dwa levele i wywala bubel z dysku. . . W przeciwnym wypadku, nawet po spróbowaniu pirata leci się do sklepu kupić sobie oryginał. . . .
może jutro będzie lepiej . . . no nie wiem
powiem szczerze ze nie mam tyle cierpliwosci zeby bawić ze sciaganiem partow rara z rapida gry ktora ma 5gb 😀 wole pojsc do empiku i kupic zwlaszcza ze mam blisko i dzieki Bogu mam za co 😉
jakby nie piractwo to na PC wszystko byłoby 3xdrozsze i ceny jak na konsole. . .
Ja nigdy gier nie piraciłem ani w pirackie wersje nie grałem. Chociaż 3/4 moich znajomych tak robi. . . Poniekąd przyczynił się do tego stary Windows XP, na którym za żadne skarby nie chciały się takowe włączyć. Obok biurka mam pokaźną półeczkę pełną legalnych, kupionych samemu w sklepie i to za pieniądze, gier. I dobrze się z tym czuję. Staram się tłumaczyć innym, że piracenie to kradzież, no ale cóż. Zazwyczaj nie słuchają. . . Więc niech ściągają, tylko niech się kiedyś nie obudzą i spostrzegą, że nie mają czego piracić. . .
tak to bardzo smutne szczególnie jak trzeba piracic oryginalna grę bo nie przechodzi weryfikacji napędu śmiech na sali place za tytuł 120zl i muszę go łamać jednak mimo wszytko uważam ze o producentów gier nie ma co się martwic piractwo jest dla nich teraz jak reklama ja osobiście zawsze kupuje oryginał bo lubię i chce ale zawsze zanim kupie jakąś nowosc ściągam pirata i sobie traktuje go jak wersje demo jak mi się spodoba idę do sklepu i kupuje i myślę ze robi tak bardzo wiele ludzi natomiast co do cen gry na pc sa naprawdę tanie jeżeli super gorący new wychodzi w granicach 100zl w wersji kolekcjonerskiej to myślę ze każdy podaruje sobie pirata i pójdzie do sklepu dla bardziej cierpliwych są wszej maści edycje platynowe klasyka i inne za grosze zle czasy dla producentów dawno się skończyły proszę sobie przypomnieć czasy Amigi czy commodore gdzie nikt na oczy nigdy nie widział oryginału wtedy dopiero były powody do zmartwień 🙂 pozdrawiam
w ostatnim cda (ktore czytuje na kibelku ;p) jest minifelieton o piractwie i slusznie jest tam zauwazone iz kupno oryginalu to coraz wiekszy problem – pomijajac juz samo zanabycie produktu (poczta, szukanie po sklepach etc), dochodzi chocby niekompatybilnosc nowych paczy z wersja pl (choc sens wersji pl jak najbardziej rozumiem), poroniony pomysl 3 instalacji ale takze. . . glupio to zabrzmi – ale wymog plytki w napedzie podczas gry – czemu ? gram ostatnio w clear sky i plytka jest jakos koszmarnie wywazona bo komp podczas kazdego startu systemu jak i gry wydaje odglos startujacego odrzutowca – niby male piwo, ale za kazdym razem wieczornym graniem budze zone w pokoju obok (!) a faktor wkurzania tej malej niedogodnosci jest. . . nad wyraz wysoki 😉
To pomyśl, że najnowszy Xbox szumi tak non stop jak się gra:) Chwała MS za możliwość zgrania gier na HDD. Moim zdaniem to zgrywanie na dysk umożliwi wkrótce (o ile nie już) odpalanie piratów z dysku (wcześniej trzeba było nagrywać na płytę). Ale MS na szczęście się tym nie przejął, zrobił wielką przysługę tym, którzy kupują oryginały i chcieliby pograć w ciszy:). A piractwo jakie było takie będzie, a ja czuję się doceniony troszkę za to, że kupuję oryginały.
No tak ale wypada dodac ze teraz edycje kolekcjonerskie sa bardziej ubogie niz normalne wersje lat 7 temu. Takie diablo 2 mialo musepad koszulke i dodatkowa plyte z muzyka. Planescape Tornament podobnie tylko bez plyty. Teraz jak przyszla moda na wydawanie gier w dvdboxach to juz nawet instrukcji porzadnej nie idzie dostac, ani pudelka kartonowego ktore mogloby dumnie stac na polce.
A mnie zastanawia kto czerpie zyski z piracenie? Kiedyś to było oczywiste, pirata kupowało się na giełdzie komputerowej, stadionie lub w sklepie z pod lady i wiadomo kot zgarniał kasę. A teraz nikt nie kupuje tylko wszyscy ściągają za darmo. Ktoś przecież musi czerpać zysk z piracenia. . . i tak mi się wydaje, że filehosty mają w tym nie mały udział. Bo dopiero przy posiadaniu abonamentu jest sens ściągania dużych plików.
A ja mam oryginalnego Warcrafta III którego zawsze odpalałem mając płytkę w Deamon Tool ;] Potem któryś update zablokował taką możliwość i mając oryginał musiał ściągać cracka no-cd, bo to kpina, by mając legalny cd-key i logując się online, trzeba jeszcze udowadniac ze ma sie oryginalny CD. A przecież mógł się popsuć, choćby od tego ciągłego wkładania by sobie zagrać. Na szczęście w World of Warcraft z tego słusznie zrezygnowali. Niestety idioci od marketingu wciąż wierzą, że ich antypiracki system okaże się idealny i nikt go nie złamie. Po czym zanim gra ukazuje się na rynku pełna wersja jest już na necie ;]
I z wyświetlania reklam irvin, bo przecież ruch mają niezgorszy. Ale do rzeczy. Mnie całkowicie nie dziwi skala piractwa, gdyż przyroda nie znosi pustki, a potrzeba matką wynalazku. Właściwie powinniśmy mówić o fałszerstwie gier, bowiem pobierając nielegalne kopie gier dokonujemy fałszerstwa. Nieautoryzowana kopia gry jest po prostu kopią fałszywą. Dlaczego z uporem wariata forsuję taką terminologię. Dlatego że, aby problem zwalczać trzeba go umieć poprawnie nazwać, a nie kierować się medialną indoktrynacją i emocjami. Nieprzypadkowo wypromowano „piracenie i piratów”, gdyż dzięki temu można było do nich zwykłych ludzi bardziej negatywnie nastawić. Stąd fałszerze gier je sobie fałszują a nie idą ukraść z magazynu. Stąd bierze się pewne społeczne przyzwolenie na fałszowanie gier a na kradzież samochodów już nie. Dlatego, że kradzież samochodu i zfałszowanie gry to nie to samo. Kradzież samochodu wyrządza jego właścicielowi bezposrednią wymierną krzywdę. Ściągnięcie zfałszowanej gry z internetu tej szkody nie czyni. Dlaczego? Ano dlatego że fałszerz tak samo jak złodziej przy braku możliwości popełnienia przestępstwa nie kupią samochudu lub gry. Co za tym idzie producent, właściciel, czy dystrybutor i tak na nich nie zarobią. To jak w polityce gdzie każda partia ma swój nieugięty żelazny elektorat. Tak samo istnieje beton fałszerzy, których nic nie wyprostuje na uczciwych obywateli. Jak sobie z fałszowaniem gier na masową skalę poradzić. To bardzo proste. Poszukać i znaleźć garść nowych pomysłów na dystrybucję, produkcję, reklamę, wsparcie techniczne, tematykę i jakość gier. Tylko trzeba chcieć a nie tylko mmmmmore money. Wielokrotnie przytaczany przykład Stardocka daje pewien obraz tego co można w branży zrobić. Można zarabiać na grach bez zabezpieczeń typu Starforce. Można też nie „mordować” legalnego użytkownika trzymaniem płytki instalacyjnej w nąpędzie. Można darować sobie „tylko 3 instalacje „tak samo jak resztę” zabezpieczeń nie do złamania. Świetnym pomysłem były „przykazania Stardocka” tylko brak chętnych do przestrzegania ich choćby w części. Mnie osobiście nie żal producentów, bo dostali to na co zasłużyli. Albowiem łaska graczy na pstrym koniu jeździ a poza tym na biednych nie trafiło.
Gry na x’a są strasznie drogie więc ściganie nie legalnych nie dziwi mnie 250 zl za jakąs gierkie do poklepania pare godzin śmiech na sali tylko dla naprawdę bogatych ludzi dopóki producentów to nie ruszta to nic się nie zmieni . .
@ElendirA mnie bardzo dziwi takie podejście, o czym zresztą pisałem już kiedyś w poście przytoczonym przez Llordusa. Nawiasem mówiąc wielkie dzięki za nominację – bardzo to miłe :). Wracając jednak do tematu – dla mnie to co piszesz, Elendir, jest po prostu czystą hipokryzją. Jeśli uważasz, że gry są za drogie, za krótkie i generalnie szmirowate to w nie nie graj. Wiele razy już było mówione, że gry to nie chleb i do życia konieczne nie są, więc taka forma „protestu” (czy jak to nazwać) jest po prostu głupia. Co więcej, daje tylko wydawcom argument w dyskusji z nami. O co mi chodzi? To bardzo proste. Gdybyśmy po prostu działali zgodnie z elementarną logiką i etyką i najzwyczajniej bojkotowali gry faktycznie nie tykając ich nawet palcem, to moglibyśmy developerom powiedzieć, że robią gry tak słabe, krótkie i na dodatek drogie, że zwyczajnie nikt nie chce w nie grać. Co tymczasem robimy? Pokazujemy, że my grać chcemy, tylko nie chcemy płacić – koniec rozmowy. Teraz wydawca może powiedzieć, że to MY jesteśmy wszystkiemu winni bo przecież gramy w wydawane przez niego tytuły, prawda? Nie płacimy za nie, fakt, ale gramy a to oznacza, że są DOBRE. Wydawcy nie obchodzi nasze, wymyślane w pocie czoła, usprawiedliwienie. On widzi jedno – gracze grają a to znaczy, że tytuł jest w porządku. Gracze nie kupują a ściągają, czyli to GRACZE są nie w porządku. Ostatecznie powiedzcie, czy torrenty rozpalałyby się od słabych tytułów? Coś mi się zdaje, że aż tylu masochistów wśród graczy nie ma. Następnym więc razem, zanim ktoś napisze, że piractwo da się usprawiedliwić cenami czy czymkolwiek innym, niech się trochę bardziej zastanowi.
a może jest duzo prostsze rozwiązanie? może po prostu te tak chętnie piracone i niechętnie kupowane gry są po prostu niewarte ceny za którą są oferowane?do tego się żaden developer nie przyzna, lepiej zwalać winę na piractwo albo na plamy na słońcu
@Cana
Mam wrażenie, że albo nie przeczytałeś tego, co napisałem albo nie zrozumiałeś. Skoro są niewarte ceny, za którą są oferowane to po prostu ich nie kupuj i w nie nie graj. To jest przecież proste jak drut. Wypowiem się może jaśniej. Żeby podejść do sprawy z sensem i z mózgiem w lodówce trzeba przede wszystkim na moment zapomnieć, że jest piratebay i tym podobne. Tylko na moment. Już? Dobra, to teraz dalej. Co byś zrobił, gdyby nie było torrentów a Ty uznałbyś, że jakaś gra nie jest warta ceny, za którą jest oferowana? To proste: Nie kupiłbyś jej i nie grałbyś w nią. Ewentualnie poczekałbyś aż trafi do taniej serii (heh, nawiasem mówiąc od kiedy istnieją tego typu oferty argument ceny kompletnie stracił sens moim zdaniem – chyba, że ktoś uważa się za pępek świata i nie może kilku miesięcy poczekać). Ale nie wszedłbyś do sklepu i nie wyniósł jej mówiąc zastępującym Ci drogę ochroniarzom, że gra nie jest warta pieniędzy, więc za nią nie zapłacisz. Aha, i niech mi nikt nie mówi, że nie można patrzeć na sprawę w sposób „działaj tak, jakby nie było torrentów” kiedy są, ponieważ używanie przysłowia „okazja czyni złodzieja” na swoją obronę to wręcz transcendentalnie głupi pomysł. Jeszcze odniosę się do tego:
Owszem, ale problem, jak starałem się wyjaśnić w poprzednim poście, polega na tym, że ściągając dajemy im do ręki argument na usprawiedliwienie swojego postępowania. Developer może powiedzieć „Uważasz, że gry są nie warte pieniędzy, ale grania już tak? To spadaj na bambus”. I mają moim zdaniem rację – to nie jest zwalanie na plamy na słońcu tylko wykorzystywanie głupoty niektórych graczy na swoją korzyść. Straciliby ten argument gdyby w 6 godzinną grę za 250 złotych faktycznie nikt nie grał. Wtedy moglibyśmy powiedzieć im, że po prostu dali ciała, a oni nie mogliby nam nic odburknąć. A tak niestety mają w łapsku argument, którym mogą szafować na lewo i prawo – zamkniemy im usta dopiero wtedy, kiedy faktycznie olejemy jakiś tytuł nie tylko na półkach ale i w „alternatywnych metodach dystrybucji”.
@coppertop,przeczytałem, ale i tak podtrzymuje to co napisałem, zauważ iż stosunek ceny do jakości jest to jeden z mozliwych powodów takiego stanu rzeczy. . . . . . choć tak nie wchodząc zbyt głęboko w szczegóły to masz racjęa co ja bym zrobił bez torrentów? nic bo do niczego nie są mi one potrzebne, gry tak samo jak i książki kupuję po rozważnym zastanowieniu i rozpoznaniu czy są warte swej ceny i mego czasu
coppertop ma rację i cana ma rację. . . @coppertop: to, że gra została ściągnięta z torrenta wcale nie oznacza, że ten który ją ściągnął gra w nią dzień i noc. . . a może ją ściągnął pograł godzinę i tyle. . . Przecież żeby w pełni cieszyć się grą potrzebny jest oryginał – odpadają problemy z updejtami, można pograć on-line, można popisać na oficjalnym forum itp. . . itd. . . Same 01010100011001010 na nośniku to nie wszystko, czyli pirat nie piraci całości (!). Pisałeś kiedyś, że nie zbadano tak naprawdę zjawiska piractwa i to prawda. Nie wiadomo co się dzieje z grą gdy trafia na dysk z torrenta. Same liczby peerów na trakerach nic nie znaczą. . . . Wydaje mi się, że cana chciał zwrócić uwagę na to że developerzy niejednokrotnie wypuszczają chłam a potem biadolą, że się nie sprzedaje. . . bo jeszcze wołają za niego niemałą cenę. . . Dobra gra obroni się sama przed piractwem – takie jest moje zdanie. . . Jako przykład dobrego podejścia mogę podać niedawno wydany Crysis Warhed, tytuł nowy a cena w sklepach jak by rok temu był wydany (~65zł) . . . dopracowana kampania dla jednego gracza, dobry multiplayer, strona typu community aktualizowana często, ostatnio zrobili nawet free weekend i rozdawali klucze które były ważne tylko przez 2 dni. . . jak myślicie, dla kogo te klucze 🙂 dla torrentowców! Uwaga przynaję się do winy: ściągnąłem to z torrenta i nie kończąc kampanii dla jednego gracza zakupiłem swój własny oryginał. . . Wniosek: jak się chce to można! A filozoficzne rzecz ujmując – każdy kij ma dwa końce, natura lubi równowagę i naturalną selekcję. . . mi się wydaje, że dzięki torrentom jest mniej niezadowolonych posiadaczy oryginałów. . . .
1. ) Jeśli gra w Empiku/MediaMarkt kosztuje 100 zł dlaczego na Steamie albo innym direct2drive. com kosztuje tyle samo? Gdzie koszty dystrybucji, logistyki, pudełek, pośredników, wydawcy lokalnego, sprzedawcy końcowego? Tylko niech mi nikt nie wmawia że ceny hostingu i transferów są dla nich na tym samym poziomie co tradycyjna dystrybucja. 2. ) Jestem fanem seriali S/F, dlaczego nigdzie w tym kraju nie mogę kupić Stargate/Startreka/Farscape/Eureka choćby z polskimi napisami (już nawet nie mówię o lektorze bo dubbingu nie lubię)? Musiałem kupić w/w seriale w sklepie w Australii i używać jakiegoś oprogramowania do zmiany regionu w napędzie DVD (to w sumie tez pewnie nielegalne no bo przecież Australijczyk ma inną cenę niż my w Europie, ciekawe dlaczego, ma inne oczy czy jak?)Odrobina wysiłku ze strony wydawcy/właściciela praw autorskich – ale niee, mają mnie w dupie głęboko wycisną mnie jak cytrynę bo się po prostu da. A jak ściągnę nie daj Bóg bo się nigdzie nie da kupić legalnie to jestem największa szmata i bezmózg. Na szczęście mam już swoje lata i nie gram w co popadnie więc nie mam problemu z legalnymi grami , natomiast te seriale mnie bolą jak cholera ale płacę ciężką kasę za wysyłkę przez oceany. Powiem tyle – świat nie jest czarno-biały a trochę racji jest po każdej ze stron.
Oczywiście. I zupełnie nie o to mi chodzi. Rozumiem, że ktoś może ściągnąć grę dla samego jej ściągnięcia na zasadzie „a, będę miał, może kiedyś się przyda, się zagra”. Ale będąc wydawcą nie zastanawiałbym się nad tym tak samo, jak nie zastanawiałbym się czy ktoś kupując grę przechodzi ją do końca, a jeśli tak to ile razy. Ilu z nas ma na półkach gry, wiele gier, których nie skończyliśmy lub nie poznaliśmy w całości?Wydawca widzi tylko statystyki. Sprzedaży i ściągnięć. I tylko o nie mi chodzi. Ludzie ściągają, co oznacza, że się interesują, że chcą grać, a nawet jeśli nie grać to przynajmniej posiadać (w pewnym sensie). I w tym momencie wydawca będzie myślał, że gry robi dobre, tylko gracze są nieuczciwą bandą niewdzięczników i złodziei. Krótko mówiąc: Piracenie faktycznie prowadzi tylko do dalszego pogrążania się rynku i jakości gier. I to bynajmniej nie dlatego, że wydawcy nie zarabiają. Ważniejsze jest to, że oni nie zarabiają ale dostają do ręki argument mówiący, że to nie jest ich wina. Zresztą, przecież widzimy to cały czas, prawda? Możecie mówić, że wydawcy są krótkowzroczni i widzą tylko jedną stronę medalu (tą wskazującą na nas) a nie widzą tej drugiej – z punktu widzenia graczy właściwej. Ale przecież taka jest ludzka natura, że widzimy to, co jest nam wygodnie zobaczyć, jednocześnie ignorując wszystko inne. Inaczej mówiąc – piractwem wydawców na pewno nie wychowamy a tylko pogorszymy sprawę. Cana ma rację, tylko podchodzi do tematu z innej strony niż ja. On patrzy na stosunek jakość/cena jako na możliwy argument usprawiedliwiający piractwo. Ja ów argument oceniam i dochodzę do wniosku, że jest on bzdurny, a wręcz szkodliwy zarówno dla nas (bo zmniejsza drastycznie szansę, że wydawcy zmienią cokolwiek w swojej polityce) jak i dla całego przemysłu gier.
coppertop: no dobra, to w skrócie. . . jak byś się czuł zakupując np. BlackSite Area 51 czy Hour of Victory za około 100zł każdą w świecie w którym nie ma torrentów?Ja nabity w butelkę. . . Ludzie ściągają bo jest możliwość. . . proste. Czasami nawet nie lubiąc danego gatunku. . . i nie wiadomo co dalej z tym robią. . . Developerzy zamiast narzekać powinni dostosować się do nowych czasów. . . i nie liczyć na to, że każdy chłam się sprzeda. . .
Nie kupiłem i nie ściągałem. BlackSite. . . Sorry, ale jeśli ktoś kupuje grę, której twórca stwierdza, że ją „spierdolił” to dla mnie jest najzwyczajniej w świecie nierozsądny, że to tak delikatnie ujmę. Albo ma skłonności z gatunku „bij mnie i mów do mnie po niemiecku”. Natomiast Hour of Victory nawet się nie interesowałem, bo nie lubię gier wojennych, ale skoro była tak tragiczna, że postawiłeś ją obok BlackSite to pewnie została również zmiażdżona w recenzjach. Zobaczmy najbliżej, czyli na V. . . 3. 5. Nie mam więcej pytań, jeśli ktoś to kupił to mogę tylko pogratulować. Spytasz co z tymi, którzy kupili HoV albo Blacksite w preorderze. . . No cóż, najwidoczniej lubią kupować koty w workach. Ja nie lubię i zawsze uważałem preorder za zjawisko cokolwiek irracjonalne. . . Zdaję sobie bowiem sprawę, że gry zawsze wyglądają pięknie przed premierą, a później wychodzi kaszanka. To się nazywa instynkt samozachowawczy. Jeśli ktoś jest go pozbawiony i żyje w świecie, w którym wierzy się w przedpremierowe zapowiedzi developerów, to już naprawdę nie jest moja sprawa i nie mam zamiaru się takimi „nabitymi w butelkę” przejmować.
O tym już pisałem – używanie argumentu okazji czyniącej złodzieja jest najzwyczajniej głupie. Gdybym uważał inaczej to wyciągnąłbym już portfel nie jednemu z tylnej kieszeni w autobusie czy tramwaju.
Cóż, zdaję sobie sprawę, że tacy też się zdarzają, ale jednocześnie jest to kompletna głupota, która wykracza ponad moje możliwości rozumienia. . . Z drugiej strony, jak już pisałem, gdybym był wydawcą to zupełnie by mnie to nie interesowało. Interesowałoby mnie tylko to, że ściągnął.
Powtarzam po raz kolejny. Z ich perspektywy ludzie w gry grają (z ich strony patrząc masz tu znak równości pomiędzy graniem a kupieniem/ściągnięciem) tylko za nie nie płacą. Czyli to ludzie są źli. Rozumiesz? Ściągając gry dajemy im możliwość, racjonalną i uzasadnioną, myślenia, że nie są niczemu winni.
Ja doskonale rozumiem twój punkt widzenia. . . tak sobie tylko dyskutuję. Świat nie jest czarny albo biały, nie jest też idealny i na to, że ludzie nagle przestaną ściągać gry nie liczyłbym. Nawet jak by zamknąć wszystkie torrenty świta ludzie przekazywaliby sobie „piraty” z ręki do ręki, tak jak to było dawno temu. I może dlatego potrzeba rzetelnych badań na temat piractwa. Takich, które zbadałyby zagadnienie wielopłaszczyznowo a nie tylko z punktu widzenia liczby peerów na trackerach. . . Myślę, że wyniki mogły być być ciekawe, np pozwoliłyby wydawcom stwierdzić kim jest przeciętny pirat a kim ten co gry kupuje. . . wraz z portretem psychologicznym 🙂 Np ciekawe były by dane na temat gier najpierw ściągniętych a potem zakupionych itp itd. . . Można by to podsumować zdaniem: chcesz z problemem walczyć, najpierw go dogłębnie poznaj. Nasz śiwat się zmienia i do tych zmian muszą przyzwyczaić się wydawcy i developerzy. Jeżeli nie da się wyeliminować ściągaczy to trzeba tak robić gry aby ten co ją ściągnie nie dostał wszystkiego, żeby jak polubi (to jest warunek, bo inaczej będzie miał to gdzieś) grę czuł, że jest posiadaczem drugiej albo trzeciej kategorii, że w ogólne nie jest posiadaczem gry tylko jakiejś próbki. . . to na pewno spowoduje chęć zakupu. . .
A mówi się o walce z piractwem , przecież gdyby nie piractwo takie serwisy jak mininova by nie istniały a tym czasem można przeczytać wywiady z autorami jaki to oni mają wspaniały biznes. W Polsce są lepsze rzeczy , za ściąganie nielegalnego torrenta albo nawet z ftp autorzy „serwisów” życzą sobie opłaty. No ale jeśli pirat zagorzały i pazerny nie ma problemu , włączamy rosyjskiego translatora i zaczynamy szukać w google . . oo jakieś 1xxxxxxx wyników i każdy strzał trafny absolutnie nie ma gdzie takich rzeczy zgłaszać, ba, wszelkie próby pozostają bez odzewu. A kradnie się wszystko co na cyfrowy format przenieść można książki , oprogramowanie , muzyka , grafika. . . . . . itd. I gdzie ta walka ? Tu nie ma żadnego „udergroundu” to wszystko jest widoczne i czasami nachalne. Uważam że ci którzy walczą z piractwem powinni zacząć od połączenia się z internetem.
Świat bez piratów byłby trochę podobny do świata bez wypożyczalni miejskich, z których można za friko wziąć książkę czy czasopismo lub gazetę i ją „ukończyć”. Gdyby jakimś teoretycznym cudem udało się zlikwidować piractwo gier, to największą różnicą byłoby chyba tylko zwiększone zainteresowanie grami tanimi i darmowymi – tak samo ci , którzy chodzą do biblioteki nie szturmowaliby księgarń, gdyby zamknięto te pierwsze. I twórcy tych darmowych gierek meiliby większe pole do popisu, bo teraz mało kogo oni obchodzą, skoro komercyjne hity sa dostępne na półkach w emule.