Życie gracza to gra (ach, jakież to przewrotne zdanie – jestem z siebie dumny :P). Bynajmniej nie chodzi o to, że jesteśmy olewusami-leniuchami, jakimi widzą nas nie-grający (czyli frajerzy). Badania naukowe dowodzą, że gracz jest zwykle bardziej zorganizowany i pracowity, bo gry nauczyły go myślenia. Ale ja nie o tym. Życie gracza to gra (tak! Udało się użyć jeszcze raz tego genialnego zdania!) ponieważ zanim będziemy się mogli delektować naszą ulubioną rozrywką, czeka nas szereg testów, z których musimy wyjść zwycięsko. A potem i tak przychodzi beep of death.
O jakie testy chodzi? O konieczność dojazdu do sklepu, ewentualnie godzinne zamawianie wymarzonej gry przez Internet. Walka z kurierem, który dostarczył płytę nieistniejącemu sąsiadowi, Xbox360 rysujący płyty, nadpobudliwe zabezpieczenia przed kopiowaniem, konieczność aktualizacji sterowników, instalację dodatkowych bibliotek i setki innych rzeczy, które stoją nam na drodze do ulubionej rozrywki. A kiedy już wreszcie przedrzemy się przez setki pułapek i przeszkód, czujemy się, jakbyśmy właśnie wygrali w najtrudniejszej grze na świecie. A to dopiero początek. Już wkrótce bowiem może pojawić się… beep of death!
Gracze konsolowi też mają swoje problemy. Nie ominął ich szereg problemów – począwszy od niemożności odczytania oryginalnej płyty po Xboxowy Red Ring of Death. Ale to biedni pecetowcy od wieków muszą borykać się z przepełnieniami stosu, globalnymi wyjątkami, niekompatybilnościami sprzętowymi i nieaktualnymi sterami do grafiki. Pół biedy, jeśli chodzi tylko o niedziałający antyaliasing albo dźwięk wyłączający się w połowie rozgrywki. Nienajgorzej jest też wtedy, gdy gry w ogóle nie da się odpalić – wtedy przynajmniej nie mamy żadnych złudzeń. Najgorsze są jednak zwiechy i wyloty do pulpitu w trakcie samej gry. Naj-najgorszy jest natomiast… beep of death!
Wszystko idzie składnie. Rozgrywam mecz o wejście do fazy playoff w NBA LIVE 08. Marbury podaje do Randolpha (tak – w grze komputerowej wszystko jest możliwe!), wciskam turbo, biegnę po skosie, przedzieram się pomiędzy dwoma obrońcami… przede mną już tylko kosz… wciskam klawisz DUNKu i co? I BEEP OF DEATH!
Mój odpicowany Ford Focus po zaciętym pojedynku na zatłoczonej szosie nareszcie przebił się na prowadzenie. Ten frajer w świecącym się jak choinka Nissanie zaraz zobaczy, jak się ludzie ścigają. Jeszcze tylko dwa zakręty, potem ostatnia prosta, a butlę z azotem mam pełną. Wchodzę w ostatni wiraż na ręcznym, skręcam ostro w lewo, wciskam NITRO iiiiiii… BEEP OF DEATH!
Już wiem! Muszę się rozpędzić, wyskoczyć po skosie w górę, strzelić harpunem i trafić nim w wyrwę w skale! No to do dzieła… rozpęd, skok, lecę i…. BLEEEEEEP!
Tak, to właśnie ten rzadko doceniany błąd konstrukcyjny peceta (jeśli ktoś jeszcze nie skojarzył – niemożność naciśnięcia jednocześnie więcej niż czterech klawiszy na klawiaturze) przyprawił mnie (a raczej przyprawi) o wczesną siwiznę na skroniach. Ile razy byłem dosłownie o włos od osiągnięcia ostatecznego zwycięstwa, a to ohydne, astmatyczno-anemiczne piszczenie zabierało mi całą chwałę i zwycięstwo. Doszło do tego, że za każdym razem, gdy odpalam na PC jakąś zręcznościówkę, zastanawiam się, czy będzie mi w jakimś momencie potrzebne więcej, niż trzy klawisze. Okropność.
Beep of Death jest chyba koronnym dowodem na to, że PC nie został zaprojektowany do grania, a konfiguracja mysz+klawiatura (z naciskiem na to ostatnie) bynajmniej nie jest idealna. Jasne. Pewnie powiecie, żebym kupił sobie joypad. Tak właśnie zrobiłem (był drogi, ale dorzucili jeszcze białe pudełko). Ale koszmar pisku śmierci będzie mnie prześladował do końca moich dni. BLEEEEP!
Nie musisz kupować pada. Przecież są klawiatury pozwalające na wciśnięcie więcej niż czterech klawiszy na raz. Rekord należy tu do Razora i jego Tarlantuli, która pozwala na wciśnięcie do 10 na raz. Jego wadą jest cena rzędu 300zeta. Zapewniam jednak, że jeśli poszukać to można znaleźć tańsze rozwiązania, które pozwolą pokonać BEEP. Jednym z nich jest rzeczywiście pad :PA sam BEEP najbardziej dał mi się we znaki w Tonych Hawk’ach 🙂
Tak, tak, słyszałem o klawiaturach PRO 🙂 Ale to też trochę przegięty pomysł 🙂
Czy są gorsze rzeczy od Beep 😉 Są na przykład niekompatybilne z płytą główną kości pamięci. Dzięki temu notorycznie wywalało mi się i miałem BSOD w każdej niemal grze :DKlawiaturowy Beep jakoś mnie omija. Może mój wysłużony Samsung taki dobry, albo jak taki gracz spokojny.
Mnie o mdłości przyprawia okienko <program „blebleble” wygenerował wyjątek krytyczny w module „blebleble” i zostanie zamknięty>. Zwłaszcza przykre kiedy kliknąłem na „zapisz stan gry” a on mi na to takie okienko.
Ale sa i plusy, gdy sie gralo we 2 na klawiaturze w MK to byl dobry sposob na zablokowanie ciosu. . . ;P
abbalah, czemu odrazu Tarantula straszysz? 😉 Sa tansze, np. Z-board’y 😉 Zreszta kazda klawiatura na USB MOZE miec wiecej wcisnietych przyciskow niz ps/2. Sek w tym ze nie kazda to potrafi, wiec trzeba troche poszukac ;)dpg – Ja mialem inny sposob na lekkie oszukiwanie gdy dostawalem lupnia w bijatykach od kuzyna- przypadkowo wcisniety reset 😛 Wiem, wiem, chamskie zagranie, ale wtedy maly bylem 😉
Beep? jakoś mnei omija. Za to jak patrze na zręcznościówki na PC to najczesciej widze. . ścianę. Czasami nawet nei wiem którą. Z rzadka nawet wpadnę do głowy głownego bohatera/bohaterki. Jeżeli trudno coś napisać w grze na kompa, to jest to praca kamery.
A co ma piernik do wiatraka? Np. w obsypywanym ostatnio samymi superlatywami Mass Effect takie rzeczy są na porządku dziennym, a „inside head camera”, to jedna z mnie dolegliwych przypadłości tej gry.
absolutnie! Masz całkowitą rację. Dowody drugorzędne to fakt, że przy przypadkowym naciśnięciu Alt+F4 aplikacja się zamyka, a Alt+Tab minimalizuje grę i przenosi mnie na pulpit do Windows! To jest przerażające, tak nie można grać, nie wiem jak sobie z tym poradzę, psychicznie już nie wyrabiam. To nie ten komfort co na konsoli! Klawiatura of death to jest najgorsze co może być! Dobrze tylko, że beepa śmiertelnego nie spotkałem od 10 lat w żadnej grze, bo nie pracuję na klawiaturze za 15 złotych z marketu, tak samo jak nie używam myszek, monitorów, kart graficznych i procesorów noname. Malacar, weź no wymyśl coś lepszego, niż jakiś wydumany i przytrafiający się chyba tylko Tobie beep of death 😀
A wcale że bo nie tylko jemu. 😛 Ja mam firmowego Szajsunga i w Frets on Fire klawisz F1 blokuje mi pozostałe, w ten sposób, że wciskając F1 mogę dodatkowo wcisnąć tylko dwa inne klawisze (wystarczy że na ułamek sekundy zostanie paluch na fretce i po rekordzie), w przypadku innych F’ów problem nie występuje. :] Beep of Death do tego stopnia działał mi na nerwy, że wziąłem się i robię własny kontroler do Frets on Fire – za logikę urządzenia odpowiadają bebechy od pada (znanej światowej firmy Manta ;), więc wciskać będzie można dowolną ilość przycisków jednocześnie. :]
damn, mnie też by się przydał kontroler do Fretsów, bo za Chiny Ludowe nie mogę wcisnąć F5 nie gubiąc palców z pozostałych F’ów 🙂 no i faktycznie ta gra pokazuje różnicę między dziadowskimi a dobrymi klawiaturami – na jakiejś noname’owej żałości czteroletniej gubi progi, a na G15 wszystkie ładnie i pachnąco wchodzą, tyle że G15 to strasznie bydlę, wielkie i ciężkie i do FoF się nie nadaje (przy „przepisowym” uchwycie, rzecz jasna). Z drugiej strony, trzymam do tej gry specjalnie obok biurka zakurzonego tracera i to na ps/2, za dwie dychy z MM – i na nim wszystko śmiga, nic nie gubi ani nie bipa 🙂
Chyba mnie cos ominelo, ciagle mam Tracera na PS/2. . :DAle ja to nawet przejsciowke LPT na COM dla myszki bym chyba w czelusciach szuflady znalazl 😛