Nieodłączną częścią każdej gry jest instrukcja. Ta niewielka (nie zawsze) książeczka zawiera wszystkie podstawowe informacje konieczne nam do zabawy. I choć wydawałoby się, że każdy z nas po otwarciu pudełka z grą właśnie po nią sięga mam co do tego poważne wątpliwości. Bo i czego miałby w niej szukać zapalony gracz?
Opis instalacji? Przecież każdy z nas robi to z zamkniętymi oczyma i spętanymi rękami – bezwiednie. Zresztą nawet gdybyśmy po raz pierwszy instalowali grę na komputerze system jest tak idiotoodporny, że nie wyobrażam sobie osoby, która potrzebowałaby do tego zaglądać do instrukcji. Tym bardziej, że ta powtarza komendy wyświetlane na kolejnych ekranach instalacyjnych.
Co dalej? Budowa menu. I tym razem każdy gracz po mniej więcej kilkunastu sekundach sam rozpozna gdzie i co może znaleźć. Schemat jest wszędzie taki sam Opis kolejnych opcji tym bardziej nie skłoni mnie do zaglądnięcia do instrukcji szczególnie że czarno-białe grafiki w niej umieszczone raczej marnie oddają to co widzę na kolorowym monitorze, a opisy przy nich są najczęściej wiernym powtórzeniem tego co jest na ekranie.
Skoro nie opis instalacji ani menu głównego, to może interfejs? Znów pudło – w tym wypadku zdecydowanie preferuję zaimplementowane w grze tutoriale, które „na żywo” nauczą mnie komunikacji z produktem.
Mało prawdopodobne aby skusiły mnie też charakterystyki broni, postaci czy różnych elementów ekwipunku. Wychodzę z założenia, że zapoznam się z nimi w świecie gry, ewentualnie sięgnę po papierową instrukcję jeśli zmusi mnie do tego okoliczność (jak w przypadku opisu niektórych umiejętności w NWN2). Mało atrakcyjne i sensowne wydaje mi się zapoznawanie z klawiszologią „na papierze” skoro pierwsze co zrobię po uruchomieniu danego tytułu to dostosuje ją sobie do własnych potrzeb i preferencji.
To może nie potrzebujemy instrukcji? Jest zbędna? Nie do końca i nie we wszystkich przypadkach. Samo jej istnienie jest oczywiście konieczne, bo w gry grają zarówno ci, którzy robili to już tysiące razy jak i ci, dla których to „pierwszy raz”. Po drugie (choć tu nie mam pewności) na producencie zapewne ciąży obowiązek dostarczenia klientowi takowej dokumentacji. Po trzecie – w niektórych przypadkach, szczególnie gier, które nie posiadają tutoriala, a są wyjątkowo skomplikowane papierowa instrukcja okazuje się niezbędna. Przekonałem się o tym kiedy grałem w „Battles in Normandy” i „War in The Pacific”. Te turowe strategie były absolutnie niestrawne bez bliższych wskazówek nt. ich użytkowania. Pech chciał, że akurat w tym wypadku polski wydawca zdobył się tylko na dodanie instrukcji w wersji elektronicznej na CD. I był to chyba jeden jedyny raz kiedy zatęskniłem za dokumentacją papierową.
Czy to oznacza, że nie czytam instrukcji? Ależ nie, czytam. Prawie zawsze. Jednak pełnią one inny charakter niż założyli to twórcy. Nie służą mi jako zbiór wskazówek opisujących jak współpracować z grą, ale jako jej namiastka, którą mogę się nacieszyć w drodze do domu jeszcze przed pierwszym odpaleniem gry. Coś, co mogę wyjąć z pudełka niemal natychmiast po odejściu od kasy. Wtedy ten kawałek papieru pozwala mi niejako wyprzedzić czas i zaglądnąć do gry i nacieszyć się nią jeszcze przed uruchomieniem.
Dziwne? Możliwe…
A Wy czytacie instrukcje czy może niczym kobiety najpierw uruchamiacie, a potem zastanawiacie się jak to ugryźć?
Wiadomo, że instrukcję czyta się wtedy, kiedy wszystko inne zawiedzie. 🙂 Przypadek NWN2 to przypadek szczególny – raz, że gra instaluje i aktualizuje się godzinami (pod drodze jeszcze sypiąc błędami), nic w trakcie instalacji nie pozostaje do roboty, więc wziąłem się za czytanie. Dwa, że nie sypiam z podręcznikami do D&D pod poduszką, więc jedynym źródłem informacji o systemie, umiejętnościach, rasach i profesjach jest instrukcja (po dziś dzień nie mogę się przyzwyczaić do AC „rosnącego” w górę, i gdzie jest THAC0? :). Instrukcje mają sens w przypadku symulatorów i innych gier z rozbudowaną mechaniką i/lub interfejsem. Trochę się zmarszczyłem, kiedy w Orange Box’ie znalazłem tylko jakiś smętny świstek, ale po 5 minutach gry w Half-Life 2 przyznałem, że instrukcja na niewiele by się przydała. Pomijając męską niechęć do czytania instrukcji, akurat nie spotkałem się z instrukcją do gry, która napisana była jakoś z polotem, dowcipnie – zazwyczaj jest to wyłuszczanie podstaw jak krowie na rowie, często jeszcze z błędami w tłumaczeniu. A szkoda, bo przykład chociażby podręczników O’Reilly pokazuje, że można pisać na tematy techniczne tak, że można czytać te podręczniki do poduszki.
ciekawa uwaga. pewnego razu grałem w gears of war i tak właściwie chyba nawet przechodziłem grę już 2gi raz tym razem w cooperative i jeden kolega pokazał mi tzw szybkie przeładowanie broni. I wtedy to stwierdziłem, że instrukcje do gier dołączane są jednak w jakimś konkretnym celu 🙂 ale i tak nie zmieniło to mojej postawy i bardzo rzadko czytam je z uwagą.
Czytam instrukcje, czytam :). Bo tam mogę znaleźć wprowadzenia fabularne, opisy frakcji, biografie bohaterów, opisy broni. . . Niektóre instr. są naprawdę ciekawie zrobione. Chociaż bardzo często (szczególnie EA) nie przykłada się zbytnio do takich „bajerów”. Wrzucając np. Jeden świstek papieru z klawiszologią i cd-key’em :]. Ciekawa instrukcja do gry może być miłym wprowadzeniem nawet dla hardkorowego gracza. Chociaż gdyby gry miałyby być tańsze o 5zł –> chętnie bym z instrukcji zrezygnował :].
Ostrzeżenie o epilepsji. Kiedyś jak byłem młody i łupi to nawet myślałem, że to jakiś żart wydawcy jest 🙂 Z czasem jednak jak widziałem to w każdej instrukcji to się przekonałem, że oni jednak tka na poważnie. Instrukcji zwykle nie czytam przed zagraniem. Przeglądam ją najwyżej w trakcie instalacji. Z reguły jednak jest tak, że RPG czy strategie zmuszają mnie by przynajmniej raz do instrukcji zajrzeć i sprawdzić jakąś rzecz której nie mogę znaleźć w grze. I choćby z tego powodu ciesze się, że instrukcje są.
A to blad. Jesli przespisz sie z podrecznikiem do DnD, a potem ze strasznie brzydka kobieta, to w tym drugim przypadku bedziesz wiedzial, ze mimo wszystko mozna trafic gorzei. Do Lochu ze Smokiem na przyklad. Instrukcje do gier czytam bardzo rzadko i w dodatku nigdy przed wlaczeniem gry. Ostatnia do jakiej zajrzalem to ta do MGS 2. Bylo to po czwartym przejsciu gry 😉 Jeszcze instrukcje Dead or Alive 2 czytalem w nadziei, ze jest tam Command List dla poszczegolnych postaci, ale sie przeliczylem. Sadze, ze jak juz skoncze CoD 4, to tez zajrze do tej malej ksiazeczki, ale raczej nie znajde tam nic ciekawego. Po prostu instrukcje niczego nie naucza ludzi, ktorzy pare gier juz maja za soba. Sa pisane w taki sposob, by zrozumial je nawet czterolatek ktory pierwszy raz widzi konsole/peceta na oczy, wiec czytanie ich nie nalezy do przyjemnosci.
Pierwszą rzeczą, którą inżynier wyrzuca jest instrukcja. . .
Tylko często gęsto w instrukcji jest tajny kod (cd-key) więc to kiepski pomysł 😉
Potraktujmy to z przymrużeniem oka. Owszem na początku dobrze jest ją odłożyć na bok, ale przydaje się nieco później gdy chcesz osiągnąć doskonałość. Gdy chcesz być jeszcze lepszy, odpowiedzi nie znajdziesz w żadnej instrukcji. W przypadku gier, wykorzystuje ją dopiero gdy uznam, że gra jest warta zgłębienia i poświęcenia czasu. Przydaje się, by poznać skróty klawiszowe, czasem odkryć nowe sposoby sterowania, lub inne objawy inwencji programistów. Jest też ten okrutnie długi czas, pomiędzy wydaniem okrągłej sumki, a powrotem do domu. Trzeba mieć silną wolę, lub. . . instrukcje, bo wygląd pudełka przestaje wystarczać zaraz po opuszczeniu sklepu. Pamiętajmy jednak, że większość z nas to starzy wyjadacze, którzy instalację przeprowadzają z zamkniętymi oczami słuchając chrupania twardziela. Uśmiechnąłem się sam do siebie czytając artykuł, gdy przypomniał mi się moment pojawienia się w domu pierwszego komputera, a parę lat później pierwszego PC. Wtedy wertowałem instrukcję z ogromnym zapałem jak wielką księgę wiedzy tajemnej 😀 Gdy dostałem w swoje ręce pierwszą grę, również zapoznałem się najpierw z zawartymi w niej mądrościami. Przy drugiej grze było podobnie, lecz nabrałem podejrzeń, że producent z rozpędu zamieścił przedruk instrukcji z poprzedniej gry. Trzecia instrukcja pozostawiła tylko lekki niesmak: Znowu to samo, blee, nigdy więcej, i tak już pozostało.
Instrukcje do Civilization (1 i 3) bardzo mi się podobały. Obie przeczytałem od deski do deski, a mają po kilkaset stron. Fakt jednak, że ta do trójki jest słabsza – bardziej idiot-friendly. Zabawnie napisana? Sensible World of Soccer. ( http://worldofstuart. excellentcontent. com/swos/manual3. htm). Instrukcja powinna być zawsze dołączona do gry. Naturalnie powinna być dobra, co jest możliwe (patrz przykłady powyżej). Teraz możecie powiedzieć, że jestem staroświecki ;).
Zalezy. . . do Crysis’a raczej nie, do RPG’a/przygodowki tak bo moze zawierac wprowadzenie do fabuly/swiata gry (do dzis pamietam wprowadzenie fabularne do Divine Divinity, ktore bylo jak male opowiadanie a do tego swietnie sie czytalo).
Ja należę do tej mniejszości (co widać z ankiety), która czyta instrukcje. Oczywiście nie traktuję ich jako pomocy w trudnych sytuacjach, ale szukam objaśnień broni, opisów fabularnych, wprowadzeń, tła, charakterystyki postaci. Generalnie, im większa instrukcja, tym lepiej.
Wedlug Ciebie Jolo jestem kobieta, ale juz wedlug Clarksona 100% facetem i tego sie bede trzymal 🙂
Bardzo rzadko sięgam do instrukcji i zazwyczaj jedynie z nudów kiedy mam już oczywiście za sobą kilka godzin grania i nie za bardzo chce mi się znowu włączać maszynę. Czasem tez czytam instrukcję tylko dlatego, że tam jest, a więc jest częścią gry i żeby mieć tzw. „stoprocent”, trzeba się przemóc i przeczytać. Zdarzały się przypadki, kiedy będąc w 3/4 gry, siegałem po instrukcję i nagle dowiadywałem się o jakimś manewrze, o którym w samouczku nic nie było wspomniane, ale najczęściej jest to jakis mały szczegół co nie zmienia faktu, że instrukcja czasem się przydaje. Jest jeszcze jedna bardzo ważna funkcja intrukcji, a mianowicie estetyczna bo podczas otwierania pudełka z grą pewnie zniesmaczyłbym się widokiem czarnego, lub też w porywach białego czy nawet przezroczystego, plastiku po lewej stronie, a czasem może znalazłoby się jakieś „Health and Safety”.
Ja zawsze przelatuje instrukcje na szybko i jak widze ze w niej sa tresci czysto techniczne, takie jak opis menusow, ekwipunku, sterowania to daje sobie sianka i zaczynam gre. Ale jak podczas tego szybkiego przelatywania instrukcji natrafie na jakies ciekawe tekst, np. o bohaterach, albo wskazowki etc. to wtedy sobie to czytam.
Jeśli chodzi o instrukcje to najbarjdziej podobają mi się takie, które ani jednym słowem nie zająkną się że chodzi o grę komputerową. Tak było w przypadku Syndicate Wars i Battlezone. W pierwszym przypadku instrukcja była kierowana do agenta Eurocorpu a w drugim do dowódcy tajnych amerykańskich sił kosmicznych. Jeśli chodzi o tę z Battlezone to złudzenie rzeczywistości było niesamowite. Fikcyjny list do prezydenta Eisenhowera i i jakże fikcyjna odpowiedź na niego. Doniesienia od nieistniejącego agenta pisane takim lakonicznym tajnym szpiegowskim stylem. List do szefa NASA nakazujący powołanie pod przykrywką agencji badań kosmosu armii zdolnej działać w całym układzie słonecznym. A wszystko dzięki tajemniczemu biometalowi. Opisy planet, księżyców, sprzętu bojowego. Domniemane dane na temat wyposażenia bojowego wroga. To wszystko w okładce z pożókłego papieru, z pieczątką ściśle tajne, wysoce sugestywne.
Racja, instrukcje klimatyczne to strzał w „10”. Sprawiają, że gry stają się jeszcze bardziej realne i pozwalają „odpłynąć” od rzeczywistości.