Nie oszałamia też sama liczba nowych oponentów. Są to przede wszystkim podstawowi obcy, różniący się pomiędzy sobą wykorzystywanym uzbrojeniem. Niektórzy dostają do dyspozycji dodatkowo kulkowaty kask, a w dalszych etapach także emitery pola ochronnego. Pojawiają się też tak zwane paskudztwa (abomination), będące wynikiem eksperymentów, w których próbowano połączyć ludzi i obcych (czyżby któryś z projektantów był miłośnikiem przygód duetu Mulder & Scully?). Na naszej drodze staną również drone’y oraz działka obcych, jednak żaden typ wrogów nie stanowi większego wyzwania. Wykorzystując postać na 23 poziomie doświadczenia, szedłem przez statek jak rozgrzany nóż przez masło – połączenie broni energetycznej, perka Grim Reaper’s Sprint (punkty akcji są odnawiane o ile zabijemy cel przez V.A.T.S.) oraz celowania w głowy, zaowocowało serią kilkudziesięciu headshotów.

Do pogadania i użycia

Dogadać się nie idzie…

W naszej podróży przez statek-matkę nie pozostaniemy na szczęście samotni. Poza wspomnianą Somah, dołączy do nas jeszcze kilku innych NPC-ów. Większość z nich, a więc np. samuraj Toshiro Kago, Paulson czy sierżant Daniels, zostaje przez nas wybudzona z komór kriogenicznych. Duża część naszych celów w Mothership Zeta to zniszczenie generatorów znajdujących się w różnych częściach statku. Wspomniane postacie mogą posłużyć nam pomocą, a jeżeli pozostaną po życiu, będą dla nas wsparciem także podczas finałowego starcia. Przegięciem jest zaś postać Sally – małej dziewczynki, rodem z śmierdzących patosem amerykańskich filmów, która to jakimś cudem zna dużą część tajemnic statku, potrafi przeprogramować chociażby windę czy też radzi sobie sama ze strażnikami. Pełny efekt twórcy osiągnęliby, gdyby była ona czarnoskóra…

Dodatek nie mógłby się obejść bez zestawu dodatkowych akcesoriów. Miłośnicy broni energetycznej otrzymają m.in. Alien Atomizer, Alien Disintegrator czy Drone Cannon. Ich moc nie jest może drastycznie większa, jednak sprawują się naprawdę doskonale, tym bardziej że przez większość czasu stale zdobywać będziemy Alien Power Module – nowy typ nabojów wykorzystywanych przez te rodzaje broni. Kolekcjonerzy unikatów znajdą też kilka specjalnych, zmodyfikowanych przedmiotów, w tym nową, bardziej błyszczącą wersję Alien Blastera. Jest też kilka zbroi, jednak jako posiadacz Winterized T-51b Power Armor z Operation Anchorage nie znalazłem nic, co mogłoby przykuć moją uwagę.

Kolekcjonuj i patrz

MZ nie rozpieszcza nas pod względem nowych perków, które dostarcza. Po prawdzie jest on tylko jeden, zdobywany w momencie, gdy przyjrzymy się zmaganiom niewolników z radscorpionami. Xenotech Expert daje nam jednak dość interesujący bonus: +20% do obrażeń zadawanych za pomocą broni obcych.

Achievementy z kolei należą do raczej standardowej grupy. Twórcy zaoferowali nam „aż” cztery nowe, trzy powiązane z postępami w fabule. Czwarty, tak jak w The Pitt, przeznaczony jest dla zapalonych kolekcjonerów. Tym razem gracze muszą zebrać 25 nagrań, na których pozaziemscy porywacze nagrali zapisali wspomnienia więźniów. Warto je zbierać chociażby dla samego odsłuchania – bywają naprawdę śmieszne i stanowią jeden z ciekawszych elementów całego dodatku. Niestety trzeba być uważnym – jeżeli przejdziemy pewien etap rozszerzenia, a potem je zakończymy, nie będzie istniał inny sposób na zdobycie tego osiągnięcia, niż wczytanie wcześniejszego stanu zapisu (inaczej pewne części statku nie będą dostępne).

Bethesda Softworks nie jest już marką, którą była przed laty.

Rozszerzenie miało zagwarantować nam zupełnie inny typ doznań, także od strony graficznej. Faktycznie miło jest odpocząć od brudnych i zniszczonych klimatów Stołecznych Rubieży, jednak daleki jestem od stwierdzenia, że twórcy zrealizowali naprawdę coś nowego. Tytułowy pojazd wygląda ślicznie, ale choć różni się kolorystycznie od innych lokacji, pojedyncze ozdoby, pozaziemskie przedmioty i nowe kontenery nie niwelują wrażenia z cyklu „ale to już było”. Odbiór zależy od naszego nastawienia. Możemy założyć, że autorzy chcieli nawiązać do filmów sprzed kilkudziesięciu lat, a stylistyką całości puścić oczko do miłośników zagadnień związanych z UFO. Dla mnie jednak okazało się to pójściem na łatwiznę – tematyka obcej cywilizacji jest tak obszerna, że ekipa tworząca DLC nie wykorzystała nawet skrawka możliwości, jakie otrzymała.

Finis coronat opus

Trzeba było nie porywać…

Czy Mothership Zeta to dodatek zły? Nie, ale z pewnością nie wart swojej ceny. Jest to produkt, który obrazuje smutny fakt: Bethesda Softworks nie jest już marką, którą była przed laty. Podczas gdy jeszcze jakiś czas temu chłonąłem każdą wieść na temat Obliviona, w tej chwili kolejne doniesienia na temat dalszych projektów studia nie wzbudzały we mnie (i u wielu innych graczy) żadnych emocji. Po kilku miesiącach, w czasie których studio udostępniło pięć rozszerzeń dla Fallouta 3, aż chce się krzyknąć „Bethesdo, autorzy, nie idźcie tą drogą!”. Z perspektywy czasu jako właściwy zakup polecić mogę jedynie add-on Broken Steel, reszta przeznaczona jest jedynie dla osób z nadmiarem Microsoft Points. Zakup wszystkich dodatków jest też rozsądny, o ile poczekamy na edycję Game of the Year, do której to wszystkie pięć zostanie dołączone. MZ to ponoć ostatni dodatek dla F3. Tego sobie i wam życzę, mając nadzieję, że jego twórcy zajmą się teraz własnym projektem, nieskażonym brzemieniem gier uznawanych za kultowe.

Gdy tworzy się produkcję będącą kontynuacją gier uważanych przez pewne grupy za niemal kultowe, należy mieć na uwadze, że będzie się pod obstrzałem ze strony zagorzałych fanów danej serii. Jeżeli nawet wyjdzie się z tego starcia bez większego szwanku, a nowy tytuł zostanie przyjęty prawidłowo, każdy kolejny krok, zwłaszcza zapowiedź dodatków, będzie przedmiotem zażartej krytyki. Zyskać można sporo, ale stracić jeszcze więcej.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

3 KOMENTARZE

  1. W tym celu musimy bić się z Somah na pięści, a jest to element Fallouta 3, który wielu chciałoby po prostu przemilczeć. Mało tego zaraz po tym do celi wpadają obcy – cywilizacja, która przebyła lata świetlne i dryfuje stale w przestrzeni kosmicznej, próbuje sobie poradzić z więźniami jedynie za pomocą prostych pałek elektrycznych! Dodajmy do tego, że tego typu przeciwnicy pojawiać się będą do samego finału MZ.

    Śmieję się do rozpuku z tego fragmentu. W tym miejscu wychodzi głupota i zachłanność na kasę ekipy zwanej Bethesdą. Żal mi ich i jednocześnie ubolewam nad tym iż zarabiają gruby hajs na takich szmirowych DLC. Jest tylu świetnych epregowych developerów wokół Bethesdy i oni nie robią takich cyrków ze swoimi produktami jak Howard i spółka. Czy widzieliście kiedyś by Bioware, Obsidian czy śmietanka twórców japońskich RPG tak bardzo szkodziła swojej grze wydając 5 (!) krótkich, marnych DLC w niecały rok od premiery?

    Bethesda Softworks nie jest już marką, którą była przed laty.

    Szkoda słów mi na tych ludzi i czekam niecierpliwie aż Howard odda władzę Pagliarulo, bo tylko on ma łeb na karku i potrafi tworzyć ciekawe rzeczy w grach Bethesdy (Jest twórcą gildii Mrocznego Bractwa z Obliviona oraz większości questów w Fallouta 3).

  2. nie wazne jak, nie wazne kiedy ale marka fallout siegnela dna. rozumiecie juz teraz dlaczego fani falloutow na dlugo przed wyjsciem 3-ki byli takimi cholernymi sceptykami i piewcami pesymizmu ? ten dodatek to dla mnie chyba najwieksza porazka w historii gier komputerowych. daikatana to byl pikus, opisywany w ostatnim cda (ktore czytalem na kibelku oczywiscie :P) et tez. i cokolwiek innego co tylko moze przyjsc do glowy a sprawilo w przeszlosci zawod ktorego echa odbijaly sie jeszcze latami 😉 nie chce tu znowu rozpetywac jakiejs wojny, zupelnie nie o to mi chodzi, ale mogli to zrobic kazdej innej grze, a wybrali jeden z tak niewielu naprawde dojrzalych tytulow ktore – niczym bruce lee – zapamietane zostalyby jako najlepsze w swoich czasach, takze przez to ze ich historia sie tak nagle urwala. a teraz fallout bedzie sie kojarzyl z takim – tfu – po prostu gownem. dla mnie to (dla jasnosci: mothership zeta) nie byloby warte swojej ceny nawet kiedy rozdawaliby to za darmo.

  3. Jako fan klasycznych Falloutów muszę stwierdzić, że trójka była w miarę do pogrania – pomijając mało wciągający główny wątek, wieczne bieganie po mało klimatycznych tunelach metra i brak większych wiosek typu Megaton. Eksplorowanie Wastelandu było dość ciekawe, szukanie dobrych itemów, podnoszenie leveli, wykonywanie pobocznych questów, czy podziwianie widoków ;}Od kiedy usłyszałem, że ma wyjść i jak ma wyglądać pierwszy DLC os razu wiedziałem, że nie zdobędę go choćby nie wiem co. Do dziś nie kupiłem żadnego z nich i dzięki recenzji wiem, że nie kupię też tego, choć same screeny i krótki opis wystarczyły by, aby mnie do tego zniechęcić. . . Wszystko zrozumiem, ale UFO w Falloucie? Może Bethesda chciała przyciągnąć fanów Mass Effect? Już same miecze jako broń były przesadne. Beznadzieja. . .

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here