Mój koń…
W Mount & Blade nie ma mrocznej historii o zaginionym dziedzicu królestwa, ukrytego skarbu, ani skrywanej przez twojego opiekuna tajemnicy o ojcu, który był potężnym magiem. Ba! Nie ma nawet magii, smoków, elfów i krasnoludów! Jest tylko „symulator rycerza” żyjącego w świecie pełnym wiosek, miast i zamków oraz zwaśnionych królestw. Czy taka gra ma szanse powodzenia na rynku pełnym Gothiców, Neverwinterów i Drakensangów?
Szok…
Ciemno…
… i niedowierzanie – tak najlepiej można opisać moją pierwszą godzinę obcowania z opisywanym tytułem. Choć od początku wszystko wskazywało na to, że gra którą właśnie uruchomiłem jest całkowicie pozbawiona fabuły przez pierwsze 60 minut uparcie błądziłem po Calradii licząc na to, że jakieś moje działanie uruchomi wreszcie wątek fabularny. Dopiero po tym czasie zrozumiałem, że nic takiego się nie zdarzy. Byłem sam. Zdany wyłącznie na siebie. „Co do cholery mam w takim wypadku robić?!” – myślałem równie oburzony co zdziwiony zaistniałą sytuacją. Dopiero po chwili gdzieś z podświadomości dobił się cichutki szept „żyć, po prostu rób co chcesz. Twój los jest w twoich rękach!”. I wtedy zrozumiałem z czym mam do czynienia. Mount & Blade to nie kolejny RPG jakich dziesiątki widzieliśmy na naszych komputerach. To próba stworzenia „symulatora” rycerza czy też awanturnika żyjącego w realiach do złudzenia przypominające średniowieczną Europę. Czy udana? Mam nadzieję choć w części pomóc wam odpowiedzieć na to pytanie.
Duch RPG
Gra rozpoczyna się klasycznie. Od stworzenia postaci. Wybieramy płeć, kolor skóry, szczegóły twarzy zaś bazę naszych atrybutów i umiejętności tworzymy poprzez odpowiedzi na pytania w prostej historyjce opisującej nasz młodzieńczy okres życia. Tak stworzony szkielet uzupełniamy rozdając pozostałe punkty i możemy ruszać na podbój świata. Zanim jednak to zrobimy warto przyjrzeć się bliżej szczegółom naszej postaci.
Rycerze górą?
Podstawowym współczynnikiem, który ją określa są atrybuty znane nam doskonale z innych gier RPG. W M&B sprowadzono je do podstawowych czterech: siły, zręczności inteligencji i charyzmy. Każdy z nich ma wpływ na umiejętności, których oczywiście jest znacznie więcej. Na pochwałę zasługuje prostota systemu. Każda z umiejętności nie może osiągnąć poziomu wyższego niż 1/3 atrybutu, który ją określa. Jeśli więc mamy inteligencję na poziomie 9 umiejętność handlu (która jest zależna od INT) może osiągnąć maksymalnie współczynnik 3. Dzięki tej prostocie dość łatwo możemy planować rozwój naszej postaci (i towarzyszących mu bohaterów) bez przebijania się przez zawiłe tabele określające na którym poziomie pojawia się jaka umiejętność.
Umiejętności jak pisałem jest znacznie więcej. Podzielono je na 3 grupy – indywidualne, przywódcze i drużynowe. Te pierwsze mają wpływ wyłącznie na bohatera, drugie na jego drużynę, ale tylko w przypadku gdy nią dowodzi (czyli jeśli to ty je posiadasz), trzecie dotyczą drużyny niezależnie od funkcji, którą pełni w niej posiadająca daną umiejętność postać.
Poza atrybutami i umiejętnościami mamy jeszcze biegłości w posługiwaniu się różnymi typami broni. Będziemy je mogli rozwijać po każdym awansie na wyższy poziom, ale będą one również wzrastać na bieżąco wraz z używaniem przez nas konkretnych narzędzi wojny.
Podstawa to drużyna
Jak już się pewnie zorientowaliście opisywany system nie dotyczy tylko naszej postaci. W dokładnie ten sam sposób będziemy rozwijać towarzyszących nam w przygodzie bohaterów. W tym przypadku kluczowe znacznie zyskują umiejętności drużynowe. Odpowiednio dobierając towarzyszy jesteśmy w stanie stosunkowo szybko zbudować silny zespół korzystający z premii umiejętności drużynowych.
broni ci u nas dostatek
Oczywiście grę rozpoczniemy samotnie jednak już po chwili kiedy zawitamy do miasta lub wsi sytuacja ulegnie zmianie. Wspomnianych towarzyszy możemy spotkać prawie w każdej tawernie w wielkich miastach Calradii. Ich akces do drużyny będziemy często musieli okupić niewielką opłatą. Nowi przyjaciele będą również stawiać warunki. Jeden będzie wymagał dyscypliny w twojej armii inny abyś walczył tylko w słusznej sprawie. Jeśli będziesz postępował wbrew postawionym warunkom bohater może się od ciebie odłączyć. Wioski są zaś miejscem tradycyjnego werbunku pozostałych członków drużyny czyli podstawy twojej przyszłej armii.
Na zwykłych wojaków nie masz już wpływu. Ani na rozwój ich współczynników, ani na ekwipunek jakim dysponują. Nie oznacza to jednak, że nie awansują. Każdy dzień spędzony w twojej drużynie procentuje punktami doświadczenia. W ten sposób wcześniej czy później rekrut stanie się piechurem, a ten weteranem. W przypadku awansu drużynników będziesz miał czasem możliwość podjęcia decyzji czy ma on awansować w kierunku łucznika, piechura czy może konnego.
Tylko od nas zależy która z tych formacji będzie dominować w naszej armii. Należy jednak pamiętać, że każda z nich ma swoje wady i zalety, które przekładają się nie tylko na efektywność w boju, ale również na prędkość przemieszczania się twojej armii. Ta zresztą będzie uzależniona również od liczebności naszego oddziału oraz bagażu jaki będziesz dźwigał, choć pomóc tu mogą juczne konie.
Wraz z upływem czasu wielkość twojej armii będzie rosnąć. Z kilku do kilkudziesięciu czy nawet kilkuset wojowników. Limit wielkości jest uzależniony od twoich zdolności przywódczych renomy i kilku innych modyfikatorów. Dlatego też na początku zabawy nasza drużyna nie odegra kluczowej roli w toczącej się wojnie, będzie mogła pokusić się co najwyżej o walkę z pałętającymi się po okolicy bandytami, dezerterami czy buntownikami, w najlepszym wypadku może wesprzeć siły jednej ze stron w toczącej się już bitwie.
Dopiero w późniejszej fazie zabawy będziemy mieli realny wpływ na historię, samodzielnie rozbijając armie lordów czy zdobywając ich zamki.
Dawno nie grałem w tak świetną grę. Gorąco polecam :P.
Ja mimo wszystko polece granie w ten tytul 🙂 Owszem, jest powtarzalny, brakuje wiekszej roznorodnosci zadan. Tylko co z tego – walka konna w tej grze, mozliwosc zbudowania armii i przeprowadzenie rebelii celem osadzenia na tronie prawowitego potomka wladcow – tego nigdzie indziej nie spotkalismy. Jesli jeszcze do tego dodac naprawde swietnie zrealizowany system walki – przy ktorym „obrona zamku” w NWN2 wyglada po prostu jak zwykly bubel – to jasnym staje sie, ze w gre trzeba po prostu zagrac. Dodam tez, ze nie trzeba jej kupowac w ciemno. Ze strony producenta mozna zciagnac pelna wersje, ktora sluzy za demo – limitowane poziomem doswiadczenia, ktory moze osiagnac postac. A zeby bylo fajniej – kupno polskiej wersji pozwala i tak zciagnac wersje oryginalna i zarejestrowac/zalegalizowac ja przy uzyciu klucza dorzuconego do polskiego wydania gry.
Ta gra jest genialna. Ma w sobie magię tytułów z przełomu lat osiemdziesiątych/dziewięćdziesiątych. Szkoda, że autor nie wspomniał o dużym potencjalne modów do gry tworzonych przez jej wielbicieli.
Chyba trochę przesadziłeś, jolo. Może cud nowoczesnej grafiki toto nie jest, ale gram w to demko/triala i jest wcale przyjemnie. 6. 0 jest w tym przypadku mocno krzywdzące. . .
Też tak uważam – ocena 6 jest zdecydowanie krzywdząca – gra jest przede wszytskim miodna i bije na głowy grywalnością niejeden nowy hi-endowy graficznie tytuł. System walki – genialny – przypomina mi sie odrazu „Die by the Sword”
a ja powiem tak – na koncu napisalem, ze ci ktorzy cenią sobie swobodę i takie gry mogą spokojnie dodać jeden punkt czyli 7/10. Czy 7 punktów w skali 10 punktowej to mało?! Nie żartujcie. Wiem, że przywykliśmy wszyscy do tego, że funkcjonują generalnie oceny 6, 7, 8, 9 i 10, ale w którymś z moich felietonów już pisałem co o tym sądzę. Ocena 7/10 (bo tak należy ją odbierać jako że jesteście takim tytułem zainteresowani) jest w mojej skali oceną wysoką. Nie bardzo wysoką, ale solidną wysoką. I tak właśnie oceniam M&B. Zresztą treść recenzji chyba wyraźnie mówi, że to gra z dużym potencjałem, którą warto się zainteresować jeśli jest się w stanie zaakceptować jej słabości. wujo444 —> wiesz, ja w ogóle nie należę do ludzi, dla których grafika jest kwestią priorytetową więc i mnie w ogóle oprawa nie przeszkadza w M&B, ale mam świadomość, że piszę również do ludzi, którzy na tą grafikę bardzo ale to bardzo zwracają uwagę więc wole ich ostrzec, że cudów to tu nie zobaczą. . .
Tak wielu narzeka jakie to gry wtorne i na jedno kopyto, ale jak przyjdzie co do czego, to i tak nudny (ale ladny no i znany!) Far Cry 2 dostaje 8, a nieszablonowy i odkrywczy Mount and Blade 6. . . To jak bardzo gra potrafi odwzrowac wizualnie rzeczywistosc chyba nieco zbyt podnieca niektorych ludzi 😛 Z reszta z grafa MnB nie jest tak zle, niby technologicznie troche odstaje, ale atmosfere tworzy odpowiednia (a jestem raczej wybredny, i zazwyczaj niezbyt laskawy dla gier „jest brzydka, ale wiesz, to ma DUSZĘ” ). Co z tego, ze MnB nie ma fabuly ? To nie jest i nie mial byc pelnokrwisty rpg. Frontier zdaje sie tez nie mial skomplikowanej historii a jakos ludziom sie spodobal. To jeszcze nie gra na jego miare (chyba, bo nie znam modów), ale jest juz calkiem bliziutko – glowny zarzut to wlasnie niewielka roznorodnosc zadan i troche za malo przejrzysta sytuacja polityczna. PS. Kto ma czas zaglebiac sie w to, w jaki sposob dany redaktor przyznaje oceny, i czy 6 to u niego wysoko czy nie. . . Realia sa takie, ze taka ocene odbiera sie jako niska, a dla MnB zdecydowanie za niska. Chcesz to zawracaj Wisle kijem, ale taka jest prawda 😛
A na konsolę jest ta gra?
Nie. . . I raczej sobie nie wyobrazam jej tam:>
dpg–> Zgadzam sie z Twoja opinia – moze i ocena 6 czy 7 nie jest niska ale to odczucie relatywne – jezeli gry przecietne lub przereklamowane dostaja min 8 to trudno inaczej odczuc ocene M&B. . .