Spis treści
A na dwóch?
Inaczej sprawa ma się z motorami – tu ścigamy się głównie z czasem, nie mamy dostępu do nitro, także kraksy są mniej efektowne. Jazda motocyklem jest też trudniejsza, jednoślad nie wybacza ciągłego obijania się od band. Jazda na dwóch kółkach jest bardziej wymagająca, zwłaszcza gdy ukończymy już kilka wyścigów i ruch uliczny stanie się gęstszy – lawirowanie pomiędzy pojazdami jadąc pod prąd z prędkością kwadryliona kilometrów na godzinę to całkiem ekscytujące zajęcie.
Wizualnie bliżej piekła
Jazda…
Graficznie nie jest najlepiej. W porównaniu do takiego FlatOuta gra wypada blado, że z litości nie wspomnę o GRIDzie. Cywilne pojazdy to proste bryły z grubsza wyglądające na samochód, zaś szczególnie nijako wygląda samo miasto. Niewątpliwie Paradise City jest obszerne i urozmaicone. Z jednej strony ograniczone zielonymi pagórkami i krętymi górskimi ścieżkami, z drugiej zaś strony mamy industrializm i dzielnicę portową. Nietrudno jednak zauważyć, że na ulicach jest smutno i pusto. Nie chodzi tu o ruch uliczny, bo tego, szczególnie w późniejszych etapach gry jest legion, ale o pobocza i okolice torów, a także budynki, które składają się z zdecydowanie zbyt małej liczby wielokątów. Pomyśleć tylko, co też działo się na szutrach FlatOuta, gdzie często nie było nic widać z powodu ogólnego chaosu i ton latającego wszędzie złomu.
Gigantyczne pochwały należą się za animacje zderzeń, dzwonów i wypadków. Śmiem twierdzić, że dla samych scen niszczenia naszych pojazdów warto tą grę kupić. Pędząc na złamanie karku często przeoczyć można rozmaite pułapki, co najczęściej kończy się potężnym dzwonem. Gra w takich momentach raczy nas śliczną animacją. W zależności od rodzaju zdarzenia dostajemy bulle time, który kompleksowo prezentuje wszystkie strefy zgniotu naszego wehikułu. Jeszcze lepiej wyglądają animowane na pełnej prędkości dachowania i koziołki. Cudownie wyglądają też rozlatujący się na około nas przeciwnicy. To na prawdę trzeba zobaczyć. Dziwiłem się jak można stworzyć grę na bazie efektownych kraks, teraz i mnie wciągnęła ta magia zniszczenia. Na szczęście oszczędzono nasze żołądki – kraksy odbywają się bez udziału kierowcy. Pojazdy jeżdżą puste, niczym statki widma. Szkoda, że nie zastosowano tu sposobu jakiego użyto w przypadku motocykli, gdzie jeździec po prostu znika w momencie katastrofy.
Muzycznie bliżej raju
Na pochwałę zasługuje także soundtrack. Mamy tu wszystkie (sic!) piosenki ze starszych Burnoutów, a także masę nowych. Niektóre nazwy i nazwiska robią wrażenie, któż bowiem nie znad takich gigantów jak Alice In Chains, Guns N’ Roses czy Avril Lavigne. Jest też pokaźny zbiór muzyki klasycznej, zawierający takie klasyki jak Eine Kleine Nachtmusik, czy dzieła Czajkowskiego. Nie obeszło się niestety bez drobnych błędów. Jeśli komuś nie pasuje muzyka klasyczna przy totalnej destrukcji jaką serwuje gra to ma możliwość przełączenia się jednym przyciskiem do następnego utworu. Szkoda, że przycisk ten nie wybiera piosenki losowo. Zbiór muzyki klasycznej jest całkiem spory i sporo czasu zajmuje nam „przeklikanie” się z powrotem do rocka.
Drugi zgrzyt to głos polskiego lektora, który nagrany jest zdecydowanie za cicho. Zresztą sam lektor też nie jest najwyższych lotów, prezentując manierę mówienia znaną z niezbyt górnolotnego serialu rysunkowego emitowanego na jednej z rodzimych stacji muzycznych. Kto zagra, ten natychmiast skojarzy i zgodzi się, że ten głos, a przede wszystkim sposób mówienia nie bardzo tu pasują. Po rutyniarzu, jakim jest Jarosław „Yarpen Zigrin” Boberek można było spodziewać się dużo więcej.
A na więcej niż czterech?
Śmiem twierdzić, że dla samych scen niszczenia naszych pojazdów warto tą grę kupić. Zaraz będzie dawcą…
Bardzo dobrze wygląda tez multi. Jako naturalne przedłużenie trybu dla pojedynczego gracza mamy tu standardowe wyścigi z różnymi urozmaiceniami. Otwartość miasta pozwala tworzyć własne trasy, można też korzystać z tych gotowych. Nie ma problemów z wymiataczami, których nie sposób dogonić – jest tu specjalny tryb, który dopasowuje nam przeciwników według rankingu. Jest też drużynowy Pirat, gdzie jedna drużyna stara się uprzykrzyć życie drugiej. W każdej chwili możemy postarać się pobić światowe rekordy przejazdu danej trasy, czy też spróbować swoich sił w akrobacjach czy wyzwaniach, tych samych, które mamy w Burnout Paradise Party. Cały tryb Multi jest świetnie wkomponowany w tryb dla jednego gracza i w każdej chwili mamy do niego dostęp. Gdyby jeszcze nie było tak cholernie trudno dostać się na te „serwery Burnout.”
Tryb Party, czyli jeden z wydanych wcześniej DLC, to krótkie wyzwania w trzech kategoriach, przeznaczone maksymalnie dla ośmiu graczy, którzy dysponują sporym zapasem piwa, nie posiadają zaś dostępu do Internetu. Piwo przyda się, gdyż grając w tym trybie więcej czasu spędzamy oglądając przeróżne ekrany ładowania, podliczania punktów, czy prezentujące następną konkurencję, niż na samej grze.
Kraciasta flaga
Różowy(?) motorek…
Warto było czekać, dobrze, że seria w końcu trafiła na komputery osobiste. Rozsądnie dawkowana potrafi zapewnić masę rozrywki na bardzo długi czas, zwłaszcza dzięki świetnemu trybowi multiplayer. Jeśli ktoś nie lubi rywalizować z żywym przeciwnikiem zawsze może rozbijać się po mieście szukając ukrytych przejazdów, billboardów czy specjalnych ramp. Graficznie przegrywa z konkurencją, ale jeśli potrafimy przejść do porządku dziennego nad kilkoma mniejszymi i większymi niedoróbkami, to w zamian dostaniemy ogromną porcję grywalność. No i te kraksy…
Powstało wiele gier, które ukazały się tylko na konsole i których żaden gracz stricte PCtowy nigdy nie ukończy na własnym poczciwym blaszaku. Wśród tych tytułów wiele jest pozycji wybitnych, kanonicznych. Często jednak okazuje się, że tytuły, na które biedni komputerowcy czekali całymi latami okazują się być co najmniej mocno przeterminowane. Jak w tej materii wygląda po raz pierwszy wjeżdżający na komputery osobiste przedstawiciel serii Burnout? Podzielimy zachwyty graczy konsolowych czy z pomrukiem niezadowolenia odłożymy grę na półkę?
Świetnie mi się czytało tą recenzję!Miałem okazję pograć w wersję demo na laptopie (niestety wszystko na minimum – zintegrowana grafika Intela) i faktycznie, interfejs gry jest niemożliwie nieintuicyjny! Animacje zderzeń są piękne, lecz zauważalnie krótsze niż w wersji na PS3 (tak wynikało podczas grania w demo w MediaMarkt). Gdyby nie mnogość wyścigów, achievenementy – byłoby nudno. I wiecie co? Fajniej się grało na konsoli, a to z powodu płynności samej gry. Kocham rozwałkę, jestem fanem Destruction Derby, więc na pewno ta gra będzie w niedalekiej przyszłości w mojej kolekcji 🙂
„świetnie zrealizowanych pod kontem fizyki kraks” . . błagam :Pparę zastrzeżeń:- zmienić klawiszologię to nie problem w tej grze. . przy poświęceniu tyle miejsca na ten temat wypadałoby wspomnieć o tym- nie ma ani słowa o tym, że nie ma licencji na samochody czy motory? czy nie zauważyłem :>- brak kierowcy wygląda bardzo nierealistycznie jak dla mnie i jest to dosyć drażniący wzrok minus :P- przydałoby się też wspomnieć o braku tak przydatnej opcji jak restart wyścigu, wracanie za każdym razem na start konkretnego wyścigu potrafi zirytować
Rzeczywiście może się i zapędziłem, ale na szczęście nie miałem nigdy okazji testować na własnej skórze, czy ta fizyka jest w Burnoucie aż taka realistyczna 😛
Brak restartu wyścigu? NUM6 masz dodatkowe menu po tryb multi i tam masz restart ostatniej konkurencji!PS. Jak narazie jest to jedyna recenzja Burnouta z jaką się spotkałem gdzie recenzent nie wytknął tego „błędu” grze! Jak narazie we wszystkich trzech które czytałem był opisany brak opcji restartu wyścigu.
Bardzo dobrze, że recenzent o tym nie wspomniał. Criterion i w wersji na PC, i w wersji na konsole dodał tę opcję w patchu. @zielonykaczuchKwestia ocen została poruszona, ponieważ są one nie proporcjonalne względem siebie. Jakaś gierka jest fajna, wciągnęła- dajmy jej ocenę 8. 7. Potencjalny hicior- tu są dwie tekstury rozmazane, domyślna klawa mi nie pasuje, no to będzie 8. 2. Może nie rozumiesz o co chodzi, ale te oceny nie prezentują sobą żadnych wartości, bo nie stosuje się jakichś odpowiednich wag, więc taka ocena po prostu nic nie mówi- biorąc nawet pod uwagę, że pisze inny redaktor. Left 4 dead jest innowacyjne? Zastanów się. . . Bez multi byłoby typowym średniakiem, system gry, grafika, pomysły nie są nowe. To gra porównywalna jest do Team Fortress 2. Burnout wnosi coś do gry, oprócz śmiesznego NFS jest jedyny w swym rodzaju. Otwarte miasto, tak samo jak w L4D wciągający multiplayer. Moim zdaniem to jedna z najlepszych gier ubiegłego roku. Dużo grałem w B:P i mogę spokojnie powiedzieć, że ta gra zasługuje w mojej opinii na trochę więcej. I nie myl mojej opinii z negowaniem oceny redaktora. Rozumiem, że każdy ma inne gusta. Ja po prostu prezentuję tą drugą stronę.
Test Drive Unlimited?
Co tylko potwierdza poziom komplikacji interface’u i sterowania. (Na padzie znaleźć opcję restartu jest całkiem łatwo). Co to oceny: starałem się jakoś odnieść do recenzji Flatouta, któremu osobiście dałem 7. 8, BP jest troszkę lepszy więc i dostał troszkę więcej, IMO, tyle na ile zasługuje. Co do oceny: ciężko jest oceniać grę w skali dziesięciostopniowej, zwłaszcza, że mamy jeszcze dodatkowe dziesięć miejsc po przecinku :). Czy gdybym dał 8. 4 to byłoby lepiej? A 8. 6? :).
Wydaje mi się, że ktoś tu przesadza. Nie wiem, może PS3 ma beznadziejną grafikę, może mój komp ma Atoma, ale ludzie, ta gra jest piękna! Grałem na kompie na full detalach i na konsoli i moje pierwsze wrażenia były jak najbardziej pozytywne- karoseria miażdży, a kraksy to symfonia gięcia blachy i uczta dla oczu. Tego się nie zapomina, a autor pisze, że „nie jest najlepiej”? Chyba EA wypuściło dwie wersje, bo innego wyjścia nie widzę 🙂 Przypomnę tylko, że Burnout to sandbox, jeździsz gdzie Ci się żywnie podoba. Od takich gier trzeba trochę mniej wymagać jeżeli chodzi o otoczenie (ja tam nie narzekałem na tekstury w GTAIV). Dla mnie Burnout to małe arcydzieło, nie tylko w kwestii grafiki, ale też grywalności. . . No właśnie. Chciałem poruszyć kwestię ocen na V. Wydają mi się nie współmierne. Burnout- pretendent do wyścigowej gry roku ma 8. 2? A Left4dead, nie oszukujmy się odtwórcza gra, ale za to z świetnym multi, ma 9? Czuję, że czasem naprawdę dobre tytuły dostają nieodpowiednie oceny. Ale już kończę temat, bo jak już powtarzane było pierdyliard razy- recenzja jest subiektywna. Radziłbym tylko przed wystawieniem oceny rozeznać się na V, jakie ostatnie oceny zostały wystawione. . . PS: Dla mnie też wersja na konsole (tzn. PS3) jest lepsza. Płynność jednak większa, bardziej podpasowane pod pada sterowanie (trochę się musiałem namęczyć, żeby wszystko było cacy na kompie) no i trofea/ achievementy 😉
@ringod, inaczej bym to ujął w kwestii oceny gry. „Burnout i taka niska ocena? Niemożliwe! Muszę to sprawdzić!” :)Tym bardziej, że demo jest łatwo dostępne (które jest jednocześnie instalką pełnej wersji, w obecnych czasach niespotykane – prawie jak shareware z lat 90-tych!). PS. Graficznie w ujęciach statycznych nie są najwyższych lotów w porównaniu z GRID, ale w trakcie zabawy nie zwraca się na to uwagi 🙂
A ja chciałem poruszyć kwestię poruszania kwestii ocen i chciałbym tu napisać słowo na O ja <stosunek seksualny> bo mam naprawdę ochotę się zabić jak kolejny raz zaczynacie roztrząsać kwestię ocen w sposób tak poważny, że graniczący ze śmiesznością. W Afryce dzieci z głodu umierają, ale ktoś dostaje dezynterii bo ocena o 0. 4 punkta mu nie pasuje. Przykład powyżejL4D odtwórcza gra coo? Na tle Burnouta. Ty i brat dorośnijcie. Widzicie? inne zdanie inna ocena. A wy macie prentensje bo każdy chciałby pod swój gust. Tak samo pod killzone 2 psychopatom-fanbojom tekst jest obojętny i obojętnie jakiej jest jakości byle był zgodny z im chorym widzimisie. Gdyby Kz2 dostał 8. 2 a nie 9. 2 toby nie bronili ale wyli pod niebiosa
W życiu nie grałem i raczej nie zagram w KZ2 i ocena średnio mnie interesowała pod tamtą recenzją, a i tak uważam, że tekst nie był jakiś beznadziejny. Jeśli L4D był odtwórczy to chyba mamy różne definicje pewnych słów. Dyskusje o ocenach są nie do ominięcia, nawet jak wszyscy dookoła wiedzą, że niczego to nie zmieni. Po prostu niektórzy muszą wyrazić swoje oburzenie na niekompatybilność z opinią recenzenta 😛
Ludzie, czy Wy naprawdę zwracacie jakąkolwiek uwagę na oceny? Moim zdaniem w ogóle nie powinno ich być – jeśli ktoś chce poznać opinię recenzenta o grze to niech do jasnej ciasnej przeczyta całą recenzję, a nie sugeruje się oceną. Jak powiedział Yahtzee: „Nie da się przedstawić złożonej oceny w formie numerycznej”. Osobiście się z tym zgadzam.
A Braid bez manipulacji czasem byłby Mario.
Zawsze to bliżej 10tki ;pJednak wg mnie Burnout zasługuje na taki przedział między 8 a 9, dlaczego? Zacznę od powtarzalności wyścigów. Zdobywamy nową licencję, cieszymy się z nowych furek, ale co z tego, skoro aby zdobyć jeszcze wyższą licencję trzeba zrobić znowu to samo? Nie podoba mi się pomysł z metami, trochę to nudne wracać ciągle do tych samych miejsc, mogli by wymyśleć jakieś bardziej efektywne końcówki wyścigów, np. linia mety tuż przed lekko podniesionym mostem (finał prawie w locie :} ), lub przy jakiejś ścianie (finał z crashem :} ). A propos crashy: najbardziej zabrakło mi ich jako konkurencji, bo co mi po kliknięciu przycisku w danym miejscu i podskakiwanie z celowaniem w dane auta? Lepiej wyglądało to w poprzednich częściach: dostajemy trasę i mamy się rozbić na danej krzyżówce zdobywając jak najwięcej punktów. Nie ma nic lepszego jak rozpędzić się w jadący autobus, czy cysternę i uderzyć w nie z ogromną prędkością zdobywając za to punkty, gdzie na koniec wreszcie wywołać ogromną eksplozję ;d W BP tryb crash jest zdecydowanie beznadziejny. Wiele do życzenia daje nam również sterowanie podstawowe, które jak autor recenzji wspomniał jest zapewne ‚robione przez kogoś kto nie wie jak wygląda klawiatura’. Muzyka mnie nei zachwyciła. Jako fan muzyki elektronicznej strasznie się zawiodłem. Jak w każdej grze wyścigowej rock (uogólniam tutaj rodzaj muzyki) plus jakieśtam wymysły autorów gry. Spodobała mi się natomiast klasyka, choć nie zastąpiło mi to Trance’u, czy d’n’b to miło się słuchało Mozarta jadąc z ogromną prędkością :}Mała uwaga do autora: w opcjach (których interfejs faktycznie jest głupkowaty) można zmienić, żeby utworki leciały losowo, wchodzisz w te EA tracks i na samej górze ustawiasz w jaki sposób muzyka ma być odtwarzana. Nie jest dla mnie minusem brak prawdziwych samochodów, ba! W tej grze, której przecież daleko od realizmu jest to aż niewskazane :}Kiedyś dyskutowałem z kumplem, która gra jest najszybsza. Wg mnie był to Star Wars EP I Racer, on twierdził, że właśnie Burnout. Grając w niego naprawdę zacząłem wątpić we własne zdanie ;p Prędkość tutaj jest niesamowita, a jej wrażenie dodaje nam wąskość niektórych tras + możliwość przejechania ich we własny sposób. Wciśnięcie nitro może nie wywołuje we mnie już takich emocji jak w Racerze (brak wpadającego w ucho charakterystycznego dźwięku i znacznego oddalenia się samochodu od pozycji kamery) ale jak już się rozpędziło na dopalaczu to w pewnych momentach jechało się w ciemno, bo nie szło dostrzec krzyżówek ;d I to w zasadzie trzymało mnie przy grze, ta ogromna ponadświetlna prędkość ;p Taka moja mała mini recenzja ;} Minusów może wydawać się więcej, ale wierzcie mi, plusów jest zdecydowanie więcej, a ja już nie chciałem się rozpisywać za bardzo. Grę naprawdę warto kupić, sam to zrobiłem, po tym, jak stwierdziłem, że branie udziału w konkursie na V jest dla mnie lekko oporne. Najlepiej wydane pieniądze w tym roku :}
Gra kupiona podłączę wieczorem moją starą kierowniczkę Momo i jazda.
Świetna recenzja ,a gra niczego sobie ,klimatu dodaje tytułowa piosenka 😉 trzyma poziom.
Najbardziej wlasnie podobala mi sie tytulowa piosenka ktora leci w menu. zawsze gdy zaczynam gre to volume na full i jedziem. . . . . co do gry to troche przynudza po paru wyscigach ale i tak jest fajna(ahh te kraksy)
Dobrze że w końcu wyszło na pc będzie niezłą konkurencją dla Flatout’a.
Taa wszystko lepsze od tego NFS. Co do flatouta to jest podobny ale mimo wszystko wydaje mi się że burnout jest bardziej rozbudowany.