Pomimo, że misje są w miarę trudne, to pokonanie każdego wyzwania możliwe jest najczęściej po paru próbach – wystarczy zorientować się o co dokładnie chodzi. Tryb zakupów pozwala na ulepszenie wozu, ale Need for Speed: Underground czy Gran Turismo to to nie jest. Przed każdą misją następuje wprowadzenie czytane przez lektora, niestety najprawdopodobniej niezamierzenie komicznego. Cóż – tak to już bywa, kiedy Niemiec próbuje naśladować akcent rodem z ulic Nowego Jorku. Póki co więc gra wydawała się całkowicie przeciętna… dopóki nie włączyłem edytora tras.
Spis treści
Edytor marzeń
Takie cuda każdy może zbudować sam.
Tu właśnie tkwi moc Crashdaya! Edytor tras czerpie pełnymi garściami ze Stuntsa. Wybieramy rozmiar mapy, rodzaj terenu i w drogę. Do dyspozycji graczy w szale budowania oddano szereg obiektów, pogrupowanych w kategorie. Wystarczy ustawić je na planszy i jechać. Przy odrobinie wyczucia można zbudować naprawdę świetnie wyglądające trasy, zaś jazda po nich to prawdziwa przyjemność. Miasta, wsie, fabryki, szalone przeszkody – wszystko tu jest! Niestety, po pewnym czasie jasne staje się, że sam w sobie doskonały edytor traci w konfrontacji z resztą gry.
Warto nadmienić, że w Crashday można też grać w Internecie. Nie ma problemu ze znalezieniem innych graczy. Tryby rozgrywki są całkiem interesujące, a dodatkowo ścigamy się po trasach stworzonych przez innych graczy. Ale to w sumie tyle pozytywów. Piszę tu o grze w gruncie rzeczy starej daty, to też takie pogańskie wynalazki, jak centralne serwery, rankingi graczy czy zabezpieczenia przed oszustami po prostu nie występują. Nie zmienia to faktu, że tryb on-line jest całkiem przyjemny, przynajmniej na parę godzin.
Ta gra może zabawić na pewien czas.
Silnik Crashday-a jest niedopracowany w takim stopniu, że w większości przypadków nie daje sobie rady z trasami stworzonymi w edytorze. Z pewnością największym problemem jest sztuczna inteligencja. Komputerowi kierowcy gubią się na bardziej skomplikowanych trasach i wykorzystują gro mocy obliczeniowej komputera na analizę mapy. Bywa więc i tak, że na dużych trasach w momencie koncentracji samochodów w jednym punkcie Crashday zamienia się w pokaz slajdów. Co gorsza, komputer nie radzi sobie również na prostych trasach, starając się za wszelką cenę omijać jakiekolwiek przeszkody i skocznie. Na domiar złego dość często zdarzają się błędy grafiki, szczególnie w górzystych terenach.
„Edytor tras czerpie pełnymi garściami ze Stuntsa.”
Nie ważne więc, że Crashday ma naprawdę przyjemną dla oka grafikę i bardzo fajnie radzi sobie z kraksami. Nie ważne też, że muzyka w grze jest dobra i dobrej jakości. Gra trafiła na półki w postaci półproduktu i absolutnie jedynym czynnikiem ją ratującym jest to, że kosztuje 15 złotych.
To, i doskonały edytor tras. I niezła grafika. No dobrze – nie jest tak źle. Tyle tylko, że nie wróżę jej zbyt długiego życia na półkach, bo zła fama rozchodzi się szybko. Mogło być pięknie – gdyby tylko twórcy mieli większy budżet i wydali Crashday jako zwykłą grę w zwykłej cenie, z pewnością zebrałaby doskonałe noty.
Porównanie do legendarnego Stuntsa nasuwa się samo. Teoretycznie jest tu wszystko – wyścigi, kraksy, ewolucje kaskaderskie. Ale czy Crashday jest godnym następcą?
Plusy
+ Niska cena
+ Edytor tras
+ Tryb online
Minusy
– Dużo błędów
– Autorzy nie wiedzieli, czym dokładnie ma być ta gra
IMO – Wzorowy przykład jak super grę mogą skaszanić bugi (grałem i miałem) Z tymi kompami to faktycznie kiepsko, mi się uruchamiało, ale po każdym pojedyńczym wyścigu musiałem wyłączać grę(inaczej mi zawieszała kompa)
Gra nie została skończona. Masa bugów, ale 15zł to uczciwa cena 🙂 Fajny prosty edytor, od razu widać że to właśnie tym edytorem autorzy robili trasy do gry.