No i tak się to zaczęło, wiele, wiele lat temu i przez wiele, wiele lat z niekłamaną satysfakcją przekazywałem na stronach tego świetnego serwisu to, co akurat miałem do przekazania.
Od tego czasu wiele wody i szlamu upłynęło w Kłodnicy, Valhalla zdążyła zmienić chyba pięciu redaktorów naczelnych (wszystkich pozdrawiam, a jednemu nawet zepsułem szybę w super stuningowanym samochodzie), bodaj trzykrotnie miałem zostać zwolniony, wiele razy byłem w euforii oraz przeżyłem wielkie rozczarowania, w końcu serwis zawiesił działalność, a ja ciągle… no cóż, jestem.
Jestem i jedno się tylko nie zmieniło – ciągle kocham grać w gry i pisać o nich. Czy wtedy, jako przed-maturzysta, czy teraz – jako szanowany – pożal się Boże – mgr inż., zawsze chętnie siadłem – czy to do Wing Commandera czy to do Brothers in Arms. Życiowej pasji i życiowej miłości nigdy się nie zmienia, choćby nie wiem co. A zakładka „Tylko jedna nowa Valhalla” do dziś wisi u mnie na korkowej tablicy i przypomina o czasach chwały.
Czy bez Valhalli jest mi ciężej? Raczej nie – życie toczy się dalej i są dużo ważniejsze rzeczy w życiu, ale… ale miło by było znowu zobaczyć „Na dobranoc” i podpis „Wojtek „Malacar” Gatys”. Tak mi się wydaje. Szczególnie, że tak jak wspomniałem – życiowej pasji się nie zmienia. Nie wiem, jaka będzie ta nowa Valhalla. Jeśli podbije świat i uczyni mnie uber-miliarderem to świetnie. Jeśli będzie dobrym i szanowanym serwisem, który pozwoli mi coś przekazać czytelnikom oraz ciekawie z nimi podyskutować o grach – to świetnie. Jeśli nie wypali… nieeee, no to jest niemożliwe.
A dlaczego to jest niemożliwe? Bo postanowiliśmy (znowu) nieco odmienić oblicze serwisu o grach komputerowych. Spójrzcie sami – zgrany jak stara płyta motyw „guten tag, myśmy są superserwis i wkrótce zawojujemy świat, a oto nasza najnowsza recenzja, po tygodniu przestanie nam się chcieć” mnie osobiście doprowadza do szaleństwa. Nie mówię, że Valhalla zmieni to wszystko drastycznie i zapewni Wam niepowtarzalne przeżycia, bo pewnie tak nie będzie, a pewności nigdy do końca nie ma. Ale potrzeba nam wszystkim ciekawszych artykułów i informacji, mniej oklepanych niż to, co spotkamy dziś w polskim Internecie.
I my właśnie zamierzamy to realizować. Mam nadzieję, że moja skromna osoba się do tego przyczyni i mam nadzieję, że znów – tak jak kiedyś – będziecie z chęcią czytać moje niusy i spostrzeżenia ze świata gier. Reszta ekipy też nie będzie się obijać – to pewne – i dostarczy Wam zupełnie nowych spojrzeń na to, co się wokół nas dzieje – nie tylko z perspektywy hardkorowego gracza. Tak, jesteśmy trochę starsi, trochę bardziej doświadczeni – i to bardzo dobrze. Niektórym z Was pewnie też nieco lat przybyło – a więc spotkajmy się znów na Valhalli i spójrzmy na siebie nawzajem. Jak te lata nas zmieniły?
Jak by nie było – drodzy czytelnicy – starzy bywalcy Valhalli czy też zupełnie nowi fani gier komputerowych – wpadnijcie do nas, poczytajcie. Jedno jest pewne – mamy silną ekipę, złożoną ze świetnych ludzi i będziemy się starać stworzyć serwis na miarę jego nazwy. A jak to będzie – wszyscy razem zobaczymy. Trzeba w życiu coś robić. I coś kochać.
Póki co muszę stwierdzić, że teksty są w rzeczywistości odbiegające od sztampowego języka z jakim mamy do czynienia przy licznych artykułach czy innych publikacjach. Jestem onieśmielony – czytam trzeci raz news, który wcześniej miałem okazje przejrzeć na gry-online i gram.pl i przecieram oczy w jak różnych słowach można zestawić te same myśli.