To nie World of Warcraft, ale mógłby być

Wspomniane save pointy yo dość ciekawy wynalazek. Niby często spotykana rzecz w grach, że nie ma możliwości zapisywania stanu rozgrywki, tylko raz na jakiś czas mamy miejsce, do którego cofamy się kiedy zginiemy. Jednak sznująca się gra RPG powinna zachęcać gracza by dbał o dobre zdrowie swojego bohatera. W Diablo np. jak ginęliśmy traciliśmy sprzęt, który mieliśmy przy sobie. A tutaj? Nic się nie dzieje. Jak w klasycznym shooterze FPS, po prostu cofamy się do save pointu i tyle. Nic nie tracimy, nawet odrobiny doświaczenia. Co więcej, jeżeli całkowicie nie wyszliśmy z gry kiedy polegliśmy, to po naszym respawnie wszystkie pokonane przez nas potwory są nadal martwe (natomiast odżywają kiedy wyjdziemy z MK) a te ranne nadal są osłabione. Jaki z tego wniosek? Nawet nie trzeba kombinować i chować się za przeszkodami. Po prostu prowadzimy atak frontalny, a po śmierci szturmujemy jeszcze raz, gdyż zagrożenie już jest mniejsze. W ten sposób można pokonać nawet najsilniejszych bosów na końcu etapów.

Wspominałem wcześniej o dużej ilości przedmiotów, które znajdujemy. Ciekawostką jest fakt, że każdy przedmiot, nie ważne czy jest to fiolka z płynem uzdrawiającym czy też potężna zbroja płytowa, zajmuje w plecaku tylko jedno „oczko” miejsca. Kiedy już mamy bardzo dużo tych maneli, możemy je sprzedać, bądź zostawić w skrzyni przy obozowym ognisku lub osadzie, a rzeczy te będą na nas czekać (już gdzieś to widziałem ;P ). Aczkowliek jak już wspomniałem, po jakimś czasie nie zaprzątałem sobie głowy zbieraniem śmieci, nawet jeżeli były to fiolki udrawiające – save pointy są lepsze.

Źle jest? Nieźle

No, pojechałem ostro po grze – pewnie już myślicie, że jednak jest to chłam. Teraz jednak skupię się na tym, co jest dobre. Zaczne od broni. Tych jest baaardzo dużo i każda wygląda inaczej. Od zwykłych sztyletów, poprzez topory, młoty bojowe, pistolety, karabiny snajperskie, na prototypie vulcana kończąc. Tak, nie pomyliłem się, to jest gra fantasy. Jednak w tym systemie krasnoludy bardzo lubią bawić się prochem strzelniczym i są w tym dość dobre. Na wyrazy mojego uznania zasłużył sobie zwłaszcza bohater krasnolud posługujący się młotem i snajperką. Został moim ulubionym bohaterem. Dodatkowo duża część wyposażenia ma możliwość montowania ulepszeń dzęki specjalnym kamieniom dodającym pewne właściwości do naszego oręża (kłania się po raz kolejny wspomniany niejednokrotnie Diablo).

Ładne multimedia

Na uznanie zasługuje też grafika, która nie jest co prawda powalająca, jednak stoi na wysokim poziomie. Tereny, które przyjdzie nam przemierzać zostały bardzo ładnie wykonane. Moją uwagę przukuły przede wszystkim leśne bagna, które obecne są na samym początku gry. Kiedy idziemy po wodzie, spod naszych nóg rozchdozą się bardzo ładnie wykonane kręgi. Nad ziemią unoszą się charakterystyczne dla takich rejonów opary. Wszystkie lokacje są ładne, po prostu ta najbardziej mi się spodobała. Trochę natomiast twórcom nie wyszedł wygląd postaci. Niby jest ok, jednak w maksymalnym zbliżeniu możemy wychwycić pewne niedoskonałości, bądź mówiąc w prost – wady.

Oprawa dźwiękowa (nie mam na myśli dialogów) również jest bardzo dobra. Dźwięki otoczenia, eksplozje, szczęk oręża zrobiły na mnie wrażenie. Gorzej niekiedy z dialogami, które w większości są normalne, jednak niekiedy w tonie głosu postaci słychać sztuczny patos czy uniesienie.

Dokładnie tak, jak cała gra, również grafika jest okej, ale pod koniec dnia… nie powala

Dodatkowym plusem dla gry jest tryb wieloosobowy, który daje możliwość gry również w trybie kooperacji, dzięki czemu przejdziemy przez całą przygodę współpracując ze sobą. Jednak tyle wiem z informacji prasowych, ponieważ wersja gry przeznaczona dla redakcji posiadała wyłączoną opcję multiplayer.

Być może niektórzy z Was zastanawiaja się, dlaczego nie wspomniałem nic o fabule. Jeśli mam być szczery, nie widzę powodu. Jest prawie taka sama jak dziesiątki innych. Oto pięciu bohaterów zostaje wybranych by uratować świat, Ty kierujesz jednym z nich. I tyle.

Więcej roboty = lepsze gry

Mage Knight: Apocalypse nie jest grą złą, tylko niedopracowaną. Wymienione przeze mnie wady sprawiają, że miana hitu raczej ona nie uzyska, jednak nie dyskfalifikują jej zupełnie. Po prostu sprawiają, że pozycja ta jest przeznaczona dla innego rodzaju odbiorców. Nie dla starych wyjadaczy i RPGowych maniaków, lecz dla tych, którzy chcieliby po prostu troszkę odstresować się, dać odpocząć mózgownicy i tylko przeć przed siebie zwiedzając kolejne ładne krainy zabijając przy okazji setki wrogów. Ja osobiście mile spędzałem przy niej czas kiedy wracałem po 9 godzinach pracy do domu i miałem ochotę na coś łatwego. Jednak maksymalną ocenę jaką ode mnie uzyska to jest 7/10 i ani trochę więcej.

Dawno już nie grałem w żadnego porządnego hack’n’slasha. Kiedyś spędziłem kawał życia napawając się urokami tego gatunku, jednak już od dawna nie miałem z nim do czynienia. Od jakiegoś czasu zacząłem jednak odczuwać zew przeszłości i coraz bardziej korciło mnie by ponownie przyjrzeć się np. Diablo czy Divine Divinity. Kiedy więc redaktor przełożony dał mi zlecenie napisania recenzji Mage Knight: Apocalypse poczułem się wniebowzięty.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

1 KOMENTARZ

  1. Huh. . . miałem nadzieję na jakiegoś porządnego następcę Diablo ale widzę, że nie pozostaje nam nic innego jak czekać na D3 albo Hellgate :)Recka niezła, troszkę literówek weszło 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here