Póki co, nasi przeciwnicy w grach komputerowych to bezmyślne zbitki wielokątów, sterowane podstawowymi impulsami. Jakiś tam programista AI wrzuca im do cybernetycznego mózgu piętnaście procedur na krzyż – kiedy widzisz wroga, strzelaj, kiedy on strzela, uciekaj, kiedy widzisz skrzynkę, a wróg strzela – schowaj się za nią. Do tego kilka informacji oszukańczych, w stylu „za ułamek sekundy wróg pobiegnie w lewo, bo właśnie w tą stronę ruszył myszą”, co pozwala naszym złowrogim i budzącym strach siepaczom mieć w ogóle jakiekolwiek szanse. Trudno w ogóle nazwać to myśleniem, to jak szturchanie szczura po lobotomii elektrycznym pastuchem. Szturchasz, a on idzie. Mam oczywiście nadzieję, że nikt w rzeczywistości nie przeprowadza takich eksperymentów na szczurach.
Póki co nie trzeba się więc za bardzo zastanawiać. Nawet gdyby ktoś szturchał elektrycznym pastuchem szczura po lobotomii dla naszej przyjemności, pewnie przymykalibyśmy oko. Skoro ktoś szturcha paręnaście linijek kodu inną linijką kodu, to już w ogóle nas nie obchodzi. Ale to się zapewne będzie zmieniało. W poszukiwaniu coraz bardziej rozwiniętej, sztucznej inteligencji przeciwników, ilość linijek kodu będzie rosła, procedury będą coraz bardziej zaawansowane, a działania przeciwników – coraz bardziej przemyślane.
Skoro bowiem niemiecki żołnierz w kolejnej odsłonie Wolfensteina ma być jak najbardziej naturalny, naturalnym jest też, że wyposażony zostanie w takie, wirtualne co prawda, uczucia, jak strach, przerażenie, żądza zemsty czy instynkt samozachowawczy. Skoro człowiek w warunkach bojowych może porwać się na najbardziej bohaterskie (choć chłodnym okiem patrząc – nierozsądne) czyny, to dlaczego nie miałaby tego zrobić postać z gry? Ładujemy jej do móżdżku moduł „zastrachanego rekruta, który chce udowodnić, że nie jest zastrachany” i już możemy zgarniać nagrodę za najlepsze AI roku 2011.
Trzeba więc iść dalej. Niech wirtualny wojownik przed ruszeniem w bój pomyśli, czy chce się narazić, czy nie. Stwórzmy mu wspomnienia o rodzinie, o tym, co może stracić, o tym, czy rozważa poświęcenie dla towarzyszy, czy chce po prostu przetrwać tę walkę. Może powinien schować się w kącie, ryzykując sąd polowy? Im bardziej zaawansowany model psychiczny takiego wojaka, im bogatsze jego życie wewnętrzne – tym większa różnorodność, tym więcej możliwości, tym bardziej nieprzewidziane zachowanie. Wrzucamy mu do coraz większego, wirtualnego mózgu moduł „mieszkaniec Północnej Karoliny, trzech braci i dwie siostry, gdy był mały, auto przejechało mu psa” i już możemy zgarniać nagrodę za najlepsze AI w roku 2021.
I tak dalej i tak dalej. Dojdzie w końcu do tego, że każdy anonimowy siepacz doktora Zło będzie miał bogate życie wewnętrzne, historię od narodzin, aż po nienaturalną śmierć, a jego uczucia nie będą już wynikały z wklepywanych przez programistę linijek kodu, tylko z plątaniny wirtualnych neuronów, stworzonych na obraz i podobieństwo… nasze. Po co komu ślęczeć i wymyślać nowe pomysły na postaci? Stwórzmy bank umysłów, który będzie skanował mózgi ochotników, mieszał ich wspomnienia w jakimś sensownym porządku i wdrukowywał postaciom na ekranie monitora. Choć wtedy to już będzie pewnie jakiś system VR.
I co? I może się pewnego dnia okazać, że sierżant Dietrich, którego właśnie mamy sprzątnąć w drodze po skarb Hitlera ma nasze wspomnienia, nasze uczucia i nasze słabości. Ma naszą lojalność, jest bardzo pracowity, ale boi się pająków. Chociaż został stworzony, żeby zginąć w jakimśtam chwilowym świecie wirtualnym, tak naprawdę chce żyć. Przecież chęć przeżycia to podstawa realizmu zachowania wrogów w grze komputerowej. Ten program ma wspomnienia o dzieciństwie, żonę, może jakieśtam wdrukowane w umysł dzieci… A tu zjawiamy się my z działkiem łańcuchowym, żeby rozsmarować go na ścianie. I cieszymy się bardzo, że ten cienias ucieka, boi się, w ostatnim, rozpaczliwym geście próbuje nas dosięgnąć ze swojego peemu.
Ale nie da rady. Przecież to my mamy LOADy i SAVE’y, nawet jeśli mu się uda, wystarczy nacisnąć F9 i gość czy tak, czy tak zostaje skasowany. My po prostu kończymy sesję, wczytujemy poprzednio zapisany stan gry, chcemy zacząć od nowa i zdobyć więcej punktów za ukończenie levelu. A jego już nie ma. Jest nowa postać, z nowymi wspomnieniami, nowymi lękami i nową strategią zachowania życia. Które i tak i tak za chwilę zostanie usunięte z pamięci.
Tak, wiem, to dywagacje wybiegające dość daleko. Ale jeśli ten biedny potwór po drugiej stronie ekranu, za sprawą jakiegoś genialnego programisty naprawdę zyska świadomość, marzenia, przemyślenia i uczucia… to co wtedy? Brrrr, straszne.
Jeśli nasz świat to gra komputerowa to kto do diabła jest głównym bohaterem ? :)Tworzenie prawdziwej AI to zabawa w Boga. Jeśli powstanie ona dlatego, że graczom potrzeba lepszych przeciwników to niech nas ten Bóg broni przed efektami tego. Jeśli stworzy sztuczną inteligencję na potrzeby tego by była naszym wrogiem to sami prosimy się o kłopoty. I problemem nie będzie tu prawdziwa inteligencja, którą możemy stworzyć. Ta oprócz możliwości myślenia i uczenia będzie też obdarzona empatią i może sumieniem. Wcale nie musi okazać się dla nas niebezpieczna. Dużo gorzej przedstawiają się wcześniejsze etapy tworzenia. Zapewne najpierw uda nam się skonstruować maszynę zdolną do uczenia się. Maszyna nigdy się nie zmęczy. A jeśli my to czego nie potrafimy jej nauczyć zastąpimy nakazami to stworzymy potwora. Jeśli takiej inteligencji nakażemy by starała się pokonać gracza to ona nigdy nie spocznie. Zawsze będzie dążyć do wykonania celu swojego istnienia. Chyba nie chciałbym takiego wroga.
Można również przyjąć, że nasze uczucia, zachowanie, charakter są tak na prawdę elementem pośrednim. Coś jak zdjęcie, choćby nie wiem jak doskonałe, nigdy (biorąc pod uwagę współczesne pojmowanie rzeczy możliwych) nie będzie można powiększyć na tyle, by dojrzeć np. heh głupio to zabrzmi atomy, lub choćby komórki sfotografowanej osoby. Ciało, świadomość jako taka, nasze odczucia ectr. są tym fotograficznym przekazem obrazu prawdziwego. Można to porównać do jaskini Platona, widzimy cienie rzeczywistości, jesteśmy pewni, że to rzeczywistość, prawda. Wbrew wszystkiemu człowiek i jego świadomość może być, a wręcz jest („w naszym chorym, skrzywionym grami poczuciu rzeczywistości” cytat rodzicielki) algorytmem. Zasada działania jest podobna, impuls, brak impulsu, 0 i 1 i mózg – wielki interpretator dzieła. Żaden komputer nie jest doskonały. Nawet komputer popełnia błędy w swojej zwartej logice działania – analogicznie to co uważamy za miłość jest zauroczeniem (algorytm chemizmu człowieka), to co za szczęście to początek klęski itp. Napisałbym więcej, ale sen mnie morzy. BTW zakładając, że my sami i otaczający nas świat to program komputerowy, który ewoluował i zyskał coś co określamy jako świadomość, to Apokalipsa nastąpi w momencie padu serwera ;D
Wychodzi na to, że ze wszystkich możliwych gier, nam trafiły się simsy ;p
Świadomość maszyny to żadna świadomość 😛 Maszyna nie ma duszy, którą moim zdaniem człowiek ma. Niby czemu bardziej skomplikowana maszyna ma mieć świadomość, gdzie jest ten „próg świadomości”? Jak procek będzie mieć 10^(2^64) kwadrylionów tranzystorów to jest już świadoma, a jak 10^(2^64) kwadrylionów – 1 tranzystorów to już nie?A może w ten sposób patrząc, Internet ma świadomość? :PIMHO bezsensu. Maszyna może udawać, że ma świadomość, może udawać bardzo dobrze, ale maszyna to maszyna. Maszyny nie czują i nagle z powodu większej pracy programistów czuć nie zaczną.
Według naukowców przy aktualnie istniejącej technologi i sposobie konstruowania komputerów stworzenie sztucznej inteligencji jest nie możliwe. Liczba tranzystorów nie ma więc tu znaczenia. Musielibyśmy więc całkowicie zmienić swój sposób myślenia o komputerach by zbliżyć się do sztucznej inteligencji. W praktyce musielibyśmy stworzyć elektroniczny odpowiednik naszego mózgu. By w ogóle móc mówić o inteligencji musielibyśmy mieć maszynę zdolną do odbierania bodźców z otoczenia, analizowania ich i wyciągania wniosków. Maszyna taka musiałaby posiadać także zdolność uczenia się. To wydaje się podstawą. Gdyby potrafiła się uczyć to mamy podstawę wszystkich innych elementów. Można jej w tym momencie nauczyć porozumiewania , podejmowania decyzji, empatii i czego tylko charakterystycznego dla ludzkiej inteligencji chcesz. Zdecydowanego „progu świadomości” raczej nie ma.
Zastanawiam się czy kiedykolwiek taki pokonany boss napisze swój pamiętnik pod tytułem „W cieniu jednoosobowej armii” albo „Dlaczego „dokończył walkę” moim kosztem?”
Jak byłem młodszy to zdarzało mi się, że chciałem „oszczędzić” bossa ale kiedy przestawałem walczyć jak już miał 10% HP to on dalej swoje – i cóż. . . nie miałem już innego wyjścia. Przykre to ale niestety prawdziwe.
Autor naczytał się książek SF? 🙂 Też zastanawiałem się nad tym aspektem rozwoju gier, lub bardziej ogólnie, komputerów. I żeby sprowadzić temat z wyżyn dyskusji metafizycznej lub technologicznej na ziemię, dopowiem tylko, że narodzi się kiedyś nowy problem rasowy. Abbalahy świata przyszłości będą w maszynach dostrzegać istoty mające prawo do „życia” i decydowania o własnym losie. Queighty zaś, upierać się będą, że to tylko bezduszne maszyny, których celem jest służenie człowiekowi, a największe ich problemy egzystencjalne nie warte są zainteresowania. . . Już widzę te marsze równości w 2208 roku 🙂 Jeśli dożyję tych czasów, to zobaczycie mnie z transparentem „równe prawa dla wszystkich myślących istot”. Tymczasem pozdrawiam wszystkich biologicznych!
Twinsen: Queighty zaś, upierać się będą, że to tylko bezduszne maszyny, które wykonują pewien swój zaprogramowany algorytm, a największe ich problemy egzystencjalne nie istnieją, bądź są wartym naprawienia błędem oprogramowania ;)No i znów, IMHO komputery nie myślą. Komputery były, są i będą zawsze durne. To, że będą idealnie i szybko rozwiązywać stawiane przed nimi zadania nie stanowi o ich inteligencji. Wydaje mi się, że jeśli ktoś był jakoś poważniej związany z komputerami w sensie bycia programistą lub jakimś projektantem układów scalonych etc. to wie, że maszyna nigdy nie będzie wstanie doznać samoświadomości. Może wszystkich wokół przekonać, że ma uczucia, ale to nie będzie jednoznaczne, że te uczucia praktycznie w maszynie będą. Jeśli brać człowieka za istotę z świadomością, ale bez duszy, która to miałaby nie istnieć (co IMHO jest bezsensu), to wtedy, pod takim warunkiem, można by uznać, że maszyny mogą mieć, albo wręcz już mają chociaż jakąś prymitywną, świadomość. Tylko, że wtedy czym by było życie? Pewien bardziej złożony algorytm chemiczno-fizyczny? Czym, oprócz pewnej złożoności i skali etc. , różniłby się człowiek, od np. Jowisza?IMHO nie do przyjęcia. Inna dywagacja: każde obliczenia jakie wykonuje komputer da się wykonać po kolei na kartce (pomijamy tutaj czas wykonywania obliczeń, zajmujemy się tylko teoretyczną możliwością). Tworzymy najbardziej zaawansowaną AI, taka co niby myśli i czuje. Rozpisując wszystko po kolei na kartce mielibyśmy ot tak świadome. . . co? Kartkę? Długopis? Algorytm?
[. . . ]
Piszesz o teście Turinga. I tu oczywiście się z Tobą zgadzam. Masz rację. Ja natomiast miałem na myśli maszyny z, np. Spielbergowskiego „A. I. Sztuczna inteligencja” lub „Bicentennial Man” Columbusa.
Myślę, że jest akurat odwrotnie. Opieram się nie na swoim, co prawda, zdaniu (nie jestem informatykiem), ale zdaniu moich znajomych — informatyków z Uniwersytetu Londyńskiego. Faktem jest, że i oni — choć to profesjonaliści — mogą się mylić. Jeśli mam być szczery — wydaje mi się, że nikt nie jest w stanie przewidzieć, czy samoświadomość maszyny jest możliwa w dającej się przewidzieć przyszłości, nie ma jednak żadnych przesłanek za tym, by taką możliwość apriorycznie odrzucać. Wręcz przeciwnie. W końcu my też jesteśmy w jakimś sensie maszynami. Choć nie z krzemu, a z węgla.
O duszy się nie wypowiadam, gdyż jej nie posiadam. Poza tym rozmawiajmy o konkretach, nie o mitologii.
Definicja życia nie jest, jak sądzę, prosta. Nie znamy bowiem życia pozaziemskiego, nie mamy więc żadnego porównania. Pytanie czy wirusy są żywe pozostaje w dalszym ciągu bez jednoznacznej odpowiedzi. Najczęściej jako warunek życia podaje się zdolność do reprodukcji i przemiany materii. Jowisz więc z całą pewnością żywy nie jest. Zwracam też uwagę na fakt, że życie i świadomość to dwie różne rzeczy. . .
Mylisz komputery z asemblerem. Jest matematyczną niemożliwością zapis działania komputera kwantowego. Nie zapiszesz też sekwencji działania inteligencji rozproszonej. A nawet jeśli byłoby to możliwe. . . To w czym problem? Czy jesteś pewny, że nie da się „rozpisać” mechanizmu działania mózgu człowieka? Bo ja pewny tego nie jestem.
Nawet jeśli to i tak będzie to najpewniej realizowane przez przysłowiowe „kilka linijek na krzyż”. Nawet jeśli kiedyś uda się stworzyć prawdziwe AI (które też będzie „kilkoma linijkami na krzyż” chyba, że uzyska prawdziwą samoświadomość – przy czym bardzo prawdopodobne, że nie potrafilibyśmy nawet tego stwierdzić. Test Turinga może do tego nie wystarczyć, bo wedle rzeczonego testu moglibyśmy uznać kosmitów dysponujących statkiem w stylu „Armageddonu” za istoty nieinteligentne. . . ) to niemal na pewno nie będzie ono wykorzystywane w grach. Dlaczego? Bo w typowym death match’u jest zupełnie zbędne (coś mi się nie wydaje, żebyśmy chcieli, żeby w UT2054 boty miały faktyczne emocje – łącznie ze strachem i smutkiem a nawet filozoficzne przemyślenia na temat natury tak własnej jak i ich cyfrowego, zaprogramowanego świata. Wyobraźcie sobie bota w Quake’u który nagle wyjmuje białą flagę i wywala tekstem w stylu hippisów: „Po co walczyć? Bądźmy przyjaciółmi”. . . Capture the Flag na „13 piętrze”? Chyba jednak spasuję. ) natomiast w grach posiadających fabułę wprowadzenie takiego systemu sprawiłoby, że gra stałaby się absolutnie nieprzewidywalna a na to żaden game dev nie może sobie pozwolić pisząc single player’a ze scenariuszem. Jedyne ewentualne zastosowanie dla takiego systemu widzę w MMORPG, ale nazwałbym to raczej eksperymentem cyber-socjologicznym albo testem Turinga do kwadratu bo wchodzimy tu już stricte w realia wspomnianego filmu „13. piętro”.
True. Przy czym jest kilka ciekawych teorii. Jedna, o której kiedyś słyszałem mówi, że inteligencja pojawia się samorzutnie w wystarczająco skomplikowanych systemach. Zdaniem niektórych pierwszym krokiem do stworzenia AI mogą być komputery kwantowe z racji samej zasady działania (wiąże się to oczywiście z poprzednim zdaniem). Dalej tematu rozwijać nie będę bo za cienki w uszach jestem i jeszcze się gdzieś pomylę, skłamię lub pogubię 😉
Dołączam się 😉 Poruszyłeś z resztą dość ciekawy temat. Zapaliły mi się dwie lampeczki – przede wszystkim oczywiście Animatrix. Dokładnie taka wizja – nietolerancja na tle pierwiastkowym, bym powiedział, nawiązując do tego, że my na węglu a maszyny na krzemie 😉 I w pewnym sensie z resztą też na tle religijnym, ale tego tematu pozwolę sobie nie tykać bardziej bo to trochę jak szturchanie kijem zapalnika od bomby wodorowej. . . . Druga lampeczka to oczywiście teaser Deus Ex 3 i napisy „Augmented people enter from the back”. . . . Sądzę, że na długo zanim uda nam się stworzyć AI (jeśli w ogóle) dojdzie właśnie do ulepszania ludzkiego ciała i umysłu neurointeraktywnymi dodatkami. Z resztą, każdy kto słyszał o Kevinie Warwicku wie, że pierwsze próby bezpośredniego łączenia maszyn z ludzkim ciałem już są czynione, choć może nie wyglądają imponująco zestawione z Neuromancerem ;).
Tyle się napisałem i mi się edycja skończyła 🙁 Nosz. . . Eh. . .
No właśnie, i tu wchodzimy w sferę światopoglądową i religijną. Dla Ciebie Twoja świadomość jest wynikiem istnienia Duszy. Dla mnie – wyłącznie wynikiem działania neurotransmiterów na moim biliardzie synaps łączących ponad 100 miliardów neuronów. Dlatego właśnie w tej kwestii nigdy nie dojdziemy do porozumienia 🙂
Dzisiejsze komputery nie są i nigdy nie będą w stanie. Nigdy nie uwierzę by serwerownia, nieważne jak duża i złożona, mogła kiedykolwiek uzyskać samoświadomość. Jednakże znacznie bliższe tego są wspomniane przeze mnie w poprzednim poście komputery kwantowe. A jeśli im się to nie uda to być może osiągnie to jakaś maszyna również oparta na krzemie (a może na czymś innym), ale mająca postać galaretowatej, zielonej, świecącej brei w półprzezroczystym pojemniku z dwiema antenkami. Dlatego właśnie mówimy tu ogólnie o maszynach, a nie szczególnie o komputerach jakie znamy dzisiaj ;)Jestem pewny, że jeśli stworzenie samoświadomej maszyny kiedyś nastąpi to będzie ona dla Ciebie i dla mnie równie niewyobrażalna (patrząc z naszej dzisiejszej pozycji) co mój Sony Ericsson k550i dla starożytnych Egipcjan 😉
Abstrahując już od wszelkich kwestii światopoglądowych jest to bardzo ciekawe rozważanie filozoficzne. Przenieśmy się o kilkaset lub kilka tysięcy lat w przód. Pomyślmy o neurologii, która odkryła już wszystkie tajemnice mózgu. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Pytanie, czy bylibyśmy wtedy w stanie rozpisać wszystkie reakcje zachodzące w mózgu, drogę każdego impulsu tak samo, jak dziś robimy to z układami na bramkach logicznych? Czy bylibyśmy w stanie spisać Schemat Blokowy Wielkiego Algorytmu Mózgu? A jeśli tak to co by to oznaczało? Heh, temat na bardziej skomplikowane rozważania 😉 Choć z drugiej strony, w pewnym sensie już dziś to robimy. Wiemy jaką drogę przebywają impulsy nerwowe gdy czujemy ból, smutek, przygnębienie, radość. Wiemy co to euforia dopaminowa i do czego służy hipokamp. Ostatnio dowiedziałem się, że naukowcy (z resztą przypadkiem) odkryli jak przywracać ludziom utraconą pamięć co może się okazać znamienne w walce z chorobą Alzheimera. Oznacza to, że z uszkodzonym mózgiem da się w gruncie rzeczy robić to samo, co z uszkodzonym dyskiem twardym – choć jest to o niebo trudniejsze. Emotiv Epoc – urządzenie, które ma niedługo pojawić się na sklepowych półkach (premiera modelu produkcyjnego na tegorocznym GDC) potrafi odczytywać mimikę, ruchy a nawet zamiary, emocje i stan psychiczny użytkownika. Oczywiście robi to z pewnością w sposób jakkolwiek prymitywny posługując się za pewne jakimiś uogólnieniami i sztuczkami, a ponadto nie jest w stanie wysyłać impulsów w drugą stronę, jednak imho jest to dość znamienne i daje do myślenia.
Filozofując dalej, a może człowiek jest, jak ktoś już wspomniał jednym wielkim biologiczno-chemicznym (z naszego punktu widzenia) programem? To, że mam świadomość również, może być tylko wrażeniem. Bo czym jest świadomość? Nasze zachowanie nie jest całkowicie wolne, zależy od czynników: wychowanie, przeżycia, osoby do których uważamy (odnosząc do tego co piszę, nie twierdzę, że nie mam świadomości), do których uważamy, że coś czujemy? A może miłość, złość, nienawiść to zaawansowany algorytm analizujący nasze doświadczenia z tym powiązane, które bądź co bądź również mogą być narzucone. Naukowcy są w stanie określić cechy charakteru dziecka (na poziomie prymitywnym, odnośnie złożoności człowieka, ale jednak potrafią). Nawiązując do tego można stwierdzić, że część naszych zachowań jest już odgórnie narzucona, przez np. inny program (czytaj rodzina) itp. Człowiek jako biologiczno-chemiczny program, który ewoluuje. Ciekawe 🙂
Natychmiast nasuwa się proste pytanie: czyim wrażeniem?Bo jeżeli różnicą między nami a piaskiem na powierzchni Ziemi ma być większe skomplikowanie i tylko tyle to ja nie widzę sensu podziału materii na świadomą i nie świadomą, bo wszystko było by równo nieświadome. Czym mierzyć te skomplikowanie/złożoność? Odwrotnością entropii? No i niby dlaczego człowiek miałby być uznawany za jakąś odrębną całość? Można by ludzi uznać za coś równie nierozerwalnego z całym działaniem wszechświata co byle kamyk na Marsie. A zarazem równie martwego (żywego?), bo czy ten kamyk też nie jest wytworem jakiegoś skomplikowanego algorytmu fizyczno-chemicznego?To co napisałem wyżej to w gruncie rzeczy konsekwencja teoretycznego nieistnienia duszy. Ja czuję i widzę, że jestem żywy i dlatego uważam, że mam duszę. Mógłbym kłamać mówiąc, że ja czuję, mam świadomość, że ja gdzieś jestem, nie jestem martwy, ale uwierzcie mi – nie kłamię 🙂 Równie dobrzy wy moglibyście kłamać mówiąc, że żyjecie i macie świadomość. Ba, nawet mogłoby teoretycznie być prawdą to, że jestem jedyną żywą i świadomą osobą we wszechświecie 😉
A i owszem, są takie nurty które właśnie całą materię uznają za takową nierozerwalną całość. Nie potrafię co prawda przytoczyć teraz nazwy jednak związane z tym pojęciem są takie inne pojęcia jak synchroniczność czy singularity w transhumanizmie. No, posthumanistyczne singularity to w zasadzie tylko część tego problemu, jednak wynikająca z niego i nim inspirowana. Szkoda, że nie pamiętam nazwy pojęcia. No cóż, moja pamięć nie jest doskonała.
Jest różnica między tym co zwykliśmy nazywać życiem a czymś co nazywamy inteligencją. Nasza konwersacja tutaj dotyczy zdaje się tego drugiego. Gdybyśmy mówili o życiu to wejść musielibyśmy w podstawowe definicje biologiczne które za życie uważają coś, co jest oparte na węglu (biologiczne) i jest w stanie się poruszać, rozmnażać etc. Kamień nie jest w stanie tego zrobić ergo nie jest żywy. Jednakowoż wchodząc w terminy bardziej filozoficzne nie jesteśmy w sanie (na tym samym gruncie i zasadzie na których nie jesteśmy w stanie określić czy istnieje Bóg ani czy nasz świat nie jest symulacją – do czego być może przejdę później jak nie zapomnę ;)) określić czy ów kamień nie jest w istocie bytem czującym, myślącym i samoświadomym. Dlaczego? Bo nikt z nas nigdy nie był kamieniem (chyba, że przyjąć za zasadę, że kamienie są istotami świadomymi i odnieść się tu teraz do reinkarnacji) więc nie jest w stanie stwierdzić co taki kamień czuje jeśli w ogóle. Na tej samej zasadzie nie jesteśmy w stanie ze stu procentową pewnością powiedzieć, że np. pies nie ma bogatego życia wewnętrznego, jak głupio by to z pozoru nie brzmiało. Pies wydaje się działać wedle prostych założeń – jedzenie, spanie, defekacja , plus podstawowe emocje zapewniające przetrwanie istotom żyjącym (życie != inteligencja, przypominam) czyli złość, strach, radość, smutek itp. I tak owego psa postrzegamy, jednak nikt nie jest w stanie stwierdzić na pewno, ze pies ów nie rozmyśla nad istotą swojej natury lub natury otaczającego go świata. Fakt, że ani pies ani nawet delfin nie zbudowały komputera, mikrofalówki czy turbo sprężarki nie dowodzi, że ich udziałem nie jest to, co zwiemy inteligencją. Dowodzić tego miałby teoretycznie brak mowy artykułowanej, jednak sądzę, że jeśli psy w rzeczywistości mają jakiś swój język to nasze komendy brzmią dla nich równie obco co ich szczekanie dla nas. I choć możecie powiedzieć, że przecież psa da się czegoś nauczyć (siad, aport, zdechł pies) a pies człowieka nie nauczył wykonywania (rozumienia) jakichkolwiek psich komend. A jednak faktem jest, że moja suczka (Boni) nauczyła mnie jaka „komenda” oznacza „jestem głodna”, jaka „rusz się bo się za moment zesikam” a jaka „porzucaj mi piłkę” 😉
Więc od psów i kamieni wróćmy do ludzi 🙂 Odniosę się do tego, co napisał Gothel ponieważ w zasadzie właśnie to miałem z grubsza na myśli, pisząc o Algorytmie Mózgu. W zasadzie zmiennymi determinującymi Nas (mówiąc Nas mam na myśli nasze „Ja” – to czym i kim jesteśmy. Ale nie będę się w tym temacie teraz rozpisywał bo nie czas na to chyba. Może później ;)) jest wszystko to z czym się stykamy tak zewnętrznie jak i wewnętrznie oraz oczywiście podstawowe stałe (posiłkując się nomenklaturą programistyczną. czy może powinienem już nieśmiało powiedzieć zmienne?) używane do wygenerowania naszego ciała i podstaw świadomości, w postaci DNA. Zewnętrzne bodźce to oczywiście nasze wychowanie, rozmowy i inne czynniki środowiskowe o których wspominał Gothel. Wewnętrzne to już jakby wynik istnienia naszej świadomości wpływający na jej dalszą ewolucję – przemyślenia i nasze reakcje na emocje (raczej to niźli emocje same w sobie – ostatecznie bardziej wpływa na mnie to czy zapanuję nad sobą w stresie na kolokwium czy nie niż sam fakt odczuwania stresu czy zdenerwowania. z resztą, podstawowe emocje obserwujemy wyraźnie u wszystkich odpowiednio złożonych form życia na tej planecie więc są one po prostu standardem wśród życia ewoluującego w środowisku ziemskim). Jestem przekonany, że ta rozmowa i jej echo w naszych umysłach w jakiś sposób wpłynie na każdego z nas. Pytanie jest innego rodzaju – czy te wszystkie reakcje i czynniki dałoby się właśnie wpisać w jednoznaczny, skończony. . . . po prostu algorytm. Nie wiem tego. Ale rozpisałem się niesamowicie a nie napisałem nic o tym, o czym chciałem napisać. Mianowicie czy ten Algorytm można by w zasadzie nazwać Duszą? Z pewnością wierzący poczuliby się tym nieco urażeni, choć nie taka jest moja intencja w żadnym razie. Chodzi o rozmowę i wymianę poglądów – jak to na Valhalli 🙂 Ostatecznie sprowadzanie czegoś transcendentalnego do pojęć pojmowalnych ludzkim rozumowaniem może być uznane za działanie z gruntu skazane na porażkę, a wręcz działanie pozbawione sensu i logiki. Jednakże zastanówmy się nad tym czym w zasadzie jest Dusza? Jeśli przyjmiemy definicję mówiącą, że Dusza jest tym co nas określa, tym co sprawia, że jesteśmy ludźmi, że każdy z nas jest Sobą. Czymś co sprawia, że mamy autonomiczne pragnienia, dążenia (w przeciwieństwie do np. przerabianych wielokrotnie w SF istot o świadomości zbiorowej), że odczuwamy emocje i że mamy uczucia takie jak miłość. W tej definicji, z mojej perspektywy, pod pojęciem Duszy można by zawrzeć zbiór tego, co napisałem do tej pory. To znaczy cały Algorytm Mózgu wraz z jego stałymi (DNA) i „callbackami” w postaci reakcji na bodźce zewnętrzne. Te trzy elementy tak wyraźnie się przenikają, że aż się prosi by zebrać je pod wspólnym pojęciem. Jedno czego teoretycznie nie da się pogodzić to nieśmiertelność Duszy w rozumieniu religijnym. Czy może ona mieć miejsce także w wersji bardziej naukowej lub filozoficznej? Owszem, choć tu już wchodzę bardziej właśnie w filozofię niż w naukę. Otóż, jeśli przyjąć pojęcie Duszy jako istoty samoświadomości pod postacią informacji przetwarzanych na neuronach oraz układu neuronów jako takich a także stałych determinujących funkcję każdego neuronu to można dostrzec, że jest to w zasadzie czysta informacja. Dlaczego? Ponieważ informacją jest DNA (generujące jakiś bazowy układ neuronowy) a także wszystko to, co na efektach istnienia DNA powstaje czyli każdy impuls nerwowy, każdy „callback” na środowisko – cały Algorytm Mózgu. A informację da się przełożyć na energię. Zaś jak wiadomo, w przyrodzie panuje zasada zachowania energii, która może się rozpraszać, przekształcać w masę itp. , ale na pewno nie zginie. Efekt? Nasze umysły, Dusze, nasza samoświadomość – nazwijcie to jak chcecie – mogą w gruncie rzeczy być w pewnym sensie nieśmiertelne. W przenośni – jeśli uznamy, że w chwili śmierci mózgowej informacje zawarte w naszym mózgu, a więc nasza świadomość (generowana przecież przez impulsy nerwowe a więc energię) pod postacią energii rozprasza się w przestrzeni, lub nawet dosłownie (w naszych rozważaniach możemy przyjąć taką ewentualność z resztą wynikającą z tego o czym mówiłem wcześniej a czego nazwy nie pamiętam (może właśnie eter?. . . )) rozpraszając się w czymś co można nazwać eterem nadal istnieje i „przetwarza informacje” zachowując swoją względną spójność i jednorodność (tzn. będąc nadal „programem” ale działającym już na czymś w rodzaju fal radiowych raczej niż na materii mózgu jako takiego). Niestety bardzo nikłe są szanse byśmy za naszego życia dowiedzieli się co i jak w tej kwestii – co najwyżej po śmierci. Sądzę, że gdyby się nad tym dobrze zastanowić to religia wcale nie musi być sprzeczna z filozofią czy nauką (odkryłem Amerykę, wiem). Ba, nauka może pewnego dnia opisać wszystkie zjawiska, jakie do tej pory ludzie (nie mając odpowiednich narzędzi do ich wykrycia i słów do ich opisania) określali za pomocą opisowego przekazu słownego w formie przypowieści czy form słowa pisanego, tak samo, jak „dziwność” Apokalipsy tłumaczą niektórzy faktem, iż nikt wówczas nie znał słów takich jak bomba atomowa, toteż zjawisko to musiał określić opisowo w sposób, jaki dlań był zrozumiały. I takie naukowe opisanie zjawisk uważanych obecnie za transcendentalne wcale nie uwłaczałoby religii, a nawet wręcz przeciwnie. Ostatecznie wyszłoby wtedy na to, że naukowcy szukali odpowiedzi gdzie indziej a doszli i tak do tego samego, co już wiadome, tylko mniej jasno opisane, było od tysiącleci. Tak to wygląda z mojej perspektywy – perspektywy człowieka niewierzącego. Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem próbując nieudolnie zracjonalizować i wyjaśnić sobie pewne rzeczy. 🙂 Choć ostatecznie chyba nie muszę się martwić, że ktoś weźmie to co piszę zbyt serio – ostatecznie żaden ze mnie ekspert naukowiec czy filozof.
Tak, i nie jest to wcale tak idiotyczne i irracjonalne jak by się mogło wydawać. Kłania się tu sentencja mówiąca (mniej więcej – nie pamiętam dokładnie jak to szło i skąd to było), że kto wie czy nie jestem tylko mózgiem w wanience pobudzanym przez szalonego naukowca 😉 Rzecz w tym, że nigdy nie możemy być pewni tego, czego nie jesteśmy w stanie sprawdzić. Możemy brać pewne rzeczy na wiarę lub oceniać subiektywnie, że coś jest prawdą, ale faktycznie nie wiemy nic. Kłania się słynne, Sokratesowskie „Wiem, że nic nie wiem” oraz oczywiście Zen i jego „umysł nie wiem” dający oświecenie (chciałem rozwinąć temat Zen, ale już teraz się zastanawiam, czy nie powieszę serwera. . . :P).
coppertop, a obiecyałeś, że już tego nigdy nie zrobisz ;] Tak całkiem poważnie, fajny tekst. W prawdzie nie z wszystkim się zgadzam, ale nie będę się rozpisywał, bo w przypadku odpowiedzi moglibyśmy faktycznie przywiesić serwa. ;]
Nie przypominam sobie i tego będę się trzymał ;D
Hehehe, większość serwerów faktycznie nie byłaby zachwycona konwersacją na 10-ekranowe posty 😛
Ale kicha, nie? ;D A co do Apokalipsy to nastąpi kiedy graczowi skończy się kasa na kolejne dodatki o wdzięcznych tytułach Anno Domini wydawane co 12 miesięcy 😛
Człowiek jest maszyną. Tak jak pisałeś maszyną opartą głównie o węgiel. Powiedzmy po prostu, że człowiek to świetna maszyna, która osiągnęła możliwość interpretacji faktów. Odnośnie duszy może jest wręcz odwrotnie niż sądzimy. To nie człowiek, jest obrazem duszy, ale dusza kształtuje się przez zachowania człowieka. Dusza to może właśnie nasza świadomość, która pozostaje po zniszczeniu sprzętu. Coś jak dane, dysk. Komputer można zepsuć, a dane pozostaną (zakładając, że dysku szlag nie trafi przy okazji nawalenia kompa :D) Zdarza się, że tracimy dysk, nasze wspomnienia, a więc świadomość jako konkretnego człowieka, zaczynamy od pewnego etapu na nowo, pozostają jej tylko szczątki, niewyraźne kształty (resztki danych). Musiałbym poczytać o amnezjach, ale o ile dobrze pamiętam, ludzie po trwałej utracie pamięci na nowo kształtowali swój charakter (w odniesieniu do poprzedniego był on odmienny). Wszystko zależy od stopnia utraty pamięci. Ciekawa rzecz, narodzić się na nowo na pewnym stopniu rozwojowym. BTW uczuć. Z biologicznego i chemicznego punktu widzenia uczucia to zwykła chemia, reakcje interpretacja impulsów. Z naukowego (pomijając wiarę) punktu widzenia, nie ma w tym nic głębszego. Wbrew pozorom, wbrew temu co pisałem i na podstawie czego można by uznać, że nie wierzę w istnienie duszy, w głębi siebie protestuję. Niemożliwe, że miłość jest tylko reakcją XXX z YYY, interpretowaną przez impulsy elektryczne. Chociaż może właśnie to jest piękne, że wierzymy w istnienie głębi? Oj namieszał mi w mózgownicy ten artykuł. Proc mi nie nadąża.
Pozwolę sobie wkleić tutaj bardzo ciekawy artykuł ze slashdot który właśnie przed momentem przeczytałem. Sądzę, że w pewien sposób łączy się on z ogólnym tematem rozmowy. http://science. slashdot. org/science/08/02/05/1852201. shtmlTytuł artykułu: ” Toddlers May Learn Language By Data Mining” 😉
Świetny tekst! 🙂 I krótki komentarz wracając do samej treści ;). „Skoro bowiem niemiecki żołnierz w kolejnej odsłonie Wolfensteina ma być jak najbardziej naturalny, naturalnym jest też, że wyposażony zostanie w takie, wirtualne co prawda, uczucia, jak strach, przerażenie, żądza zemsty czy instynkt samozachowawczy. „Fatalny przykład! Niemcy są oczywiście uberznani ze swojej karności, więc nie mogą posiadać rządz ponad służbę fuhrerowi :). Ale całość tej wizji uznaję za straszną :o. Wyobraźcie sobie kolejną odsłonę fpsa, słynącego z wartkiej, naładowanej skryptami akcji, i w najbardziej emocjonującym momencie – gdy skaczemu z dachu budynku na kolejny, jedną ręką odpalając papierosa, a drugą trzymając uzi wycelowane w miejsce z którego najprawdopodobniej wyleci zaraz ten helikopter i. . . nie ma go. Okazało się, że piloci zaczęli podglądać przez okno przebierającą się kobietę i cały sztos z emocji nagle się kończy. Albo decydujemy się na bohaterski szturm kolejnych okopów i po desperackiej tarantelli nad minami docieramy do pustej bazy wroga. Pytamy się jedynego Niemca „Gdzie reszta?”, a ten zapatrzony w możliwości GF8800 w SLI na krzakach z technologią SpeedTree odpowiada „Powiedzieli, że pieprzą wojnę i poszli do Helgi na wursty”, po czym okazało się, że SpeedTree z odrastającą trawą przykuło uwagę również połowy naszego oddziału, a druga poszła śladami Niemców, tyle że do amerykańskiej kantyny. . . I nici z naszego bohaterstwa, w każdej sytuacji jesteśmy skazani na humor przeciwnika, a jego potrzeby fizjologiczne mogą doprowadzić wręcz do groteski. Wyobraźcie sobie final battle, który się jednak nie odbył, bo szef poszedł wrzucić coś na ruszcik. A my krążymy po planszy, krążymy i nawet po dotarciu do końca misji próżno oczekujemy radiowego kontaktu z komendatem – ten okazał się być w głębi serca pacyfistą.
Zakładając, że osiągnie się taką realność gry, to wrogowie będą mieli pewne narzucone im przez skrypty priorytety, których będą się trzymać :PNie rozumiem tylko przykładu ze speedtree? Co ma ich fascynować w trawie? Zakładając będą symulować doskonale ludzkie zachowanie, potraktują trawę i krzaczki tak jak i my. No chyba, że lubisz patrzeć jak trawka rośnie 🙂
gothel —> odniosłem się tylko do tej fantazji autora o „myśleniu bohaterów gier” „Niech wirtualny wojownik przed ruszeniem w bój pomyśli, czy chce się narazić, czy nie. A skoro komputer ma myśleć jak człowiek, to czemu ma nie podziwiać przedstawionego świata? Kto z nas grając w Crysisa nie ściął choć jednego drzewa? W tym momencie również Koreańczycy powinni na chwilę zdjąć palec ze spustu i podziwiać majestatyczną palmę, która z hukiem spada na ziemię. A kto chce zagrać w Far Cry’a 2 i przez myśl mu nie przeszło, żeby podziwiać cuda-niewidy SpeedTree widziane w trailerach?Wobec tego niech, wedle uznania, bohaterowie tak jak my mogą podziwiać. A owszem, z chęcią przyjrzę się rosnącej trawie jak zostanie wdrożona do grafiki :).
Czy sądzisz, ze autentyczni (tzn. w tej rzeczywistości, nie żadni napędzani przez AI) też podziwiają walące się pod ich kulami palmy stojąc na autentycznym patrolu? Coś wątpię. Rzecz w tym, że przyjmujesz, iż takie symulakrum człowieka przyjmowałoby rzeczywistość, w której zostało osadzone również za symulakrum, a co za tym idzie mogłoby – tak jak my to robimy – podziwiać kunszt i dokładność odwzorowania. Jednak jesteś imo w błędzie. Rzecz w tym, że – podobnie jak bohaterowie wspominanego przeze mnie już dwukrotnie filmu „13. piętro” – przyjmowaliby swoją rzeczywistość za równie realną i oczywistą jak my naszą, a co za tym idzie stojąc na patrolu na prawdę nie zajmowaliby się podziwianiem widoczków. Chyba, że z całego naszego wspaniałego AI wyszłaby nam banda kompletnych idiotów, dla których podziwianie drzewek i trawki byłoby bardziej istotne niż to, czy za chwilę nie dostaną kulki od skradającego się za ich plecami wroga (gracza).
Ok, ale powtórzę – rzecz w tym, że symulakra w naszej grze nie uważałyby tych drzewek za sztuczny wytwór SpeedTree ale za autentyczne, materialne w stu procentach realne drzewa. To oznacza, że do programistów, grafików czy samego SpeedTree mogliby się ewentualnie modlić jako do swoich stwórców, ale z pewnością nie podziwialiby tego jako piękna symulacji. Oczywiście możliwe jest, że w niektórych bytach AI wykształciłoby się zamiłowanie do ich przyrody. Ale wtedy mielibyśmy po prostu do czynienia z botanikiem hobbystą obserwującym przyrodę (ponownie przypomnę – równie realną dla niego jak nasze drzewa dla nas, nawet jeśli z naszej perspektywy sztuczną i cyfrową) którego nikt by raczej na wojnę nie posłał a więc i do gry by nie trafił. Trafiłyby do niej byty zainteresowane raczej rozwałką i adrenaliną (z naszej perspektywy funkcją „InputAdrenaline(float amount)” :P).
Ale czy z taką samą chęcią przyglądasz się prawdziwej trawie jaka otacza Cię non stop każdego dnia? :> A taki właśnie stosunek do swojej trawy miałyby nasze symulakra 😉
coppertop —> ależ mój wywód to tylko czysta fantazja :). Wczułem się (cholera) w to o czym pisał autor, to czego fragment zacytowałem wyżej:Niech wirtualny wojownik przed ruszeniem w bój pomyśli, czy chce się narazić, czy niePrzecież wspomniani Koreańczycy nie są zwykłymi siepaczami tylko bohaterami gry Crysis – wystarczy, że się zreflektują i zaraz ich świat na Very High AAx4 nabierze wesołych barw. Powiedzą (w tłumaczeniu): „Ta wyspa jest prawie fotorealistyczna, nie będę siedział w baraku – idę ją zwiedzać”. Ewentualny ostrzał mojej osoby będzie się wiązał co najwyżej z chęcią sprawdzenia rag-dollu. Dlatego nazwałem to przerażającą wizją. Ale przepraszam za to, że zrobiłem jakiś noclip myślami i przebiłem się na poziom egzotycznej abstrakcji :). Ale czy z taką samą chęcią przyglądasz się prawdziwej trawie jaka otacza Cię non stop każdego dnia?Ha, i to ciekawa rzecz o której kiedyś napiszę na własnym blogu. Akurat sprawdzenie jak rośnie trawa w realu do łatwych nie należy (chyba, że ktoś jest masochistą i chce oglądać Makrokosmosy), ale wiele takich drobiazgów w grach odbija się na zwracaniu uwagi na to w realu.
A propo ścinania drzewek w Crysis. Najpierw mój komp musiałby być w stanie uciągnąć Obilviona. Gothica 3, czy choćby Jade Empire na full detalu. Wadą tego jest to, że nie mogę być na bieżąco z nowymi grami, jednak jest to też niewątpliwa zaleta. Zmiana komputera nie nastąpi wcześniej niż za rok jeśli dobrze pójdzie. Przez ten czas mogę porać w wiele wspaniałych, choć starszych tytułów. Nawet w okresie kiedy mój komp był faktycznie Czymś, miałem tendencje do grania w stare tytuły. Można powiedzieć, że jestem na poziomie gier 3 lata wstecz. Czasem żal ściska cztery litery, że nie mogę poznać uroków wiedźmina, halo, god of war, loki, crysisa czy innych gierek, jednak wiem, że prędzej czy później poznam te gry 🙂 Co z tego, że w tedy Wy będziecie już grali w Crysisa 3, Far Cry 4 czy Fallout 5. Będę miał przynajmniej satysfakcję, że grałem w wiele wspaniałych gier, a w mało będących na czasie ze względu na swoją supergrafikę i to, że są nowe, że można nimi szpanować 🙂 P. S. Jeśli jesteś tajemniczym bogaczem chcącym zafundować mi nową, potężną maszynkę do gier, dzwoń 6546546 lub od razu prześlij gotówkę na konto 654676844656327