Osobiście nie przepadam za ludźmi, którzy określają siebie fanatykami jakiejś gry. Ustalmy to– fanatyk to człowiek, który wylewa na siebie kanister benzyny i podpala się by uzmysłowić wszystkim, że ma rację, lub detonuje się w powietrze w celu popieszczenia innych odłamkami. Osama Bin Laden to fanatyk. Józek z Grochowa, który tnie trzy godziny dziennie w FIFĘ fanatykiem nie jest.
Nie będę określał siebie jako fanatyk serii Gran Turismo – lubię tą grę, grałem we wszystkie jej odsłony i chętnie poświęcam jej swój czas. Lekko też pocą mi się ręce, gdy słyszę informacje o kolejnym wcieleniu Gran Turismo na konsole nowej generacji. Co więcej, gdy widzę gry takie jak Project Gotham Racing 3 czy Test Drive Unlimited, przyjemnie robi mi się na myśl o tym, co ludzie od Gran Turismo mogliby z tą technologią zrobić.
Tymczasem szumnie zapowiadane Vision Gran Turismo, znane później jako Gran Turismo 5, przerodziło się właśnie w Gran Turismo HD, będące niczym innym, jak Gran Turismo 4 w standardzie High Definition. Jasne, jest kilka bajerów, jak większa ilość wozów na torze, czy o wiele lepsza grafika. Niestety, na tym innowacje się kończą. To ciągle ten sam engine i te same trasy, a w związku z tym również te same ograniczenia!
Wystarczy zerknąć na filmy z E3 – samochody nawet się nie dotykają przy kraksach (zostaje jakaś pół metrowa szpara), a o modelu zniszczeń nie ma co marzyć. Grand Canyon wygląda ładnie, ale na Boga, widziałem to już w zeszłym roku. Brak wnętrz wozów i kokpitów poraża od razu. Niewidzialne ściany cały czas rządzą. Motocykle mnie irytują. Czy tak ma się manifestować moc nowej PlayStation? Ciemno to widzę.