A skoro nie są dla dorosłych to są dla dzieci. Nie mam pojęcia co powiedzieliby na to „myśliciele” z FOX TV – pewnie dowiedliby, że gry są odpowiedzialne za zagładę pluszowych misiów.

Z twierdzeniem, że gry są dla dzieci zgadzają się najwyraźniej również wydawcy. Dowodzi tego opublikowany niedawno przez ESRB raport za rok 2007. Wynika z niego, że zaledwie 6% sklasyfikowanych tytułów to produkty skierowane do dorosłego odbiorcy. 35% jest dedykowanych nastolatkom (powyżej 10 roku życia), zaś aż 59% to gry, w które mogą grać również dzieci. Biorąc pod uwagę, że ocenie podlegało ok. 1.5 tyś pozycji to jest to całkiem pokaźny zbiór tytułów. Co gorsza odsetek produktów kierowanych do dorosłych w porównaniu z poprzednim rokiem spada. Można się więc spodziewać, że w przyszłym roku owe 6% skurczy się do 5 czy nawet 4.

Dane te dla graczy pełnoletnich są niepokojące, bo oznacza to, że kurczy się potencjalna grupa gier poruszających tematy ambitniejsze. Jasne, większość z tytułów 18+ otrzymuje tą metkę ze względu na „seks i przemoc”, ale jeśli w ogóle oczekiwać pozycji ambitnych to prawie na pewno pojawią się one właśnie w tej grupie wiekowej. Nic nie mam przeciwko produkcjom familijnym, ale myślę, że nie ma co oczekiwać, że pojawią się tam tytuły poruszające tematy trudne, czy oferujące skomplikowaną i zawiłą rozgrywkę. To produkty, które muszą być „strawne” dla dzieci – a więc oferujące stosunkowo nieskomplikowaną rozrywkę, której treści są przyswajalne dla naszych milusińskich.

Niski odsetek gier 18+ (a właściwie, 17+ bo od tego wieku zaczyna się kategoria M[ature]) może być też efektem skutecznej polityki unikania przez wydawców niepożądanych (z ekonomicznego punktu widzenia) kategorii „dla dorosłych”. Wszyscy przecież pamiętamy przygody Rockstar w związku z Hot Coffee i konieczność zmiany kategorii z M na AO (Adults Only).

Raport ESRB jest dobrym momentem do zastanowienia się nad tym, w którym kierunku branża gier komputerowych powinna iść. Przedstawione dane wskazują jasno na to, że wydawcy wybrali bezpieczną drogę. I choć seks i przemoc zawsze świetnie się sprzedawały (np. w kinie) z nieznanych przyczyn w branży gier wciąż wszyscy wolą udawać świętoszków, w obawie przed grzmiącymi postaciami pokroju Jacka T. i Romana G. Jest to o tyle dziwne, że olbrzymie grono graczy, którzy dorastali wraz z branżą, już dawno przekroczyło magiczny próg pełnoletności i przynajmniej część z nich chciałaby zagrać w coś bardziej ambitnego od przygód Barbie czy głupkowatej strzelanki z zieloną krwią.

Mając prawie 30 lat chyba mam prawo oczekiwać, że i dla mnie znajdzie się gra, w której pojawić się mogą zarówno krew, przemoc i erotyka, a której scenariusz będzie nieco ambitniejszy od „Uratuj świat przed Bardzo Złym Potworem”.

Jakoś nikogo nie dziwi, że co roku na ekrany kin trafiają obrazy kierowane do dorosłych, a nawet w tych dla grupy 16+ możemy zobaczyć sceny przemocy czy erotykę. Nie przypominam sobie płomiennych wystąpień polityków czy innych aktywistów, którzy dowodziliby, że kino demoralizuje młodzież. Dlaczego?

I wreszcie ostatnia refleksja – kontrola treści nie kończy się na przyznaniu grze/filmowi kategorii wiekowej. To dopiero początek – choć wielu wydaje się o tym dziś nie pamiętać. Znaczek 16+ czy 18+ jest tylko kryterium. Jednak czy dany produkt trafi w ręce dzieci czy nie zależy od sprzedawców gier, biletów do kina, a także od czujności rodziców, a nie od znaczka na pudełku. I na nic się nie zda kategoria AO kiedy pani w sklepie beztrosko wręczy pudełko z taką grą 15-latkowi, a babcia, która mu sfinansowała ten prezent pogłaszcze go jeszcze po główce ciesząc się z radości wnuczka.

Może więc, zamiast ograniczać ilość gier dla dorosłych zacząć realnie egzekwować ograniczenia wiekowe? Wtedy obie grupy będą zadowolone – ja, bo będę mógł zagrać w coś gdzie niekoniecznie będą same różowe jednorożce i uśmiechnięte misie, aktywiści/politycy/rodzice, bo dzieci nie będą się stykać z treściami dla nich nieprzeznaczonymi. Czy to aż takie trudne?

Problemem jest tu oczywiście Internet, który umożliwia dzieciom nielegalny dostęp do gier „dla dorosłych” – jednak tego nigdy nie uda się nam całkowicie wyeliminować i zamiast nad tym lamentować lepiej skupić się na działaniach w sferze oficjalnej gdzie dostęp ten możemy maluchom ograniczyć.

Istnienie rynku „dla dzieci” nie wyklucza istnienia tego „dla dorosłych”. Oba mogą równolegle doskonale funkcjonować. I czas najwyższy żeby decydenci z naszej ulubionej branży to zrozumieli. Im szybciej się to stanie tym większe szanse na to, że zwiększy się różnorodność oferowanych nam tytułów, a co za tym idzie i treści, które one poruszają.

Może czas już dorosnąć branżo?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

13 KOMENTARZE

  1. Nic dodać, nic ująć. Rosną pokolenia graczy, szkoda tylko, że branża nie chce dorastać wraz z nami. W sumie jest to zjawisko dokładnie takie samo jak treści gry. Lepiej dać coś oklepanego, lepiej tworzyć dla graczy którzy to kupią. Zbyt duże ryzyko, że ambitny tytuł poleci na łeb na szyję, a taką strzelankę na bank kupią rzesze napalonych dzieciaków. Może nie będzie to hit, ale koszty produkcji zwrócą się i coś tam się zarobi.

  2. Hehe w Polsce jak 11 latkowi w sklepie sprzedadzą alko bez problemu to nie ma takiej opcji zeby mu np. w Empiku gry +18 nie sprzedali. . . Takie zycie a poza tym nadal wielu ludzi uwaza ze gry sa dla dzieci ( chociaz juz moze coraz mniej ) ;/ wiec jak przyjdzie jakis młokos do sklepu po gre +18 to sprzedawca nawet nie spojrzy na znaczek ograniczajacy wiek nabywcy. A poza tym nie wiem czy sa jakies sankcje za sprzedaz takiej gry niepełnoletniemu.

  3. krawiec no właśnie nie ma i to jest ciekawe. Sprzedawcom w empikach zależy na sprzedaży gier nie przestrzegając przedziału wiekowego, każdego tytułu. Druga sprawa to rodzice, którzy nie widzą w tym nic złego, że ich pociechy grają w gry pełne przemocy i pornografii, chociaż tego ostatniego w grach jest nie wiele. Problemy natomiast mają sprzedawcy w sklepach czy kioskach jeśli spróbują sprzedać alkohol czy fajki nieletnim. Za to grozi wygaśnięcie koncesji czy spora kara pieniężna.

  4. i tak dla mnei największym dowcipem naszej cywilizacji jak i owych norm, jest to, że można w grze kategorii M szlachtować setki przeciwników, zabijać na dziesiatki sposobów, przelewac hektolitry krwi, ale pokaż kawałek sutka, a masz AO zamiast M. Załoze sie ze więcej osób w wieku 15-18 lat miało kontakt z erotyką, niż z morderstwem. . . 0 logiki.

  5. Heh w sumie też fakt. Z resztą według socjologów, seksuologów, psychologów (i ostatnio feministek ze Szwecji:) to społeczeństwo sprawiło, że sutek (a co za tym idzie cała pierś) jest postrzegana w kategoriach erotyki. W sumie patrząc na to pod innym kątem, gdybyśmy nadal chodzili jak przodkowie to raczej nie było by czegoś takiego jak pornografia, erotyka i kategorie wiekowe ze względu na seks i w/w.

  6. Branża dojrzewa, spokojnie. Tylko, że idzie jej to powoli, a w zasadzie to nie jej idzie powoli, tylko nam czas leci szybko. Większość z nas obraca się w tym świecie od bardzo dawna i tym samym jest znudzona pewnego rodzaju skostnieniem w tym temacie. Pomijam już fakt, że czym jesteśmy starsi, tym bardziej spodziewamy się czegoś dojrzalszego po naszym ulubionym medium. Lecz należy zastanowić się, czy naprawdę tak bardzo tego chcemy, czy naprawdę potrzebna jest ta dojrzałość w grach? Erotyka, uzasadniona przemoc, ciężkie egzystencjonalne klimaty itd? Moim zdaniem nie. Nie twierdzę tu oczywiście, że gry powinny być jak jeden mąż infantylne i głupkowate, ale do prawdziwej dojrzałości w grach jakoś mi sie nie spieszy. Jeżeli chcę pomęczyć się intelektualnie to biorę jakąś poważniejszą książkę, albo wypożyczam sobie jakiś ciekawy film, po którym zazwyczaj umysł nie pozwala mi zasnąć. To mi wystarcza. Nie potrzebuję takich akcji w grach, dlaczego?, bo gry poprzez swoją niedojrzałość pozwalają mi rozluźnić się i cieszyć. To trochę jak taki powrót do czasów dzieciństwa, bezpretensjonalna, radosna, niczym nie skrępowana rozrywka i nieważne, czy skaczę żabką w super Frogu, czy rozwalam łby ciężkim gunem Marcusa. Chodzi właśnie o to, że obie gry są pozbawione tej „prozy życia”, która otacza nas na co dzień. Nie chce tego w grach, a przynajmniej nie pokazanego w sposób znany mi z reala. Jest jeszcze jedna kwestia. Sex, nagość, explicit language, odniesienia do rozmaitych trudnych sytuacji, miłość, nienawiść, to wszystko może przyciągać młodszych graczy owszem. Ci starsi mają to na codzień (jeżeli chcą) i to dla nich żaden rarytas (przynalmniej dla mnie)Także ja, zostawił bym gry takimi jakimi są i jakimi były, aby przypadkiem nie zrobiło się z nich coś pokroju serialowych tasiemców z drętwymi, nienaturalnymi problemami i dialogami wciśniętymi na siłę w usta aktorów. Na sam koniec, jeszcze raz, aby nie zostać źle zrozumianym – bardzo cenię „dojrzałe” w pewnym sensie gry, jak np Chrono Cross, MGS, Indigo Prophecy itd, ale w nich wszystkich, poza dojrzałością jest zawarte też sporo dziecięcej wręcz naiwności i właśnie taki mix najbardziej mi odpowiada.

  7. digital—> ależ ja bynajmniej nie postuluje, żeby wszystkie gry były z gatunku tych ambitnych. Sam siadam do gier jako do odprężenia, czystej rozrywki toteż ostatnią rzeczą którą bym chciał to rezygnacja z tego infantylnego, dziecięcego „funu’, który w nich jest. Jednak pomimo to z radością przywitałbym na rynku więcej pozycji nieco poważniejszych – dla alternatywy. Mam ochotę na „pure fun” odpalam sobie Tomb Raidera, PESa czy co mi tam się chce. Mam nastrój na coś cięższego, ambitniejszego – sięgam po taki właśnie tytuł. Problem w tym, że dziś jest ich zdecydowanie za mało. I tylko o to mi chodzi. A kwestia ratingów wiekowych jest idiotyczna, bo znów wszyscy skupiają się na plakietce nie myśląc o tym jak tą plakietkę wyegzekwować. Ale przecież krzyczeć że gry są be i najlepiej to ich zakazać jest zdecydowanie łatwiej niż wymyślić skuteczny system kontroli dostępu dzieci do treści dla nich niededykowanych. Przykre. . .

  8. Ja też bym chciał żeby powstawało więcej dojrzałych gier, takich z bardziej złożoną rozgrywką i zmuszających do ruszenia mózgownicą (nie koniecznie do filozoficznych rozmyślań nad „ambitną” fabułą a’la MGS). Co do tej przemocy w grach i spustoszenia jakie rzekomo sieje w umysłach młodzieży, to bujda wymyślona przez cwanych hamerykańskich prawników i tamtejsze odpowiedniki Ojca Dyrektora. Nie oszukujmy się, każdy z nas podstarzałych graczy grał w dzieciństwie w Dooma, Mortal Kombat i inne gry spędzające sen z powiek zatroskanym o los ludzkości dziennikarzynom i jakoś nikt nie wyrósł przez to na psychopatę.

  9. W pełni zgadzam się z tytułową tezą artykułu „. . .gry są dla dzieci”. Brakuje w artykule statystyki w jakim przedziale wiekowym najwięcej sprzedaje się gier (to by wiele tłumaczyło). Myślę że nawet uwzględniając ilość wydawanych tytułów w danych kategoriach, statystykę można sobie łatwo wyobrazić. Nazwijmy sprawę po imieniu – miażdżącą statystykę – oraz – gry są dla dzieci a szczególnie dla młodzieży. Fakt, że unika się produkcji gier z oznaczeniem najwyższej kategorii wiekowej wynika z problemów z dystrybucją i sprzedażą takich produktów (to drugie przynajmniej teoretycznie). Producenci wolą dostać znaczek 15+ co nikogo nie burzy i nie powoduje problemów, niż skazać się na banicję i marne wyniki sprzedaży. Oczywiście wszystkie gry 18+ będą sie cieszyć nieposzlakowanym rozgłosem po cichu, ale nie pójdzie to w parze ze sprzedażą. Zysku nie ma więc gier też nie będzie. Zastanówmy się też cóż takiego musiało by się znaleźć w grze, by otrzymała ona symbol, 18+ (w dzisiejszych czasach). Krew, a wręcz jej hektolitry i fruwające wnętrzności już najwyraźniej nie wystarczają, inaczej wszystkie FPPy dostały by ban. Fabuła z mrocznym i psychodelicznym klimatem oraz brutalnymi scenami mordu? Jeszcze do niedawna tak, ale obecnie nie spotkałem tak ciężkich produkcji, a to co jest wydawane przechodzi bez zająknięcia cenzorów. Golizna. . . mooże po dłłuuuugim zastanowieniu, no i jakiś gwałt lepiej kilka żeby nie było wątpliwości (po utyskiwaniach cenzorów producent ukrywa fragment kodu lub robi strategiczny blur – wszystko kwestia magicznego słowa wpisanego w tyldzie). Sama golizna to stanowczo za mało, ale dodając kilka gwałtów można by się załapać. Co więc tak na prawdę decyduje. . . chwila zastanowienia. . . mam: sugestywna okładka. TAK to właśnie to. Przecież nie ma nic bardziej perwersyjnego niż StripPoker!Powyższy absurd ma swoje uzasadnienie i jest ono nader trywialne. Kasa = sprzedaż = zainteresowanie właściwego odbiorcy. Przez ostatnie kilkanaście lat bardzo mocno przesunięto granice przyzwoitości dla danych grup wiekowych. Nadmiar krwi jaki jeszcze do niedawna groził znaczkiem 18+ jak np. w Turoku czy kilku innych grach gdzie wymusił on zastosowanie zielonej posoki (wielka mi też różnica). Seks czy niedwuznaczne sceny erotyczne zasłaniane strategicznymi kwadratami w kilku produkcjach z przed parunastu lat, które wywoływały zgorszenie i protesty. Dziś wywołują co najwyżej grymas. Z drugiej strony pamiętam produkcję, (choć sam tytuł umknął mi z pamięci – jakiś Hospital), której fabuła była tak mroczna, ciężka i psychodeliczna, że w moim odczuciu powinna otrzymać symbol 21+, a już kilkanaście lat temu przeszła jako 15+ z lekkim zgrzytem zębów. Swoją drogą była to świetna gra, ale miałem trudności z graniem w nią ze względu na nadmiar. . . klimatu. Odniosłem wrażenie, że autor nieco artykułu spłycił temat „gier dla dorosłych” do produkcji zawierających seks i przemoc, a tylko mimochodem wspomniał o grach z „cięższym klimatem”. Współczesna gra dla dorosłych, (pomijam tu typowe erotyki itp), czyli taka o treści, fabule, klimacie i ewentualnie (ewentualnie powtarzam) scenach zakrawających na 18+ może wcale nie zostać zakwalifikowana jako taka produkcja. Ludzie od marketingu dadzą sie powiesić za kochones by nie dostać takich ostrych restrykcji i choć teoretycznie móc trafić do szerszej grupy klientów. Z drugiej strony wydaje mi się (choć nie gram już tyle co kiedyś i nie mam takiego porównania), że ogólnie nie ma zbyt wiele gier, które poszczycić by się mogły rewelacyjnym klimatem i wciągającą fabułą. Głównie dla tego, że tak szybko pojawiają się nowe bajery wizualne którymi producenci starają się nas zaskoczyć i zabawić iż brak czasu na doszlifowanie elementu fabularnego, (co by nie napisać, iż się to nie opłaca). Tym oto pesymistycznym nawiasem kończę.

  10. Drobne niedopatrzenie z mojej strony. Otóż jednak DOOM 3 i QUAKE 4, które niewątpliwie są FPPami mają 18+. Nie mówcie mi, tylko że ktoś tego przestrzega :))) Gdyby nie moja dociekliwość nigdy bym o tym nie wiedział.

  11. Krzesi, bez wątpienia wydaje się, że większość dzisiejszych produkcji jest kierowanych do nastolatków, ale wg badań przeprowadzonych przez ESA średnia wieku gracza to. . . 33 lata! Stąd moje oczekiwanie na to, że rynek mógłby wreszcie to zauważyć i produkować również gry dla tych 33-latków :)A o grach „dla dorosłych” pisałem w kontekście seksu i przemocy, bo głównie przez taki pryzmat dziś są postrzegane gry z ratingiem 18+ – choć jak sam sobie życzę – gry dla dorosłych których oczekuję to te z ambitniejszą fabułą. Seks i przemoc nie jest w tym wypadku warunkiem koniecznym – choć gdyby się takowe pojawiły nie przeszkadzałoby mi to zupełnie (zakładając że ich wykorzystanie wynikałoby z potrzeb scenariusza).

  12. choć sam tytuł umknął mi z pamięci – jakiś Hospital

    Hm, może Sanitarium? Zdaje mi się, że może chodzić właśnie o tą grę. Co prawda nigdy nie udało mi się położyć łap na pełnej wersji, ale demko miało tony klimatu. Point and click, akcja w szpitalu psychiatrycznym i genialne intro (do tego śmiech i krzyki tych wariatów w samej grze. . . ). I właśnie dostała – jak sprawdziłem przed momentem na wiki – 15+.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here