Jak cię widzą…
Po zapoznaniu się z ofertą sklepu, możemy wreszcie zacząć właściwą zabawę. Pierwsze, co zdecydowanie rzuca się w oczy, to oprawa graficzna gry. Battlefield Heroes napędzane jest przez engine Refractor 2, na bazie którego powstało Battlefield 2142. Forma rozgrywki i chęć dotarcia do jak najszerszej grupy odbiorców (a więc umożliwienie zabawy na słabszych maszynach) wymusiły na autorach zostawienie z silnika tylko tego, co niezbędne. Grze nadano charakter bardzo zbliżony, wręcz bliźniaczy z tym, co znamy z Team Fortress 2. Przykrym faktem jest też to, że gdzieś po głowie kręci się myśl „Valve miało lepsze wyczucie stylu”. BH jest ubogie, ponoć potraktowane z przymrużeniem oka, ale mimo tego można było zdziałać więcej.
Ale są też porażki…
Od niedawna twórcy oferują nam nie trzy, a „aż” cztery mapy, na których zmagania stanowią (a przynajmniej miały reprezentować) esencję tego, co charakteryzuje serię Battlefield. Pojawiają się więc dwa miejsca startowe oraz kilka lokacji, które można przejąć. Każda z frakcji zaczyna mecz z pewną pulą punktów i ta, która utraci je jako pierwsza, przegrywa. Dwie z map, Victory Village oraz Coastal Clash, stworzone zostały do potyczek pomiędzy postaciami, podczas gdy na dwóch pozostałych, Seaside Skirmish i Buccaneer Bay, większą rolę odgrywają pojazdy. Wszystkie cztery zostały zaprojektowane w dość przystępny sposób, tak by zmagania nie traciły tempa. Już w betateście wyraziłem obawę, że mapy mogą szybko się znudzić. Niestety dodanie jednej nie rozwiązuje tej sytuacji. Gdyby były one chociaż większe, oferowałyby naprawdę różne drogi do obrania… W tej chwili jednak można zaobserwować, że za każdym razem gracze robią to samo – przyzwyczajają się do pędzenia do danego punktu, zajmują go i bronią za wszelką siłę, nie próbując wymyślać bardziej finezyjnych strategii.
…tak cię piszą.
Pisząc o Battlefield Heroes w kwietniu, określiłem produkcję EA DICE jako wykastrowaną. Niestety wydanie „pełnej” wersji okazało się jedynie zabiegiem marketingowym, a wewnątrz samej gry niewiele uległo zmianie. Czego brak? Chociażby większej ilości utworów muzycznych, czy nawet najuboższej przeglądarki serwerów. W tej chwili można mi zarzucić, że jest to przecież gra dla casuali, chcących szybko rozpoczynać zabawę.
Jednak automatyczne przydzielanie do danej gry wiąże się z przykrymi sytuacjami, kiedy to np. jesteśmy wyrzucani z serwera ze względu na zbyt wysoki ping. Rzadko, ale wciąż zbyt okazyjnie, trafiamy na mapę gdzie… pojawiają się przedstawiciele tylko jednej ze stron.
Bombardowanie ludźmi?!
W grze, poza prostymi chatami, które są typowe dla sieciowych strzelanek czy gier MMO, nie występuje żaden ambitniejszy sposób komunikacji. Co prawda autorzy postarali się o prosty system znajomych, jednak możemy rozmawiać z nimi jedynie tekstowo (o ile w ogóle trafimy na wspólną mapę). Na braku szybkiej drogi do wymienia rozkazów czy próśb cierpi sama rozgrywka. Towarzysze leczą zazwyczaj samych siebie, kierujący pojazdami tylko sporadycznie gotowi są poczekać na innych, a wszyscy obecni w danej lokacji ganiają chaotycznie, w miejsca najbardziej dogodne tylko dla siebie.
A miało być tak pięknie…
Z przykrością stwierdzam, że zawiodłem się na Battlefield Heroes, a Electronic Arts nie zrobiło przez ponad dwa miesiące nic, by wyciszyć obawy recenzentów. Ekipa deweloperska zapowiedziała kilka zmian, jednak zabieg ten miałby sens, gdyby gra utrzymywana była wciąż w stadium bety. Darowanemu koniowi nie patrzy się ponoć w zęby, jednak zasada ta nie zwalnia twórców z dbania o jakość swojego produktu. BH jest dobrą grą do pogrania przez pięć czy dziesięć minut, jednak po dłuższym czasie nudzi się. A wszyscy z doświadczenia wiemy, że istnieją sieciowe gry akcji, które nawet po kilku latach wciąż potrafią bawić.
Bum
Chciałbym napisać, że to kolejny udany Battlefield. Nie ma jednak o tym mowy. EA zwietrzyła łatwy sposób na szybkie wyciągnięcie kasy i nieprzyzwoicie próbuje z niego korzystać. Jeżeli poszukujecie czegoś na długoterminowe granie, warto rozejrzeć się za innym tytułem. Jeżeli zaś chcecie okazyjnie wskakiwać do gry, być może rozsądniej będzie wstrzymać się z pobieraniem Heroes i zagrać w Quake Live. Ja zaś skrycie liczę na to, że druga, debiutująca właśnie gra z serii, Battlefield 1943 będzie się prezentowała nieco lepiej od tej, której właśnie wystawiłem ocenę 4,5/10.
Nie mogę rozgryźć Elektroników, naprawdę… Firma ta potrafi wydawać znakomite produkcje, do jakich jestem skłonny wracać przez długie, długie lata. Jednak w jej studiach powstają też tytuły cięższe, mniej pomysłowe lub zwyczajnie słabe, niedopracowane. Dobitnie pokazuje to seria Battlefield, której najnowszą odsłonę przyszło mi dziś recenzować.
A mi się podoba. Nawet bardzo. Grałem do tej pory we wszystkie sieciowe Battlefieldy (te prawdziwe, czyli w wersji na PC) i muszę powiedzieć, że porównywanie BH do któregokolwiek ze starszych braci to poważny błąd. To zupełnie co innego. Wspólną cechą może być jedynie zdobywania flag. To wszystko. Nie można więc pod żadnym pozorem doszukiwać się w BH elementów prowadzących do hardkorowej, grupowej rozgrywki taktycznej. Oczywiście takowa możliwość jak najbardziej istnieje, ale tutaj raczej się nie sprawdza, z powodu braku wewnętrznej komunikacji głosowej. Z drugiej jednak strony, kilka razy zdarzyło mi się zagrać z jedną osobą (JEDNĄ), z którą to byłem w wstanie odbić każdą flagę na mapie i to ile tylko razy nam się zachciało. Samemu zresztą to też niezbyt wielki wyczyn. Większość graczy biega bez ładu i składu gdzie popadnie, ale akurat dla mnie jako snajpera to wręcz ziemia Obiecana 😉 Największej frajdy przysparza więc robienie raz za razem w konia chaotycznie biegających żołnierzy frakcji przeciwnej. Już wyobrażam sobie minę gościa, który po raz powiedzmy szósty z rzędu obrywa headshota od tej samej osoby ;)Powiem wprost. Nie zgadzam się absolutnie z ogólnym wydźwiękiem recenzji. Rozgrywka jest w prawdzie ultraprosta, ale właśnie w tej prostocie tkwi siła BH. Jest sporo rzeczy, trafnie wspomnianych przez fett’a, które można by poprawić, ale poprawianie ich nie ma najmniejszego sensu, bo i tak 90% graczy poprawek tych nawet nie zauważy, ponieważ nic a nic nie zmienią one w rozgrywce. BH to prosta, niezobowiązująca strzelanka sieciowa, typowy odstresowywacz o niebo lepszy od Team Fortress 2 i niech taki pozostanie. ps. . . i pamiętajcie wszyscy, gra chodzi praktycznie na każdym sprzęcie, ale jest jeden konieczny, niezbędny wymóg hardwarowy – szeroki uśmiech podczas rozgrywki. Wtedy właśnie gra nabiera właściwych barw. ;)National Army is really the best! 😉
Śmiem się nie zgodzić. W Tf2 gram już długoooo, w BH grałem jakiś tydzień i już do niego nie wróciłem. Pewnie kwestia gustu, po za tym ze wszystkich gier które widziałem u tych 2 wydawców (EA i Valve) to jednak mam wrażenie że Valve bardziej „dba o swoich” graczy.
Zgadzam się w 100% z przedmówcą, mam wrażenie ze autor recenzji kompletnie nie zrozumiał co to jest za gra i dla kogo.
Zrozumiałem doskonale. . . W BH grałem kilka miesięcy, od momentu uczestniczenia w zamkniętej becie. Fakt, że gra jest przeznaczona dla casuali i raczej szybkiej rozgrywki nie zwalnia twórców z zachowania pewnych standardów. Brutalna prawda, ale ostatnie 2,5 miesiąca zostało przez EA DICE zmarnowane, a produkt wciąż powinien być w fazie open beta. To troszeczkę inna perspektywa, gdy śledzi się każdą najdrobniejszą zmianę, widzi co zrobili autorzy (a raczej czego nie zrobili), a po czasie „szeroki uśmiech podczas rozgrywki”, jak to określił digital_cormac, zniknął z mojej twarzy. Jeśli przeczytacie beta test, zauważycie, że byłem pełen nadziei, chciałem by BH się rozwinęło. Każdy ma jednak prawo do swojego zdania. To, że ja się zawiodłem, nie znaczy, że każdy musi 🙂
Jeśli o mnie chodzi – gra jest świetna. Każdy ma równe szanse, nie ma tylu „hardkorów” którzy życie poświęcają dla gry jak np. w quake live. Jak juz wspominałem, każdy ma tu szanse i o to chodzi wg. mnie. No i te świetne dźwięki i bajeczna grafika 😛 Dalej się śmieję widząc jak są zrobieni nacjonaliści; )
Ja gram w Heroes od kilku dni i jest naprawdę nieźle. Włączam od czasu do czasu żeby się zrelaksować i nieźle się bawię. Nie jest to Bad Company, ale ja oczekiwałem po prostu prostej (prostackiej wręcz) sieciowej strzelanki, do której można wskoczyć na dwie rundki, walnąć parę fragów i po chwili wrócić do wcześniejszego zajęcia. Heroes dokładnie takie jest i przy tym zjada badziewnego Quake Live na śniadanie. Oczywiście ma swoje wady – przede wszystkim, brak voice chatu, przez który komunikacja w zespole stoi na tragicznym poziomie. Ale to też trochę wina graczy, którzy jak powiedział Digital, często biegają jak porąbani bez ładu i składu, w 8 do jednej flagi. Często zdarzają się lagi no i fakt, że trzeba płacić, żeby bezproblemowo zagrać z kimś z friendlisty to niefajne zagranie ze strony EA. Mimo tego, to jest jednak kawał dobrego czasoumilacza, ze świetnym desginem. Humor i cała ta komiksowość to ogromne plusy BH i za to też bardzo tę grę polubiłem ;)Digital – jesteś w naziolach? Pfff! Royals górą!Stay sober!
Stay sober? Pfff! 😉
Ale za TF2 zaplaciles 😉 Steam, sama gra i te sprawy 😛 A w BF nie trzeba ;)Btw, siergiej – Royals ftw!:D
No nie trzeba, ale mikropłatności odbiorą całą przyjemność grania ( bo wpadnie taki napakowany typ co zapłacił za co tylko się da i będzie wymiatał) IMO lepiej jak wszyscy płacą ale maja równe szanse i liczy się tylko „skill” niż dajesz wybór i płaca tylko ci którzy „skila” nie mają ale maja gruby portfel.
Ja mam to w dupie – za to jaka przyjemność jak go zabijesz;)
Popieram w 100% autora recenzji. Panowie autorzy tak się skupili na elementach, które mają generować dochód, że totalnie pominęli grę :)Nie pograłem w to dłużej niż 15 minut, bo od razu zobaczyłem po tych kilu minutach, że ta gra nie ma nic do zaoferowania – zero emocji, zero wrażeń, zero wszystkiego. . . Nuda totalna, naprawdę podziwiam ludzi którzy trwonią swój cenny czas na tym świecie na taki bubel. Ja rozumiem, że za darmo i w ogóle. . . ale nawet „za darmo” powinno trzymać jakiś poziom – BH nie ma żadnego poziomu. Ci co bronią tego tytułu chyba sami siebie przed sobą usprawiedliwiają, za czas zmarnowany na granie w takie coś. . .
Royals FTW!!!!!
@digital_cormac Napisałeś, że nie ma nic lepszego jak zabicie kogoś 6 razy z rzędu. Tylko sam właśnie potwierdziłeś to jaka ta gra jest beznadziejna. Snajper w tej grze jest tak przesadzoną postacią, że szok. Stoisz sobie z daleka i naparzasz ze snajpy jakby to był pistolet półautomatyczny. O kompletnym znikaniu nie wspomnę. Zgadzam się z autorem recenzji w 100%. Tak beznadziejnej gry sieciowej nie było już dawno.