Już na starcie wytłumaczę dlaczego mój felieton ma taki a nie inny tytuł. W trakcie zabawy Too Human w głowie wciąż miałem pierwszą (a może i drugą) odsłonę kultowego dzieła studia Blizzard. Jedną z najmocniejszych stron produkcji Silicon Knights z całą pewnością będzie walka. Prowadzony przez nas bóg Baldur co kilka sekund staje naprzeciwko kolejnych fal atakujących go cybernetycznych stworzeń. Chwil na złapanie oddechu w grze nie ma zbyt wiele, a akcja sprawia, że mocniej łapiemy za pada.
Na pewno przyzwyczaić trzeba się do sterowania. Lewą gałką kontrolujemy ruchy postaci, a prawą wykonujemy ciosy mieczem, młotem bojowym czy innym toporem. Spusty odpowiadają za strzelanie z broni palnej trzymanej w lewej i prawej ręce naszego bohatera. Pukawki są niezależne od siebie – Baldur ma możliwość strzelania w dwóch różnych kierunkach na raz. Oczywiście styl walki protagonisty nie ogranicza się do prostackiego wywijania kawałkiem stali. Wykonuje on złożone kombosy, przeskakuje od jednego przeciwnika do drugiego czy rozprawia się z nimi za pomocą potężnych uderzeń, które wysyłają „energetyczną falę” w kierunku stojących w oddali postaci. Możemy nawet podrzucić metalową bestię do góry i kiedy ta frunie niczym ptak, posyłać w jej kierunku porcje ołowiu. Towarzyszą nam zwykli żołnierze, którzy jednak są niezbyt inteligentnym mięsem armatnim. Nie powinniśmy się raczej nimi przejmować, koncentrując się na wyrzynaniu jak największej liczby adwersarzy. Ciosów i ich kombinacji jest naprawdę bardzo dużo.
Z początku drażni jednak sposób poruszania się Baldura w trakcie walki. Nasz heros „ślizga” się niczym startujący do biegu Geralt. Może nie wygląda to ciekawie, ale musicie wiedzieć, że tak właśnie mają prezentować się bitwy, to nie pomyłka autorów gry. Rozwiązanie to sprawia, że „pływamy” pomiędzy kolejnymi bestiami łącząc ciosy. W poszczególnych starciach już od początku zabawy bierze udział wielu przeciwników. Na ekranie telewizora dzieje się dużo. Myślę, że kiedy zaczniemy wykonywać zwariowane kombosy, składające się ze stu ciosów, znieczulimy się na łyżwiarza Baldura. Nie wiem natomiast czy znieczulimy się na niewielką różnorodność spotykanych bestii. W trakcie zabawy wciąż walczyłem z może trzema rodzajami cybernetycznych stworów. Ciężko powiedzieć czy w kolejnych etapach będzie lepiej. Mam jednak nadzieję, że tak. Często spotykamy natomiast mini-bossów. Walka z nimi sprawia przyjemność. W trakcie starcia możemy atakować różne części ciała większych przeciwników. Od nas zależy czy najpierw spowolnimy ich ostrzeliwując ich nogi czy też pozbawimy możliwości wykonywania najmocniejszych ciosów odrąbując potężny młot bojowy, którym nas okładają.
Klas postaci, profesji jest w grze pięć. Champion jest najbardziej wyważony ze wszystkich. Bereserker i Commando specjalizują się odpowiednio w walce wręcz i walce z wykorzystaniem broni palnej. Oczywiście mistrz topora albo miecza słabo posługuje się pistoletami i odwrotnie rewolwerowiec utnie sobie palce, kiedy chwyci za miecz. Defender jak sama nazwa wskazuje nastawia się na obronę i posiada dużą liczbę punktów życia. Pociski rakietowe i mocniejsze ciosy przeciwników nie są go w stanie przewrócić. Ostatnią profesją jest Bioengineer. Ten wojownik jest nieco słabszy od pozostałych. Fizyczne braki nadrabia umiejętnością leczenia siebie i swoich kolegów, jeśli zdecydujemy się grać ze znajomym bądź znajomą.
Too Human łączy elementy akcji z tymi, które znamy z gier RPG. Nasz heros posiada drzewo umiejętności, w którym wydajemy punkty zdobywane za ubijanie przeciwników. Na oko jest ich około mniej więcej dwadzieścia. Nie jest to może duża liczba, ale też nie jest ich na tyle mało, żebyśmy narzekali na ten aspekt gry. Oprócz nich ekran postaci wzbogacono o po prostu mnóstwo innych atrakcji. Baldur zdobywa nową broń białą i palną, możemy go ubierać w różne zbroje. W trakcie zabawy znalazłem kilkanaście jeśli nie kilkadziesiąt przedmiotów, którym nie zdążyłem się przyjrzeć i dowiedzieć do czego służą. Zdobyć i nałożyć na naszego herosa możemy również uroki (w oryginale charms). Choć ich przeznaczenie nie jest dla mnie do końca jasne, to domyślam się, że są to specjalne „przedmioty” w znacznym stopniu podbijające umiejętności prowadzonej postaci. Otrzymujemy je za wykonywanie konkretnych zadań (np. zabij stu przeciwników), są one czymś w rodzaju mini Osiągnięć wewnątrz Too Human. Generalnie po przejrzeniu inwentarza, drzewka umiejętności czy podniesieniu setki różnych „znajdziek”upuszczanych przez kolejnych wrogów doszedłem do wniosku, że składnik gry RPG w produkcji Silicon Knights powinien zadowolić niejednego fana elektronicznej rozrywki.
Grafika w Too Human stoi na przyzwoitym poziomie. Nie jest to może nowy cud w świecie elektronicznej rozrywki, ale na pewno nie powinniśmy na nią narzekać. Bardzo podobały mi się poszczególne lokacje. Przypominają one nieco świat Halo. Są olbrzymie, pełne potężnych posągów będących kolumnami, podtrzymującymi sufity komnat czy grobowców poległych bohaterów. Tu i ówdzie w ściany powbijane są pojazdy desantowe wrogiej nam rasy mechanicznych bestii. Na dodatek od czasu do czasu przenosimy się między różnymi światami (jak w Legacy of Kain, ale bez tej koszmarnej metamorfozy), by rozwiązać proste zagadki, otworzyć jakieś wrota czy zebrać kolejne „znajdźki”. Ciekawym aczkolwiek zbędnym bajerem jest możliwość sterowania Baldurem w trakcie przerywników filmowych.
Dobrze zapowiada się również klimat dzieła Silicon Knights. Nordyccy bogowie prowadzą swoją własną korporację niczym Ojciec Dyrektor w prawdziwym świecie. Po poległych żołnierzy z nieba spływają Walkirie, zabierające ich dusze do Valhalli. Wszystko utrzymane jest w konwencji „techno-elektronicznej”. Walkirie są więc złotymi istotami z metalowymi skrzydłami, a bogowie korzystają z wszczepionych elektronicznych gadżetów. W tej materii zapowiada się uczta dla fanów skandynawskiej mitologii i cyberpunka. Przyjemna jest także muzyka idealnie dopasowana do klimatu gry. Oprawa dźwiękowa składa się natomiast z odgłosów strzelania czy stali uderzającej o stal. Powinna trzymać poziom, ale do mistrzostwa świata z Dark Sector czy Doom 3 raczej się nie zbliży (choć mogę się mylić ponieważ w trakcie zabawy sporo rozmawiałem z moim „opiekunem” skutecznie zagłuszając udźwiękowienie).
Powstające od wielu lat dzieło Silicon Knights sprawiło mi przyjemną niespodziankę. Miałem nadzieję, że będzie to solidna produkcja, choć do siedziby Microsoftu jechałem pełen czarnych myśli. Po paru godzinach zabawy wiem, że na pewno sprawdzę jej pełną wersję. Walka i elementy RPG sprawiły, że chcę stworzyć i rozbudować kilka własnych postaci. Chciałbym również wsiąknąć w świat stworzony przez autorów Too Human. Podsumowując moje spotkanie z grą mogę napisać, że jest o wiele lepiej niż myślałem. Nie wiem jednak czy jest to pozycja, która zgarnie dziesiątki branżowych nagród i zwróci korporacji z Redmond zainwestowane w nią pieniądze. Dla mnie liczy się jednak dobra zabawa i mam nadzieję, że tytuł ten dostarczy mi solidną dawkę tejże. Liczbami, wynikami muszą się martwić marketingowcy czy inni eksperci z działu finansów.
Ciekawie zapowiada sie system poruszania/walki, klimat też może być wciągający. Tylko zastanawiam sie czemu ta pani blondynka tak często się pojawia w galerii, czyżby przypadła do gustu naszym wikingom ? ;>jeśli kiedyś dorobie sie X’a to sprawdze ten tytuł ;]
No zobaczymy. Trailerki i filmiki z gry były szczerze mówiąc takie sobie. Jedyne co ratuje moim zdaniem tę produkcję to setting, no i może klimat, lecz o tym drugim przekonam się dopiero jak zagram. W sumie to ciężko powiedzieć. To jedna z tych gier, które mogą być genialne, ale mogą też okazać się totalną klapą. Szczerze mówiąc jestem jakoś tak średnio nastawiony.
Wciąż ciekaw jestem jak SK udało się sfinansować ten projekt, bo po pierwszych wrażeniach z tego felietonu wnioskuję, że nie przekują tych milionów włożonych w grę jak tak zrobił to GTA4 dla Rockstara. Muszą tam mieć prawdziwy talent krasomówczy w szeregach, który jest w stanie przekonać inwestorów, swoją drogą mieli się ponoć procesować z Epic odnośnie ich problematycznego silnika ale nie słyszałem, żeby sprawa posunęła się do przodu.
Może i warto będzie zagrać ale teżsięzastanawiam gdzie są te miliony dolarów i lata wpakowane w tę grę
Czekam na pełniaka, zagram ocenię. . . Mimo długiego okresu produkcyjnego ne zniechęciłem się.