W Panga grał swego czasu chyba każdy – pozycja prosta, acz w swej prostocie genialna i jednocześnie na tyle wymagająca, by dać mnóstwo zabawy. Tak w skrócie wygląda podsumowanie tej sympatycznej produkcji, w której strzelaliśmy do skaczących nad nami blobów, uważając jednocześnie, by nie dać się im zgnieść. Toteż nie ukrywam, że ciekawiło mnie jak Nibris poradził sobie z przywróceniem do życia hitu (dużo powiedziane) sprzed prawie dwudziestu lat.
Pierwsze wrażenie niestety do najprzyjemniejszych nie należało. I nie jest to wina gry samej w sobie, ale tego, jak działał przysłany przez Krakowian build tejże. Otóż jego stabilność pozostawiała wiele do życzenia. Double Bloob w wersji, z którą obcowałem, miał nieprzyjemną tendencję do sypania się podczas wędrowania po menu głównym, a raz „zamroził” się w czasie właściwej gry. To jeszcze jednak było pół biedy. Mniej zabawnie zrobiło się, kiedy po jednym z takich wyskoków kieszonkowy wnuk Panga w ogóle nie chciał się włączyć, święcąc mi po oczach dwoma białymi ekranami.
Na szczęście, w końcu i przez ten problem udało się przebrnąć i oddać się grze w jej właściwej formie. Po wczorajszym, nie ukrywam, iż nieco przynudnawym Raid over the River była to prawdziwa ulga, gdy już na początku odkryłem, że w tej grze da się zginąć (build RotR ograniczył mi nawet tę możliwość). Co prawda do łatwych zadań to nie należy, ale i tak już jest nieźle.
Mniej optymistycznie nastraja to, że ten fragment DB, który testowałem cierpiał na inną przypadłość, zaobserwowaną przeze mnie również w przypadku Raid over the River. Te gry są po prostu zbyt wolne. I nie chodzi mi tu bynajmniej o niedostateczną ilość klatek na sekundę, bo to jest akurat w porządku. Mam na myśli raczej doskwierający tym tytułom brak dynamiki, co działa zdecydowanie na ich niekorzyść.
Tak, czy siak – rozgrywka w Double Bloob nie jest wcale taka zła. Power-upów dla urozmaicenia jest kilka, jak bonusowe punkty, zamrażanie blobów, czy dodatkowe życie – czyli nic ponad normę – klasyczne, arcade’owe znajdźki. Fajnie też, że dodano specjalną umiejętność, w postaci chwilowego zatrzymania ruchu glutów (coś jak bullet-time). Niestety, nie było to w żaden sposób ograniczone, a to już spory błąd, który Nibris poprawić po prostu musi.
Szkoda, że udostępniono tylko jedną broń. Ponoć w pełnej wersji ma ich być więcej i przyznam, że liczę na to, bo strzelanie ciągle z tego samego pistoletu robi się po pewnym czasie dość nużące.
Brakuje też obsługi touch screena podczas gry (w menu jest, ha!), która w tego typu pozycji mogłaby być całkiem ciekawym dodatkiem. Pojawiło się za to inne urozmaicenie, w postaci minigierki będącej zabawnym połączeniem Kulek i Arkanoida. Nie będę ukrywał, że potrafi szybko znudzić, ale od czasu do czasu może się okazać całkiem przyjemną zabawą.
Od strony oprawy jest dobrze. Ba, gotów jestem nawet stwierdzić, że jest to ta część Double Bloob, która prezentuje się najlepiej spośród wszystkich. Grafika to całkiem przyjemne dwa wymiary. Wszystko jest kolorowe, nie brakuje ruchomych elementów, a od czasu do czasu coś błyśnie, czy zaświeci. Szału nie ma, bo pamiętać należy o skromnych możliwościach Dual Screena, ale w porównaniu z Raid over the River jest co najmniej dobrze.
Udźwiękowienie wypada nieco gorzej, ale również nie ma na co narzekać. Co prawda słychać, że za soundtrack nie odpowiada Warszawska Orkiestra Symfoniczna, aczkolwiek muzyka jest całkiem znośna i da się słuchać bez zgrzytów. Zdziwiło mnie tylko jedno. Mianowicie, nie mam pojęcia czemu we wspomnianej nieco wyżej mini-gierce żadnych dźwięków nie uświadczymy? Mam nadzieję, że ten mankament Nibris jeszcze poprawi.
W porównaniu z Raid over the River, Double Bloob wypada naprawdę dobrze. Nie jest to może tytuł, który powali cały dzisiejszy (i jeszcze ze trzy pokolenia w przód) świat elektronicznej rozrywki, ale da się w to bez problemu pograć. Oczywiście, jest trochę elementów do poprawy (dynamika, dynamika i jeszcze raz dynamika!), ale Nibrisowi zostało na to jeszcze kilka miesięcy, więc spokojnie mogą dopracować co się da i wypuścić DB na rynek.
No artykuł nie zachęca ponieważ to, czego najbardziej nienawidzę w grach, to brak dynamiki. Odstrasza także trochę „główny” art znajdujący się na Title Screenie i okładce. Główny bohater ma trochę zdeformowaną twarz uwzględniając oczywiście, że jest to styl kreskówkowy/mangowy.
Moim zdaniem jest ok. Gra robiona pod masowego odbiorcy, czyli strikte na japonski rynek gdzie uwielbiaja takie pozycje a kazdy Japonczyk zdaje sie miec po dwa DSy zawsze przy sobie (w prawej i lewej kieszeni spodni), wnioskujac po ogromie sprzedazy tej konsolki.
No to ja trzymam kciuki za polskie gry na DSa
coś czarno to widze 😀 ale to tylko moje skromne zdanie. . .