Zaledwie kilkanaście godzin temu plotkowaliśmy na temat pierwszego pełnoprawnego rozszerzenia do gry Dragon Age, a już musimy wrócić do tematu. Serwis IGN oficjalnie potwierdził nadejście Awakening. Kolejne dzieło studia BioWare wpadnie w ręce graczy na całym świecie już szesnastego marca tego roku. Dodatek zostanie wydany na pecetach i konsolach Xbox 360 oraz Playstation 3.
W Awakening przeniesiemy się do krainy Amaranthine, w której spróbujemy odbudować zakon Szarych Strażników. Przy okazji poznamy też kolejne tajemnice Mrocznego Pomiotu i dowiemy się kim jest tajemniczy Architekt. Oprócz całkowicie nowej fabuły w tytule tym czekają na nas standardowe dodatki takie jak nowe potwory (zapowiedziano bestie takie jak Inferno Golem i Spectral Dragon), umiejętności, rodzaje broni, zaklęcia i specjalizacje.
BioWare obiecuje, że do gry będzie można przenieść swoją postać z Dragon Age: Origins, która w dodatku będzie mogła wejść na wyższy poziom doświadczenia. Jeśli taka opcja nas nie zadowala, to wśród udostępnionych opcji znajdziemy taką, która pozwala stworzyć zupełnie nowego Szarego Strażnika pochodzącego z Orlais. W trakcie podróży spotkamy też pięciu nowych bohaterów, którzy będą mogli zasilić nasze szeregi.
Na koniec tej wiadomości zostawiliśmy najbardziej smakowitą część oficjalnej informacji prasowej. Cenę dodatku ustalono na 39,99$ czyli prawie tyle co kosztowała „podstawka”. Po przeczytaniu tej nowiny zaczęliśmy się tak głośno i mocno śmiać, że aż nas bok rozbolał.
Cena z kosmosu, by nie nazwać tego dosadniej, ale content brzmi obiecująco mimo wszystko. Jeżeli nowa fabuła jest wystarczająco długa, to może z cena/jakość nie będzie takiego dramatu. Ale i tak 40 zielonych za dodatek. . . oj, pojechało BioWare ostro po bandzie.
„Troszkę” drogo. . . chyba, że dodatek zapewni proporcjonalnie wiele godzin rozgrywki.
Kupiłem ‚podstawkę’, ale jeśli dodatek będzie kosztować tyle samo, to najzwyczajniej w świecie ściągnę go z sieci. No chyba, że doda kolejny miesiąc gry (przy moim trybie po 2-3 godzinki, 2-3x w tygodniu), wtedy odszczekam powyższe i pobiegnę grzecznie do sklepu. Jakoś jednak nie wierzę by podobnie ogromną zawartość jak tę, nad którą pracowano kilka lat, nagle udało się stworzyć w czasie wielokrotnie krótszym.
No to jest to, o czym kiedyś pisałem. W produkcje gry poszło sporo zielonych. Jesli przy standardowej cenie 60USD za egzemplarz ktoś policzył, że się nie zwróci i nie będzie odpowiedniego zarobku, to trzeba grę przyciąć i wydać za dwa razy tyle, ale w częściach. My pewnie dostaniemy jakiś mniej korzystny dla graczy przelicznik, czyli może być jeszcze drożej. Cóż – takie czasy, cóż począć.