Second Life, potężna gra internetowa, w której każdy może być tym, kim chce, święci sukcesy od 2003 roku. Około milion osób zarejestrowało się na jej serwerach, a najwięksi reklamodawcy otwierają w tym wirtualnym świecie jak najbardziej prawdziwe sklepy. A jednak, świat Second Life nie pozwala na jedną, ale za to zasadniczą rzecz: grę pod własnym imieniem i nazwiskiem.
Do tej pory każdy gracz, który tworzył postać w Second Life był zmuszany do korzystania z listy gotowych imion i nazwisk. Wraz z pojawieniem się w wirtualnym świecie osób jak najbardziej prawdziwych, jak np. gwiazdy muzyczne, czy przedstawiciele firm z prawdziwego świata, pojawiła się konieczność używania prawdziwych imion.
Wirtualne przedstawicielstwa w świecie gry posiadają m.in. SUN Microsystems, Reebok, Warner Music i sieć CNET. Wirtualnego koncertu udzieliła również Suzanne Vega.
Twórca gry, Linden Labs, unikał do tej pory tematu, decydując się przydzielanie prawdziwych imion tylko w nielicznych przypadkach. Teraz sytuacja ta zostanie unormowana; nie oznacza to jednak, że na ten komfort pozwoli sobie każdy.
Osoby fizyczne zapłacą 100$ jednorazowej opłaty oraz 50$ rocznie. To koszt występowania pod własnym imieniem i nazwiskiem. Jeszcze bardziej imponująco wyglądają ceny dla firm – 1000$ jednorazowej opłaty i 500$ rocznie.
Choć to wirtualny świat, ceny są jak najbardziej prawdziwe.
Ta gra jest poprostu chora. . . ludzie by chociaż w WOW’a lub coś tego pokroju pograli. . . a nie w real life simulator
Wiesz, jesli ktoś ma kompleksy, to go taka gra trzyma przy życiu
jak dla mnie to to jest właśnie ten dark side mmo – ludzie za bardzo sie wkręcają, to przecież sa tylko gry. . .
a jak sie to włancza